Dodany: 26.09.2005 14:01|Autor: norge

Dom ze ślepą werandą


Świeżo po skończonej lekturze. Przejmująca książka. Wczesńiej nic o jej treści nie wiedziałam, oprócz oczywiście znanego mi ze słyszenia nazwiska autorki i filmu "Jeg er Dina". Nastawiona byłam dość sceptycznie, bo książka taka cienka, nie spodobało mi się zdjęcie na okładce, a pierwsze strony wydały mi się trochę sztywne. I sama nie wiem jak to sie stało, ze po kilkunastu minutach wpadłam jak "śliwka w kompot".

Szczególne wyrazy uznania dla tłumaczki za kilkanascie przypisów umieszczonych na dole stron książki (tych na końcu nie znoszę, zbyt rozprasza mnie ich wyszukiwanie). Wyjaśnia w nich na przykład różne nieprzetłumaczalne na polski pojęcia, ciekawe gry słów, nazwy potraw itd. Bardzo pouczające. Szkoda, że teraz tak rzadko takie przypisy się spotyka. Mnie tak ich czasem brakuje w wielu książkach, zwłaszcza tych tłumaczonych z innych języków.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4273
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 12
Użytkownik: verdiana 26.09.2005 17:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Świeżo po skończonej lekt... | norge
Miejsce umieszczenia przypisów nie zależy od tłumaczy, tylko od składu. :(( Czasami mam wrażenie, że ci od składu nigdy nie przeczytali żadnej książki... Też wolę przypisy na dole strony.
Użytkownik: norge 26.09.2005 19:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Miejsce umieszczenia przy... | verdiana
Gdybym ja była autorką, to bardzo dokładnie zażyczyłabym sobie gdzie moje przypisy mają być umieszczone :)))Jak mylisz, czy dawniej bywało w książkach więcej przypisów, czy też mi sie tylko tak wydaje? Kiedy Jakozak z nostalgią wspomniała, że na przykład cykl Tomków Alfreda Szklarskiego aż się od nich roił...
Użytkownik: verdiana 26.09.2005 19:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Gdybym ja była autorką, t... | norge
Problem w tym, że autor nie ma nic do gadania, często nawet za książkę nie dostaje ani złotówki. Chyba że jest Pilchem...

W ilości przypisów nie widzę różnicy... może dlatego, że większość książek, jakie czytam, je ma i miało zawsze, jak to nie-beletrystyka. :)
Użytkownik: jakozak 27.09.2005 12:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Gdybym ja była autorką, t... | norge
Pamiętam, jakie były wspaniałe w "Słówkach" Boy'a!
Użytkownik: nutinka 27.09.2005 00:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Miejsce umieszczenia przy... | verdiana
To nie całkiem tak. Miejsce przypisów, jak i wiele innych rzeczy, zależy od redakcji i od umowy z autorem bądź, rzadziej, z tłumaczem. Składacz może zaproponować swoje rozwiązania, ale zawsze decyzję podejmuje redaktor. Inna sprawa, że często jeszcze się zdarza, że redaktor istnieje tylko na papierze, tzn. widnieje na stronie redakcyjnej niejako "z łapanki". Pokutuje jeszcze kilka książek, gdzie taką funkcję spełnia niestety moje nazwisko, ale na początku drogi zawodowej miałam za mało siły przebicia i, żeby utrzymać pracę, musiałam się na to zgadzać - tak to wtedy widziałam. Znam jednak jeden przypadek, gdzie tłumacz powieści uparł się, żeby jego przypisy były na końcu książki, mimo przekonywania go przez redakcję, rodzinę i znajomych, że tak będzie gorzej (miał lepszą siłę przebicia ;)). Wracając do meritum: składacz może podejmować takie decyzje tylko wtedy, jeżeli jest jednocześnie redaktorem albo dostał w tej kwestii wolną rękę, co zdarza się raczej rzadko.

Pozdrawia ta od składu, czytająca książki :).
Użytkownik: verdiana 27.09.2005 10:53 napisał(a):
Odpowiedź na: To nie całkiem tak. Miejs... | nutinka
To pewnie tylko w niektórych wydawnictwa jest tak dobrze...

W tych, dla których pracuję, redaktor robi wyłącznie redakcję, oddaje tekst, a o jego składzie decyduje skład. ;) I jeśli nie jest to książka z jakiejś konkretnej serii, która sama narzuca umieszczenie przypisów tam, a nie gdzie indziej, to o przypisach redaktor nie decyduje. Sama zawsze umieszczam przypisy na dole strony, ale NIGDY nie mam pewności, gdzie one się znajdą po składzie. Po oddaniu książki do redakcji nie mam na nią wpływu (mimo że to ja powinnam ją jeszcze raz sprawdzić po składzie - zwykle jej już nie dostaję nigdy więcej).

W regulaminie nawet mam zapis, że o "topografii" (przypisy, czcionka, rozmieszczenie tekstu, akapity, wcięcia, podziały na rozdziały itd. itp.) decyduje składacz, a on pewnie też ma jakieś zasady, których musi się trzymać. Kto je wymyśla - nie mam pojęcia. Na pewno nie redaktor. :)

Najfajniej jest, jeśli wydawnictwo jest niewielkie i nie ma składu, tylko tekst w pdf oddaje prosto do drukarni - wtedy wszystko jest rzeczywiście tak, jak zadecyduje redaktor... Ale to mi się zdarzyło tylko przy dwóch książkach. :(

A redaktorzy na papierze mnie wściekają niezmiernie, ale tylko wtedy, jeśli redakcja nie jest zrobiona. :)

Pozdrawiam wszystkich pracujących przy książkach, czytających je - trzymajmy się razem. :))

Użytkownik: Kasia-Mal 27.09.2005 21:15 napisał(a):
Odpowiedź na: To pewnie tylko w niektór... | verdiana
Trzymamy się Verdiano, prawda?
Użytkownik: verdiana 28.09.2005 11:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Trzymamy się Verdiano, pr... | Kasia-Mal
Szkoda, że nie pracujemy razem. :)

A swoją drogą, ciekawe, kto znika te Twoje przypisy. Bo ja też je robię, ale na razie nie znikały... To redaktor powinien decydować, czy znikną - ostatecznie to on ma się opiekować książką od chwili jej napisania do chwili oddania do druku. Ale wiadomo, jak jest...
Użytkownik: nutinka 29.09.2005 09:53 napisał(a):
Odpowiedź na: To pewnie tylko w niektór... | verdiana
Trochę to jest postawione na głowie. A ja narzekałam, że mnie tak ładnie prowadzą za rękę ;). Kiedyś przeszłam niezłą szkołę składania beletrystyki i nie do pomyślenia dla mnie wówczas było, żeby redaktor nie widział tekstu po składzie. Co więcej, widział go i ponownie sprawdzał poprawność wprowadzenia korekty nawet na kalkach (wtedy jeszcze drukowało się na kalkach). No cóż, przynajmniej jeden punkt na korzyść tego (małego) wydawnictwa.

Współczuję, Verdiano, że u Ciebie nie jest tak dobrze... Czasem robię jeszcze skład dla innego wydawnictwa, ale są to książki naukowe i podręczniki i tu rzeczywiście decyzje podejmuję sama; mówią mi tylko, jaki ma być format, ewentualnie przekazują życzenia autora, o ile takie są - oczywiście wszystko uwzględniam, jeśli nie kłóci się to ze zdrowym rozsądkiem ;), chociaż zdarzało mi się już przekonywać autorów (skutecznie), że inaczej będzie lepiej. Poza tym nie ma żadnej redakcji ani korekty (poza autorską, czyli jakby i tak jej nie było), co jest przerażające, ale skoro klient tak chce... :(

Nie bardzo rozumiem, co masz na myśli pisząc, że "Najfajniej jest, jeśli wydawnictwo jest niewielkie i nie ma składu, tylko tekst w pdf oddaje prosto do drukarni". Co to znaczy, że nie ma składu? Czyli książka idzie do druku na żywca, bez składu i łamania? To jak to wygląda?

A redaktorem na papierze byłam (i nie ja jedna niestety) bez robienia redakcji, dlatego nazywaliśmy to "z łapanki".

Pozdrawiam wszystkich dbających o wygląd książek. :))
Użytkownik: verdiana 29.09.2005 12:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Trochę to jest postawione... | nutinka
Co to znaczy? To znaczy, że robiona jest korekta i redakcja i książka wędruje bezpośrednio do drukarni. A co tam się dzieje, to ja już nie wiem. Ja tylko wiem, że oddaję książkę w takim kształcie, w jakim ma być wydrukowana. Zmieniają się wyłącznie numery stron, bo po druku tekst się układa inaczej niż w Wordzie.

Poza korektą, redakcją językową i techniczną po prostu mam wtedy obowiązek zadbania o rozmiar i krój czcionki, wyróżnienia, tytuły, podtytuły, paginację itd. itp. Wtedy nie muszę robić drugiej korekty, bo nikt nie wprowadza już zmian po mnie. I powiem Ci, że efekt finalny jest zwykle lepszy niż w wielu większych wydawnictwach. W każdym razie nie odbiega od normy. :)
Użytkownik: nutinka 29.09.2005 15:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Co to znaczy? To znaczy, ... | verdiana
Czyli de facto, oprócz redakcji i korekty, robisz również skład, a potem w drukarni tylko to przełamują. Ciekawe, w mojej praktyce jeszcze się z tym nie spotkałam. A jak wygląda wtedy książka od strony jakości fontów (chodzi mi głównie o ich spolszczenie), poprawności przenoszenia wyrazów, proporcji kolumny do wielkości strony?

Czy możesz mi podać tytuł, w miarę reprezentatywny, jakiejś książki w ten sposób składanej? Bo chętnie bym sobie oglądnęła :). Może być mailem, jeżeli tutaj nie chcesz.
Użytkownik: Kasia-Mal 27.09.2005 21:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Świeżo po skończonej lekt... | norge
Oj, z tymi przypisami to różnie bywa. Ja z reguły, kiedy pracuję nad książką (czyli tłumaczę), robię ich sporo, bo wydaje mi się, że pomogą w jej lekturze (dzięki, Diano, że to dostrzegasz!), ale potem ich spora część znika z ostatecznej wersji, bo niby "przeszkadzają". I gdzie tu sprawiedliwość? Zawsze też robię je na dole stron, bo sama nie znoszę szukać przypisów na końcu!
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: