Dodany: 27.01.2017 20:43|Autor: malynosorozec

Dobrze, ale bez rewelacji


„Pijąc piwo podnosiliśmy PKB kraju i tworzyliśmy miejsca pracy w przemyśle browarniczym"[1].

Oto jedna z mądrości życiowych dwójki bohaterów „Konana Destylatora” Andrzeja Pilipiuka. Jakub Wędrowycz i Semen Korczaszko piwa na kartach owej książki piją rzeczywiście dużo (nie tak dużo jak domowej roboty samogonu, ale jednak dużo), a czytelnikom z tymi bohaterami zaznajomionym nie trzeba mówić, do czego nadmierne spożycie może prowadzić. "Konan Destylator" to piętnaście opowiadań z tą dwójką w roli głównej (jest jeszcze tekst numer szesnaście, czyli "opowiadanie bonusowe", ale ono mówi o wampirach), wszystkie jak zwykle zilustrowane przez Andrzeja Łaskiego.

Pierwsze, co rzuca się w oczy to właśnie główne postaci. Semen jest tym razem równie ważny jak Jakub Wędrowycz (w dwóch przypadkach nawet ważniejszy). Obaj starcy spędzają czas pijąc samogon lub w ulubionej knajpie kosztując miejscowego piwa i czekając na jakąkolwiek prowokację ze strony znienawidzonego rodu Bardaków. Wędrowycz jest dokładnie taki, jakim pamiętamy go z poprzednich części. Oddam głos autorowi, żeby przypomnieć, z kim mamy do czynienia:

"W dzieciństwie, a nawet w młodości rzeczywiście był chuliganem. Kradł, to znaczy konfiskował cytryny z oranżerii. Jak pozostali wojsławiccy zakapiorzy ostrzył przed zabawą nóż o piaskowcowy postument pomnika Tadeusza Kościuszki. (...) No i raz księdzu proboszczowi pokazał język... Ale potem wydoroślał i zmężniał. Porzucił szczeniackie zabawy na rzecz poważnej, dojrzałej przemocy, a zamiast złośliwych figli wycinanych sąsiadom zabrał się do konkretnej krwawej wojny z Bardakami"[2].

Poza tym to bimbrownik, kłusownik, czarownik i najlepszy w tej części świata cywilny egzorcysta.

W "Konanie Destylatorze" sporo się dzieje. Poznamy na przykład historię z młodzieńczych lat Semena, odwiedzimy ze staruszkami Warszawę i Chełm, wybierzemy się także w sentymentalną podróż do szkoły pana Kleksa, spotkamy szalonego naukowca i jego dzieło (i goryla), przekonamy się wreszcie, jak na bohaterów wpłynie trzeźwość. Moim faworytem jest wyprawa do czarnobylskiej Zony w fantastycznie skrojonej parodii wszelkich stalkerskich przygód. Co mnie natomiast najbardziej rozczarowało, to opowiadanie "Konan Destylator", które oprócz tytułu wywołującego mimowolny uśmiech i samego pomysłu nie ma wiele do zaoferowania.

Nie do końca spełniły moje oczekiwania również relacje Jakuba z postaciami pobocznymi: policjantami i Bardakami. W tym pierwszym przypadku mundurowi dali sobie spokój z próbami dopadnięcia Wędrowycza, a nawet próbują z nim współpracować, w tym drugim rodowa waśń osiągnęła poziom stagnacji, więc pozostały już tylko groźby i burdy w knajpie.

Chciałoby się rzec: oto nowy Jakub Wędrowycz, dokładnie taki sam jak stary Jakub Wędrowycz. Czy to dobrze? I tak, i nie. Jeśli chcesz zażyć relaksu i pośmiać się, czytając o przygodach ulubionego bimbrownika, który nigdy nie zdejmuje gumofilców i w razie problemów zawsze ma w pogotowiu łańcuch krowiak – bardzo dobrze. Jeśli chcesz czegoś, co Cię zaskoczy i rzuci na kolana – już niekoniecznie. Mnie brakuje w tej książce polotu i rozmachu, jaki miały poprzednie części. Czegoś w stylu walki z czarownikiem Iwanowem czy zejścia do samego piekła. Są w "Konanie Destylatorze" podróż w czasie, zamiana ciał, przejście do alternatywnego wszechświata, jednak w moim przypadku wystąpił chyba efekt zmęczenia materiału (chociaż po poprzednie tomy nie sięgałem od czasu premiery „Trucizny”, a wcześniej zdarzyło mi się raz na kilka miesięcy powrócić do którejś części). Zakończenia opowiadań nieco odbiegają od tego, do czego przyzwyczaił nas Wędrowycz.

Czyli jest dobrze, ale bez rewelacji (i rewolucji). Jak zwykle solidnie, pomysłowo, swojsko, humorystycznie, nieco obleśnie i nieco makabrycznie.

Na koniec, ku pokrzepieniu, wspomnienie przy piwku jednego z pobocznych bohaterów dotyczące spotkania z pewnym dresiarzem:

"Powiedział do mnie: kasa albo wpierdol. Kasy było mi żal, no to mu wpierdoliłem"[3].


---
[1] Andrzej Pilipiuk, "Konan Destylator", wyd. Fabryka Słów, 2016, s. 91.
[2] Tamże, s. 52.
[3] Tamże, s. 30.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1168
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: