Subtelna powieść grozy w stylu gotyckim
Joanna Pypłacz stworzyła nietuzinkową powieść grozy. Co prawda wątek duchów i nawiedzeń przez zmarłych może się wydać dość oklepany, jednak autorce udało się wnieść w tego typu historię nową wartość. Właściwie pokuszę się o stwierdzenie, że osądzić tę książkę można dwojako, ponieważ stanowi ona połączenie co najmniej dwóch gatunków, z których żaden nie ustępuje drugiemu. Mianowicie jest to, owszem, powieść grozy, i możemy z powodzeniem oceniać ją pod tym kątem, ale także powieść obyczajowa. Cechy obu tych gatunków zostały skrupulatnie ze sobą połączone i splecione tak, że bez jednego nie sposób mówić o drugim.
"Mechaniczna ćma" przesiąknięta jest mistycznym klimatem, tajemniczością. Niezwykłe tło XIX-wiecznego Krakowa wciąga i stwarza gęstą atmosferę. Opowieść nie jest bardzo przerażająca, ale powoli narasta w niej napięcie, spiętrzają się emocje budzone przez losy poszczególnych bohaterów, co daje naprawdę nieprzeciętne wrażenie głębi i metafizycznej tajemnicy. Język jest piękny i na wysokim poziomie, nieco poetycki, plastyczny i malowniczy. Jako osoba dość empatyczna wgryzłam się w tę powieść, w jej mroki i słońce, mokłam w strugach deszczu i kąpałam się w lodowatej Wiśle. Joanna Pypłacz przeniosła mnie w nią całkowicie, i nie tylko wysłuchałam tej historii – ja w niej uczestniczyłam.
Nie zawiodła mnie ta książka, chociaż spodziewałam się nieco mocniejszej dawki grozy. Nie oczekujcie od niej wielkiego uderzenia strachu, ale wiedzcie, że działa na wyobraźnię i powoduje ten właściwy gatunkowi dreszcz.
[Recenzję opublikowałam również na stronie Lubimy Czytać oraz na moim blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.