Dodany: 27.02.2017 13:38|Autor: UzytkownikUsuniety04​282023155215Opiekun BiblioNETki

Ktoś się pojawia, ktoś znika



Recenzent: Dorota Tukaj


Joanna Opiat-Bojarska najwyraźniej lubi zmiany i potrafi nad nimi zapanować organizacyjnie: nie każdy pisarz radzi sobie z równoczesnym prowadzeniem trzech cykli, należących plus minus do tego samego gatunku – w tym przypadku literatury sensacyjno-kryminalnej – lecz z bohaterami całkiem odrębnego typu, obracającymi się w zupełnie innych środowiskach (Przemysław Burzyński i Michał Majewski to policyjny tandem śledczy; Anna Rogozińska – dziennikarka telewizyjna; Aleksandra Wilk – psycholog kliniczny), dostarczając czytelnikom łącznie siedmiu tomów w ciągu trzech lat.

„Gra pozorów” to pierwsza część cyklu z Aleksandrą Wilk, reklamowana przez wydawnictwo jako „rasowy kryminał”[1]. To jednak tylko... gra pozorów, bo w rzeczywistości mamy do czynienia z typowym thrillerem, ze szczególnie podkreślonym poczuciem osaczenia i zagrożenia głównej bohaterki. Spójrzmy na zarys wydarzeń.

Kiedy poznajemy Aleksandrę, od roku jest wdową. Prawdę powiedziawszy, tylko na zasadzie domniemania, bo choć cała Polska oglądała w telewizji przejmujące nagranie, na którym ociekający krwią Gabriel Wilk błagał niewidocznego zabójcę o darowanie życia, w miejscu egzekucji (ani nigdzie indziej) nie znaleziono jego zwłok. „Kiedy nie ma ciała, nie ma też zbrodni”[2] – więc dochodzenie umorzono. Ale Gabriela, tak czy inaczej, nie ma. Wiadomo, że żona cierpi; wiadomo, że trudno jej poradzić sobie z całą sytuacją (poniekąd lepszą niż w przypadku wielu innych wdów: nie została bez pieniędzy, bo firma męża przynosiła duże dochody, a teraz nadal prosperuje pod kierunkiem jego przedsiębiorczej siostry), z nastoletnią córką właśnie przeżywającą okres buntu i z całkiem jeszcze niesamodzielnym ośmiolatkiem, z pracą w klinice psychiatrycznej i w prywatnym gabinecie. Z czasem oznaki stresu i depresji powinny wygasać; tymczasem pewnego dnia, rok po zniknięciu męża, Aleksandra budzi się w samochodzie, zdezorientowana, ze strasznym bólem głowy, a gdy w końcu dociera do pracy – nieuczesana, w nieświeżym ubraniu – dowiaduje się od współpracowników, że nie pokazywała się tu przez tydzień, nikogo nie powiadomiwszy o przyczynie nieobecności. Ba, jak miała powiadomić, skoro sama tej przyczyny nie zna? Tak czy inaczej, nie może powiedzieć, że nic nie wie i nie pamięta! Przed szefem kliniki wykręca się sianem, nielubianej szwagierce odcina się arogancko, gorzej z policjantami, którym krewni donieśli o zaginięciu... więc kłamie w żywe oczy, wymyślając pretekst w sumie dość prawdopodobny. A tymczasem w jej umyśle przesuwają się niewyraźne sceny, które w połączeniu z odkrytymi śladami wkłuć na ramieniu i otrzymanym wcześniej esemesem o zagadkowej treści nasuwają jej podejrzenie, że stała się obiektem porwania. Ale kto i dlaczego przetrzymywał ją przez tydzień w jakimś nieznanym miejscu? I kto teraz przysłał jej kopertę zawierającą nagranie, które wstrząsa nią do głębi?... Zamiast biec z tym na policję, Aleksandra postanawia rozpocząć własne śledztwo. Udaje się pod adres zidentyfikowany na podstawie otrzymanego filmu i odkrywa coś doprawdy niepojętego; dowiedzieć się po tylu latach, że tak mało znała własnego męża, to już dostateczny szok, a w związku z tą szaleńczą historią czeka ją jeszcze niejedna niespodzianka... Od tej chwili akcja zaczyna biec tak szybko i z tak nieoczekiwanymi zwrotami, że nie tylko bohaterka raz po raz doznaje uczucia zaskoczenia. Przy czym jej przeżycia w kolejnych etapach tej gry w kotka i myszkę – kiedy wyścig z czasem staje się coraz bardziej gorączkowy, a cel coraz mniej widoczny – niejednego zaprowadziłyby do szpitala albo przynajmniej na kozetkę terapeuty...

Tym, co czytelnik dojrzy i doceni w pierwszym rzędzie, jest umiejętność wykreowania przez autorkę atmosfery chaosu emocjonalnego, jaki zapanował w życiu Aleksandry, odmalowania lęku dręczącego ofiarę prześladowań i gorączkowego pośpiechu, w jakim się ona miota. A presję jeszcze zwiększa tu fakt, że przedsiębiorcza szwagierka bohaterki – z którą od początku nie darzyły się sympatią – nie chce poprzestać na przejęciu zarządzania firmą Gabriela, podejmując też konkretne i zdecydowane działania zmierzające do uzyskania prawnej opieki nad jego dziećmi. Jeśli ktoś myśli, że to nierealne, myli się; odpowiedni adwokat – nie ma zaś wątpliwości, że Ilona do takiego właśnie się zwraca, wystarczą dwa dialogi, żeby się zorientować, z jakim wygą mamy do czynienia – potrafi dowieść dowolnej tezy, tym bardziej że wzorową matką Polką Ola faktycznie raczej nie jest (choć nikt by się jej nie czepiał w poprzednich epokach, kiedy uznawano za normalne, że piętnastoletnia dziewczyna może sama się zajmować młodszym rodzeństwem). Ten motyw, podobnie jak jej rozmowy z pacjentami (a raczej klientami: „po pierwsze dlatego, że sami płacili za swoje wizyty. Po drugie, nie chciała, żeby myśleli o sobie, że są chorzy. Przychodzili do niej po pomoc w identyfikowaniu i pozbywaniu się problemów”[3]), dodaje fabule kolorytu obyczajowego, pozwala też na chwilę wytchnienia między kolejnymi etapami gry z bezwzględnym złoczyńcą. Postępowanie bohaterki może momentami irytować i co drugi czytelnik będzie pewnie skłonny zapytać, jak to możliwe, że ktoś, czyja praca polega na pomaganiu ludziom nieradzącym sobie z życiem, nie umie uładzić własnego życia, że znając na wylot zawiłości działania mózgu, nie potrafi zauważyć sygnałów ostrzegawczych w zachowaniu innych ani podejmować racjonalnych decyzji; jednak takie pytanie jest równie problematyczne jak to, dlaczego lekarz choruje, a policjant czy prokurator popełnia wykroczenie albo i zbrodnię… Psycholog jest takim samym człowiekiem jak każdy inny, wykształcenie natury ludzkiej nie zmienia – więc w sytuacji, w jakiej znalazła się Aleksandra, może stracić zimną krew i/lub zdolność trafnej oceny faktów.

Jeśli mieć co do niej zastrzeżenia, to raczej dwa inne: pierwsze – do samej kreacji postaci (bo czy naprawdę musi używać tylu wulgaryzmów? Wprawdzie głównie w wewnętrznych monologach, ale czytelnik je przecież słyszy…), drugie – do niekonsekwencji przy jej prezentowaniu (psycholog pracujący na oddziale szpitalnym nie staje się przez to automatycznie lekarzem; jeśli jest pracownikiem naukowym ze stopniem doktora, współpracownicy mogą używać zwrotu „pani doktor”, natomiast nikt nie powie „zaginiona lekarka”[4]). Spośród innych postaci z pierwszego planu Ilona wydaje się z kolei cokolwiek przerysowana – wprawdzie wiele osób lubi się ostentacyjnie afiszować zamożnością i rezultatami pracy chirurgów plastycznych, ale połączenie tych cech z perfidią i złośliwością stwarza efekt nieco karykaturalny: tak idealny czarny charakter pasuje raczej do powieści satyrycznej.

Drugi mankament daje się zauważyć mniej więcej od chwili, gdy na scenę wkracza Milewska. Kulisy przestępstwa i role w nim poszczególnych osób są dość zagmatwane, miejscami do tego stopnia, że trzeba się cofnąć o parę stron i upewnić się, co już w tej sprawie powiedziano, a czego nie. Czy cała intryga jest dostatecznie prawdopodobna, musieliby się wypowiedzieć przedstawiciele organów śledczych; skoro autorka korzystała z ich konsultacji, widać nie mieli poważniejszych zastrzeżeń.

Trzeci, najmniejszego już kalibru, to odrobina nieuwagi przy korekcie i redakcji tekstu, wskutek której przemknęło się kilka usterek interpunkcyjnych i błędy w odmianie nazwisk w zamieszczonym na końcu podziękowaniu („Annie Koba (…). Andrzejowi Podejma”[5]).

Mimo tych drobnych niedoskonałości „Grę pozorów” czyta się dobrze. Miłośnik klasycznego kryminału, takiego z niespieszną akcją, z drobiazgowym roztrząsaniem śladów i precyzyjnym wnioskowaniem, może wprawdzie odczuwać pewien niedosyt, za to ten, kto ceni wartką akcję i silne emocje, powinien być zadowolony.





[1] Joanna Opiat-Bojarska, „Gra pozorów”, wyd. Czwarta Strona, Poznań 2016, z okładki.
[2] Tamże, s. 80.
[3] Tamże, s. 33.
[4] Tamże, s. 13.
[5] Tamże, s. 320.

Autor: Joanna Opiat-Bojarska
Tytuł: Gra pozorów
Wydawnictwo: Czwarta Strona, 2016
Liczba stron: 320

Ocena recenzenta: 4/6


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 709
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: