Dodany: 01.05.2010 13:16|Autor: lirael

Książka: Chicken Street
Sthers Amanda

1 osoba poleca ten tekst.

Kwiat pod kamieniem


Kabul, Afganistan. Tuż po upadku talibów.

Dramatis personae:

Alfred
Naprawdę nazywa się inaczej. Ma ponad siedemdziesiąt lat. Żartowniś, miłośnik czarnego humoru, "bardzo wcześnie nauczył się śmiać ze wszystkiego, zwłaszcza ze śmierci"[1]. Żyd rumuński, cudem uratowany z Holocaustu. Romantyk o gołębim sercu. Miłośnik tanga. Na swoje nieszczęście zakochuje się w ciężarnej nastolatce. Zapłaci za to bardzo wysoką cenę. Łączy go przyjaźń, a wręcz braterska miłość z Szymonem. Szanowany obywatel Kabulu. Pisarz uliczny. Wyróżnia go znajomość rożnych języków i alfabetów. Na zlecenie Naemy napisze list do Petera. Koperta z afgańskim znaczkiem wywoła lawinę wydarzeń.

Szymon
Zamieszkały na głównej ulicy Kabulu - Chicken Street - pod numerem dwudziestym trzecim. Jeden z dwóch Żydów w stolicy Afganistanu: "Jesteśmy wymarłym gatunkiem. Kogo obchodzimy?"[2]. Szewc. Kiedyś szył buty dla najbogatszych ludzi w Iranie. Syn znanego producenta perskich dywanów. Wyjechał do Afganistanu po rozstaniu z niewierną żoną, Farah. Nie wyleczył się z tęsknoty za nią. Wciąż czuje na dłoniach jej zapach. Nigdy nie płacze. Miewa koszmarne sny. Kolekcjoner kowbojek. Wyznawca prostej filozofii życiowej: "Pragnąłem wielu rzeczy, ale rzeczy mnie nie chciały. Jestem człowiekiem, który nie wybierał swojej drogi, tylko po prostu szedł przed siebie"[3]. W decydującej chwili też nie wybierze. To chyba nie przypadek, że jego ulica to Chicken Street - angielska nazwa kojarzy się nie tylko z kurczakiem, ale również z tchórzem. Będzie miał z tego powodu wielkie wyrzuty sumienia: "Pamiętam, że lepiej nie pamiętać"[4]. Niczym Cyrano de Bergerac zgodzi się napisać list do zrozpaczonej Naemy, podając się za Amerykanina, Petera: "Droga Naemo! Piszę do Ciebie ze swojego rancza. Słucham tęsknej muzyki country; na nogach mam wspaniałe kowbojki, a mój koń Ronald Reagan skubie trawę przed domem"[5].

Naema
Na pozór skryta, cicha, miła, posłuszna. Naprawdę namiętna, smutna i nieszczęśliwa. Młodziutka piękność w burce, "ruchomy namiot"[6]. Mieszkanka kraju, w którym "kobieta nie istnieje, jeśli nie ma koło niej mężczyzny"[7]. Noc spędzona z Peterem w piwnicy w czasie bombardowania okaże się brzemienna w skutki dla wielu osób. Brzemienna okaże się również Naema.

Peter
Amerykanin. "Typ chłopaka, w którym łatwo się zakochać"[8]. Dziennikarz. Zgodził się zastąpić korespondenta swojej gazety w Kabulu. Gdyby wiedział, jakie ta decyzja pociągnie za sobą konsekwencje, na pewno podjąłby inną. Niebezpieczną wyprawę traktuje jako męską przygodę i okazję do oderwania się od małej stabilizacji (żona, dwoje dzieci, praca, dom): "na samą myśl o śmierci życie nabrało nowego smaku"[9]. Planuje napisać książkę o swoim pobycie w Afganistanie. Lądując w Kabulu już ma jej tytuł: "Zielone papugi" (to potoczna nazwa min przeciwpiechotnych) i pomysł na szatę graficzną: "może dać na okładkę jakieś ładne, kalekie dziecko o smutnych oczach"[10]. Jego precyzyjne plany nie obejmują śmierci. Wypadek natomiast całkiem mile widziany - gwarantowałby medialny szum. Jednak los szykuje dla niego inną niespodziankę.

Jenny
Żona Petera. Kobieta po czterdziestce. Zadowolona ze spokojnego, poukładanego życia u boku męża. To raczej związek z rozsądku. Podsyca wspomnienia o młodzieńczej miłości. Niedawno zaczęła chodzić na gimnastykę. O ironio, nie cierpi zmian. Pewnego dnia przychodzi tajemniczy list z Kabulu adresowany do męża. Pod wpływem impulsu Jenny otwiera kopertę. Te parę sekund zaważy o losach kilku osób, a jej serce stanie się podobne do Afganistanu: "złamane, spustoszone, martwe"[11].

Kabul
Miasto okaleczone, dziwne, niepokojące, wciąż liżące rany po tragedii. "Domy bez dachów i okien. Brudne dzieciaki o oczach starych ludzi. Wszy. Jakieś kobiety, upiorne i agresywne. kobiety drzemiące w cieniu. Sylwetki ociężałe, głosy zdławione, lubieżne"[12]. Już nazwy ulic brzmią groteskowo (na przykład tytułowa Chicken Street czy Flower Street), w dodatku nie mają nic wspólnego z ich wyglądem.

Afganistan
Państwo zapomniane przez Boga i ludzi. "To kraj pełen problemów, przemilczeń i legend. Kraj ludzi twardych i gwałtownych. Błędne koło, wieczny plac budowy. Kraj skazany na śmierć, który jednak żył i odradzał się jak kwiat, który kiełkuje pod kamieniem"[13].

Amanda Sthers potrafiła zręcznie ułożyć w spójną całość elementy mozaiki. Książka robi wrażenie odwrotnie proporcjonalne do swej objętości (jedynie 166 stron). To powieść rzewna i przejmująca. Wielokrotnie zadawałam sobie pytanie, jak to możliwe, że w takim niewielkim utworze mieści się tyle smutku, że można by nim obdzielić kilka tomów. Jednak francuska pisarka snuje opowieść dramatyczną, ale nie ponurą. W "Chicken Street" łzy mieszają się z uśmiechem (chociażby żarty Alfreda czy groteskowy list do Naemy). Nie dziwi fakt, że ironiczne motto książki to słowa Woody'ego Allena: "Jeśli Bóg istnieje, mam nadzieję, że ma coś na swoje usprawiedliwienie"[14]. Widoczna jest fascynacja autorki filmami amerykańskiego reżysera, na kartach powieści znajdziemy też liczne odwołania do jego twórczości. Książkę polecam również miłośnikom judaików. Wiara, obyczaje, mentalność, poczucie humoru Żydów odgrywają tu dużą rolę. Alfred i Szymon, jedyni Żydzi w całym Kabulu, skupiają w sobie wiele cech tej kultury.

Okładka polskiego wydania "Chicken Street" wprawdzie przedstawia tytułową ulicę, ale, moim zdaniem, kojarzy się raczej z reportażem, a nie z paraboliczną opowieścią wykorzystującą motywy biblijne: imiona (na przykład Piotr, Szymon, Mojżesz), ukamienowanie, starszy mężczyzna rozważający poślubienie kobiety spodziewającej się dziecka, którego nie jest ojcem. Losy bohaterów opowiedziane zostały w sposób autentyczny, bez czułostkowości, wręcz poetycko: "A huśtawki tylko drażnią się z niebem"[15]. Nie jest to sztuka dla sztuki. Poprzez tragiczne losy Naemy autorka zwraca uwagę na dramatyczną sytuację afgańskich kobiet, na ich niegodziwe traktowanie.

Spacer po Chicken Street, na który zaprasza nas Amanda Sthers, to nie jest rekreacyjna przechadzka. Chwilami bywa naprawdę trudno i strasznie. Pisarka proponuje nam też wyprawę w głąb siebie. Opowiadając wstrząsające losy bohaterów, zadaje pytania dotyczące odpowiedzialności i uczciwości wobec samego siebie. Taka podróż czasem bywa trudniejsza niż ekspedycja do ogarniętego wojną Afganistanu.


______
[1] Amanda Sthers, "Chicken Street", tłum. Anna Michalska, wyd. Oficyna Literacka Noir sur Blanc, 2010, s. 16.
[2] Tamże, s. 115.
[3] Tamże, s. 32.
[4] Tamże, s. 155.
[5] Tamże, s. 105
[6] Tamże, s. 29.
[7] Tamże, s. 24.
[8] Tamże, s. 35.
[9] Tamże, s. 36.
[10] Tamże, s. 38.
[11] Tamże, s. 115.
[12] Tamże, s. 54.
[13] Tamże, s. 127.
[14] Tamże, s. 9.
[15] Tamże, s. 75.


[Recenzję opublikowałam wcześniej na moim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2531
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: Anima 04.05.2010 16:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Kabul, Afganistan. Tuż po... | lirael
Lirael, jedna z moich ulubionych recenzji... czasami dziwią mnie stosowane kryteria selekcji recenzji. :-( W każdym razie ja pozostaję fanką Twojego tekstu. I książkę dodaję do schowka. Ciepło pozdrawiam. :)
Użytkownik: lirael 05.05.2010 17:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Lirael, jedna z moich ulu... | Anima
Bardzo Ci dziękuję i życzę niezapomnianej wędrówki po Chicken Street, gdy książka trafi w Twoje ręce. Mam przeczucie, że Ci się spodoba.
Użytkownik: carmaniola 04.05.2010 18:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Kabul, Afganistan. Tuż po... | lirael
I co też mnie tu przyniosło... Chyba się zupełnie wyprowadzę z Biblionetki (na jakiś czas oczywiście), bo ilekroć zajrzę, to zaczynam popadać w rozpacz, że życia mi na lektury nie wystarczy. A właśnie nazbierałam, z czytanych ostatnio dwóch książek, całe stosy innych, z którymi koniecznie, ale to koniecznie powinnam się zapoznać.

A w trzech słowach: spuchłaś mi schowek. ;-)

Użytkownik: lirael 05.05.2010 17:04 napisał(a):
Odpowiedź na: I co też mnie tu przynios... | carmaniola
Za opuchliznę schowka bardzo przepraszam. :) Na pocieszenie dodam, że mam tak samo, a do lektury "Chicken Street" z całego serca Cię namawiam.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: