Dodany: 31.10.2016 11:36|Autor: zsiaduemleko

Książka: Sokół maltański
Hammett Dashiell

3 osoby polecają ten tekst.

O kryminale czarnym w odcieniach szarości


Hammett, według wielu źródeł wiedzy, uznawany jest za ojca czarnego kryminału – gatunku być może szerzej znanego jako noir. Czym jest noir? Tego rodzaju powieść powinna charakteryzować się przede wszystkim mocnym fatalizmem (łącznie z klasyczną femme fatale) i brakiem jednoznacznie określonych postaci. W sensie, że żadna nie jest do końca dobra ani zła, a przynajmniej żadna z pierwszoplanowych. Na kreacji bohaterów i bohaterek zasadza się siła gatunku, bo to od nich pochodzą cały cynizm oraz gorycz przedstawionej historii. To dzięki ich wątpliwej moralności tempo wydarzeń jest odpowiednie, a dialogi cięte. Na noir składa się w istocie cały zespół cech, ale chyba udało mi się wymienić najważniejsze. Jednakże jesty wskazane, by główny bohater był przy okazji prywatnym detektywem działającym w latach 40. ubiegłego wieku, koniecznie nosił kapelusz, jednego papierosa odpalał od drugiego i siedział w swoim zadymionym biurze oczekując na kolejne zlecenie. W tle leciałby jakiś jazzowy kawałek. Wtedy w drzwiach (koniecznie z szybą z mlecznego szkła) stanęłaby elegancka, ponętna kobieta i drżącym głosem poprosiła go o pomoc. Noir jak w mordę strzelił!

I właśnie tak w skrócie prezentuje się początek "Sokoła maltańskiego", bo do biura prywatnych detektywów Sama Spade’a i Milesa Archera przybywa panna Wonderly ze swoim niewinnym zleceniem. Panowie pożerają kobietę wzrokiem i chętnie podejmują się zadania, które rzecz jasna z czasem okaże się już nie do końca tak niewinne. Mógłbym streścić nieco dalszy rozwój wypadków, ale tego nie zrobię i już wyjaśniam dlaczego (tym razem nie będzie to z powodu mojego lenistwa). Otóż praktycznie od pierwszych stron akcja wkręca się na wysokie obroty i ani się obejrzymy, a już gnamy wartkim nurtem wydarzeń. Największy wkład mają w to następujące po sobie liczne zwroty sytuacji, może niekoniecznie od razu łamiące dotychczasowy układ powieściowych sił, ale wystarczająco zaskakujące, by otrzymać czytelnika przy lekturze. Streszczając dalej fabułę i przy okazji nie zanudzając nikogo, musiałbym niektóre z nich nakreślić (np. zdradzić, czym jest tytułowy sokół), a tego robić nie chcę. Bo choć fabuła "Sokoła maltańskiego" nie stanowi może największego dokonania w dziedzinie intryg kryminalnych, jest poprowadzona nadzwyczaj sprawnie. Nikt się tutaj nie ociąga, nikt nie przedłuża, 100% przyjemności z czytania i podążania za rozwojem wydarzeń. Znów musicie mi uwierzyć na słowo.

"– Sam – powiedziała – jesteś czasami najbardziej godnym pogardy mężczyzną na świecie"*.

A "Sokoła maltańskiego" warto przeczytać choćby dla samego Sama Spade’a, bo to postać wielokrotnie przywoływana nawet we współczesnej kulturze, zaraz obok Philipa Marlowe’a z powieści Chandlera (co ciekawe, w obie role swego czasu wcielał się Humphrey Bogart). Hammett tworząc tę postać, doskonale złamał konwencję krystalicznie czystego detektywa. Spade to realista i cynik – jego ulubionym zajęciem jest skręcanie kolejnych szlugów oraz łaszczenie się na pieniądze czy też na piękne kobiety. Albo i to, i to, tak byłoby najlepiej. Jest święcie przekonany o swoim sprycie, trochę nonszalancki, trochę bezczelny, przez co zyskuje wrogów nie tylko wśród oprychów (bo tego wymaga zawód), ale także pośród policjantów oraz w prokuraturze. Zwykle opanowany i zachowujący spokój nawet w największym niebezpieczeństwie, wybucha i reaguje gwałtownie tylko wtedy, gdy może na tym coś zyskać. Na co dzień dżentelmen, ale nie odmówi sobie dania w twarz kobiecie, bo w końcu to czarny kryminał, gdzie nie ma jednoznacznie dobrych postaci, a nie jakieś kino familijne. Ponadczasowość Spade’a jest w pełni zrozumiała, tak samo jak stawianie go za wzór, a fakt, że poświęciłem mu cały akapit jedynie udowadnia, jak świetnie napisana jest ta postać.

Co tu jeszcze mamy, oprócz zwinnej fabuły i pełnokrwistego protagonisty? Parę kobiet, ale podobnie jak w przypadku mężczyzn, nie przynoszą one swojej płci wielkiej chwały. Zwykle są równie piękne, co kłamliwe. Uległe i zależne od mężczyzny wyłącznie wtedy, gdy czują w tym zysk. Gdzieś już wspominałem o femme fatale? No właśnie.

Są też świetne dialogi – gwałtowne, pełne manipulacji i lawirowania między faktami. Budzące nieufność w czytelniku, ale przez to fascynujące. Relacjom między postaciami również nie sposób czegokolwiek zarzucić. Często okazują się one nie tym, na co początkowo wyglądały, a przyglądanie się im i śledzenie ich rozwoju to czysta przyjemność. Wszystko, co wymieniłem daje już solidną podstawę dla udanej powieści i mając takie zalety, doprawdy nie sposób już znacząco zepsuć dzieła. Hammett niczego nie zepsuł i w pełni zaspokoił moje oczekiwania wobec klasyki czarnego kryminału. "Sokół maltański" ma wszystkie elementy niezbędne dla przyjemnego czytadła, ale jestem przekonany, że takie określenie byłoby krzywdzącym niedomówieniem, więc szybko je skreślę.

Na marginesie: pod wpływem lektury skusiłem się nawet i obejrzałem ekranizację "Sokoła maltańskiego" z 1941 roku, a przecież żaden ze mnie koneser kina, by oglądać takie skamieliny. I nawet nie żałuję. Niech to będzie dodatkową rekomendacją.


---
* Dashiell Hammett, "Sokół maltański", przeł. Wacław Niepokólczycki, wyd. Iskry, 1988, str. 193.


[opinię zamieściłem wcześniej na blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1083
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 6
Użytkownik: sowa 02.11.2016 13:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Hammett, według wielu źró... | zsiaduemleko
Na tym samym marginesie: film oglądałeś w jedynie słusznej oryginalnej wersji czarno-białej czy zdradziecko pokolorowany?
Użytkownik: zsiaduemleko 02.11.2016 16:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Na tym samym marginesie: ... | sowa
Czarno-biały. Z dodatkowo na stałe wmontowanymi w obraz napisami niemieckimi (hardsub). Potęgowało doznania ;)
Użytkownik: sowa 02.11.2016 18:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Czarno-biały. Z dodatkowo... | zsiaduemleko
Hihi. Faktycznie, musiało potęgować. Ale takie napisy to jest nic zupełne w porównaniu z kolorkami śtucnie napuszczonymi (brrr). Albo dubbingiem (dowolnym). A film zachwycający, prawda? Tak jak powieść.
Użytkownik: zsiaduemleko 02.11.2016 20:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Hihi. Faktycznie, musiało... | sowa
No tak, choć czułem się podczas seansu nieco zbyt elitarnie, jak jakiś baron kinematografii "hej, patrzcie jak szlachta ogląda czarno-białe klasyki kina!". Niezbyt komfortowo, bo mój gust filmowy nie jest też zbyt wysmakowany, by dostrzec wszystkie niuanse. Ekranizacja Sokoła może jednak robić wrażenie, mając na uwadze jej rocznik, choć mimo wszystko klasyka literatury starzeje się lepiej ;)
Użytkownik: sowa 02.11.2016 21:19 napisał(a):
Odpowiedź na: No tak, choć czułem się p... | zsiaduemleko
W tym akurat przypadku polemizowałabym, ale nie jestem obiektywna nic a nic, bo "Sokół maltański" od zawsze podoba mi się w obu wersjach tak samo. Być może kwestia przyzwyczajenia i/lub uczucie niepodatne na rdzę ;-).
Użytkownik: zsiaduemleko 02.11.2016 21:31 napisał(a):
Odpowiedź na: W tym akurat przypadku po... | sowa
Tak jak piszę: żaden ze mnie autorytet w temacie filmowych klasyków, więc ujmę to dyplomatycznie: filmowy Sokół jest najlepszym filmem z czasów II Wojny Światowej jaki miałem okazję oglądać, ale wolę literacki pierwowzór. ;)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: