Dodany: 29.12.2016 19:23|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Czytatnik: Czytam, bo żyję

2 osoby polecają ten tekst.

Buszowanie w amerykańskiej poezji


O ile dokonywanie zmian w kolejnym wydaniu książki naukowej czy popularnonaukowej bywa ze wszech miar uzasadnione ewentualnymi zmianami w stanie wiedzy, o tyle w przypadku antologii poezji takie postępowanie wydaje się cokolwiek zaskakujące. Przedmowa do tomiku Wśród amerykańskich poetów (antologia; Auden W. H. (Auden Wystan Hugh), Berry Wendell, Bly Robert i inni) informuje, że takich zmian dokonano: „Usunięto z niego blok wierszy okolicznościowych, powstałych doraźnie po zabójstwie prezydenta Kennedy’ego [jeśli nawet redakcja uznała śmierć JFK za fakt na tyle przebrzmiały, że nie warto mu poświęcać uwagi, to przecież wybór miał na celu zapoznanie czytelnika przede wszystkim z samymi poetami, a temu równie dobrze mogą posłużyć wiersze opisujące ważny moment w historii kraju, jak na przykład pejzaż czy scenkę uliczną – przyp.mój, podobnie jak wszystkie następne w kwadratowych nawiasach], a także kilka drobnych utworów, które uznano za przypadkowe [???]. Zrezygnowano także z wierszy Philipa Lamantii, twórcy niezbyt reprezentatywnego dla współczesnej poezji amerykańskiej [dlaczego niezbyt reprezentatywnego? Bo z wierszy, które wynalazłam na wzmiankowanej poniżej stronie, ten brak reprezentatywności nie wynika. Trudne są cholernie, to fakt; w stosunku do sporej części pozostałych wręcz awangardowe. W tematyce też nie widać niczego, co miałoby im nadawać posmak niewspółczesny albo nieamerykański. Bądź tu mądry i pisz wiersze…]. (…). Szereg wierszy gruntownie przeredagowano; w szczególności usunięto dokuczliwe błędy, jakie się znalazły w wydaniu pierwszym [szereg, to znaczy ile? Jedną czwartą? Połowę? Błędy zresztą i tak nie do końca usunięto – wszystkie są w wierszach ocalałych z poprzedniego wydania]”. Ale tak czy inaczej, kilkanaście nowych nazwisk to wszak gra warta świeczki!

Wrażenia muszą być z konieczności subiektywne: nie będąc z wykształcenia polonistką, nie jestem w stanie dopatrywać się w wierszach miliona ukrytych znaczeń, tylko albo je rozumiem, albo nie, albo mi się podoba język, rytm, sposób obrazowania, albo nie i na tym się kończy; z kolei zajmując się pół zawodowo, pół hobbistycznie tłumaczeniami z angielskiego, mam nawyk w tekstach przekładanych z tego języka sprawdzania każdego miejsca, w którym coś mi nie gra, a będąc świeżo po lekturze genialnego manifestu translatorskiego Barańczaka stałam się jeszcze bardziej wyczulona na to, co może nie grać. Większość zamieszczonych w tomie utworów można znaleźć na www.poemhunter.com, a jeśli tam ich nie ma – w innych anglojęzycznych serwisach poetyckich, w razie potrzeby nie miałam więc problemu.
Poszczególni autorzy występują w tomiku w kolejności alfabetycznej. Co sobą przedstawiają?

Wystan Hugh Auden reprezentowany jest tylko jednym (dlaczego???) utworem, "Epitafium dla tyrana": lapidarnym, skrajnie prostym, a mocnym. Bez wahania 6.

Wendell Berry – również jeden wiersz, "Spokój dzikich istnień", wyrazisty, czytelny obraz poszukiwania przez człowieka ukojenia w przyrodzie. Nie z winy autora, lecz tłumacza w jednym miejscu zgrzyta – choć zdanie angielskie kończy się czasownikiem: „where (…) the great heron feeds”, wcale nie znaczy to, że po polsku musi mieć identyczny szyk i brzmieć „gdzie wielka czapla pożywia się”. Chyba, żeby to było niezbędne dla zachowania rymu, co w tym przypadku nie ma zastosowania. Ale 5 się należy.

Robert Bly – zdaniem wydawcy szczególnie wart zainteresowania, skoro „poszerzono zespół”[sic!] jego utworów do pięciu: "Samotność późnym wieczorem w lesie", "Zaskoczeni przez wieczór", "Jazda w kierunku rzeki", "Niedziela w Glastonbury", "Kilka osobistych wierszy listopadowych" - wszystkie ładnie brzmiące, ale mam wrażenie, jakby autor na chybił trafił zlepiał wyrażenia, które mu przyjdą do głowy, niekoniecznie związane z tematem wiersza. Dla mnie żaden nie jest wart więcej niż 3.

William Bronk – jeden wiersz, "Ciało". Jakie, u licha, ciało, skoro zupełnie nie widać związku tytułu i drugiego zdania pierwszego wersu z pozostałą treścią. „Popatrz tam. Oto ciało. Co dzieje się u sąsiadów?”. I nie, nie chodzi tu o morderstwo, które ktoś przypadkiem odkrył, tylko o zwykłe podsłuchiwactwo i podglądactwo. Dotarłszy do oryginału, odkryłam, w czym rzecz. U autora jest: „That’s the body: what goes on next door”. Tłumacz najwyraźniej nie połapał się, że w tym przypadku „body” zostało użyte nie w tym znaczeniu, które figuruje w każdym słowniku na pierwszej pozycji, tylko metaforycznie – jak w wyrażeniu „the body of a wine” – i ironicznie, co można by przełożyć „Oto treść [w domyśle: naszego życia]: co dzieje się u sąsiadów”. I jako taki wiersz zasługuje na 5.

Charles Bukowski – trzy. Po tego autora już parę razy sięgałam w bibliotece, ale zawsze coś mnie zraziło. Najpewniej były to takie utwory, jak dwa pierwsze z zamieszczonych tu wierszy: "Malarz niedzielny" i "Deszczowy dzień w Muzeum Stanowym w Los Angeles", w których nie dostrzegam nic prócz dowodu na to, że autor potrafi łączyć słowa. Dla mnie są puste i nijakie - oba na 2. Za to "Bliźniacy" są doskonałą scenką rodzajową, w której narrator odkrywa swoje podobieństwo do zmarłego ojca; ten wiersz oceniam na 5.

Lawrence Ferlinghetti – dwa wiersze. "W największych obrazach Goyi" [a nie Goi?] – niezła metafora współczesnej cywilizacji jako narzędzia zagłady, równego wojnie; "Czasem w wieczności" – ironiczne spojrzenie dzisiejszego człowieka na postać Jezusa. Pierwszy 4+ , drugi 5.

Robert Francis – jeden utwór, "Plamy krwi" - lapidarne unaocznienie poczucia winy za zbrodnie ludzkości przeciwko życiu. Uczciwa 5.

Allen Ginsberg – dwa wiersze. "Ameryka" jest strasznie rozgadana, podczas czytania chwilami trudno się zdecydować, czy to nie jakieś psychodeliczne majaczenia, ale w rzeczy samej jest to celowy efekt, podkreślający krytykę amerykańskiej polityki zimnej wojny. Mimo wszystko 5 (a gdyby nie jedna wstawka napisana zupełną prozą, która tak naprawdę wiele nie wnosi do treści, dorzuciłabym jeszcze pół oceny. Drugi utwór, "Przesłanie", chaotyczny i mało wyrazisty. Nie więcej niż 3.

Barbara Guest – jeden, "Spadochrony kochanie mogłyby zanieść nas wyżej", na dobrą sprawę nie bardzo wiadomo o czym. 3.

John Haines – dwa: "Tundra" - zgrabny, ale dość przeciętny obrazek rodzajowy i "Opór" – dobra metafora ukazana prosto i wyraziście. Pierwszy 3, drugi 4.

Donald Hall – jeden, "Złocistość", zgrabny językowo, nieskomplikowany erotyk. 4.

George Hitchcock – jeden, "Niechaj światło ustroi całą ziemię", ładny poetycki pejzaż. 4.

David Ignatov – trzy. "Wczoraj wieczorem" - nie bardzo rozumiem przesłanie, ale technicznie mi się podoba. "East Bronx" – lakoniczne zestawienie codzienności imigrantów z idyllicznym obrazkiem przyrodniczym. "Dylemat" – mądry, choć w tłumaczeniu zastąpiono średniki kropkami, co niby ułatwia czytelność, ale w rzeczy samej utrudnia zrozumienie. Wszystkie na 4.

Donald Justice, określony przez tłumacza „poetą drugiego wyboru” – dwa. "Na śmierć przyjaciół z lat szkolnych" – zwięzły, a głęboki; chwytający za serce, a bez śladu banału. Zdecydowanie najlepszy utwór w całym tomie. Bez wahania 6. Drugi, "Rejestr wariatów", również mocny, wymowny, a lapidarny; osobiście może tylko nie tłumaczyłabym „the mad” jako pejoratywnie brzmiących „wariatów”, tylko na przykład „obłąkanych”. 5+.

Weldon Kees – dwa. "Nadejście zarazy" to stłoczenie środków wyrazu bez zrozumiałego przesłania, z kolei w "Plaży w sierpniu" metafora jest czytelna, ale sam tekst niepotrzebnie trzy razy powtarza to samo. Pierwszy 2, drugi 3.

Etheridge Knight – dwa. "Gdy ode mnie odchodzisz" - wyrazisty obraz tęsknoty i zazdrości mężczyzny; podejrzewam, że wspomniana w wierszu kobieta opuszcza narratora, udając się do pracy w najstarszym zawodzie świata, ale nie jest to jasno powiedziane. Niemniej zasługuje na 4. W "On widzi poprzez kamień" niestety, nie chwytam nawiązania do afrykańskich obrzędów, a bez tego chyba wiersza nie da się zrozumieć. Jak dla mnie, tylko 2.

Denise Levertov – aż pięć. "Samotność" - trochę przydługi, miejscami sprawia wrażenie prozy przypadkowo pociętej na wersy, lecz wymowności nie można mu odmówić. "Egzystencja" i "Do czytelnika" są świetne językowo, choć przesłania nie udało mi się dociec, niemniej jednak wszystkie pomiędzy 4 a 4+. Dwóch pozostałych, "Czas wiosny" i "Rozpoznanie", kompletnie nie rozumiem, zatem 2.

Howard Nemerov – cztery, z czego dwa fatalne, a dwa więcej niż dobre. "Siedem makabrycznych pieśni" to najgorszy wiersz w całym tomie, nie dość, że mętny, językowo nieciekawy, to miejscami faktycznie makabryczny. 1. "Zmiana sytuacji" może i zawiera pewne przesłanie, ale co z tego, gdy język niesmaczny. Niestety 2. "Dzień na wielkiej gałęzi", opisujący zetknięcie współczesnego człowieka z przyrodą, w oryginale jest jakieś cztery razy lepszy niż w przekładzie. W wersji angielskiej jest białym, w miarę rytmicznym wierszem, w polskiej w zasadzie prozą rozpisaną na wersy. Przy czym w tekście nie ma ani słowa o jakiejkolwiek gałęzi. A tytułowa „branch” prócz pierwszego słownikowego znaczenia, czyli „gałęzi”, może być także „odnogą” – na przykład strumienia, nad którym przebywają bohaterowie, z całą pewnością nie siedząc na drzewie. Biorąc pod uwagę oryginał, daję 5. "W drodze na święta" to refleksyjny wiersz zestawiający oczekiwanie na przesiadkę w Troi z dziecięcymi wyobrażeniami snutymi na podstawie Iliady. Redakcja zapomniała jednak dodać przypis, że w tym przypadku nie chodzi o Troję będącą miejscem akcji wspomnianego eposu, lecz o amerykańskie miasteczko o takiej samej nazwie [ang. Troy - są takie co najmniej dwa]. Nie zmyliło mnie to, więc z czystym sumieniem 5.

Harold Norse – jeden, "Migdały jak śnieg różowy", pseudoidylliczny obrazek śródziemnomorski, z którego przegląda bieda i zdesperowanie tamtejszych mieszkańców. 5.

Kenneth Patchen – dwa: "Uliczna edukacja", krótki, nieco brutalny obraz młodych ludzi wychowanych na ulicy, i "Lwy ognia będą tu polować", rewolucyjna groźba pod adresem cywilizowanego świata. Pierwszy dobry, na pełne 4, drugi kiczowato patetyczny, z ledwością na 3.

Sylvia Plath – dwa: "Księżyc i cis" - wizja jak z Poego, opowiedziana niesamowicie dźwięcznym, rytmicznym wierszem; "Zwierciadło" - przejmujący portret kobiety, na którą patrzy … jej lustro. Pierwszy 5, drugi 6.

Dudley Randall – jeden, "Róże i rewolucje" - kawałek jak z antologii radzieckiej poezji propagandowej, z „lamentem milionów serc” i na dodatek jeszcze „pohańbioną męskością”, a co do tego mają róże, nie wiadomo. Najwyżej 2.

Kenneth Rexroth – aż sześć. "Jesień w Kalifornii" (manifest antywojenny na tle pejzażu), "Korzyści płynące z wykształcenia" (przeraźliwie ironiczny portret intelektualisty), "De signatura rerum" (człowiek i przyroda w dość wymyślnych obrazach ze słów) i "Trudno dostrzec cokolwiek..." (metafora nieuchronności losu) – przyzwoite 4. Nieco słabszy "Imperium" (cokolwiek przesadne zestawienie starej kultury z współczesną cywilizacją; 3+) i jeszcze słabszy "Podróżnicy w Erehwonie" (raczej nie do zrozumienia dla czytelnika nieznającego punktu odniesienia, jakim jest nietłumaczona na polski utopijna powieść S.Butlera „Erewhon” [w tytule polskim literówka], a formą ani słowami specjalnie nie ujmuje; 3).

Theodore Roethke – cztery, z których wyróżnia się tylko "Dolor" (ponury obraz życia biurowego; 4). "Objawienie" (kilka barwnych zdań z niejasną ideą) tylko na 3, dwa pozostałe – "Zaginiony syn" (kilka stron słów o niczym) i "Kruk w nocy" (rozpisane na wersy jedno zdanie, którego sensu trudno dociec) – zupełnie nie w moim guście. 2.

Edwin Rolfe – jeden, "Poemat dla mych przyjaciół pogardzających science fiction", przewrotny, ironiczny obraz armageddonu – całkiem w porządku, na 4.

William Pitt Root – jeden, nawet nie wiersz, tylko miniaturka "Wypadek na autostradzie nocą" (obraz wymowny, ale równie dobrze mógłby dotyczyć jakiejkolwiek tragicznej śmierci w tejże porze). 3.

Muriel Rukeyser – trzy. Najlepsza "Próba porozumienia się dwojga ludzi"; tytuł mówi sam za siebie; tekst liryczny, refleksyjny, zrozumiały; 5. "Oczy nocy" – zestawienie obrazów ciekawe, choć przesłanie nie w pełni chwytam; ale 4 się należy. Za to "Elegia o Zgniłym Jeziorze" dla mnie zupełnie nieczytelna, a i technicznie też nie zachwycająca; 2.

Anne Sexton – dwa. "Trzy zielone okna" – próba oderwania się od rzeczywistości, myślowej symbiozy z przyrodą; trochę przemetaforyzowana, więc tylko 4. Za to doskonała "Starość" – stara, chora kobieta ucieka w sen o przeszłości. Utwór zwięzły, wymowny, aż przejmuje dreszczem. Zasłużona 6.

William Stafford – jeden, "Zwierzę, co wypiło dźwięk" – właściwie proza rozpisana na wersy, kunsztowna tak, że za sam język można by ocenić wyżej, ale kompletnie abstrakcyjna. Sensu nie widzę, więc 3.

Hollis Summers – jeden, "Spotkanie"; migawka uliczna – zderzenie światów latynoskich biedaków i zamożnych Amerykanów. Bardzo krótka, ale treściwa. Mocna 5.

Genevieve Taggard – jeden, "Pelargonie" – pełen uroku, bezpretensjonalny obrazek miejsca, w którym ludzie dobrze się czują; uczciwa 5.

Reasumując, wynalazłam ośmioro, a może nawet dziesięcioro autorów (Berry, Bronk, Ferlinghetti, Francis, Justice, Norse, Summers, Taggard, może Rolfe, warunkowo Nemerov) o których do tej pory nie słyszałam, a z którymi znajomość chętnie pociągnę dalej, choćby tylko w oryginale. Audena, Plath i Sexton już kosztowałam, teraz przekonując się, że warto więcej. Co do Bukowskiego, nadal nie mam pewności. Reszta raczej mnie nie zainteresuje.
Jakże przydatne są takie antologie!



(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1404
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: Raptusiewicz 14.12.2018 18:04 napisał(a):
Odpowiedź na: O ile dokonywanie zmian w... | dot59Opiekun BiblioNETki
Ja czytałam wcześniejszą wersję tej antologii, i muszę powiedzieć, że jeśli ją zmieniono, to chyba mogło tylko wyjść na lepsze - moje wrażenia były takie, że spora część poetów, wybranych przez tłumacza, i dość szeroko reprezentowanych, była raczej słaba (a ten nazywa ich "wybitnymi" :P), w tym autorzy tych wierszy okolicznościowych w szczególności.

Zabawne, że oceniłam tę antologię i przeglądałam sobie cudze oceny, a tutaj się okazuje, że to mogą być oceny do prawie zupełnie innej książki ;P
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: