Dodany: 28.04.2010 21:35|Autor: Laila
"Zgaś swoje oczy by nie patrzeć, by nie widzieć"*
Trochę się wahałam, podchodząc do kasy z "Oskarżyłam księdza" w ręku. Bałam się trochę, że czeka mnie nachalna antyklerykalna agitka, że to jakiś wywiad z kimś zjadliwie cynicznym i przez to przekonującym. Miałam złe przeczucia. I złe przeczucia się ziściły, choć w trochę innym kierunku.
Dobrych kilka lat temu - zdaje się że w czasach, gdy generalnie nie interesowały mnie gazety ani wiadomości, w Polsce "Gazeta Wyborcza" i inne media wywołały burzę na temat księdza molestującego dziewczynki ze swoich parafii. Przez trzydzieści lat. Długo nieponoszącego żadnych konsekwencji - bo dobry znajomy arcybiskup, bo dobry znajomy prokurator, bo generalnie cała siatka powiązań, zbyt gęsta dla prostego, ubogiego człowieka. Do tego samotnego w swojej walce.
Jednak wszystko zaczęło się od historii Ewy. Małe dziecko z wielodzietnej rodziny, ojciec alkoholik, matka niezajmująca się dziećmi, nienawidzące się wzajemnie rodzeństwo. Bieda, głód, przemoc, praca ponad siły. Już to wystarczy, by nie chcieć czytać dalej. Ale to wszystko jest jak magnes.
Odkąd Ewa pamięta, gdzieś przewija się ksiądz. Miły, dobry, jak ojciec. Powtarza, że kocha jak ojciec, bierze na kolana, przytula, całuje, dotyka. I mówi, by absolutnie nikomu nie powtarzać. I... płaci rodzicom, by móc zabierać ich małe córeczki na noc do siebie, na plebanię.
Czy jeszcze komuś nie chce się w to wierzyć? Czy to spisek, zmowa przeciwko niewinnemu księdzu, nagonka? Bo przecież jak to możliwe, by zhandlować swoje dziecko jak małą dziwkę - czy trzeba być aż tak biednym, aż tak zdesperowanym, aż tak nie chcieć wiedzieć, czy być aż tak nieczułym i tak zezwierzęconym?
Ewa dorasta.
Przez całe dzieciństwo była nieszczęśliwa, niekochana, obserwowała patologiczny związek rodziców, nie mogła się uczyć - pomimo inteligencji i chęci, i przede wszystkim nigdy nie chciała takiego życia dla siebie.
Dlaczego więc jej dorosłe życie stało się kalką dorosłego życia jej rodziców? Czy aż tak bardzo mamy wdrukowane wzorce zachowań wyniesione z domu rodzinnego?
Dlaczego, dlaczego tyle lat znosiła nieszczęście i upokorzenia?
W końcu odważyła się mówić, krzyczeć, walczyć. Sama i przeciwko wszystkim, przeciwko stadu (tak, stadu) kobiet broniących księdza pazurami. Część tej książki to zapis tej walki. Rzeczywiście heroicznej.
I kolejne pytania. Głównie o naturę człowieka. Naturę oprawcy i ofiary. Pytania nie kończą się niestety wraz z końcem książki.
Do tego ten sposób pisania... Jak spowiedź małego, skrzywdzonego dziecka, które wciąż powtarza to samo, jakby nie mogło niczego zrozumieć. Denerwujące, pretensjonalne. I to jest minus tej książki, tak jak minusem jest patetyczny wstęp zupełnie nie na miejscu. Tylko jakie znaczenie mają minusy wobec opisanej historii?
Nie oceniam. Żałuję, że przeczytałam - wolałabym nie wiedzieć, że można tak żyć. Wolałabym nie patrzeć.
---
* Tytuł czytatki jest cytatem z piosenki autorstwa Szymona Szwarca - ponieważ mam nieopisaną kopię, tytułu nie podaję.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.