Dodany: 11.10.2006 21:27|Autor: emkawu
"Czy oni wiedzą, że ty o nich piszesz?"
"- Czy oni wiedzą, że ty o nich piszesz? - szepnęła ciocia Andzia matce Janka na ucho.
- Ależ skąd - zdenerwowała się matka Janka - ty ich nie znasz. Zażądaliby części honorarium"[1].
Mimo powyższych obaw matka Janka, czyli Mira Michałowska (znana także jako Maria Zientarowa) zdecydowała się ujawnić tożsamość Janka i Andrzeja, dedykując swoją książkę "Piotrowi i Stefanowi, zapewniając ich jednocześnie, że podobieństwo między nimi a Jankiem i Andrzejem nie jest - niestety - czysto przypadkowe".
Janek i Andrzej to przedszkolacy - starszak i maluch. Jak większość dzieci w tym wieku, są bardzo inteligentni i szczerzy do bólu.
"- Tata znowu zły - stwierdził Janek - Dobrze, że wyjeżdżamy.
- No pewnie - dodał Andrzej - Odpocznie się trochę od niego.
- Jesteście bezczelni - zdenerwowała się matka. - Wstyd mi przed babcią. Jak wy się odzywacie? To skandal.
- Powiemy jej, żeśmy się nauczyli w przedszkolu - uspokoił ją Janek"[2].
Janek i Andrzej zadają wiele pytań:
"Mamo, czy przed wojną było niebo?"[3]
"Czy jak lew żre człowieka to od razy haps! czy po kawałku?"[4]
Rodzice zabierają ich do teatru...
"Tata by tam nie wytrzymał - powiedział Andrzej Jankowi na ucho - Przez dwie godziny tylko tym ze sceny wolno gadać."[5]
i do zoo...
"- Czy pan kiedyś karmił słonia? - spytał Janek w tramwaju konduktora.
Nie było odpowiedzi.
- Głuchy, albo niegrzeczny - zdecydował Andrzej.
- Konduktorzy są zawsze obrażeni. Sprzedawczynie w sklepach też. Może mu dać kawałek cukru?
- E tam! - krzyknął Andrzej. - Kelnerki mają pełno cukru i też są bardzo złe"[6].
"- Mnie już nogi bolą. Gdzie te zwierzęta?
- Zaraz będą - ucieszył się Andrzej - bo już zaczyna śmierdzieć. (...)
- Po raz pierwszy w życiu nakarmiłem słonia! Widział pan? Nigdy mnie nie zapomni, bo słoń nic nie może zapomnieć, nawet żeby chciał.
- Tylko tata zapomniał, że mama miała imieniny - dodał Andrzej"[7].
Akcja książki rozgrywa się w dość ponurych czasach (1954-55), ale ponure czasy nie przytłaczają życia rodziny. Tylko co jakiś czas delikatnie zaistnieją w tle, a czasem jakiś wyjątkowy absurd wysunie się na pierwszy plan. Na przykład na zebraniu przed "choinką" w przedszkolu:
"- Czas, żeby dzieci zaczęły robić ozdoby na choinkę (...). Najlepiej byłoby, żeby same wszystko powycinały i posklejały, wtedy będą czuły, że to ich choinka, i będą dumne, że wiszą tam ich własne ozdoby.
- Mowy nie ma - sprzeciwiła się kierowniczka - żeby na naszej choince wisiały same straszydła, wszystko krzywe i koślawe. A obok, w przedszkolu mojej koleżanki, to będzie choinka artystyczna i każdy powie, że my nie potrafimy (...). A w ogóle to my jeszcze nic nie możemy robić na choinkę, bo jeszcze nie wiadomo, jaki będzie temat.
- Temat? - zdziwili się wszyscy.
- No temat. Wy jesteście nowi, ale ja prowadzę przedszkola od ośmiu lat. Co roku otrzymujemy temat na choinkę. Dwa lata temu był Plan Sześcioletni. Choinki we wszystkich przedszkolach ubierało się w szóstki wycinane, naklejane, pozłacane, kolorowane, duże i małe, rozumiecie. W zeszłym roku choinka była pod znakiem wsi. Frontem do wsi. Na choince były zwierzątka domowe, krowy, kury, gęsi, kaczki, traktory, brony, pługi..."[8]
A dzieci i tak wiedzą swoje...
"- Tata udaje, że idzie na spacer - powiedział Andrzej - a potem przyjdzie do przedszkola przebrany za dziadka Mroza.
- Skąd wiesz? - pytał Janek.
- Bo zawsze jakiś ojciec się przebiera. W tym roku pewnie nasz.
- Jak poznajesz? Przecież zawsze noszą fartuch pani doktór?"[9]
Mają piękne marzenia:
"- Jak będę duży - powiedział Andrzej - zostanę Chopinem, będę wygrywał konkursy i ożenię się z jakąś królową. (...) Kup mi trąbę, dobrze? Daję słowo, że się będę uczył. (...)
- Chopin nie grał na trąbie - przerwała mu matka.
- A co robi teraz, jak już wygrał ten konkurs? - chciał wiedzieć Janek.
- To nie on wygrał - powiedział Andrzej - wygrała królowa belgijska"[10].
Wiemy nawet, jak Andrzej i Janek wyglądają, dzięki uroczym rysuneczkom Zbigniewa Lengrena. Chociaż ja, kiedy o nich czytam, to widzę raczej łobuzerskie i urocze buźki moich bratanków. Pewnie niejedna i niejeden z Was ze zdziwieniem odkryje zaskakujące podobieństwo Janka i Andrzeja do własnych dzieci. Zachowania Rodziców i Cioci Andzi też mogą wydać się dziwnie znajome...
"Drobne ustroje", tak jak cykl o Mikołajku, to lektura równie miła dzieciom i dorosłym. W dzieciństwie śmieszyła mnie bardzo, obecnie śmieszy mnie przeogromnie. Serdecznie polecam!
XXXXX
"Te krzyżyki zrobił Janek, ale niech się pani nie gniewa, bo to mają być pocałunki. Szanowna Pani, już chyba wyślę ten list, bo więcej nie uda się z nich wyciągnąć"[11].
---
[1] Maria Zientarowa, "Drobne ustroje", wyd. PIW, Warszawa 1956, str. 39.
[2] Tamże, str. 56.
[3] Tamże, str. 142.
[4] Tamże, str. 133.
[5] Tamże, str. 141.
[6] Tamże, str. 132.
[7] Tamże, str. 135.
[8] Tamże, str. 29.
[9] Tamże, str. 32.
[10] Tamże, str. 167.
[11] Tamże, str. 81.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.