Dodany: 30.03.2010 08:26|Autor: Kalakirya

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Dr House: Całkowicie bez autoryzacji
Wilson Leah

House zdiagnozowany


Odkąd House M.D. w 2004 roku zagościł w stacji telewizyjnej Fox, wciąż zyskuje nowych fanów i zagorzałych przeciwników – wszystko za sprawą głównego bohatera, na którym koncentruje się fabuła serialu, a mianowicie doktora Gregory'ego House'a, głowy zespołu diagnostycznego w szpitalu Princeton–Plainsboro. House to postać dosyć charakterystyczna – doktor, który w niczym nie przypomina obrazu lekarza zakodowanego w naszych umysłach (a nawet znacząco od niego odbiega). Tym, którzy serial oglądają, opis jest zupełnie niepotrzebny, ale tym, którzy nie wiedzą, o kim mowa (czy w ogóle ktoś taki jeszcze istnieje?) wskażę najbardziej charakterystyczne cechy: laska, dosyć specyficzne poczucie humoru, niechęć do pacjentów i uzależnienie od środków przeciwbólowych (a dokładniej jednego – vicodinu) oraz nagminne łamanie regulaminu i nieprzestrzeganie zasad panujących w szpitalu.

Książka „Dr House. Całkowicie bez autoryzacji” stanowi zbiór ciekawie napisanych esejów, które idealnie dopełniają serial. Autorzy tekstów analizują różne aspekty serialu, takie jak: powstanie serialu i wzorowanie jego bohatera na postaci Sherlocka Holmesa; model dysfunkcyjnej rodziny, z którą widz ma do czynienia w wielu odcinkach serialu; filozofia głoszona przez House’a, to, jak on myśli, jak działa, czym się kieruje podejmując takie, a nie inne decyzje – jednym słowem, cały House, którego mimo wszystko kochają (a nawet ubóstwiają) miliony osób na całym świecie.

Moim skromnym zdaniem, na największą uwagę zasługują teksty skupione w trzeciej części książki ("Mózg House’a"), gdzie m.in. Linda Heath, Lindsay Nicholas, Jonya A. Leverett ("Jak myśli House") konfrontują sposób myślenia postaci, która już na dobre dołączyła do panteonu lekarzy z telewizyjnych seriali, z myśleniem lekarzy, z jakimi mamy do czynienia w realnym świecie.

„Intuicyjna, holistyczna i niewiarygodnie szybka strategia diagnostyczna wykorzystywana przez House’a świetnie pasuje do telewizyjnego świata, w którym pacjenci muszą być zdiagnozowani i wyleczeni w ciągu czterdziestu dwóch minut, wyłączając przerwy na reklamę. Jednakże w realnym świecie błyskawiczne decyzje niekoniecznie muszą być dobrymi decyzjami”[1].

Teoretycznie nie muszą, ale praktyka często pokazuje nam, że lekarze pracujący przy nagłych przypadkach też mają niewiele czasu na podjęcie jedynej słusznej decyzji i tak naprawdę w walce o życie drugiego człowieka liczy się każda minuta. Zdaniem innej autorki - Nancy Franklin ("Pomysły House’a. Dlaczego są lepsze niż pomysły wszystkich innych?") House będzie przykładem dla następnego pokolenia lekarzy telewizyjnych, ponieważ pokazuje on, że „nie tylko myślenie, ale także ignorowanie, spanie, obrażanie, niszczenie, zarażanie, myszkowanie i łykanie tabletek może prowadzić do rozwiązywania trudnych przypadków. Oczywiście odpowiednie przygotowanie medyczne i umiejętność naukowego myślenia także bywają przydatne”[2].

Susan Engel i Sam Levin próbują odpowiedzieć na pytanie, czy House potrafi podzielić się swoją wiedzą – odpowiedzi, jakich udzielają, są raczej potwierdzeniem tego, co wielbiciel serialu widzi na własne oczy, obserwując poczynania lekarza i jego zespołu diagnostycznego. Obraz, jaki powstaje dzięki tekstom zawartym w tej książce, pozwala nam spojrzeć na House’a z innej strony – czytając te bardzo ciekawie napisane eseje widzimy kogoś więcej niż tylko aroganckiego, zrzędliwego i protekcjonalnego lekarza, który manipuluje pacjentami i współpracownikami. To wszystko odchodzi w cień w konfrontacji z jego wiedzą medyczną i niesamowitą inteligencją.

„Jego encyklopedyczna pamięć, ostre jak brzytwa umiejętności analityczne, ogromny zasób słownictwa i swoboda w posługiwaniu się nim, tempo przetwarzania informacji każą przypuszczać, że jego iloraz inteligencji wynosi co najmniej 150. Można jednak być niezwykle inteligentnym, nie posiadając znacznej wiedzy z określonej dziedziny. Postać House’a zbudowana jest na obu tych filarach – imponującym intelekcie oraz rozległej wiedzy medycznej”[3].

Wielkim plusem tej książki jest fakt, że autorzy nie silą się na nie wiadomo jakie naukowe dywagacje – są to raczej krótkie i treściwe artykuły, które momentami zaskakują – aspekty, na które zwracają uwagę autorzy i sposób, w jaki dokonują swoich analiz, sprawiają, że momentami czytelnik czuje się zaskoczony i gani się za to, że sam nie wpadł wcześniej na to, co, jak się okazuje, było dziecinnie proste.

„Dr House. Całkowicie bez autoryzacji” jest, moim zdaniem, książką skierowaną do fanów serialu – można w niej odnaleźć liczne odwołania do poszczególnych odcinków. Nie znaczy to wcale, że powinni po nią sięgnąć wyłącznie zagorzali wielbiciele genialnego diagnostyka – być może właśnie jej lektura zachęci kogoś do obejrzenia serialu. Ja osobiście wolałabym jednak przeczytać książkę dopiero po zaznajomieniu się z serialem – nie lubię tej dziwnej świadomości, która towarzyszy podczas czytania o czymś, o czym nic nie wiem bądź nie jest dla mnie do końca jasne – myślę, że nie tylko ja. Zatem, drogi czytelniku – zanim weźmiesz się za czytanie książki „Dr House. Całkowicie bez autoryzacji” – obejrzyj chociaż kilka odcinków serialu, żebyś wiedział, z czym będziesz miał do czynienia, a zanim zaczniesz oglądać serial, dobrze się nad tym zastanów – jeśli chcesz się od niego uzależnić, to proszę bardzo. Ale nie miej do mnie potem pretensji – pamiętaj, że Cię ostrzegałam.




---
[1] L. Wilson, „Dr House. Całkowicie bez autoryzacji”, wyd. Prószyński i S–ka, Warszawa 2009, str. 150.
[2] Tamże, str. 170.
[3] Tamże, str. 175.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 8418
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 8
Użytkownik: kocio 31.03.2010 10:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Odkąd House M.D. w 2004 r... | Kalakirya
Bardzo fajna recenzja!

Jestem fanem (nawet zaraziłem ze dwie osoby =} ) i choć nie mogę nawet powiedzieć, że widziałem wszystkie odcinki, to interesuję się głębiej i poprzez bardzo przydatny spis odcinków na angielskiej Wikipedii (telewizja nie chwali się, która to seria ani który odcinek, a miło go zidentyfikować):

http://en.wikipedia.org/wiki/List_of_House_episode​s ( http://ur1.ca/slhg )

znalazłem ciekawą stronę (też po angielsku), gdzie poszczególne odcinki są oceniane i opisywane w konfrontacji z faktyczną wiedzą medyczną - polecam, to też interesująca lektura mimo obcych terminów medycznych (uwaga, wszystko na jednej stronie, są tam też inne telewizyjne produkcje):

http://www.politedissent.com/archives/category/tv
Użytkownik: Lutka 66 01.04.2010 18:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Odkąd House M.D. w 2004 r... | Kalakirya
Bardzo ciekawa recenzja.

"tym, którzy nie wiedzą, o kim mowa (czy w ogóle ktoś taki jeszcze istnieje?)" - tak istnieje :) to ja :) Czy jest jeszcze ktoś inny kto nie ogląda tego serialu?
Użytkownik: sowa 01.04.2010 19:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo ciekawa recenzja. ... | Lutka 66
Taaak :-).
Użytkownik: nutinka 01.04.2010 22:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo ciekawa recenzja. ... | Lutka 66
Ja też. Jako i innych nie oglądam. :)
Użytkownik: magrat_g 05.04.2010 09:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo ciekawa recenzja. ... | Lutka 66
Ja także :)
Użytkownik: Anitra 11.04.2010 16:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo ciekawa recenzja. ... | Lutka 66
Ja też nie oglądałam... przez pierwsze 3 sezony. ;) Ale miałam ciągły kontakt z tym serialem, gdyż moja Mama go ogląda i niepostrzeżenie sama się wciągnęłam. Także ostrzegam: nie oglądajcie nawet fragmentów, bo wbrew wszelkim postanowieniom wpadniecie w nałóg. Chociaż ja nie żałuję. :-)

P.S.: A jakby ktoś jednak chciał zacząć oglądać, to najlepiej od początku - to pozwala śledzić rozwój postaci i stosunków między nimi. Poza tym zazwyczaj właśnie początki seriali są najlepsze...
Użytkownik: Kalakirya 07.04.2010 07:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Odkąd House M.D. w 2004 r... | Kalakirya
To było pytanie retoryczne :D ;) podkreślające jego fenomen :D Oczywiście, że są osoby, które nie oglądają tego serialu :) Ale kto wie, czy w przyszłości się nie skusicie ? ;)

Cieszę się, że tekst się spodobał.

Pozdrawiam.
Użytkownik: Nikoletta 09.04.2010 20:52 napisał(a):
Odpowiedź na: To było pytanie retoryczn... | Kalakirya
Tak czy owak - naprawdę warto i obejrzeć, i przeczytać. Jeśli oczywiście ktoś lubi ironiczny, czasem bardzo cyniczny humor. I dosyć gorzką prawdę o ludziach (jak by nie było, to właśnie my) - "wszyscy kłamią".
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: