Dodany: 28.02.2017 11:28|Autor: UzytkownikUsuniety04​282023155215Opiekun BiblioNETki

Opętany światłocieniem



Recenzentka: Iwona Banach


Wciąż pamiętam, jak w latach siedemdziesiątych z dreszczykiem emocji zasiadałam przed telewizorem i z zachwytem oglądałam serial „Alfred Hitchcock przedstawia”; co prawda były to różne filmy, reżyserowane przez różnych twórców, ale zawsze przed emisją pojawiał się sam Hitchcock i z kamienną twarzą wygłaszał żartobliwe, nie zawsze wówczas jeszcze zrozumiałe dla mnie kwestie. Jego pojawienie się na ekranie było gwarancją dobrego filmu i całkiem sporej dawki suspensu. Ta okrągła twarz, cień otyłej sylwetki, ten kamienny spokój oraz fama twórcy „Ptaków” pobudzały wyobraźnię bardziej niż cokolwiek innego. Uwielbiałam Hitchcocka, nawet nie zdając sobie sprawy, jak niewiele wiem i o nim samym, i o jego twórczości. Dla mnie był nie tylko reżyserem, ale wręcz ikoną, osobowością, ucieleśnieniem dreszczowca, choć przyznam, że nie znam wielu jego filmów. Owszem, widziałam „Ptaki”, „Okno na podwórze” i „Psychozę”, ale kto ich nie widział?

Biografia pióra Petera Ackroyda (już samo jego nazwisko zapowiada ucztę czytelniczą) całkiem dobrze wypełniła dziury w mojej wiedzy, choć dotyczy bardziej reżysera niż człowieka. Dlaczego i jak to możliwe? Hitchcock zawsze ukrywał się za kamerą, niewielu było ludzi, których dopuszczał do grona przyjaciół, niewielu naprawdę go znało.

Przekorny, złośliwy, obsesyjny w stosunku do swojej sztuki i często też siebie samego, był osobowością skomplikowaną i dziwaczną, a jego lęki i mroczne zakamarki duszy doskonale przekładały się na budzące grozę dreszczowce. Władał kamerą jak nikt inny, był świadom obrazu, światła, cienia, spojrzenia, potrafił budować napięcie prawie bez słów. Doskonale oddzielał kino od rzeczywistości, a równocześnie nie potrafił takiego podziału wprowadzić do swojego życia. W jego filmach zupełnie zwyczajne rzeczy i całkiem naturalne sytuacje stawały się źródłem lęku. On sam zresztą od dzieciństwa pełen był lęków i mroku.

Ackroyd opisuje drogę wielkiego reżysera od dziecka, które nie płakało nigdy po dorosłego, który płakał zbyt często. Biografia świetna i pięknie skonstruowana, choć więcej tu filmu niż życia. Dowiemy się z niej bardzo dużo o karierze i rozterkach artysty, o wiele mniej o człowieku, choć wcale nie tak mało. Podreperujemy wiedzę o historii kina, o wielkich aktorach, o utarczkach, przepychankach i kłopotach tak częstych pośród amerykańskich producentów, o kinie niemym i początkach filmu dźwiękowego, o scenarzystach...

Rzecz naprawdę dobrze napisana. Zaciekawi każdego, kto kocha kino, zna Hitchcocka i jest ciekawy świata. Jeżeli spełniacie choć jeden z tych warunków, ta książka jest dla was. Ja jestem zachwycona – ale kocham biografie, Hitchcocka, Ackroyda i ten rodzaj narracji.





Autor: Peter Ackroyd
Tytuł: Alfred Hitchcock
Tłumacz: Jerzy Łoziński
Wydawnictwo: Zysk i S-ka, 2017
Liczba stron: 333

Ocena recenzenta: 6/6



(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 239
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: