Dodany: 23.03.2010 16:38|Autor: joanka70
W obronie nierządnic
Kolejna opowieść o przygodach chyba ulubionego bohatera Komudy - Jacka Dydyńskiego, stolnikowica sanockiego. Tym razem pan Jacek popada w tarapaty i siedzi zamknięty w przemyskiej wieży. Tam ranią go strażnicy, w odpowiednim czasie zatem wychodzi ranny, okradziony z konia, ledwie udaje mu się odzyskać swoją szablę, ale już bez rapci.
W tym samym czasie w Przemyślu Mikołaj Potocki zabija prostytutki. W tym miejscu należy wspomnieć bogactwo języka Komudy - tylu nazw zwykłych nierządnic w jednym miejscu jeszcze nigdy nie spotkałam.
Sługa Potockiego wynajmuje nierządnicę dla swojego pana, ten zamyka się z nią w pokoju w gospodzie, następnie nikt nie reaguje na krzyki dochodzące z pomieszczenia. Potem ciało kobiety jest wynoszone, pan Potocki płaci grzywnę, idzie na kilka tygodni do aresztu, wychodzi po odsiedzeniu kary i cała procedura się powtarza. Tak, niewiele warte było życie nierządnicy. Nikt nie stanął w jej obronie, nikt nie wniósł sprawy do sądu - jakiego sądu, i przeciwko panu bratu?
Przerażający obraz wartości ludzkiego życia w siedemnastowiecznej Rzeczpospolitej - sarmackiej, dumnej, wolnej. Po raz kolejny zachwycam się mistrzostwem obrazowania Komudy, ówczesnym słownictwem, niesamowitą znajomością realiów epoki. Opisy walki - z całym pięknem nazw pchnięć i forteli. Widać umiłowanie dla tego stylu życia.
Książka jest króciutka, ale jakże inna od poprzednich. Tym razem ogromny nacisk autor położył nie na opisywanie ubrań i hulanek szlachetków, ale na ukazanie degrengolady tej warstwy społecznej.
Polecam miłośnikom Sienkiewicza!
[recenzję zamieściłam wcześniej na swoim blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.