Dodany: 08.02.2005 15:11|Autor: verdiana
Szczury, szczury!
Pratchett najwyraźniej z czasem nabiera formy, bo każda następna jego książka (a czytam kolejno) jest lepsza od poprzedniej. To nie jest kolejna część ŚD, ale opowieść mająca ze ŚD wiele wspólnego - np. Gildię Szczurołapów. Bohaterem jest Maurycy. Kot, który nie zjada gadających szczurów, szczurów, które myślą. On się z nimi brata.
To książka prawie sensacyjna, ciągle się coś dzieje, nie można się oderwać, a bohaterów nie da się nie lubić, no, przynajmniej szczurzych bohaterów. Bo to jest majstersztyk! Wierzę Pratchettowi, kiedy pisze, że przed napisaniem książki wiele o szczurach czytał. Książka pełna jest celnych obserwacji, w zachowaniach Ślicznej czy Niebezpiecznego Groszka widziałam swoje dwie szczurze panienki, co czyniło książkę jeszcze ciekawszą, jeszcze bardziej śmieszną. Bo właściwie czytałam ją nie tylko dla Pratchetta, ale przede wszystkim dla szczurów.
Zgrzyty:
Nigdzie w książce nie ma nazwiska tłumacza. Nie, nie jest mi potrzebne, żeby się poczepiać, bo czepiać się mogę tylko w jednym miejscu - co to, na miłość boską, jest szczur szary?
Korekty ta książka raczej nie widziała... a im bardziej mi się książka podoba, tym bardziej babole rzucają się w oczy ;(. Przy którymś z kolei już zgrzytałam zębami.
Jeśli się te zgrzyty pominie, to mamy książkę doskonałą. A i wydana jest ślicznie - twarde okładki, ładny papier, a po czytaniu się nie rozpada.
["Zadziwiający Maurycy i jego uczone szczury", Terry Pratchett; Prószyński i S-ka, roku wydania nie znalazłam]
[pl.rec.ksiazki]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.