Dodany: 01.06.2010 23:08|Autor: mac

Przemoczone pudełko zapałek


Obudził się. Spojrzał na wychudłą twarz chłopczyka i pomyślał, że przypomina pewnego ekscentrycznego artystę, którego lubił, mimo że wielu oskarżało go o niedorzeczności. Przypomniał sobie jego ostatnie, wypowiedziane przed śmiercią, publicznie, prorocze słowa: "This is it", "To jest to". Nie wiedział skąd to pamięta, ale miał nadzieję, że dla nich to nie było to. Oby jeszcze nie, wyszeptał. Nie pamiętał nazwiska artysty, jedynie to, że zmienił kolor. Skóra. Chłopiec zdawał się być biały jak pergamin kruchy. Mizerne piękno, pomyślał.

Wstań, musimy iść, rzekł spokojnym głosem.
Chłopiec poruszył się nieznacznie. Powolutku otworzył oczy.
A dokąd my właściwie idziemy tatusiu?
Donikąd. Po prostu, na południe. Zawsze na południe.
Dlaczego?
Dlaczego? Nie znał odpowiedzi. Nie wiedział. Chcemy przeżyć, powiedział, ty nie chcesz?
Nie wiem.
Dlaczego?
No, po prostu, nie wiem.
Nie mów tak.

Nic nie odpowiedział. Minęła chwila. Po lesie przetoczył się grom. Drzewa pękały na mrozie.

Powiedz coś. Znowu ze mną nie rozmawiasz.
No przecież rozmawiam.

Mężczyzna wyjął z plecaka puszkę. Gruszki w syropie. Na wieczku wybita data przydatności do spożycia. Przeterminowane. Jak wszystko. Cztery lata. Miał nadzieję, że nie będą zepsute. Były. Czego się spodziewał. Zerwał etykietę.

Masz, zjedz trochę nim wyruszymy.
Co to?, trochę dziwnie pachnie.
Mus z ogórków kiszonych, jedz.
Spróbował, nawet niezłe, powiedział, uśmiechając się nieznacznie.
Kiedy skończył wylizywać puszkę, mężczyzna wstał.
Weź rewolwer.
Chłopiec spochmurniał. Tato, czy my niesiemy ogień?
Tak, my niesiemy ogień.
Ale przecież tak naprawdę nie niesiemy bo wczoraj mówiłeś, że zgubiłeś zapalniczkę.
To nie tak. Chodzi o to co jest w nas.
A co jest?
Nie wiesz?
Hmm, my jesteśmy dobrymi ludźmi prawda?, o to chodzi...
Tak. My jesteśmy dobrymi ludźmi.
I nie zjadamy innych?
I nie jemy innych.
Nigdy?
Nigdy.
A jak będziemy naprawdę głodni?
A jak będziemy naprawdę głodni to co najwyżej przyrządzimy sobie bulion.
Bulion?
No taki... wywar na... z warzywami. Ona robiła wspaniały bulion wołowy, pomyślał, ale nie powiedział tego głośno. Nie chciał mu o niej teraz przypominać. Ani o TYM.
I tak można?
Przecież nikogo nie zjemy.
Dobrze.

Ruszają w drogę. Co dzień od nowa. Przemierzają zmordowanie spopieloną ziemię. Zawsze ku dołowi pokiereszowanej zardzewiałym ostrzem czasu mapy, gdzie biel lądu zlewa się z wyblakłym błękitem papierowych mórz. Gruba warstwa popiołów zakrywa ziemię, nim ostatecznie nie osiągają celu podróży. Gdyż tego nie ma. Nigdy nie było i nie będzie. Fata morgana. Ich wędrówka nie była wektorem, była linią: długą, krzywą, czasem łamaną, bez punktu zaczepienia ani wartości. Każdy krok był nieśmiałą odpowiedzią na bolesne pytanie: dlaczego?, po co?, w jakim celu?, jaki to ma sens?, jaki sens?, sens... Pytanie o sens. Nie ma odpowiedzi. Tylko kroki. Po zbuntowanej, raniącej stopy macosze Ziemi. I tutaj, nigdzie, wszędzie - to wszystko jedno, McCarthy ucina: this is it! i drapie się po głowie mrucząc pod zgolonym wąsem: co to właściwie jest? Puszcza oko sam do siebie. Zobaczymy. Odkłada pióro.

Kuglarz.

I chyba dobrze, bo lektura: całkiem łatwa, całkiem przyjemna, całkiem klimatyczna przynosi całkowite rozczarowanie z powodu prześladującej czytelnika niepozornej linijki na stronie zero, że taka sobie a-egzystencjalna opowiastka science fiction sama zgarnia całego Pulitzera.

Dobrze?

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3672
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: gosiaw 02.06.2010 22:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Obudził się. Spojrzał na ... | mac
Może dowiodę swojej ignorancji, ale muszę zapytać. ;) Co właściwie chciałeś tym tekstem powiedzieć? Że każdy potrafi pisać tak jak McCarthy?
Użytkownik: mac 12.06.2010 13:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Obudził się. Spojrzał na ... | mac
Autystyczny postmodernizm.

Nie dobrze. 250 stron literatury napisanej przez faceta, któremu (braknie warsztatu?, co maskuje quasi-postmodernistycznym stylem wartym ołówka przedszkolaka?) przyszło do głowy przetestowanie starego porzekadła w stylu praw Murphiego: jeżeli eksperyment się powiódł to znaczy, że coś musiało pójść źle. Patrząc na ilość sprzedanych egzemplerzy eksperyment rzeczywiście udał się znakomicie. Stąd wynik.

Proza jest bardzo słabej jakości. Powyżej pozwoliłem sobie na mały pastisz stylu McCarthiego. Jeśli nie czytałeś powiastki, wiedz, że tak to się mniej-więcej ciągnie na przestrzeni 50 000 wyrazów: puste, niemądre dialogi i powtarzające się, wyrwane z kontekstu kwestie nie nadawałyby się nawet na komiksowe chmurki. Postapokaliptyczny świat odmalowany został nieprzekonująco. Brak mu plastyki, jakby tajemnicza katastrofa unicestwiła parę wymiarów: głębię i czas. Gdzie p. Dukaj dostrzegł "(...) zaskakujące piękno języka (...), osiągającego lotność poezji", pozostanie pewnie tajemnicą p. Dukaja. Tylko po co malować cudze otoczaki złotą farbą i pokazywać naokoło, wmawiając nam, że to złoto? Niewybredny, uproszczony język, którym książka jest napisana, przypadnie do gustu równe niewybrednemu czytelnikowi, nie mającemu na codzień styczności z prozą HD, choć i taki chyba, przeczytawszy opowiastkę, poczuje się oszukany (tak przynajmniej podpowiada mi zdrowy rozsądek). Oto bowiem dostaliśmy literaturę skrajną w swej oszczędności. Bo jakże to? Nie dość, że języka mocniej już uprościć się po prostu nie da, by nie zostać posądzonym o atawizm, to na domiar wszystkiego autor najwyrażniej zapomniał o treści!

Książce, filmowi, pejzażowi, operze, symfonii, rzeźbie, plakatowi, "instalacji artystycznej"... dowolnej formie sztuki sens istnienia nadaje bądź fakt natchnienia przekazem, bądź wprawiająca odbiorcę w zachwyt forma, nigdy zaś racja autodefinicji sztuki przez twórcę. O tej prostej lekcji p. McCarthy zaś albo zapomniał, albo sam niemal do końca nie zdawał sobie sprawy jak nieudolnego eksperymentu się podjął.







Użytkownik: awesta 27.12.2010 15:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Autystyczny postmodernizm... | mac
Bez urazy, ale jedyne co przebija przez Twą wypowiedź to pseudo-poliglotyczny snobizm. Rozumiem, że "nieprzekonująco odmalowany świat postapokaliptyczny" to kwestia subiektywnych odczuć, ale w takim razie czekam na bardziej dosadne i przejmujące przedstawienie wyniszczonego świata. Bo do mnie (jak i zdecydowaną większość czytelników) wizja autora trafiła i mocno zapisała się w wyobraźni. Zarzucasz też braki warsztatowe McCarthemu, cóż, każdy ma prawo do własnej oceny i wypowiedzi tym bardziej na serwisach, gdzie nikt nikogo z zamieszczonej wypowiedzi rozliczać nie może. Niemniej zarzucanie McCarthemu niedociągnięć w warsztacie, jest jak wytykanie braków muzycznych Chopinowi. A teraz pozwolę sobie zamieścić kilka cytatów z książki, które i mnie urzekły "pięknem języka osiągając lotność poezji":

"Wiedział tylko, że dziecko jest jego racją bytu. Powiedział: Jeśli nie jest słowem Bożym, to Bóg nigdy nie przemówił"

"Co to tatusiu? - Tama - (...) - Czy tama będzie długo stała? - Sądzę, że tak. Jest z betonu. Pewnie przetrwa setki lat. Może nawet tysiące. - Myślisz, że w jeziorze są ryby? - Nie. W jeziorze nic nie ma." - Swoją drogą, ten cytat jest też wymownym przykładem beznadziejności postapokaliptycznego świata przedstawionego przez McCarthego, gdzie umiera wszelkie życie.

"W tamtych pierwszych dniach obudził się pewnego razu w jałowym lesie i leżał, słuchając odgłosów ptaków wędrownych przelatujących stadami w zawziętej ciemności. Ich stłumionego klangoru dochodzącego z wysokości wielu kilometrów, gdzie krążyły nad ziemią bezsensownie jak owady szturmujące miskę. Życzył im w duchu szczęśliwej podróży, póki nie powróciły. Nigdy więcej ich nie słyszał"

"Świat kurczący się od surowego rdzenia rozczłonkowanych bytów. Nazwy śladem przedmiotów odchodzące z wolna w niepamięć. Kolory. Nazwy ptaków. Jedzenie. I w końcu to, co kiedyś człowiek uważał za prawdę. Kruchsze, niżby można było sądzić. Jak wiele już przepadło? Święty idiom odarty z desygnatów, a więc z własnej realności. Ubywa go, jakby był czymś usiłującym zachować ciepło. Z czasem zamigocze po raz ostatni i zgaśnie na zawsze"
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: