Elantris (
Sanderson Brandon)
Czytałem już wcześniej kilka książek Sandersona, ale to była pierwsza, która mnie zainteresowała, i za którą chciałem się zabrać, żeby poznać tego autora. Problem jednak w tym, że w owym czasie w pierwszym wydaniu była bardzo ciężko dostępna, a jak już się pojawiła na allegro to była albo stosunkowo droga, albo mocno sfatygowana. Czekałem więc na odpowiednią okazję, i czekałem, i dalej czekałem, i się nie doczekałem. Ale w zeszłym roku pojawiło się piękne wznowienie "Z mgły zrodzonego", które mnie do siebie przekonało i ostatecznie okazało się tą pierwszą książką, od której przygodę z autorem zacząłem. I nie żałuję, bo potem bez najmniejszego oporu, a nawet bardzo rozochocony i podjarany, przeczytałem następne 6 książek, stając się szybko jednym z fanów Sandiego. Ale jakże byłem szalenie uradowany, kiedy dotarła do mnie wieść, że wydawnictwo wznawia "Elantris" i będzie w końcu okazja tą tajemniczą książkę poznać! Pojawiła się kilkanaście dni temu. Dostałem w swoje ręce. Przeczytałem. A teraz chętnie trochę o niej opowiem.
Elantris to miejsce, które niegdyś było stolicą Arelonu. Miejsce pełne mocy, blasku i wspaniałej magii. Miasto świecące srebrzystym ogniem widzianym z daleka, które zamieszkiwały istoty obdarzone błyszczącymi białymi włosami, srebrzystą skórą, wielką siłą, mądrością i szybkością. Istoty tak piękne i niemalże nieśmiertelne, że uznawano je za bogów, którzy potrafią uzdrawiać, dawać dobre rady i pomagać na wszelkie sposoby. Wszystko to jednak się zmieniło, kiedy Shaod, czyli przeobrażająca moc czyniąca wszystko tak cudownym, zawiódł. Miasto dopadła choroba i uległo przeobrażeniu, stało się miejscem pełnym szlamu, szaleństwa i wiecznego potępienia, a świetliste istoty o białych włosach przemieniły się w łyse stwory o plamistej skórze, które cierpią niewyobrażalne cielesne i psychiczne męki, i są uznane za martwe.
Nową stolicą Arelonu zostało Kae, rządzone przez króla Iadona, który nie jest dobrym władcą. Następcą tronu ma być jego syn, Raoden. Właściwa akcja książki zaczyna się 10 lat od tragedii cudownego miasta, w momencie, kiedy Raoden budzi się któregoś dnia i przerażony spostrzega, że jego też dopadła dziwna choroba. Zostaje wygnany do Elantris i uznany za martwego. Niedługo po tym do Kae przybywa Sarene, narzeczona Raodena, która dowiaduje się, że jej przyszły mąż umarł. Nie umie uwierzyć w to, czego się dowiedziała i za wszelką cenę próbuje dociec, co tak naprawdę stało się narzeczonemu. Na domiar złego do Arelonu przybywa ważny fjordeński kapłan, Hrathen, który chce wykorzystać sytuację i nawrócić mieszkańców królestwa na inną wiarę dla swojego cesarza i boga. Jednakże ani on, ani księżniczka Sarene nie wiedzą, że Raoden przebywa w Elantris i usiłuje pomóc uwięzionym istotom potępionego miasta, rozwikłać tajemnicę tego miasta i wrócić do Arelonu, żeby przywrócić ład i chwałę.
Czytałem tę książkę od początku ze świadomością, że jest to debiut autora i tylko utwierdziłem się w przekonaniu, że jest to niesamowity pisarz, który stał się ogromnie popularny nie przez przypadek. Od początku tworzy epickie fantasy, ze starannie opracowanymi fabułami, szczegółowymi światami, urokliwymi postaciami, niesamowitymi wydarzeniami i niezwykle ciekawymi mocami magicznymi. Warto jednak zaznaczyć, że tego ostatniego w tej książce jest tym razem najmniej. Magia w "Elantris" występuje pod nazwą AonDor, która polega na precyzyjnym kreśleniu Aonów, czyli starożytnych glifów, które mają wiele zastosowań i możliwości. Nie jest to jednak tak istotne, żeby wysuwało się na pierwszy plan jak Allomancja czy Feruchemia w "Ostatnim imperium", więc tak naprawdę więcej się o tej pradawnej magii mówi, niż z niej korzysta. Ale jak już się pojawia to jest to wyjątkowo dobry smaczek. Nie ma też tutaj tak wiele spektakularnych i ekscytujących walk. Ale czy jest przez nudno? Absolutnie nie. Elantris to miasto niezwykle tajemnicze i ciekawe. I wszystko to, co z nim związane też takie jest.
Czytelnik od początku czyta z zainteresowaniem, żeby dowiedzieć się, co teraz dzieje się z niegdyś miastem bogów i cudownymi istotami; czy wróci ich blask i zostanie rozwiązana tajemnica upadku; czy Raoden w jakiś cudowny sposób wróci do żywych; czy księżniczka Sarene zdoła poradzić sobie z nieporadnym teściem i królem; czy znajdzie sposób na powstrzymanie fjordeńskiego kapłana. Same postaci też są interesujące, chociaż fabuła skupia się najbardziej na trzech: Raoden - następca tronu Arelonu, największa nadzieja królestwa, wielkoduszny, odważny, szczery, mądry, szlachetny, pomocny, Sarene - jego narzeczona i księżniczka Teodu, silna, zdecydowana, pewna siebie, piękna i inteligentna, i Hrathen - arcykapłan i gyorn na usługach cesarza Fjordenu, który wszędzie porusza się w swojej pięknej i niezwykłej czerwonej zbroi (tak, to ten na okładce książki), wielce ostrożny, zawsze skupiony, zwracający uwagę na szczegóły i wyrachowany. Pojawiają się w książce jeszcze inne postaci, hrabiowie, baronowie, lordowie, żołnierze, kapłani, książęta i zwykli mieszkańcy miast, ale nie są aż tak znaczący.
Nie byłym sobą, gdybym nie zwrócił jeszcze uwagi na wydanie. Przyzwyczaiłem się już do ładnych książek tego wydawnictwa i moja osobista kolekcja, jeśli popatrzeć na półkę z fantastyką, gdzie przeważają książki MAGa, prezentuje się świetnie i naprawdę cieszy oko, kiedy niejednokrotnie zerkam w tamtą stronę. W przypadku tej jednak książki warto zwrócić uwagę, że wewnątrz w formie wyklejki, czyli na początku i końcu, pojawiły się kolorowe mapki (normalnie w innych książkach MAGa są czarno- białe), co jest dla mnie nowością, więc zwróciłem na to uwagę od razu. Do tego zdobienia przy każdym rozdziale w formie niewielkich kamee, które związane są z magią AonDor i podkreślają charakter i klimat książki. Na samym końcu z typową dla siebie pedanterią autor umieścił Ars Arcanum, gdzie przybliża nam sztukę magiczną AonDor i prezentuje spis poszczególnych Aonów. Aczkolwiek najlepszym dodatkiem okazały się usunięte sceny przez autora, które został zamieszczone w tym wydaniu. Dodatek ten to niespełna 15 stron i poznamy tam jedną ciekawą postać Szalonego Księcia, która w ostatecznej wersji nie występuje.
"Elantris" to debiut autora i to bardzo udany, mimo że nie doświadczymy tutaj tak wiele magii i ekscytujących scen walki, jak w innych jego książkach. Udowadnia jednak, że fantasy może być też opowieścią pełną życia, uczuć i ciekawych, żywych postaci, które poruszają i zapadają w pamięci. Nie wiem, czy odebrałbym ją lepiej, gdybym to właśnie od niej zaczął znajomość z Sandersonem kilka lat wstecz tak, jak zamierzałem, czy jednak bardziej doceniam teraz, kiedy już mam kilka innych jego książek za sobą. Ale jestem pewien, że styl autora i jego wyobraźnia już na tym początkowym etapie były na tyle wyraźne, bardzo dobre i wyróżniające się, że zadowolą niejedną osobę, która swoją przygodę z nim zacznie właśnie od tej pozycji.
"Wszystko jest dopuszczalne, pod warunkiem, że skłonił do tego głód...jeśli pozbawić nas wygód, stajemy się zwierzętami"
*Brandon Sanderson, Elantris, Wyd. MAG, Warszawa 2016, s. 56.
Recenzja pochodzi z: http://swiat-bibliofila.blogspot.com/2016/10/elantris-brandon-sanderson-recenzja.html
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.