Dodany: 16.12.2007 22:40|Autor: Laila
Uch, jak ja nie cierpię Witkacego!
Właśnie skończyłam "Narkotyki. Niemyte dusze" które męczyłam już od ponad miesiąca - męczyłam tylko po to, by skończyć i tym samym mieć prawo do krytyki. Wspomniana pozycja jest zbiorem esejów - przy czym część pierwsza traktuje głównie o substancjach uzależniających i eksperymentach Witkacego z nimi, a druga jest dość dziwnym zlepkiem dygresji na temat wad Polaków czy też ludzi w ogóle. Nawet nie chce mi się dokładnie tego opisywać. Oczywiście osadzone jest to dość mocno w realiach codziennych samego autora, zatem czytelnik może dowiedzieć się również mnóstwa "ciekawych" rzeczy na temat chociażby leczenia domowego w przypadku hemoroidów.
Moje zarzuty treściowe i formalne - niekoniecznie w takiej kolejności:
1) Po prostu skrajna megalomania autora połączona przy tym z jego absolutnym przekonaniem o własnej skromności. Przypominał mi swoją postawą Korwina-Mikkego, którego wprost nie znoszę.
2) Na tym podobieństwa się nie kończą. Stosunek Witkacego do kobiet? Sa głupsze od mężczyzn, prawdopodobnie żadna z nich nie przeczyta jego Pożytecznego Dziełka, co zresztą dobitnie świadczy o braku intelektu. Określane pogardliwie jako "dziwki", "kobietki", ewentualnie "Panie" z wyraźnym szyderstwem i pogardą.
3) Jeden z podrozdziałów opisuje pewną potworną wadę Polaków, jaką mianowicie jest pogarda dla bliźnich. Nasz cudowny filozof, artysta i literat nie może zrozumieć, jak tak można. Wychodzi na to właściwie, że kobieta nie jest bliźnim. Ciekawe.
4) Stosunek do czytelnika, szczególnie w przypisach: "Patrz, kotku, mój główniak bla bla bla...". Nie życzę sobie nazywania mnie kotkiem.
5) Generalne wyzywanie osób niepodzielających przekonań autora od "kretynów", "idiotów" i tym podobnych.
6) Przekonanie o upadku wartości, kultury, sztuki, filozofii wypartych przez takie "głupoty" jak radio, kino, dansingi czy sport. Tu wracamy "nieoczekiwanie" do megalomanii autora, który najwyraźniej jest przekonany, że wraz z nim skończy się wszelka wartościowa sztuka. Biedactwo.
7) Ogólny chaos, niestety nieudolnie pokrywany podziałem na rozdziały i podrozdziały. Część z nich traktuje właściwie o niczym, a część - typu recepty na łupież i łojotok - wydała mi się kompletnym nieporozumieniem. Nie rozumiem, po co to? Co to wnosi do utworu, do jego przesłania?
Nie przypominam sobie wszystkich denerwujących szczegółów - chyba nawet nie jest to potrzebne. Te powyższe wystarczą. Nie polecam nikomu, przynajmniej tej pozycji - innych dzieł Naszego Genialnego Twórcy nie znam i przynajmniej w najbliższej przyszłości poznać nie zamierzam.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.