Dodany: 16.08.2006 01:13|Autor: Maraszka

....


Był okres, że rzuciłem książki w kąt. Zniechęcenie do nich zwiększały książki polecane przez nauczycieli w szkole średniej (obowiązkowe lektury szkolne). Zacząłem szukać czegoś innego... Romantycznego, wciągającego oraz działającego na moje myśli. Pewnego chłodnego dnia koleżanka dała mi do przeczytania książkę "Spóźnieni kochankowie" Williama Whartona. Znałem jego wcześniejsze książki, np. "Rubia", jednak dla mnie nie były zbyt mocno wciągające.

Bohater tej książki, Jack, porzuca dotychczasowe życie biznesmena, świat pełen interesów, aby ponownie odkryć sens życia, zaczyna malować ulice Paryża. Przypadkowo spotyka 70-letnią Mirabell - niewidomą kobietę, która zmienia dotychczasowe jego życie...

"Spóźnieni kochankowie" to książka przełamująca wszelkie bariery naszego życia.

Zacząłem czytać, kartka po kartce... Nie mogłem się "oderwać", czekając na kolejne wydrarzenia. Dzięki tej książce odkryłem, że mam duszę romantyka i w końcu znalazłem to, czego szukałem od dłuższego czasu - książkę o miłości, romantycznej, doprowadzającej do łez nie tylko kobiety. Po przeczytaniu zadajesz sobie pytanie: To już koniec?!

Polecam szczególnie osobom, które mają duszę romantyka.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 17494
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 6
Użytkownik: Harey 24.08.2006 23:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Był okres, że rzuciłem k... | Maraszka
Zgadzam się z Tobą. Uważam, że "Spóźnieni kochankowie" to najlepsza książka Whartona, ale myślałam, że tylko kobiety moga ja docenić, cieszę się, że byłam w błędzie. Warto też przeczytać "Niezawinione śmierci" tego autora, tylko, że jest to bardzo smutna książka, tym bardziej, że oparta na faktach.
Użytkownik: misiak297 24.08.2006 23:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgadzam się z Tobą. Uważa... | Harey
Choć szanuję Twoje zdanie, mam zgoła inną opinię na temat Pisarza. Krótki okres fascynacji Whartonem mam już za sobą - lata temu, bardziej dyktowany modą - teraz żywię doń głęboką niechęć. Nie przeczę, że mogły Ci się podobać "Niezawinione śmierci", ale musisz chyba przyznać. że pisanie o czymś takim, a potem oddawanie do rąk czytelników, sprzedanie tej historii dla masowej kultury... nazwałbym to niezbyt eleganckim. Są pewne sprawy którymi nie powinno się dzielić. A na pewno nie z całym światem. Co do samej książki się nie wypowiadam - mam swoje zdanie, a nie zamierzam umniejszać Twojej dobrej opinii o niej. Pozdrawiam!
Użytkownik: Harey 25.08.2006 00:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Choć szanuję Twoje zdanie... | misiak297
Ja także Whartona czytałam wiele lat temu i teraz już nie wróciłabym do lektury jego opowieści,(w kilku z nich styl pisania raził mnie do tego stopnia, że ich nie dokończyłam), jednak te dwie: "Spóźnieni kochankowie" i "Niezawinione śmierci" utkwiły mi w pamięci, pomimo upływu lat. Rzeczywiście sprzedawanie tak osobistej tragedii może być (jest) kontrowersyjne, nie pomyślałam jednak o tym, czytając tę książkę. Myślę, że Wharton musiał opisać tę historię, że był to dla niego rodzaj autoterapii,chciał chyba "zdjąć" chociaż trochę ciężar tej historii z siebie (o ile to możliwe), podzielić się swoją tragedią z innymi. Czy myślał przy tym, że dobrze na tym zarobi? Wolę w taką ewentualność nie wierzyć. Również pozdrawiam!
Użytkownik: misiak297 25.08.2006 22:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja także Whartona czytała... | Harey
Ja Whartonowi mogę postawić jeden zarzut: za dużo pisze o sobie. Mówi się co prawda, że Autor zawsze opiera się na własnych doświadczeniach, ale to co robi Wharton to jest przesada. Zacząłem odbierać mniej więcej tak jego książki: - opiszę stosunki z moim ojcem - mamy "Tato". Zobaczcie jak fajnie spędzam Święta! - mamy "Wieści", och sen, och koszmar mnie dręczył - i jest "Stado". Jednak żeby opisywać taką tragedię... rozumiem, że to miało na pewno cele terapeutyczne. Dobrze piszesz - podzielić się tragedią z innymi - ("Inni" to miliony czytelników!). Dlatego wydaje mi się to poniekąd niesmaczne. Wiem, że w tym komentarzu generalizuję, upraszczam, ale chyba mam trochę racji?
Użytkownik: Harey 28.08.2006 21:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja Whartonowi mogę postaw... | misiak297
Bardzo dowcipnie to napisałeś i muszę przyznać - masz trochę racji. Pozdrawiam.
Użytkownik: Harey 24.08.2006 23:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Był okres, że rzuciłem k... | Maraszka
Sprawdziłam Twoje oceny książek i stwierdziałam, że niepotrzebnie polecałam Ci "Niezawinione śmierci" - juz przeczytałeś i oceniłeś ją tak jak należało. Pozdrawiam.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: