Dodany: 11.08.2004 13:21|Autor: amatil
Ucieczka od wolności
Ta powieść sprawiła, że z pewną sympatią spojrzałem na ideę indeksu ksiąg zakazanych. To nie jest książka zła w sensie pisarstwa - wręcz przeciwnie, postaci są dobrze zarysowane, dialogi żywe, akcja rozwija się we właściwym tempie. Książkę dobrze się czyta, ale to truizm, biorąc pod uwagę, że noblista Isaak B. Singer wielkim pisarzem był... Zresztą, nie może być zła, skoro wywołała u mnie tak żywe emocje. Ja jej nie lubię, tak jak się nie lubi człowieka. Celowo nie dałem jej żadnej oceny w tym serwisie.
O czym jest ta powieść? Tytułowy sztukmistrz, czyli cyrkowiec, iluzjonista i akrobata Jasze Mazur prowadzi beztroskie życie, unikając jakiejkolwiek odpowiedzialności. Przychodzi mu to tym łatwiej, że dzieci nie posiada, domem zajmuje się jego żona, zresztą Jasze przez większość część roku jest poza domem - "w trasie" - występuje w prowincjonalnych teatrzykach ze swoim programem.
Problemem bohatera jest zdecydowanie nazbyt wybujała skłonność do kobiet. Oprócz żony ma stałą kochankę, przygodną kochankę (tylko o jednej wiemy). Na domiar złego zakochał się we wdowie, dla której zamierza porzucić pozostałe panie. Jednocześnie przemyśliwa, co to będzie, jak córka owej wdowy (14 lat) trochę podrośnie.
Miłosne rozterki bohatera prowadzą do wydarzeń (nie miejsce tu na zdradzanie szczegółów fabuły), w wyniku których Jasza dostrzega ponure konsekwencje swojego lekkiego życia. Co mi się w powieści nie podoba, wręcz oburza i sprawia, że ciepło myślę o Indeksie, to wnioski, jakie wyciąga i postawa życiowa, jaką "Sztukmistrz" promuje. Jasza wolny ptak, Jasza libertyn i ateista dochodzi do wniosku, że wszystkie nieszczęścia spotykają jego i bliskich dlatego, że nie potrafi zapanować nad pokusami. Do tej pory słusznie, ale potem gorzej. Aby poskromić pokusy w przyszłości, Jasza postanawia się pozbawić wolnej woli. Zamyka się w celi, fizycznie uniemożliwiając sobie grzeszenie. Przede wszystkim jednak zamyka swój umysł - ucieka w świat fanatycznie dokładnie przestrzeganych żydowskich rytuałów, a osąd własnego sumienia zastępuje lekturą świętych ksiąg. Co gorsza, w ten sposób staje się autorytetem dla ludzi, którzy lepiej lub gorzej, ale jednak potrafią żyć.
Jasza, który interesował się osiągnięciami nauki, czytał książki i artykuły popularnonaukowe, od tej pory zajmuje się już tylko lekturą świętych ksiąg. Cały problem w tym, że z powieści wynika, że jest to swego rodzaju happy end. Niby tak, bohater został uznany za świętego, uleczył wewnętrzne rozterki. Tylko czy pozbywając się możliwości działania i myślenia, wyboru między dobrem a złem, nie przestał być człowiekiem?
PS. Tak na co dzień to nie jestem zwolennikiem Indeksu Ksiąg Zakazanych. W "Sztukmistrzu" jest coś, co mi się podoba - spotkania Jaszy z ludźmi półświatka, opis biednej żydowskiej dzielnicy Warszawy. Tak, ta książka ma klimat. Ale przesłanie mnie drażni i już.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.