Przedstawiam
KONKURS nr 12 pt.
„POJEDYNKI w LITERATURZE” przygotowany przez
Anitrę:
.........................................................................
Serdecznie zapraszam do udziału w konkursie pod wiele mówiącym tytułem
„POJEDYNKI w LITERATURZE”. Mam nadzieję, że temat nikogo nie odstraszy. ;)
Przygotowałam 18 fragmentów dotyczących pojedynków i wyzwań. W odpowiedzi należy podać:
- imię i nazwisko autora,
- tytuł utworu,
- imiona (i nazwiska, jeśli są podane) osób oznaczonych jako X i Y,
- odpowiedź na pytanie dodatkowe.
W każdym fragmencie dwie wybrane przeze mnie osoby oznaczone są jako X i Y, pozostałe skrócone do inicjału w formie [A.], najczęściej jest to imię lub nazwisko. Jeśli we fragmencie wystąpiły dwie osoby o tym samym inicjale jedną z nich dla rozróżnienia oznaczyłam jako [A.*].
Odpowiedzi proszę przesyłać na adres [...] do 11 grudnia do północy najlepiej w formie:
numer fragmentu - autor - tytuł - dane X i Y - odpowiedź na pytanie.
Zachęcam do przesyłania odpowiedzi, zawsze mogę coś podpowiedzieć. :) Jest to swego rodzaju pojedynek, więc można strzelać! :P Liczę, że konkurs nie okaże się zbyt trudny, ani... zbyt łatwy (czego najbardziej się obawiam).
Życzę miłej zabawy!
Fragmenty konkursowe:
1)
Nazajutrz wczesnym rankiem - Pojedynek.
Gdy na łączkę umówioną, która niedaleko rzeki położona, zajechaliśmy, jeszcze nikogo nie było; a X pacierze odmawiał; ale wkrótce bryczka z lekarzem przybyła; i zaraz potem Y z szumem, z fukiem, w czwórkę rysaków i z forysiem (...).
Znak dany został i przeciwnicy na plac wstąpili. Pan X skromnie, cicho, Y zasię w blasku, w fuku wszystkich szat swoich (...).
X spokojnie na miejscu swojem stał i czekał. Ja pistolety nabijam... i kule w rękaw, w zarękawek. Dopiroż pistolet X wręczyłem, ale pusty, drugi zaś takiż pusty pistolet [P.] Y wręczył. Gdy na bok ustępowaliśmy, zawołał [B.]: - Ognia! Ognia!... ale krzyk jego Pusty, bo i lufy puste. Y kapelusz swój o ziemię cisnąwszy, pistolet podniósł i wypalił. Huk po łące się rozszedł, ale Pusto. Wróble tam na krzaczkach przysiadły (tłuściejsze niż u nas) ale się spłoszyły; tyż i krowa.
X widząc, że jego kula Y-owa ominęła (a bo jej nie było) broń swoją podniósł i długo, długo mierzył: ale i nie wiedział, że marzenie jego Puste. Mierzy, mierzy, strzela, ale cóż, pusto, pusto: i z puku jego i nic oprócz huku.
Kim są X i Y? Gdzie ma miejsce akcja utworu?
2)
- A zatem na dwadzieścia kroków. Do pierwszej krwi.
- Nie, do ostatniej krwi! - poprawił Y.
- Zgoda, hrabio? - spytał [S.] wzdrygając się.
- Zgoda! - odparł stanowczo X postępując na oznaczoną metę.
Zwrócił się jeszcze do przyjaciela.
- Pożegnasz ją, jeśli zginę - szepnął.
[J.] nie mógł mówić - głową skinął.
Sekundanci zmienili pistolety, hrabia swój spuścił - czekając strzału.
Była minuta strasznej ciszy.
Na wysokość serca X podniosła się błyszcząca lufa. On patrzał ponad głowy, w górę - zdawało mu się, że jeszcze czuje główkę ukochanej na ramieniu, na ustach jej koralowe wargi. Y spuścił cyngiel.
- Piston nie spalił! - zawołano z uczuciem niezmiernej ulgi.
X ocknął się z zadumy.
- Jeśli nie spalił, to załóż pan nowy! - krzyknął.
- Co ty gadasz! - upomniał [J.] przerażony.
- Nic. Tak się należy!
Y podniósł drugi raz broń - i drugi raz zawiódł piston.
Zaczął kląć i posądzał o oszukaństwo.
Hrabia znowu powtórzył:
- Weź pan jeszcze jeden! Do trzech razy sztuka!
- X! To mord taki pojedynek! - lamentował [J.].
Y zaczął mierzyć raz trzeci. Strzał padł; hrabia jęknął, chwycił się za bok i runął na wznak (...).
Kim są X i Y? W jaki sposób [J.] dowiedział się o miejscu pojedynku?
3)
Turkot dorożki dał się słyszeć na ulicy: służący w barwach pana [T.] (...) wbiegł z pomieszaną twarzą:
- Proszę panienki - rzekł - ojciec wzywa panienkę... Zdarzyło się nieszczęście. Pan [F.] bił się w pojedynku, otrzymał pchnięcie w czoło, lekarze nie mają nadziei. Ledwie będzie pani miała czas go pożegnać, nieprzytomny jest.
- Biedny chłopiec! - wykrzyknął X. - Jak można wdawać się w burdy, kiedy się ma rzetelnych trzydzieści tysięcy franków rocznie? Stanowczo młodzież nie umie cenić życia.
- Panie! - krzyknął Y.
- No, co tam, ty duży dzieciaku? - rzekł X kończąc spokojnie pić kawę (...). - Czy nie odbywają się co dnia (...) pojedynki?
- Idę z tobą, [W.] - rzekła pani [C.].
I obie kobiety pobiegły bez szalów i kapeluszy.
Przed odejściem W., z oczami we łzach, rzuciła Y spojrzenie, które mówiło: „Nie myślałam, aby nasze szczęście miało mi wycisnąć łzy!”
- Ba! Pan jest zatem prorokiem, panie X? - rzekła pani [V.].
- Jestem wszystkim - rzekł X.
Kim są X i Y? Co mają wspólnego z pojedynkiem?
4)
X:
Kogo śpiewaniem wabisz takiem?
Do kroćset, bądź przeklęty!
Do diabła najprzód instrumenty!
Do diabła potem ze śpiewakiem!
Y:
Cytra strzaskana! Lecz to tylko fraszki.
X:
A teraz będziem rąbać czaszki!
Y do [F.]:
[D.], niech was to nie lęka!
Mnie się trzymajcie, walczmy razem!
Dalejże z pochwy z tym żelazem!
Ostro nacierać! Ja sparuję.
X:
Więc sparuj ten sztych!
Y:
Popróbuję!
X:
I ten!
Y:
I owszem!
X:
(...)
Co to ma znaczyć? Już mi słabnie ręka.
Y do [F.]:
Pchnij!
X:
Biada!
Kim są X i Y? Komu śpiewał Y?
5)
Wyszli przed karczmę i skierowali się ku rzeczce, która płynęła śród zarośli głogów, dzikich róż, tarek i choiny. (...)
[Z.] coraz był niespokojniejszy, na koniec zbliżył się do X i szepnął:
(...)
- Na miłość boską, X, starajże się! W twoim teraz ręku los [S.], wolność [k.], twoje własne życie i moje, bo broń Boże na ciebie przygody, ja sobie z tym zbójem nie dam rady.
- To czemuś go waść wyzywał?
- Słowo się rzekło. Ufałem w ciebie, X, ale ja już stary, oddech mam krótki, zatyka mnie, a ten gładysz może skakać jak cyga. Cięty to ogar, X.
(...)
Stanęli. Szlachta półkolem. X i Y naprzeciw siebie.
X, jako to człowiek w takich rzeczach wytrawny, choć młody, naprzód nogą piasek zmacał, czy twardy, po czym rzucił okiem naokoło, chcąc wszystkie nierówności gruntu poznać - i widać było, że sprawy wcale nie lekceważył. (...) X, prosty porucznik dragonów, wiele sobie po owej walce obiecywał, bo albo śmierć sławną, albo równie sławne zwycięstwo, więc niczego nie zaniedbał, aby się godnym takiego przeciwnika okazać. (...)
Nozdrza Y rozwarły się jakby zawczasu krew wietrząc, twarz skróciła mu się tak, iż czarna grzywa zdawała się do brwi sięgać, i szabla drgała mu w ręku - oczy drapieżne utkwił w przeciwnika i czekał komendy.
Kim są X i Y? Kto miał się pojedynkować z X jako następny?
6)
Wrogowie! Dawnoż ich rozdziela
Nienawiść serc i zamysł krwawy?
Dawnoż przyjaciel przyjaciela
Gościł - rozrywki, myśli, sprawy
I stół dzielili z sobą zgodnie!
Dziś, jak dziedziczni dwaj wrogowie,
Wzajemnie śmierć gotują sobie,
We śnie straszliwym knują zbrodnię...
Czy się nie ockną, nie zaśmieją,
Nim krew przelana splami dłoń?
Nuż sami się porozumieją
I póki czas, odrzucą broń?...
Nie! Dzika świecka złość tu stoi,
Wstydu się fałszywego boi.
(...)
„Zaczynać”. Z zimną krwią i wzgardą,
Nisko trzymając pistolety,
Zwolnionym chodem, równo, twardo,
Po cztery kroki w stronę mety
Uszli - śmiertelne cztery stopnie.
X wciąż miarowo kroczy
I pierwszy lufę, mrużąc oczy,
Unosi lekko, niepochopnie...
Jeszcze pięć kroków postąpili;
Y brew ściągnął, właśnie brał
Wroga na cel, gdy w tejże chwili
Z przeciwnej lufy huknął strzał...
Wyroczny bije grom w poetę:
Dłoń się rozstała z pistoletem.
(...)
Cokolwiek miało być, niestety,
Nie doczekawszy się wesela
Zgasł marzycielski duch poety
Zgładzony ręką przyjaciela!
Kim są X i Y? Jak miała na imię narzeczona Y?
7)
Przeszli na dziedziniec.
- Do czego będziecie strzelali? - zapytał [P.].
- Myślę, że jedno z tych jabłek wiszących nad murami będzie znakomitym celem - powiedziała X.
- Doskonale, panienko - wycedził Y. - Masz na myśli to żółte, niedaleko środka łuku bramy?
- Nie, nie to - odparła X. - To czerwone, nieco wyżej.
Y mina nieco zrzedła. „Bardziej przypomina czereśnię niż jabłko”, mruknął do siebie pod nosem, ale głośno nie powiedział nic.
Zagrali w orła i reszkę, kto ma strzelać pierwszy (przede wszystkim aby zaspokoić ciekawość Y, który po raz pierwszy widział losowanie za pomocą monety) i X przegrała. Umówili się, że będą strzelać ze szczytu schodów wiodących z wielkiej sali na dziedziniec. Ze sposobu, w jaki Y stanął i uchwycił łuk nietrudno było się domyślić, że dobrze wie, co robi.
Cięciwa brzęknęła krótko. Był to świetny strzał. Małe jabłuszko zadrżało, gdy strzała musnęła je w locie, a na ziemie upadł listek, który wyrastał z jego ogonka. Teraz X stanęła na szczycie schodów i napięła swój łuk. Nie cieszyła się z tych zawodów tak jak [E.] ze swojego pojedynku; nie dlatego, by nie była zupełnie pewna, że trafi w jabłko, ale dlatego, że miała bardzo miękkie serce i nie lubiła wygrywać z kimś, kto już raz przegrał. W chwilę później, prawie równocześnie z lekkim, matowym stęknięciem cięciwy, jabłko spadło na ziemię, przeszyte strzałą dokładnie w samym środku.
- Dobra robota, X! - rozległy się krzyki pozostałych (...).
- Twój strzał był równie dobry - powiedziała X do Y. - Wydaje mi się, że kiedy strzelałeś, akurat powiał boczny wiatr.
- Nie, nie było żadnego wiatru - powiedział Y. - Nie musisz mi mówić takich rzeczy. Wiem, kiedy przegrywam w uczciwym pojedynku.
Kim są X i Y? Gdzie się znajdują (konkretnie)?
8)
- Co się panu stało? - zapytał Y nie objawiając jakiegokolwiek wzburzenia. - Zdaje mi się, że nie jesteś pan przy zdrowych zmysłach.
- Jestem przy zdrowych zmysłach na tyle, żeby zrozumieć pańskie podłe machinacje i oznajmić panu, że pragnę się zemścić! - krzyknął X rozjuszony.
- Nie rozumiem pana, a oprócz tego bądź pan łaskaw mówić ciszej. Jestem tutaj u siebie, a więc ja jeden mam prawo tutaj podnosić głos. Niech pan wyjdzie!
I Y wskazał mu drzwi gestem rozkazującym i jakże wspaniałym.
- A, już ja pana potrafię stąd wypłoszyć! - zawołał X mnąc kurczowo rękawiczkę, której Y nie spuszczał z oczu.
- Dobrze, dobrze - odparł z flegmą Y. - Widzę, że pan szukasz ze mną zwady, ale przyjmij jedną radę i nie zlekceważ jej: źle czyni, kto zbyt głośno rzuca wyzwanie. Rozgłos nie każdemu służy, X.
Kiedy padło to nazwisko, rozległ się szmer zdziwienia. Nazwisko X było od wczoraj na ustach wszystkich.
X najpierwszy i najlepiej zrozumiał aluzję - uczynił tedy gest, aby cisnąć rękawiczkę w twarz Y; ale [M.] przytrzymał go za rękę, a [B.] i [Ch-R], lękając się burdy, przytrzymali porywczego młodzieńca.
Y nie wstał, a tylko przechylił się na krześle, wyciągnął rękę i wyjął ze skurczonych palców X zmiętą i wilgotną rękawiczkę.
- Uważam - powiedział ze straszliwą groźbą - żeś rzucił mi pan rękawiczkę, a odeślę ci ją owinąwszy w nią kulę. A teraz wyjdź pan, bo inaczej zawołam służbę i każę pana wyrzucić za drzwi.
Kim są X i Y? Dlaczego pojedynek się nie odbył?
9)
Uciszyli się wszyscy, ustało strzelanie,
Wojska ciekawe patrzą na wodzów spotkanie:
X i Y idą, obróceni bokiem,
Prawą ręką i prawym grożąc sobie okiem;
Wtem lewymi rękami odkrywają głowy
I kłaniają się grzecznie (zwyczaj honorowy:
Nim przyjdzie do zabójstwa, naprzód się przywitać).
Już spotkały się szpady i zaczęły zgrzytać;
Rycerze, wznosząc nogi, prawymi kolany
Przyklękają, w przód i w tył skacząc na przemiany.
Kim są X i Y? Jak skończył się pojedynek?
10)
Y nie był człowiekiem, którego łatwo było zaskoczyć lub wytrącić z równowagi. Jednakże ujrzawszy mnie tak nagle i tak blisko, z tym wyrazem oburzenia, jaki musiał się malować na mej twarzy, skoro tyle go było w mej duszy - drgnął jak przed niespodziewanym a nagłym zjawiskiem.
- Dobrze, że was widzę - zacząłem - miałem właśnie udać się w długą a niepewną drogę, by was odszukać.
- W takim razie nie znacie tego, kogo szukacie - odparł z właściwym sobie niewzruszonym spokojem. - Mnie łatwo mogą znaleźć przyjaciele, a jeszcze łatwiej wrogowie. Wasze zachowanie się zmusza mnie do pytania, za kogo mam was uważać, panie X.
- Za wroga - odpowiedziałem - za śmiertelnego wroga, jeżeli natychmiast nie naprawicie szkody wyrządzonej dobroczyńcy waszemu, a mojemu ojcu, zdając rachunek z tego, co jest jego własnością.
- A przed kimże ja, panie X - odpowiedział Y - ja, członek handlowej firmy waszego ojca, mam zdawać rachunek z postępowania mojego w sprawach, które prowadzę, jakby były moje własne? Przecież chyba nie przed młodym paniczem, którego wykwintny smak literacki osądziłby te sprawy jako nudne i niezrozumiałe? (...) Idźcie, młodzieńcze! Zabawiajcie się w waszym świecie poetyckich fantazji, a sprawy życia pozostawcie tym, którzy je rozumieją i prowadzić potrafią.
Intencją jego było najwidoczniej sprowokowanie mnie i to mu się udało.
- Panie Y - odpowiedziałem - ja nie pozwolę na ten ton urągliwy. Pamiętajcie, że obaj nosimy nazwisko, które nigdy nie znosiło zniewagi, więc i w mojej osobie jej nie zniesie.
(...)
- Miałem względem was inne zamiary, młodzieńcze - odpowiedział - nie tak niebezpieczne dla was, a odpowiedniejsze do charakteru mojego i poprzedniego wychowania. Widzę jednak, że muszę was skarcić tak, jak na to wasza dziecinna zuchwałość zasługuje. Pójdźcie na ustronniejsze miejsce, gdzie nam tak łatwo nikt nie przeszkodzi.
Kim są X i Y? Jakie łączyły ich więzi rodzinne?
11)
[K.]:
[B.], jak się ta rzeź rozpoczęła?
[B.]:
Zaczął ją Y, co padł z rąk [R.].
[R.] mówił do niego łagodnie,
Chcąc by rozważył, jak ich spór jest błachy,
I o twym gniewie przypomniał. To wszystko,
Choć mówił cicho, ze wzrokiem spokojnym,
Ugiąwszy kornie kolana, nie mogło
Złagodzić gniewu Y, co głuchy
Na głos pokoju uderza znienacka
Morderczą stalą w mężną pierś X.
Ten również prędki odpiera śmiertelne
Ostrze swym ostrzem, z marsową pogardą
Odpycha ręką śmierć zimną, a drugą
Ręką ją śle do Y - ten znowu
Zręcznie odrzuca. [R.] wołając:
„Stójcie, odstąpcie, przyjaciele!”- szybszym
Niżeli słowa ramieniem w dół zbija
Zabójcze ostrze, sam wśród nich wpadając.
Spod jego ręki Y zdradnym ciosem
Przecina życie dzielnego X
I sam ucieka (...).
Kim są X i Y? Kim jest [K.]?
12)
- (...) idź do pierwszej z brzegu chałupy pytać, gdzie chowa się ów chłopiec...
Był to jeden dom dalej; idą prowadząc konie. Naraz drzwi otwierają się, ukazuje się w nich człowiek; Y wydaje okrzyk, dobywa szpady; nieznajomy toż samo. Szczęk broni płoszy konie, koń X zrywa uzdę i ucieka; w tej samej chwili nieznajomy, pchnięty śmiertelnie, pada martwy. Y wskakuje na siodło i zmyka co koń wyskoczy. Zabity to był kawaler de [S.-O.], którego przypadek sprowadził tegoż dnia z [A.] do dziecka. [A.] rwie sobie włosy z głowy nad trupem kochanka. Y jest już tak daleko, że zupełnie znika z oczu. X idąc od sędziego do więzienia mówi: - Musiało się tak stać, tak było napisane w górze...
Kim są X i Y? Kim był zabity dla dziecka?
13)
Cisnął kopię na ziemię, chwycił miecz, zasłonił się tarczą i rzucił się na [B.], gotów go życia pozbawić. [B.], widząc go nacierającego, chętnie byłby zsiadł z muła, któremu jako najętemu bydlęciu nie ufał, ale zaledwie zdążył dobyć miecza. Miał jednak szczęście, że stał blisko kolasy i mógł z niej porwać poduszkę, by użyć jej jako tarczy; zaraz dopadli do siebie jak dwaj śmiertelni wrogowie. Obecni przy tym chcieli ich pogodzić; lecz nadaremnie, bowiem [B.] w swym łamanym języku krzyczał, że jeśli mu nie dadzą skończyć walki, zabije panią swoją i wszystkich, którzy mu przeszkadzać będą. Pani z kolasy, zdumiona i przerażona tym, na co patrzyła, kazała woźnicy nieco na bok odjechać i z dala przypatrywała się srogiemu starciu, w czasie którego [B.] zadał wielki cios X w ramię i przez tarczę, tak że bez tej osłony byłby go rozpłatał do pasa. X odczuwszy siłę tego gwałtownego ciosu zawołał wielkim głosem:
- O pani mej duszy, Y, kwiecie piękności, ratuj swego rycerza, który aby zadośćuczynić twej wielkiej doskonałości, w tak ciężkie popadł tarapaty.
To rzekłszy, migiem ścisnął miecz w dłoni, zasłonił się dobrze tarczą i natarł na [B.], chcąc wszystko jednym ciosem rozstrzygnąć. [B.], gdy go tak nacierającego ujrzał, poznał zajadłość jego po śmiałości natarcia i takież postanowienie powziął jak X. Więc czekał go dobrze osłoniwszy się poduszką, nie mogąc zmusić muła do ruszenia ani w lewo, ani w prawo, ten bowiem, do cna zmęczony i podobnych harców niezwyczajny, ani krokiem ruszyć nie chciał.
Kim są X i Y? Jaki był powód tej walki?
14)
[P.]:
Więc X prośba niesie,
Abyś waszmość circa quartam
U trzech kopców w Czarnym Lesie
Stanął z szablą do rozprawy.
Y:
Stary X jeszcze żwawy!
[P.]:
Ba! To wszyscy wiedzą przecie,
Że niemylne jego ciosy;
Wszakże w całym już powiecie
Pokarbował szlachcie nosy (...).
Kim są X i Y? Jak ma na imię [P].?
15)
Gdy ujrzałem moją nadobną przyjaciółkę wchodzącą w towarzystwie kawalera, zdawało mi się, że słyszę syk, i zielony wąż zazdrości uniósł swe falujące ciało z tonącego w poświacie księżyca balkonu, wpełzł mi na pierś i w niespełna dwie minuty wpił się w moje serce. (...) Pozostałem na balkonie. (...) Weszła pokojówka X, zaświeciła lampę, postawiła ją na stole i wyszła. Tym sposobem jasno mogłem widzieć tę parę; oboje pozdejmowali płaszcze i oto stała tam (...), strojna, w atłasach i klejnotach — moich darach oczywiście — a obok jej towarzysz w oficerskim mundurze. Poznałem w nim od razu pewnego szaławiłę wicehrabiego, rozpustnego idiotę; spotykałem go niekiedy w towarzystwie, nawet znienawidzić bym go nie potrafił, tak bezwzględnie nim pogardzałem. Zaledwie go poznałem, poczułem, że zazdrość przestaje mnie kąsać, gdyż równocześnie miłość moja dla X zgasła. Kobieta, która mogła mnie zdradzać z takim rywalem, nie była warta, by się o nią ubiegać; zasługiwała jedynie na wzgardę, mniej jednakże niż ja, który się jej dałem oszukać.
Tamci dwoje zaczęli rozmawiać; rozmowa ich przyniosła mi ulgę ostateczną: płytka, bezduszna, interesowna, bez serca i bez sensu, mogła raczej znużyć niż do wściekłości doprowadzić słuchacza. Mój bilet wizytowy leżał na stole; to dało powód do rozmowy o mnie. Żadne z nich nie potrafiło obgadać mnie rzetelnie — brakło im energii czy dowcipu; ale obmawiali mnie tak ordynarnie, jak tylko umieli na swój małostkowy sposób. (...)
Otworzywszy drzwi, wszedłem pomiędzy nich; zwolniłem X spod mojej opieki; zapowiedziałem, że ma opróżnić pałacyk; ofiarowałem jej sakiewkę na natychmiastowe potrzeby; nie zważałem na krzyki, łzy, prośby, zapewnienia, histeryczne ataki; z panem wicehrabią umówiłem się na spotkanie w Lasku Bulońskim. Nazajutrz rano miałem przyjemność zmierzyć się z nim; wpakowałem kulkę w jedno z jego cienkich, chudych ramion, słabych jak skrzydełka kurczęcia, i już myślałem, że skończyłem z całą tą paczką.
Kto opowiada tę historię (nazwijmy go Y) i kim jest X? Co takiego nie pozwoliło Y całkiem zapomnieć o X?
16)
Minęło pół godziny, gdy nagle dał się słyszeć odgłos kroków. Jednocześnie posłyszał głosy męskie, z których jeden zwłaszcza był ostry i gardłowy. Rozmawiano w nieznanym mu języku.
Wreszcie mógł dojrzeć ich wyraźnie. Byli to dwaj rośli mężczyźni (...). (...)
W jednym z nich X poznał Germanina, wczorajszego zwycięzcę w walce na pięści. Ogarnęła go nieznana mu dotychczas obawa. Czuł, że pojawienie się tego siłacza nie było dziełem przypadku. Przyszedł tu, aby go zamordować. (...)
X postanowił drogo oddać swe życie. (...) Śmiało podszedł do nich i zapytał po łacinie:
- Coście za jedni?
- Barbarzyńcy - odparł Germanin.
(...)
Powiedział coś do swego towarzysza i obaj nacierali coraz bliżej na X.
- Stójcie, jedno słowo tylko - powstrzymał ich X.
- Dobrze, mów - rzekł Germanin krzyżując na piersi swe potężne ręce.
- Jesteś Y? Byłeś zapaśnikiem w Rzymie.
Olbrzym skinął potakująco głową.
- Byłem twoim uczniem.
- To kłamstwo! Nigdy nie próbowałem zrobić z Żyda szermierza.
- Przekonam cię o tym.
- W jaki sposób?
- Pozwól mi zmierzyć się z tym oto człowiekiem.
Ten pomysł spodobał się olbrzymowi. Rzucił się na jedną z sof i zawołał:
- Owszem, zaczynajcie!
X przystąpił do swego przeciwnika.
- Broń się - rzekł.
Gdy stali tak naprzeciwko siebie, wyglądali jak rodzeni bracia, tyle było między nimi podobieństwa.
Była to walka na śmierć i życie. X rzucił się na przeciwnika, chwycił go za gardło, opasał silnym ramieniem, obrócił i grzmotnął w kark. Zbir runął na ziemię i nie ruszył się więcej.
Olbrzym zerwał się z sofy:
- Wspaniale! To mój cios! Przez dziesięć lat uczyłem go w szkołach rzymskich. Nie jesteś, nie możesz być Żydem! Kimże więc jesteś?
Kim są X i Y? Kto zapłacił Y za zabicie X?
17)
Y
Ty chcesz ze mną zaczynać, ty, coś jeszcze razu
Nie pozwolił się z pochew pokazać żelazu?
X
Tacy jak ja za pierwszy raz każą o sobie
Sądzić, mistrzowskie dając sztychy w pierwszej probie.
Y
Wieszże ty, ktom ja jest?
X
Wiem; i wiem, że kto inny
Na samo imię twoje drżałby jak list winny.
Ze stu wieńców, którymi głowa twa okryta,
Zda się, że każdy śmierci mej prognostyk czyta.
Mam sprawę z ręką dotąd nie przezwyciężoną,
Lecz będę miał dosyć sił, wsparty prawą stroną.
I kto czyni o ojca, każdą siłę zmoże;
Twa ręka nie przegrała, ale przegrać może.
Y
(...)
Chwalę serce, młodości twej rusza mię skrucha.
Nie pragnij ciężkiej próby i śmiertelnej wprawy
I męstwu memu nie daj nierównej zabawy.
Mało mi sławy przyjdzie żywot twój uciąwszy;
Niesłuszna tryumfować prace nie podjąwszy;
Rzekliby, żem był wyższy siłą, dziełem, laty,
I tylko by mi został żal z twej wczesnej straty.
X
Niepotrzebna z twą pychą miesza się dobrota,
Wziąwszy mi honor - wziąć mi żałujesz żywota.
Y
Pójdź precz!
X
Pójdę, lecz z tobą. Czegóż jeszcze stoisz?
Y
Tak cię to żywot mierzi?
X
Tak się śmierci boisz?
Y
Pójdź. Czynisz, coś powinien. Ten się syn wyrodzi,
Co kwadrans po zniewadze ojca żywym chodzi.
Kim są X i Y? Dlaczego X wahał się pomścić zniewagę ojca?
18)
Milczący dotychczas egiptolog zakomenderował, przeciwnicy wycelowawszy pistolety ruszyli. Y zmierzył X w prawy obojczyk i zniżając pistolet delikatnie przycisnął cyngiel. W ostatniej chwili pochyliły mu się binokle; pistolet zboczył na włos, wypalił i - kula przeleciała o kilka cali od ramienia X.
Y zasłonił twarz lufą i patrząc spoza niej myślał:
- Nie trafi osioł... Mierzy w głowę...
Nagle uczuł mocne uderzenie w skroń; zaszumiało mu w uszach, czarne płatki przeleciały przed oczyma... Wypuścił broń z ręki i przyklęknął.
- W głowę!... - krzyknął ktoś.
X rzucił pistolet na ziemię i zeszedł z mety. Wszyscy pobiegli do klęczącego Y, który jednakże zamiast umierać, mówił wrzaskliwym głosem:
- Szczególny wypadek! Mam dziurę w twarzy, ząb wybity, a kuli nie widać... Przecie jej nie połknąłem...
Wtedy egiptolog podniósł i obejrzał starannie pistolet Y.
- A!... - zawołał - to jasne... Kula w pistolet, a zamek w szczękę... Pistolet zdezelowany; bardzo interesujący strzał...
Kim są X i Y? Jaka była prawdziwa przyczyna pojedynku?
==============================
Dodane 20 kwietnia 2011:
Tytuły utworów, z których pochodzą konkursowe fragmenty, znajdziesz tutaj:
Rozwiązanie konkursu