Dodany: 24.08.2017 17:58|Autor: Nathien

Warta przeczytania, choć nie porywa


„ZEŚLĘ MEGO SYNA, KTÓRY ODKUPI GRZECHY WYBRANEGO LUDU”*.

Jedyny nie przewidział jednak, że syn zbuntuje się i zrobi wszystko, by jego plan się nie powiódł. Trzykrotnie przeklęty wędruje po ziemi, podjudza heretyków, wspomaga konflikty zbrojne, deprawuje niewiasty. Jest świetnym szermierzem, znakomitym malarzem i filozofem, doskonałym kochankiem i... nie może umrzeć. Po wiekach tułaczki przestał żywić jakiekolwiek uczucia – nawet nienawiść stała się mniej niszczycielska, gdy zauważył, że jego działania w gruncie rzeczy są zbędne, gdyż wyznawcy Jedynego sami się zwalczają, a herezja i grzechy kwitną w najlepsze.

Historia porywa barwnością przedstawionych postaci. Sam Hedaard przypomina trochę Geralta z Rivii i żyje jakby na przekór przeznaczeniu. Gdy trzeba, zwalcza potwory, innym razem prowadzi do boju wielką armię lub rozsnuwa na książęcym dworze sieć intryg. Zawsze dąży do obranego celu, nie bacząc na koszta. No i oczywiście wszystkie niewiasty go uwielbiają, a nawet jeśli nie, to i tak gotowe są dla niego pozbyć się wianuszka. Mimo tej łączącej je cechy, bardzo różnią się od siebie charakterami, każdą też kierują inne motywy.

„Zima mej duszy” to nie powieść, jak można by sądzić na podstawie tekstu z okładki. Na książkę składają się trzy opowiadania z akcją dziejącą się w różnych miejscach i czasie. Hedaard pełni też w nich różne role, zawsze jednak dąży do obalenia swego Ojca. Z jednej strony to dobrze, że możemy poznać go w rozmaitych sytuacjach, prześledzić choć w części losy jego strasznie długiego żywota. A jednak... Łatwo się w tym pogubić. Postacie zmieniają się niczym w kalejdoskopie, trudno spamiętać gdzie, kto, co i dlaczego. Brakuje łącznika, jakiegoś krótkiego „w innym miejscu, ileś lat później”. W obecnym kształcie każde opowiadanie urywa się dość nagle i ma się wrażenie, że w następnym może będzie choć słówko wyjaśnienia. Niestety.

Podczas lektury uruchamia się mnóstwo skojarzeń – jak choćby ze wspomnianym już Geraltem z Rivii. W środkowym utworze opis bitwy przypomina bardzo te sienkiewiczowskie, a przy lekturze ostatniego cały czas miałam w głowie Mordimera Madderdina. Appendix przywołuje zaś Robin Hooda i niezmiennie kojarzone z nim turnieje łucznicze. Myślę, że uważny czytelnik odnajdzie jeszcze całe mnóstwo podobnych odniesień, a także będzie mógł pozachwycać się przepiękną stylizacją na dawny język.

Choć „Zima mej duszy” odrobinę mnie rozczarowała, to jednak wydaje mi się, że warto ją przeczytać.


---
* Marcin Pągowski, „Zima mej duszy”, wyd. Fabryka Słów, 2011; tekst z okładki, także kilkakrotnie pojawia się w powieści.


[Recenzję opublikowałam także na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 156
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: