Dodany: 13.10.2016 14:30|Autor: Olga M.

Nierozerwalne więzi


Pewne powieści, choć początkowo zdają się spokojne, wręcz nostalgiczne, kryją w sobie ogromne pokłady dramatyczności, sprawiają, że małe tragedie zmieniają się w spektakularne konflikty – ze sobą, z otoczeniem, z duchami zmarłych i nienarodzonych. "Grzybnia" Jeleny Czyżowej to właśnie taki utwór.

On jest tłumaczem, pracującym nad przekładem powieści science fiction, której nie rozumie. Mieszka w starym domku, na działce, gdzie jego rodzice pracowali w pocie czoła i z uśmiechem na ustach – przy kwiatach, warzywach, zaprawach. Jeszcze nie wie, że jego świat zostanie przewrócony do góry nogami. Zauważa tylko, iż zamek u drzwi jest zepsuty. Nie wie, jak go naprawić ani kogo prosić o pomoc.

Ona jest kobietą sukcesu, handlowcem. Mówi to z dumą, mimo że rodzice, intelektualiści, traktowali jej wybór jak głupotę, zbrodnię wobec świata kultury. Jednak oni nie żyją, a ona ma się całkiem dobrze, choć uczucia lokuje nie tam, gdzie trzeba. Teraz musi tylko zająć się sprzedażą działki, na której kiedyś mieszkali…

Powieść podzielona jest na rozdziały oznaczone nazwami dni tygodnia – siedmiu dni, podczas których bóg stworzył świat, On nie zdołał naprawić zamka, a Ona zorientowała się, że nie znała całej prawdy o swoim ojcu. Ta biblijna oś rządzi światem ukazanym przez autorkę, jest też jednym z głównych tropów pomocnych w odczytywaniu "Grzybni". Czyżowa wyraźnie, czasem nawet odrobinę zbyt nachalnie, podtyka czytelnikowi pod nos kolejne aluzje do piekła i nieba. Bohaterkę obdarza chorobliwym wręcz zainteresowaniem tryptykiem Boscha – zainteresowaniem, co warto podkreślić, silnie zakorzenionym w dzieciństwie. Bohater zaś we wspomnieniach z lat studenckich przywołuje dysputy dotyczące utworu Dantego lub śni o piekle, w którym w pocie czoła, niczym mitologiczny Syzyf, pracuje jego dawny przyjaciel. Jednak prócz tych wyraźnych nawiązań autorka wprowadza też bardziej subtelne symbole, oddziałujące na czytelnika dużo mocniej, niż rozmyślanie nad wyglądem postaci w "Ogrodzie rozkoszy ziemskich". To przede wszystkim atmosfera sielskości, spokoju, jaką tchnie las położony niedaleko działek. Las, który w jednym momencie jest oazą o pięknie wręcz pierwotnym, by w następnym przemienić się w opresyjny, niebezpieczny krajobraz, tłamszący człowieka, który odważył się do niego wkroczyć. Natura zdaje się współpracować z ludźmi na własnych warunkach. Daje im grzyby – owoce lasu, niejednoznaczne, jakby obce, mięsiste niczym ciało – jednocześnie zsyłając na nie robactwo, zgniliznę, by pokazać, że raj nie jest wolny od zepsucia. Czyżowa między innymi za jej pomocą powoli odziera swoich bohaterów z niewinności, nadziei i pragnień. Brutalnie wypycha ich z Edenu.

Jednak "Grzybnia" mówi nie tylko o opuszczeniu raju. To opowieść o korzeniach niemożliwych wręcz do wyrwania, o więziach, których nie rozrywa nawet śmierć. Widać to już na początku, kiedy bohater prowadzi dyskusję ze zmarłymi ojcem i matką. Ani Ona, ani On nie potrafią pogodzić się z aspiracjami, pochodzeniem czy poglądami rodziców, co sprawia, że noszą ich ze sobą niczym niepotrzebny balast. Nie jest to pomysł zbyt oryginalny, jednak wyważone wykonanie i udane połączenie tej tematyki z motywem biblijnym fantastycznie spajają całą powieść, która dzięki temu nabiera dodatkowej głębi. Czyżowa wykorzystała także motyw nieudanego dzieciństwa i braku porozumienia z rodzicami, by zbudować pomost między teraźniejszością a przeszłością – zarówno jeśli chodzi o przemiany polityczne, jak i społeczne. I tutaj autorka popisuje się wyczuciem, o wielu rzeczach nie mówiąc wprost, a jedynie sugerując pewną powtarzalność historii.

"Grzybnia" jest historią niespieszną, skupioną bardziej na człowieku niż na jego otoczeniu. Autorka umiejętnie wkrada się w umysły bohaterów, ukazując ich śmieszne słabostki i głęboko zakorzenione traumy, wielkie pragnienia trudne do zrealizowania i chwile pogodzenia się z losem. Ta powieść początkowo powoli wkrada się pod skórę, lecz później szybko uderza – do głowy i żołądka. Pozwala się obierać i rozczłonkowywać, by można było wydobyć z niej to, co najpyszniejsze. Później zaś zalega w czytelniku długo, gdzieś na dnie, jak smażone grzyby ze śmietaną.


[Recenzja ukazała się na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 386
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: