Dodany: 02.01.2016 21:43|Autor: verdiana

Czytatnik: Artes Liberales

2 osoby polecają ten tekst.

Lektury 2016


W tym roku znowu zapisuję i liczę przeczytane książki. Tak, liczę. DLA SIEBIE. A tym, którzy udają, że liczenie to ściganie - kij w ucho!

Styczeń
1. Szczygieł (Nowak Zbigniew M.) (4,5) [Własna półka]
Nie spodziewałam się niczego wielkiego, ale książka okazała się całkiem nieźle napisana (niestety, z błędami, i to karygodnymi, np. "opatrznie zrozumiała").
Takich książek powinno powstawać znacznie więcej. I wcale nie mam na myśli trafiania do skaczących na główkę idiotów, ale innych ludzi, niepełnosprawnych nie z wyboru, a np. w wyniku choroby czy wypadku - im dodawałaby sił - oraz zupełnie sprawnych (ich uczyłabym rzeczy podstawowych w życiu).
ALE:
Chłopak kilka miesięcy (!!) po złamaniu kręgosłupa i uszkodzeniu rdzenia, a rodzice przez tyle czasu nie pomyśleli o ssaku ani łóżku. On sam też im nie przypomniał, chociaż normalnie mówi.
Ta książka obnaża służbę zdrowia, ale też głupotę ludzką. Głupotę tego, kto skakał do płytkiej wody, a teraz naciąga podatników na leczenie choroby, którą ma wyłącznie z własnej winy i sam powinien ją finansować. Głupotę opiekunów, którzy w 21. wieku nie zadali sobie trudu, żeby chociaż w Internecie poczytać.
Na boku czyta się łatwiej?! Chyba zdrowemu i super sprawnemu, bo w 6a się wtedy człowiek dusi, wygięty kręgosłup uciska płuca.
Wózek ułatwia życie, a oglądanie nowszych modeli i ułatwień ekscytuje dużo bardziej niż jakieś tam samochody np.
Ciągi obsługuje się nie palcami (przecież by się zdyslokowały!), a śródręczami, które lekko się opiera (bo inaczej też się zdyslokują). Dlatego wózek musi być lekki i nie opierać się - musi dać się toczyć nawet osobie z hipotonią.
Prawdą jest niestety to, że służba zdrowia jest dla zdrowych. Im ktoś bardziej chory i im bardziej i więcej zabiegów potrzebuje, tym mniej ich dostanie (a osoby z 6a nie dostają nic). Sanatoria też dla zdrowych. Nie ma przystosowań ani nawet łóżek. Zamiast osoby takiej jak ja wolą przyjąć ze dwóch gości z dyskopatią. Łatwiej wyleczyć i poprawić statystyki. Dla normalnie sparaliżowanych są szpitale rehabilitacyjne. Dla dzieci, nawet po śpiączce, są turnusy rehabilitacyjne. Dla osoby z 6a nie ma nic. NIC. Mało tego nawet za kasę w Polsce prawie nic nie ma. Ci najciężej chorzy, najbardziej poszkodowani muszą mieć siłę, żeby żebrać. A skąd ją mieć?

2. Bajki rozebrane: Jak odnaleźć się w swojej baśni (Miller Katarzyna, Cichocka Tatiana) (5) [Pożyczone: Vemona]
Myślałam, że to będą opowiadania erotyczne, tymczasem to doskonały wywiad rzeka analizujący wiele baśni w sposób odkrywczy i ciekawy. Jedna z lepszych książek Miller.

3. Blackout: Najczarniejszy scenariusz z możliwych (Elsberg Marc (właśc. Rafelsberger Marcus)) (4.5) [I]
Terroryści wyłączają prąd w Europie. Książka jest opisem możliwych konsekwencji. Pokazuje, jak bardzo nie jesteśmy w stanie żyć bez prądu - i to dosłownie. Umierają tysiące zwierząt hodowlanych. Umierają ludzie przewlekle chorzy, ci najbardziej niepełnosprawni, najbardziej chorzy, bez dostępu do szpitali, leków, aparatury medycznej, transportu, jedzenia, wody, higieny, ogrzewania.

4. Lawendowy kapelusz (Rybkowska Anna) (3.5) [I]
Całkiem niezła obyczajówka. Stella jest młodą kobietą, znaną pisarką, żyje sobie wygodnie. Aż tu nagle pojawia się jej córka, którą porzuciła zaraz po porodzie, mając 15 lat. Odnajdywanie się w przestrzeni między nową rodziną a kochankiem Tristanem okazuje się dość trudne.
Dlaczego dzieci oddane do adopcji mają wiecznie pretensje do matek biologicznych, ale nigdy do ojców?!
Błędy! Mnóstwo - i to zauważalne nawet w odsłuchu. Brunowi (a facet nie miał bynajmniej na imię Brun), drzwi zamknąć drzwi, grać na skrzypach, ubrać sukienkę (w co??), przecinki po spacjach itd.

5. Mars (Kosik Rafał) (4) [I]
"Mars" otworzył fazę na książki sf. Całkiem przyzwoita opowieść o kolonizacji Marsa za 300 lat.
I - co warte wspomnienia - nie rzuciły mi się w uszy żadne błędy!

6. Silos (Howey Hugh) (3) [I]
Liczyłam na coś dobrego, a ta książka jest po prostu słaba. Nuda, panie, nuda! Nie będę czytać kolejnych tomów.

7. Złota krew (Brown Pierce) (3.5) [I]
Chwilami miałam wrażenie, że to kontynuacja "Marsa" Kosika, ale "Mars" lepszy. Dłużyło mi się, nie wiem, czy sięgnę po kolejny tom.

8. Barwy miłości: Antologia współczesnych opowiadań koreańskich (antologia; Hwang Sunwon, Han Malsuk, Kim Tongni i inni) (3) [I]
Taką miałam chrapkę na tę książkę, a tak mnie rozczarowała. I nie jest to kwestia formy (opowiadania), bo przecież umiem się zachwycać dobrymi opowiadaniami (np. Chianga). Jakoś w żadnym nie wciągnęła mnie fabuła. W ogóle nie wiedziałam, o czym są i po co zostały napisane. Nie były napisane źle, były po prostu nudne. Wydawało mi się zawsze, że do antologii wybiera się najlepsze opowiadania, ale chyba się pomyliłam.

9. Zew lodu: Ośmiotysięczniki zimą: Moje prawie niemożliwe marzenie (Moro Simone) (4) [I]
Niezłe, bez zadęcia, ale wydało mi się krótkie. Ivona przeczytała mi tę książkę w pół dnia.
Moro ładnie się wyraża o Polakach i polskich wyprawach.

10. Światoholicy: We dwoje od Wyspy Wielkanocnej po Ziemię Ognistą, od Laponii po Papuę: 6 kontynentów, 60 krajów w 20 lat (Pawlicka Aleksandra) (5) [I]
Doskonała rzecz. Zawiera wszystko, czego oczekuję od książki podróżniczej. Nie lubię bardzo książki napisanej po łebkach, a tu autorka opisuje barwnie, ciekawie i ze szczegółami różne przejawy kultur, których nie znalazłam dotąd w innych książkach. Udaje jej się to, mimo że podczas podróży odwiedziła wiele krajów.

11. Matrioszka Rosja i Jastrząb (Jastrzębski Maciej) (5) [I]
Bardzo dobre reportaże o współczesnej Rosji. Jest o znanych ludziach, ale i o ludziach spotkanych w metrze czy na ulicy (chwilami kojarzył mi się "Palacz" Bałabanowa); o sytuacji politycznej, ale napisane jest to ciekawie; o korzeniach, o religii (w Rosji jest 18 mln ateistów!), o alkoholizmie, o różnych ciekawostkach. Ani przez chwilę się nie nudziłam. Na pewno sięgnę po inne reportaże autora.

12. Made in Japan (Tomański Rafał) (4) [I]
Tragicznie może nie jest, ale spodziewałam się po prostu reportaży z Japonii, a o Japonii było tu niewiele. W sumie trudno powiedzieć, o czym to było. Początek zachęcający - o awarii elektrowni atomowej w 2011, potem jakby tematyka się rozmyła, dotyczyła wszystkiego i niczego.

13. Może (morze) wróci (Sabela Bartek) (4) [I]
Książka poświęcona jezioru Aralskiemu i okolicom. IMHO to temat na jeden reportaż, a nie na całą książkę, bo zaczyna nudzić. Zbyt mało o ludziach, zbyt dużo o polityce.

14. Irak: Piekło w raju (Smoleński Paweł (pseud. Jerz Tomasz)) (4.5) [I]
Bardzo dobry zbiór reportaży. Sytuacja w Iraku przedstawiona za pomocą rozmów z Irakijczykami, ich oczami, weryfikowana tylko przez spojrzenie dziennikarza. Ciekawe, otwierające oczy.

14. Nowy wspaniały Irak (Zawadzki Mariusz) (5) [I]
J. w. Ludzie, rozmowy, osobiste doświadczenia, opisy dziennikarskich tricków - to wszystko, co czyni reportaże interesującymi, tu się da znaleźć. Książka dobitnie pokazuje, że Irakijczycy sami są odpowiedzialni za sytuację, w jakiej się znajdują. To oni sami biegają po ulicach z bronią i się wzajemnie mordują, to oni sami nie są zainteresowani poprawą sytuacji, nie robią totalnie nic, kreują się na uciśnionych, tylko się kryją w domach i oczekują, aż Amerykanie wszystko odwalą za nich. Szokująca prawda.

15. Polonez na polu minowym (antologia; Wodecka Dorota, Bator Joanna, Karpowicz Ignacy i inni) (4.5) [I]
Wywiady z pisarzami. Jak zawsze w takim zbiorze - jedne lepsze, inne słabsze, ale ogólnie in plus.

16. To zwierzę mnie bierze (Wajrak Adam) (4.5) [I]
Jak zwykle ciekawie i dowiedziałam się kilku rzeczy, których nie wiedziałam wcześniej. Np. tego, że naklejanie naklejek w kształtach ptaków drapieżnych praktycznie ptakom nie pomaga. Nie uderzają w szybę tylko w obrębie naklejki, a obok już tak, bo nie widzą szyby, a naklejka nie odstrasza już obok. Trzeba by nakazać naklejanie specjalnych filtrów, które ludziom nie przeszkadzają, a ptakom ratują życie (w USA są już dostępne, u nas nie).
Albo tego, że bobry wykonują w Polsce pracę wycenianą na 100 mln euro - tyle by kosztowało specjalne nawadnianie pewnych obszarów (np. puszczy). Koszty te nie zawierają wyceny ochrony gatunków zagrożonych, które żyją na obszarach przygotowanych przez bobry (np. lubią przerzedzony przez nie las).
I tego: środowisko miejskie znacznie zmienia śpiew ptaków. Nie tylko tym, że ptaki wplatają w swoje pieśni odgłosy miejskie (np. klaksony), ale też tym, że częstotliwość dźwięków miejskich zmusza ptaki do zmiany częstotliwości śpiewu albo pory śpiewu (śpiewają w nocy, jeśli nie są słyszalne w dzień).
Oraz: są środowiska, w których wilki są przyjazne wobec psów i się z nimi krzyżują.

17. Kuna za kaloryferem czyli Nasze przygody ze zwierzętami (Wajrak Adam, Fernandez Nuria Selva) (5) [I]
Cudna książka! Wajrak opowiada o zwierzakach, które wychowali. Niektóre wróciły na wolność, niektóre znalazły dobry azyl w specjalistycznych placówkach. Przypominają mi się moje uratowane zwierzaki, wszystkie dzikuski, którym pomogłam, wróciły na wolność. Jeża Teodora spotykałyśmy potem z suką na spacerach (ona go poznawała, stąd wiem, że to on), a jaskółka pofrunęła ze stadem innych jaskółek, chociaż kiedy ją Zorka znalazła, była jeszcze prawie łysa. Cudownie jest, kiedy się mieszka na wsi i można stworzyć ptakom woliery, wydrom jeziorka, kunom wybiegi, ale sam Wajrak wspomina weterynarza, który w mieszkaniu trzymał sarenkę (i udało się ją uratować!). Jasne, nie zabieramy dzikusów ze środowiska, jeśli nie jest to niezbędne, ale te wymagające pomocy, leczenia, ratunku - jak najbardziej powinniśmy! Jeśli np. niestety potrącimy borsuka czy wręcz zabijemy, zatrzymajmy się i rozejrzyjmy, czy przypadkiem nie była to matka przeprowadzająca młode. Zabierzmy młode - one nie przeżyją bez jej opieki!

18. Oswajanie świata (Bouvier Nicolas) (3) [I]
Nie wiem, co napisać. Nigdy się tak nie wynudziłam na żadnej książce podróżniczej, nawet zdawkowe książeczki Beaty Pawlikowskiej są ciekawsze. Rozczarowanie ostatnich lat.

19. Dziewczyny, które zabiły Chloe (Marwood Alex (właśc. Mackesy Serena)) (4) [I]
Książka składa się z 2 wymieszanych wątków - teraźniejszego i w przeszłości. Ten z przeszłości dużo ciekawszy, ale pocięty i okrojony - zupełnie niepotrzebnie. Zupełnie nie rozumiem tej fabuły. Z opisu w ogóle nie wynika, żeby te 11-latki zabiły bachorkę. Bachorka sama się mazgaiła i właziła na drabinę. Poza tym jak w ogóle można wymagać, żeby dziecko opiekowało się dzieckiem? Uważam, że kara dla tych dziewczyn była z sufitu, a udawanie, że jest inaczej, sprawiło, że książka mnie wynudziła. Cały czas czekałam na jakieś morderstwo (zgodnie z tytułem i stopniowaniem napięcia przez autorkę), a tu nic.

20. Szamański blues (Jadowska Aneta) (3) [I]
Uwielbiam Dorę. Bardzo lubię Witkacego. Ale ten tom mnie znudził. Tu się praktycznie nic nie dzieje, zupełne przeciwieństwo cyklu o Dorze, a ja się w fantasy nie lubię nudzić.

21. W sieci umysłów (Dashner James) (3.5) [I]
Nie aż tak dobre jak poprzedni cykl, ale czyta się szybko, więc można.

22. McDusia (Musierowicz Małgorzata) (4.5) [I]
23. Wnuczka do orzechów (Musierowicz Małgorzata) (4) [I]
24. Feblik (Musierowicz Małgorzata) (4) [I]
Przy poprzednim tomie myślałam, że to jakiś permanentny spadek formy, ale jednak nie, najwyraźniej Musierowicz się z tym uporała, bo te 3 tomy są już tak dobre jak te pierwsze.
Wady te same co dotąd - nikt nie umiera, nikt ciężko nie choruje, nikt nie jest ON, nikt nawet nie jest homo. Żadnych mniejszości. W tak dużej rodzinie? Przecież to nierealne! Ja naprawdę lubię Musierowicz, ale szczury roznoszące dżumę? Really? LUDZKĄ chorobę? Szczury nie chorują na dżumę, więc jej nie roznoszą. To LUDZIE na nią chorują i przenoszą ją na szczury. Jak można powtarzać takie bzdury?
A nestorzy rodu nagle zdebilnieli na starość. Całe życie normalni, a tu nagle pilota do łóżka nie umieją użyć? O żadnej demencji nie było wcześniej mowy, więc co jest powodem nagłego zgłupienia? Coraz częściej mam wrażenie, że zgłupienie autorki, poza które nie umie wyjść.
Błędy! np. "Trzy razy pod rząd".
Ale i tak mam sentyment i lubię. ;)
Introwertyczny Ignacy to jedna z moich ulubionych postaci i bardzo mnie cieszy, że McDusia poszła w odstawkę. ;) Za to matka Agnieszki to po prostu bandytka przemocowa, dziwi mnie, że M. nie pisze o zakładaniu niebieskiej karty.

25. Otchłań (Szmidt Robert J.) (3.5) [I]
Wzięłam się za to, bo byłam ciekawa, jak autor poradzi sobie z postacią niepełnosprawną w tych realiach. Niestety okazało się, że poszedł na łatwiznę - postać nie jest niepełnosprawna, tylko głuchoniema i upośledzona umysłowo. Ale i tak jest to lepsze niż oryginał!

Ebooki:
Własne: 1
Pożyczone: 1
Kolejkowe:
Komiks: 0
BiblioNETkołaj: 0
Audiobooki: 0
Ivona: 24
Akcja Nobliści:


Luty
26. Kroniki jednorożca: Polowanie (Szmidt Robert J.) (3.5) [I]
Ani słabe, ani dobre, ale mam ciągle ochotę na fantastykę, a nic innego nie mam pod ręką. Książka o telepatach w Polsce w 2011 - takie urban fantasy.

27. Apokalipsa według Pana Jana (Szmidt Robert J.) (3) [I]
Miałam wrażenie, że czytam kontynuację książki ze świata "Metra", a to już trochę za dużo. W dodatku to się znowu dzieje we Wrocławiu; znacznie ciekawsza byłaby Warszawa z całą jej historią. W opisie nie uprzedzono, że to political fantasy, nie lubię.

28. Gracz (Banks Iain M.) (2)[I]
Nuda, nuda, nuda! Kiedyś czytałam "Most" Banksa. Rozczarował mnie, znudził, zniechęcił do autora. Ale o "Graczu" się naczytałam tyle dobrych rzeczy, że nie mogłam go pominąć. A tu zonk! Po raz kolejny się przekonałam, że nie można wierzyć blogerom.

29. Dobrani (Condie Ally) (3) [I]
Oryginalny pomysł - dziewczynki po osiągnięciu pewnego wieku wiążą się z wyznaczonymi chłopcami, a po dożyciu iluś tam lat wszyscy są z automatu usypiani. Wszystko w tym świecie jest przewidziane. Ale opisane to jest nudno, nie wciąga, bohaterowie płascy.

30. Pan Misio (Trokowicz Bartłomiej) (4) [I]
Duża książka dla młodszych dzieci (150 stron), złożona z opowiadań o zwierzętach, głównie leśnych. Przypisanie ludzkich cech kojarzyło mi się z LaFontaine'em. Już na początku zirytowało mnie przypisanie złośliwości szczurowi - jedynemu zwierzęciu, które kosztem siebie i swojego jedzenia będzie ratować z opresji kompana, którego nawet nie zna, bo nie należy do jego stada. Zwierzęciu o wyjątkowej empatii, której nie dorównują nawet psy. Wystarczyło trochę poczytać w Internecie. Jeśli już ktoś jest złośliwy, to raczej koty. To właściwie jedyny zgrzyt, bo poza tym bardzo mi się podobało.

31. Dziedzictwo ognia (Maas Sarah J.) (3) [I]
Dwa pierwsze tomy dobre, ten... nuda! Nie wiem, czy będę czytać kolejne, przez ten z ledwością przebrnęłam tylko przez wzgląd na poprzednie.

32. Szepty dzieci mgły i inne opowiadania (Canavan Trudi) (2) [I]
Najsłabsza książka Canavan. Wielkie rozczarowanie. Zanim się zdążyłam wdrożyć, okazywało się, że to już kolejne opowiadanie.

33. Dziewczyna z pociągu (Hawkins Paula) (3) [I]
Słyszałam, że "Dziewczyny, które zabiły Chloe" są lepsze. To prawda, ale tak naprawdę obie książki są słabe. Ta mnie znudziła, do samego końca właściwie nie wiedziałam, o co chodzi w tej historii, i czekałam, aż coś zacznie się dziać. Nie zaczęło.

34. Od zygoty do osoby (Różyńska Joanna) (3) [I]
Spór jest banalnie prosty, a książka napisana takim bełkotem jak prace doktoranckie zakompleksionego pseudonaukowca. Rozczarowanie kolejne, coś ostatnio nawet sot schodzi na koty. Nie ratuje tej książki nawet słuszność wywodu.

35. Tysiąc (Andryka Dagmara) (3) [I]
Bardzo ciekawy pomysł, ale gdyby nie opis z okładki, nie wiedziałabym, o co chodzi. Realizacja mocno kuleje, chociaż może akurat nie językowo, bo napisane to jest sprawnie. Chętnie sprawdzę, jaką kolejną książkę autorka napisze, może jej to wyjdzie lepiej.

36. Wołanie kukułki (Rowling Joanne (pseud. Rowling J. K., Skamander Newt, Whisp Kennilworthy, Galbraith Robert)) (3.5) [I]
Postawiłam 3.5, bo II tom był lepszy, a dałam mu 4. Cormoran jest odrażający, nie znoszę go. W II tomie pojawia się jego świetna asystentka, więc robi się naprawdę ciekawiej. No i ten cykl jest o niebo lepszy od infantylnego, prostackiego, nudnego Harry'ego Pottera!

37. Księga Dziwnych Nowych Rzeczy (Faber Michel) (3.5) [I]
Niezła rzecz, ciekawy nowy świat (Oaza) i jego mieszkańcy, ale czuję niedosyt. Nie wyjaśniono różnych tajemnic, nic nie było o firmie? organizacji?, o której wspominano na początku. Nie rozumiem dziwnego zachowania żony głównego bohatera. Od Fabera wymagałabym więcej, pokazał już, co potrafi.

38. Dygot (Małecki Jakub [pisarz]) (4.5) [I]
Bardzo dobre! Miałam napisać, że to świetny debiut, a to już któraś z kolei książka autora. Czyli czytam jego książkę po raz pierwszy.
Saga rodzinna, ładnie naszkicowane postacie (czyli jednak mężczyźni też to potrafią), chociaż chwilami wydawało mi się to dziwne i zastanawiałam się, czy nie czytam sf. To się działo w naszych czasach, a niektórzy zachowywali się jak w średniowieczu. Nie wierzę, że ktokolwiek może wierzyć, że wyprucie wnętrzności z albinosa może spowodować wyzdrowienia kogokolwiek.

38. Grey: Pięćdziesiąt twarzy Greya oczami Christiana (James E. L. (właśc. Leonard Erika)) (2.5) [I]
Buahahaha! Tego się nie da tknąć inaczej, niż słuchając. Nigdy nie traciłabym czasu na wersję papierową. Książka trzyma klimat komedio-pastiszu, nie ma opcji, żeby ktoś tę książkę potraktował poważnie. Czyli dokładnie jak poprzednie tomy cyklu. Jeśli chcecie się uśmiać, opluwając co chwilę monitor, to czytajcie. ;) Polecam słuchać ebooka na Ivonie, będziecie mieli Anę Stasię za bohaterkę, co dodaje smaczku.
Styl narracji się nie zmienia. Wg autorki Ana i Christian to ta sama osoba.
"Słyszę, jak jej oddech pracuje nierówno, i ten dźwięk spływa mi prosto do krocza".

Ebooki:
Własne: 1
Pożyczone: 1
Kolejkowe:
Komiks: 0
BiblioNETkołaj: 0
Audiobooki: 0
Ivona: 14
Akcja Nobliści:

Marzec
39. Tort urodzinowy (Nordqvist Sven) (4) [Pożyczone - Buszująca]
Przyjemna książeczka dla dzieci. Byłaby jeszcze przyjemniejsza, gdyby bohaterem był pies, a nie kot. ;)

40. Piaskowy Wilk i ćwiczenia z myślenia (Lind Åsa) (4) [Pożyczone - Buszująca]
Nie polubiłam Karusi, rozwydrzonego bachora, którego dotyczą opowiadania. I nie mam pojęcia, o co chodzi z tym Piaskowym Wilkiem (kto to jest?). Ale podobało mi się mimo to i mam ochotę na pozostałe tomy.

41. Całuję. Mama (Orłowska Monika) (4)
Wygrałam tę książkę w konkursie, byłam przekonana, że to debiut, a to 4. książka zupełnie nieznanej mi autorki. I całkiem niezła! Obyczajówka. 3 siostry, śmierć matki, spadek.
Nie znoszę krakowskiej gwary! Bułka paryska to bułka paryska, a nie weka! Weki to słoiki!
Jak można powiedzieć, że szczury są ohydne i nikomu niepotrzebne?! Chyba się autorce z kotami pomyliły! Za to ocena powinna zlecieć do -1. :/
Paulina rodzona w 1978 jest tylko o 2 lata ode mnie młodsza, więc doskonale musi pamiętać wymienianie się opakowaniami po zachodnich czekoladach!

42. Shantaram (Roberts Gregory David) (3) [I]
Tę książkę reklamuje się jako przygodową. Ciekawa jestem, w którym miejscu. Była nudna jak flaki z olejem. Przeczytałam tylko dlatego, że przy kolorowaniu szybko zleciało. Papierowej bym nie skończyła.

43. Królestwo dziewczynki (Chmielewska Iwona) (5)
Przecudowna książka obrazowa! Kolaże i koronki przywodzą na myśl art journale i smashbooki. Inspirujące!

44. Dasz radę, Marcelko (Pałasz Marcin) (4.5)
I tom Marcelki - bo zaczynałam od II. Ciekawe i mądre książeczki o kilkuletniej dziewczynce po wypadku. Tu już chodzi o jednej kuli. I walczy o to, żeby rodzice pozwolili jej na pieska. Kiedy wreszcie pies został przywieziony i matka stwierdziła, że zostanie na stałe, to się popłakałam. Na książeczce dla dzieci! LOL.
Nie ma takiej rasy jak wilczur!

45. Wierszyki rodzinne (Rusinek Michał (ur. 1972)) (4.5)
Długo nie mogłam trafić na tę książkę, aż wreszcie się udało. Spodziewałam się zabawnych wierszyków w stylu Szymborskiej. To coś trochę innego, ale nadal zabawne. Podobało mi się, mimo że ogólnie nie lubię rymowanek, zwłaszcza dla dzieci. Jakieś echo limeryków Szymborskiej jednak w tym jest. Ponadto książka ma przecudne ilustracje siostry autora. Oraz... błędy!! Korektor ma jakąś manię stawiania kropek po znakach zapytania, wykrzyknikach i... wielokropkach. Zadziwiające.

46. Lindbergh: Niezwykłe przygody latającej myszy (Kuhlmann Torben) (6)
Małe cudeńko! Pal sześć historię - nie dość, że to opowieść o myszy, to jeszcze jest tak cudnie zilustrowana, że nie mogę przestać jej oglądać!

47. Po drugiej stronie snu (Kubikowska Karolina) (5)
Cudowne rysunki (tatuaże)! Najpiękniejsza kolorowanka, jaką widziałam. Wspaniale maluje się ecolinami. Niestety druk jest dwustronny, malowanie przebija, a kartki wypadają już po pierwszym obrazku. :(

48. Anioły jedzą trzy razy dziennie: 147 dni w psychiatryku (Jagielska Grażyna) (4.5) [B]
Od urodzenia mam depresję biologiczną i doświadczam przemocy, przeżyłam (ledwo) na F7, doskonale wiem, o czym się pisze w tej książce. A jednak nie rozumiem większości tych ludzi. Po tym, co sami przeszli, jak mogą innym uprzykrzać, utrudniać życie? Okradać, jedzenie z lodówki zabierać, budzić w nocy, ciągnąć w dół, obrażać, poniżać, wyśmiewać na terapii (!!).
Jak można komuś powiedzieć, że śmierć psa jest mniej ważna od śmierci człowieka? Jak można to umniejszać? Śmierć ludzka nigdy nie będzie tak straszna jak śmierć psa, choćby dlatego, że z żadnym człowiekiem nigdy nie jest się tak blisko jak z kochanym psem. I tak, wiem, co mówię. Straciłam większość przyjaciół i 3 moich ex partnerów - z każdej ludzkiej śmierci można się podnieść, ze śmierci psa - nigdy.
Cieszę się, że na F7 tak nie było. U nas "tylko" budzenie w nocy i kradzieże.
Cieszy mnie, że ktoś napisał o tym, co żołnierze przeżywają na misjach i jakie są tego konsekwencje (ofiarami są również ich rodziny!). Nawet oni sami przed pierwszą misją nie wiedzą, na co się decydują. Polska powinna natychmiast zaprzestać narażania polskich żołnierzy na taki bandytyzm.
Nie istnieje zespół Grateful Death!

49. 3096 dni (Kampusch Natascha) (4) [B]
Tu chyba nie trzeba nic pisać. Syndrom sztokholmski, niezależnie od tego, jak bardzo Natascha będzie temu zaprzeczać. Wiadomo, że nawet jeśli psychopata wykazuje jakieś pozytywne zachowania, to nie dlatego, że nagle na chwilę stał się dobry, tylko w jakimś celu - żeby coś uzyskać od ofiary albo ją jeszcze bardziej skrzywdzić. Nigdy bezinteresownie. Tak, mogę się o tym wypowiadać, bo doświadczam przemocy od 40 lat i nie przyszłoby mi do głowy NIGDY, żeby wchodzić w jakieś sojusze z oprawcą czy go usprawiedliwiać!

50. Sońka (Karpowicz Ignacy) (4) [kolejkowa]
Dobra rzecz, ale po wszystkich zachwytach, jakich się naczytałam, myślałam, że to będzie coś wyjątkowego. Ciągle czekam na powieść najwyższych lotów, na coś tak dobrego jak eseje.

51. "The Zombie Collection" Nona Meyers (4)
Obrazki świetne. Papier w kolorowance skandaliczny, w żadnej nie było tak koszmarnego - roluje się i ściera, drze i przebija, nawet jeśli się nie maluje kilka razy w tym samym miejscu. Mocno przyciemnia też kolory.
Bardzo niewygodnie czyta się cyferki, są tak słabo widoczne, że czasami brałam kolor na czuja, bo cyferki nie dało się odczytać. Ten pomarańczowy IMHO trochę dziwnie dobrany, ale to akurat wg klucza, nie moje zgadywanie. wink emoticon
Colour chart jest z tyłu, nie ma kolorów podanych na stronie, którą się koloruje, to strasznie niewygodne i sprzyja pomyłkom. Myślałam, że będę bardziej zadowolona z tej kolorowanki.

Ebooki:
Własne: 6
Pożyczone: 2
Biblioteka: 2
Kolejkowe: 1
Komiks: 0
BiblioNETkołaj: 0
Audiobooki: 0
Ivona: 1
Akcja Nobliści:


Kwiecień
52. Najpiękniejsza na niebie (Warda Małgorzata (Szymańska-Warda Małgorzata)) (4) [B]
Jak zwykle u Małgosi ważny temat - tym razem adopcja. Wbrew pozorom nie ma tu zbyt dużo dzieci - na szczęście. Są poszukiwania dorosłej siostry, jest retrospekcja, jest trochę prywatnego życia reporterki, która w tych poszukiwaniach pomaga.

53. 100/XX: Antologia polskiego reportażu XX wieku: Tom 1: 1901–1965 (antologia; Korczak Janusz (właśc. Goldszmit Henryk), Miłkowski Zygmunt (pseud. Jeż Teodor Tomasz, TTJ, T. T. Jeż), Sieroszewski Wacław (pseud. Sirko Wacław lub Bagrynowski K.) i inni) (3.5) [B]
54. 100/XX: Antologia polskiego reportażu XX wieku: Tom 2: 1966–2000 (antologia; Wróblewski Andrzej Krzysztof (1935-2012), Roszko Janusz, Bijak Jan i inni) (4.5) [B]
55. 100/XX: Antologia polskiego reportażu XX wieku: Tom 3 (antologia; Prus Bolesław (właśc. Głowacki Aleksander), Słoński Edward, Szpyrkówna Maria (Szpyrkówna M. H., Maria Horska-Szpyrko) i inni) (4) [B]
Myślałam, że to będzie retrospektywa chronologiczna - nie jest. II tom jest chronologiczny i zaczyna się robić ciekawy mniej więcej w połowie, w latach 90. - potem jest tylko lepiej i ciekawiej. Wcześniej podobał mi się tylko jeden reportaż. Myślałam, że III tom będzie kontynuacją II, niestety, w III tomie reportaże są niechronologiczne. Znajdziemy tam międzywojnie i Prusa, a nie reportaże z kolejnych lat, czyli po roku 2000.

56. Swoją drogą: Opowieść o trzech podróżach po inne życie (Michniewicz Tomasz (Michniewicz Tomek)) (5) [B]
Świetna rzecz! Autor opisuje 3 podróże, w które zabrał osoby bliskie. Przyjaciela do dżungli uczyć się życia plemienia Baka, żonę Mariannę - do Arabii Saudyjskiej (w miejsce, w które nigdy by jej nie zabrał), ojca - do Nowego Orleanu (to mekka dla kochającego jazz ojca).
Opisy tych podróży są fascynujące. To nie są przewodniki po zabytkach, autor skupia się na tym, co mnie najbardziej interesuje, na zwyczajnym, codziennym życiu.
Mariannę polubiłam za jedno zdanie - o tym, że ona stojąc z boku przeżywa o niebo więcej niż on w podróży, będąc w środku wydarzeń. Ojca zaś za to, że dostrzega, że podróże to nie jest całe życie ani odpowiedź na każde pytanie. W życiu jest coś więcej. I tak, można to przeżywać, stojąc z boku. Te 2 uwagi ojca i Marianny wzajemnie się uzupełniają.
Trochę mnie też dziwiło dzielenie albo-albo: albo dziecko, albo podróże. Dziecko można zabrać w podróż ze sobą, jak tylko podrośnie, a dopóki nie podrośnie, to i tak mu wszystko jedno, kto go pilnuje, może być niańka czy babcia, kiedy rodzice są w podróży. Rodzice podróżujący i tak mają dziecku do zaoferowania więcej niż rodzice korpo-ludki.

57. Klub samobójców (Koziarski Daniel) (2.5) [B]
Zdecydowanie wolę "Sąd ostateczny", to już nie to samo.

58. Miasto z lodu (Warda Małgorzata (Szymańska-Warda Małgorzata)) (4) [B]
To niezła książka, ale już jestem zmęczona tematem dzieci.

59. Świadek (Rient Robert) (3.5) [B]
Ta książka nie powinna być w serii reporterskiej, to wspomnienia, pamiętnik. Historia chłopaka, który opuścił Jehowych, mimo że nigdy do nich nie przystawał, ale robią to tak samo jak katolicy.

60. Sekret czarownicy (Klejzerowicz Anna) (3.5) [B]
Bardzo lubię ten cykl, ale ten tom jest najsłabszy.

61. Barwne cienie i nietoperze: Życie w autystycznym świecie (Brauns Axel) (2.5) [B]
To książka napisana przez autystę i widać boleśnie, jak bardzo autyzm nie ma nic wspólnego z ZA. Nie uważam, że autyści muszę pisać książki wyłącznie o autyzmie, ale ta jest właściwie o niczym, bo nawet o autyzmie nie. Niczego nowego się z niej nie dowiecie.

62. Mózg autystyczny: Podróż w głąb niezwykłych umysłów (Grandin Temple, Panek Richard) (4.5)
Większość dywagacji o DNA jest już nieaktualna (to książka z 2012, a w 2015 odkryto, który obszar mózgu jest odpowiedzialny za autyzm, a który za ZA), ale chciałabym przeczytać tego rodzaju książkę na temat ZA.
Przerażające jest to, że sama Grandin uważa ASD za chorobę i pisze, że ktoś "cierpi na autyzm". :/ Jeśli same osoby z ASD będą takie mity powielać albo wmawiać innym, że ZA to autyzm, to nic nigdy się nie zmieni. Prawda jest taka, że podobieństwa są nieliczne (np. sensoryczne), a różnice kolosalne. W dodatku TG szerzy mit, że niby autyzm jest poważniejszy niż ZA. Nie jest. To po prostu inne zaburzenie i w 75% przypadków ta "ciężkość" autyzmu wynika nie z samego autyzmu, a z towarzyszącego mu opóźnienia intelektualnego, które nie występuje w ZA. Faktem jest jednak, że DSM-5 to jakiś wielki żart, bo autyzmu i ZA za nic nie da się wsadzić do jednego wora, zwłaszcza że nauka już o tym wie! Czyli wracamy do punktu wyjścia: książka z 2012 jest już nieaktualna d 2016!
TG się pomyliło coś. Redaktor to idealny zawód dla osoby myślącej OBRAZAMI, nie słowami! Przecież słowo to OBRAZ, słowo z błędem to obraz nieznany, więc jest wyłapywany natychmiast. Podobnie z bibliotekarzem.
Odkryciem było to, że osoby ze spektrum muszą jednocześnie widzieć i klawiaturę, i obraz (czyli to, co piszą). Wynika to z problemów poznawczych i sensorycznych. Okazuje się, że tablet jest dla nich lepszy, bo klawiatura jest wprost na ekranie. To pasuje do braku propriocepcji - z wózkiem jest dokładnie to samo! Joystick powinien znajdować się na linii wzroku! Czyli tam, gdzie patrzę, kiedy jadę. A NIE Z BOKU!
Mnóstwo błędów!! A najbardziej szokujące jest "ubieranie rzeczy" (Dostaję szału, jeżeli rzecz, którą ubieram, nie ma właściwej faktury). W co?? W buciki i czapeczkę? Następny: "Jeśli dziecko nie mówi, spróbujemy go nauczyć". Kogo?! "Będziemy potrafili". "Syn z autyzmem imieniem Enzo".

"A wiadomo, że kora ciemieniowa jest związana z pamięcią roboczą. Zaburzenia w obrębie kory ciemieniowej w moim mózgu mogłyby wyjaśniać, dlaczego tak duże trudności sprawiają mi zadania wymagające wykonywania wielu poleceń w krótkim okresie czasu. Kora ciemieniowa jest łączona również z umiejętnościami matematycznymi, co mogłoby wyjaśnić moje problemy z algebrą".
"Zauważyłam, że w wielu przypadkach dziecko z autyzmem ma przynajmniej jednego rodzica, u którego widać łagodną formę zachowań autystycznych. Dziecko z głębokim autyzmem ma często dwoje rodziców, u których takie zachowania są widoczne".
"W ogóle nie znoszę alarmów. Kiedy byłam dzieckiem, dzwonek ogłaszający przerwę albo lekcję doprowadzał mnie do szaleństwa. Czułam się jak na fotelu u dentysty. I nie przesadzam – ten dźwięk wywoływał wewnątrz mojej czaszki odczucie porównywalne do bólu wiertła dentystycznego".
"Dla niektórych jednak problemy sensoryczne są wyniszczające. Nie potrafią funkcjonować w normalnym otoczeniu – takim, jak biuro czy restauracja. Ból i nieumiejętność radzenia sobie z otaczającą rzeczywistością – te dwie rzeczy definiują ich życie".
"Twierdzę tam, że często spotykany u autystyków symptom odwracania oczu „może być niczym więcej, jak nietolerowaniem ruchu oczu drugiej osoby”".
"„Zaburzone reakcje społeczne i wycofanie może nie być wynikiem braku współczucia, nieumiejętności wchodzenia w sytuację innej osoby, ani braku emocjonalności, a wręcz przeciwnie – może być wynikiem odbierania środowiska intensywnie, jeżeli nie boleśnie”. Zachowanie, które wygląda na antyspołeczne w oczach osoby patrzącej z zewnątrz, może tak naprawdę być ekspresją lęku".
"Dawson odkryła, że miara inteligencji w populacji autystycznej zależy od typu testu. W teście Wechslera jedna trzecia biorących w nim udział osób autystycznych została zakwalifikowana jako „niskofunkcjonujący”. Z drugiej strony, w teście Ravena jednak tylko 5% osób autystycznych otrzymało taką kwalifikację, a jedną trzecią zakwalifikowano jako osoby „wysoce inteligentne”".
"Tylko około 10% osób autystycznych zalicza się do kategorii sawantów (choć większość sawantów to autystycy)".
"Badanym pokazywano tylko dolne części twarzy nieznajomych ludzi i proszono ich o identyfikację. Populacja osób autystycznych radziła sobie znacznie lepiej niż grupa kontrolna. Sytuacja powtórzyła się, kiedy obu grupom prezentowano odwrócone obrazy. Osoby z autyzmem lepiej rozpoznawały, co przedstawia obraz, gdy pokazywany był do góry nogami. Naukowiec, który prowadził badanie, Tim Langdell, stwierdził, że osoby autystyczne lepiej widzą „czysty wzorzec” niż „wzorzec społeczny”" (odwrotnie niż osoby z ZA, które często mają prozopagnozję! To się zgadza z najnowszymi badaniami, które mówią, że mózg autystyczny jest bliższy neurotypowemu niż mózg aspergerowski).
"Raz po raz badania pokazują, że osoby autystyczne znacznie lepiej, w stosunku do osób neurotypowych, radzą sobie z testami z figurą wpisaną w tło – jest to odmiana starej gry „zobacz, co naprawdę jest na obrazku”" (znowu odwrotnie niż osoby z ZA, które mają z tym duży problem, a duża część z nich w ogóle nie jest w stanie tego odczytać).
"Wiem, że moja pamięć krótkotrwała jest straszna, co wśród wysokofunkcjonujących osób autystycznych nie jest rzadkością. Jesteśmy nieźli w rozwiązywaniu wielu zadań naraz. Mamy kiepską pamięć do twarzy i nazwisk. A myślenie sekwencyjne? Zapomnij. Z badania przeprowadzonego w 1981 roku[128] wynika, że wysokofunkcjonujące dzieci z autyzmem pamiętały znacznie mniej na temat niedawnych wydarzeń niż ich zdrowi rówieśnicy i dzieci z opóźnieniem umysłowym" (w ZA pamięta się emocje i szczegóły; pamięć krótkotrwała jest stale przeciążona bodźcami).
"Zdałam sobie sprawę, że widzę jak artysta, ale nie czuję jak artysta.
Moje emocje to emocje naukowca. Kiedy naukowcy opisują obrazy, sięgają po słowa wyzute z emocji – kwadraty, plamy, kryształy, ostre krawędzie i próbki materiału" (heh, może dlatego kiedyś w badaniach w UP wyszło mi, że powinnam wykonywać zawód artystyczny (na 1. miejscu) lub naukowy (na 2. miejscu).

63. Tajemnica Diabelskiego Kręgu (Kańtoch Anna) (4.5) [I]
Wolałabym, żeby bohaterowie mieli po 20 kilka lat, a nie kilkanaście, ale i tak mi się podobało. Dawno nie czytałam nic fajnego z polskiej fantastyki.

64. Majstersztyk (Kańtoch Anna) (4.5) [I]
III tom jednego z moich ulubionych cykli - o Domenicu Jordanie. Trzyma poziom, chociaż czytania niewiele jakoś. Ivonie zajęło to zaledwie 3h.

65. Długa wojna (Pratchett Terry, Baxter Stephen) (4.5) [I]
66. Długi Mars (Pratchett Terry, Baxter Stephen) (4.5) [I]
67. Długa Utopia (Pratchett Terry, Baxter Stephen) (4.5) [I]
I tom oczywiście najlepszy, ale wszystkie czytało się błyskawicznie i z zaciekawieniem. Myślę, że będą kolejne tomy, bo materiału na nie jest multum!

68. Z mgły zrodzony (Sanderson Brandon) (4) [I]
69. Studnia wstąpienia (Sanderson Brandon) (4) [I]
70. Bohater wieków (Sanderson Brandon) (4) [I]
Bardzo ciekawy cykl, interesujące koncepcje i moce, których nie widziałam gdzie indziej. Ale początek I tomu rozkręca się tak strasznie powolnie, że mało brakowało, a nie czytałabym dalej!

71. Która to Malala? (Piątkowska Renata (ur. 1958)) (5) [pożyczona - Buszująca]
Świetny temat do przedyskutowania z dzieckiem. Każde dziecko jęczące, że musi iść do szkoły, powinno mieć świadomość, że gdzie indziej dzieci ryzykują życiem, żeby móc się uczyć.

72. "Color-By-Number Animals" Walter Foster (4,5)
Myślałam, że to będzie coś fajnego, niestety rozczarowałam się. Część obrazków nie ma wielu numerów (temu kolibrowi brakowało numerów na ponad 40 polach!!), część nie ma numerów wcale (!!), a przecież nawet w podtytule ma "colour-by-numbers". Jest to celowe. Nie było o tym ani słowa w opisie na DB. Są co prawda wzory, ale na początku książki, a nie po lewej stronie obrazków (lewa strona jest pusta, bo druk jest jednostronny), co jest potwornie niewygodne, bo skoro nie ma numerów, to trzeba przewracać strony na początek nie co jakiś czas, a po każdym pomalowanym maleńkim polu, żeby sprawdzić, jaki ma kolor. To utrudnia i wkurza.
Obrazki nie zajmują całej strony, tylko sam środek, są niewielkie, więc pola są maleńkie - nie koresponduje to z szerokim rysikiem promarkerów (nie, nakładki nie pasują). :(
Wielka szkoda, bo kolorowanka jest naprawdę przepięknie wydana.
Zastanawiam się, czy nie wyciągnąć kredek, bo obrazki są maleńkie, więc może nie będą aż tak bardzo dyslokować paliczków. Ale do jednego obrazka potrzeba kilkudziesięciu (!!) kolorów, a ja mam tylko 24 kredki Progresso i nie mam zamiaru kupować większego kompletu dla jednej kolorowanki i rzadkiego używania.
Ta kolorowanka miała szansę być naprawdę piękna, ale wyszło jak zawsze. :(

73. Zwierzęta: Kolorowanie według klucza (Montmorillon Camille de) (4)
74. Krajobrazy: Kolorowanie według klucza (Montmorillon Camille de) (4)
Polacy nie umieją wydawać nawet kolorowanek! Co najmniej w połowie obrazków są błędy. W pola wpisane są niepoprawne numery (najkoszmarniej widać to na zebrach); zdarzało się też, że w opisie podany był jakiś kolor, ale jego numer nie pojawiał się na kolorowance - trzeba było na własną rękę to korygować wg wzoru z końca książki. Kolorowanki wg klucza to jedyne kolorowanki robione z myślą o osobach z ZA i demencją, ale takie błędy powodują frustrację, lęk, stres, czyli to wszystko, na co kolorowanie ma być lekiem!
Druk na szczęście jednostronny.

75. "Querkles" Thomas Pavitte (5.5)
Cudowna kolorowanka! Jak dotąd - najlepsza. To rodzaj kolorowania wg klucza, ale pola są koliste i wszystkie obrazki przedstawiają twarze znanych ludzi, ikon kultury i rozrywki. Kolorowanka ma format 2xA4, to nieco utrudnia kolorowanie, ciężko dosięgnąć górnych partii obrazka. Druk na szczęście jednostronny.

76. Bukareszt: Kurz i krew (Rejmer Małgorzata) (5) [B]
Chyba z żadnej książki nie dowiedziałam się o Rumunii tyle co z tej. Jest świetnie napisana i ciekawa. Ale nie do zaakceptowania jest dla mnie nazywanie psów z pogardą - kundlami. To człowiek jest winien ich bezdomności i braku kastracji, a do tego jeszcze je źle traktuje. Tego w Rumunach nie toleruję - tego, co robią psom, jedynym na świecie tak wiernym towarzyszom ludzi.
Poza tym szokujący był rozdział o zniszczeniu ludzi, rodzin, straumatyzowaniu niechcianych dzieci przez zakazanie aborcji. Teraz to samo szykują nam pisiory. Powinni przeczytać tę książkę.

77. Czarne (Kańtoch Anna) (3.5) [B]
To nie jest zła książka, ale po Kańtoch spodziewam się więcej. Znudziłam się i w zasadzie nadal nie wiem, o czym była ta książka.

78. Usypać góry: Historie z Polesia (Szejnert Małgorzata) (3.5) [B]
Jestem miłośniczką Szejnert i lubię takie historie ludzkie, ale ta książka mnie nie zachwyciła. Nie zaciekawiła mnie, wydała mi się zbyt płytka. Zdjęcia in plus.

Ebooki: 1
Własne: 4
Pożyczone: 1
Biblioteka: 12
Kolejkowe:
Komiks: 0
BiblioNETkołaj: 0
Audiobooki: 0
Ivona: 7
Akcja Nobliści:


Maj
79. A w konopiach strach (Vetulani Jerzy, Mazurek Maria) (4.5)
Wywiad rzeka o MM. Rozczarowująca. Sporo odchodzenia od tematu, temat omówiony raczej po łebkach. Jest tyle wartościowych badań, badań wybitnych i wymagających nagłaśniania - i nie ma o nich mowy w książce.
Na koniec wisienka - wywiad z dr. Bachańskim. Niestety też krótki i powierzchowny.

80. Stop prawa (Sanderson Brandon) (4.5) [I]
81. Cienie tożsamości (Sanderson Brandon) (4.5) [I]
Od IV tomu zaczyna się kompletnie inny cykl. Rzecz dzieje się 300 lat po śmierci Vin i spółki, bohaterowie i rzeczywistość są zupełnie inni. To właściwie kryminał fantasy, melonik i pistolet. ;) Podoba mi się bardziej niż poprzednie tomy. No i Sazed w roli boga - mniam. ;)

82. Niebiańskie pastwiska (Majka Paweł) (2.5) [I]
Ciekawy pomysł na książkę. Kontrakty z bogami i opowieść o tym, jak rząd manipuluje ludźmi poprzez media. Ale za dużo postaci, za dużo polityki, za dużo wojny - i za długie toto! Już przy 15% książki nie wiedziałam, o czym i o kim czytam!

83. Stuhrowie: Historie rodzinne (Stuhr Jerzy) (4.5) [B]
Opowieść Jerzego Stuhra o jego korzeniach i rodzinie czyta się błyskawicznie, bo i wartko napisana. Uderza mnie jedno - ani słowa o zwierzętach! Nie było ich w rodzinie? Wierzyć się nie chce. Dopiero pod koniec 3 słowa o berneńczyku Baronie - o tym, że "zdechł", co jest tak samo nie do zaakceptowania, jak to, że nie ma wzmianek o zwierzętach. Bo nie ma domu bez zwierząt, więc nie biorę pod uwagę, że ich nie mieli. Monika Jaruzelska tak pięknie pisała o psach!

84. Żałobne opaski (Sanderson Brandon) (4) [I]
Najsłabszy tom, ale nadal ciekawy i nadal czekam na cd.!

85. Poczet królowych polskich (Szczygielski Marcin) (5) [B]
Zaskakująco znakomite! Bohaterką jest Ina Benita - Szczygielski 6 lat poświęcił tej powieści i badaniu losów Iny. O niej jest ta opowieść. A czego się Szczygielskiemu nie udało doszukać, to sam dopowiedział. W rezultacie tak do końca nie wiadomo, kim była bohaterka, Iną czy Marią Król, za którą się podawała. A może to Maria zabiła Inę i wcale nikogo nie udawała? Nie wiadomo i to jedyny minus tej książki. Oczekuję zawsze jednoznacznego zakończenia.
Irytowała mnie Magda. Rozwydrzona idiotka, która ma pretensje do kumpla geja, że znalazł sobie faceta. Włamuje się do jego mieszkania (ma nielegalny komplet kluczy wbrew jego woli) i z szafy obserwuje, jak uprawia seks z partnerem, a potem kradnie prezerwatywę ze spermą i zapładnia się nią (strzykawką). No absurd jakiś!
Ale książka mnie wciągnęła niesamowicie, aż obejrzałam 3 filmy z Iną. ;)

86. 13 pięter (Springer Filip) (3) [I]
"Najwięcej kontenerów jest na Śląsku. W Sosnowcu ustawiono ponad setkę". A OD KIEDY TO SOSNOWIEC LEŻY NA ŚLĄSKU?! Nie do pojęcia, że dziennikarz, który ma sprawdzać fakty, napisał coś takiego, a redaktor to puścił! Ale dokładnie takie same bzdury autor pisał o Białołęce w "Wannie". Nie sięgnę już więcej po jego książki. Żenua.
Tylko 30% społeczeństwa stać na kredyt mieszkaniowy, tylko oni mają pensje 2-3-krotnie wyższe niż przeciętnie.
Czynsz w mieszkaniu komunalnych jest pokrywany przez najemców tylko w 65%, resztę dopłaca samorząd. To skandal! W mieszkaniach komunalnych, zamiast najbiedniejszych, mieszkają bogaci, którzy wykupili bądź odziedziczyli mieszkanie po np. babci czy innym członku rodziny, więc gmina nie może dysponować tymi mieszkaniami, kiedy ich potrzeba do najbiedniejszych. Nic dziwnego, że samorządy się ich pozbywają.

87. Dom żółwia: Zanzibar (Szejnert Małgorzata) (4) [B]
Mam mieszane uczucia. Im bliżej końca książki (a tym samym bliżej naszych czasów), tym staje się ciekawsza.
Zanzibar nie jawi mi się jako miejsce, do którego chciałabym pojechać, mimo że zaliczany jest do 20 najciekawszych miejsc na świecie. Nie dba się tam o historię i dziedzictwo, więc nie ma co zwiedzać. Co i rusz autorka pisze o kimś ciekawym (np. o Sienkiewiczu czy Mercurym, który stamtąd właśnie pochodził), jednocześnie dodając, że próżno szukać śladu ich pobytu, bo domy wyburzono albo nie oznaczono i nikt dziś nie pamięta, gdzie kto mieszkał, gdzie co ciekawego historycznie, kulturalnie się działo.
Jednocześnie wybudowano kilka drogich hoteli, ale Zanzibarczykom nie chce się pracować, nie chcą być konkurencyjni, co sprawia, że nie tylko ludzi do pracy, ale i żywność hotelarze muszą kupować poza wyspą. Ale do narzekania, że nie da się na turystach zarobić, to Zanzibarczycy pierwsi!
Nie zjednał sobie też mojej sympatii fakt, że Zanzibarczycy są nieszczerzy. Zamiast odpowiedzieć na pytanie albo powiedzieć, że nie chcą na nie odpowiadać, kłamią, wykręcają się, piskorzą. Bleh, brzydzi mnie to.
Jedna rozgwiazda niszczy w ciągu roku ok. 6 m2 rafy koralowej. :/
W języku suahili nie ma słowa określającego rafę koralową, bo nikt nie traktował jej jako dziedzictwa. :/ Nie uczą o niej w szkołach Zanzibaru, ich bachory o niej nie wiedzą! W dodatku mieszkając na wyspie, nie umieją pływać. Dopiero kiedy Niemka wykupiła rafę i urządziła jedyny na świecie prywatny park wodny (w Chumbe), zaczęto o rafę dbać. Niestety poza niszczycielskimi ludźmi (nurkowanie przy rafie jest na szczęście zabronione, wolno tylko snorklować) i koronami cierniowymi wrogiem jest też temperatura wody. Wystarczy, że obniży się o 1 stopień i już rafa blednie, bo pozbywa się z tkanek glonów i alg.
W parku przyjmuje się bezpłatnie wycieczki szkolne.
Zanzibar ma takie niesamowite bogactwo natury! Rozumiałabym, gdyby nie chcieli tam turystów, bo tak o tę naturę dbają, ale wcale tak nie jest, mają ją w nosie! Ani nie dbają, ani nawet o niej nie uczą kolejnych pokoleń! Zadziwiające, że tacy ludzie chodzą po ziemi. Mało który kraj ma taką przyrodę, a w szkole się dzieci uczy o amebach, zapylaniu kwiatków itd. A tam kompletnie nic. To się nie dziwię, że nic nie umieją i że trzeba zatrudniać pracowników z lądu.
Nie wiem, skąd taki tytuł książki, bo o żółwiach tam praktycznie nic nie ma. Pod koniec kilka akapitów, ale nawet nie jest to oddzielny rozdział. Szkoda, bo to byłoby najciekawsze.

88. Czarny ogród (Szejnert Małgorzata) (4) [B]
Znowu ten sam schemat - im bliżej końca, tym ciekawiej. Podoba mi się pisanie o zwykłych ludziach, śledzenie ich losów, ale wolałabym czytać o Zagłębiu. Ta książka mnie przeraziła. Wg niej na Śląsku prawie sami Niemcy. Ludzie, którzy oddaliby Polskę Niemcom z pocałowaniem ręki, ale jakoś sami się do Niemiec wyprowadzić nie chcą. Ludzie, którzy chcieliby mieć narodowość śląską (to taki absurd jak to, że zażądałabym przyznania mi narodowości mazowieckiej, która nie istnieje tak samo jak śląska). Gdyby tak każdy chciał mieć narodowość regionu, w którym mieszka, mielibyśmy w Polsce same mniejszości i żadnego Polaka!

89. Boks na ptaku czyli Każdy szczyt ma swój Czubaszek i Karolak (Andrus Artur, Czubaszek Maria, Karolak Wojciech (ur 1939)) (4) [B]
Czytałam tę książkę dokładnie w momencie, kiedy pani Maria umierała... Nie mogę się pogodzić z jej śmiercią, nie jestem w stanie nic sensownego napisać. :(

90. Kiełbasa i sznurek (Bralczyk Jerzy, Ogórek Michał) (4.5) [I]
Książka o języku z udziałem prof. Bralczyka, członka RJP, tymczasem w książce błędy. Najgorszy to "podświadomość". Nie ma czegoś takiego! Istnieje jedynie nieświadomość! Wystarczy zajrzeć do słownika psychologii.
Ogólnie ciekawa rozmowa, ale czasami jak coś palnęli, to aż mnie wstyd było słuchać. Np. próbują wmówić ludziom, że jeśli kobieta idzie z suką, to mówimy, że szli, a nie że szły, co jest bzdurą! My z Sarą BYŁYŚMY na spacerze, a nie byliśmy! ("Mało tego, jak idzie kobieta z psem, to oni też szli. Nawet jak z suką idzie, to też"). No ale skoro kobieta z suką szli, to dlaczego kobieta z córką szły? Ta córka, ale ten suk? Jak można takie bzdury opowiadać?

91. Ku Klux Klan: Tu mieszka miłość (Surmiak-Domańska Katarzyna)
To zadziwiające, że w naszych czasach w USA nadal funkcjonuje KKK, a do tego ma coraz więcej członków. Zadziwiające jest też to, że wszystkie te ugrupowania uważają się za obrońców chrystianizmu (ale kiedyś należeć do nich mogli jedynie protestanci). W tzw. Pasie Biblijnym wolno być czarnym, gejem, muzułmaninem czy komunistą. Nie wolno tylko jednej rzeczy - nie wierzyć w bożka. Jeśli nie wierzysz, chrześcijanie zniszczą ci życie. Nie tylko tobie - również twojej rodzinie, nawet dzieciom. Będą niszczyć twoje mienie, wyrzucać ze szkół, z pracy, będą cię wyzywać, okradać, będą znęcać się nad twoimi dziećmi, będą wypisywać się z twoich wykładów, będą cię napadać i bić.
W Stanach w tej chwili wyświetla się program The Andrew Show prowadzony przez nazistowskiego 9-letniego bachora, który nawołuje do nienawiści na tle rasowym "w atmosferze chrześcijańskiej miłości" (sic!).
Klansmani czasami mają jednak rację. Kiedy brakuje pracowników i pracodawcy zgłaszają się do pośredniaka, żeby im kogoś znaleźli, to dostają na ogół nierobów i nieuków, a ci są w większości kolorowi niestety. Są niewdzięczni, niedouczeni, obrażają innych, wybrzydzają, rzucają jedzeniem, które dostają w pracy za darmo (to jest dla mnie niewyobrażalne, przecież ludzie głodują!). Więc rozumiem nastawienie białych pracodawców. Jak ktoś jest nierobem/nieukiem/bandytą, to go powinni deportować, ale od innych, uczciwych!, kolorowych ręce precz.
Nie miałam pojęcia, że istniało coś takiego jak niewolnictwo białych. Porywano z ulic kobiety i młodych ludzi albo też sieroty, bezdomnych, włóczęgów czy po prostu biednych, i zmuszano do niewolniczej pracy lub sprzedawano ich w Stanach (niewolnicy pochodzili z Europy, wywożono ich). W dodatku biali niewolnicy kosztowali ok. 5 funtów, a Afrykańczycy - ok. 50. Nie wolno było zrobić niewolnika z chrześcijanina, więc jeśli czarny dał się ochrzcić, trzeba go było uwolnić, a wtedy on sam mógł stać się panem i zatrudniał niewolników, białych i czarnych. Zdarzały się jednak przypadki, że robiono niewolników i z ochrzczonych.
Amerykanie nie uczą się o tym w szkole. Ja też nie pamiętam, żeby mnie o tym uczono.
Nazwa KKK nic nie znaczy. Ku Klux to przeinaczenie greckiego słowa kuklos oznaczającego koło, ale wybrano je tylko dlatego, że dobrze brzmi. Sam klan powstał dla zabawy, założyli go przyjaciele, którzy się nudzili.
"(...) nienawiść można szerzyć równie skutecznie, promując miłość" (s. 101). KKK nie jest antymurzyński czy antysemicki, tylko probiały i proaryjski. I prochrześcijański.
Zszokowało mnie, że Stany mają 11 mln NIELEGALNYCH (!!) imigrantów. A jeszcze bardziej to, że ich wszystkich wpuścili bez problemu, a od Polaków wymagają wiz. Mnie bez wizy czy paszportu nikt by nigdzie nawet nie wpuścił, a nielegalnych wpuszczają i nawet nie deportują?!
"Według danych FBI w 2013 roku Afroamerykanie popełnili w Stanach Zjednoczonych 2698 morderstw. Biali Amerykanie 2755. Przy czym czarni stanowią tylko 13% populacji, a biali prawie 73" (s. 178). To dlaczego wpuszczają do kraju przestępców, zamiast praworządnych obywateli? I dlaczego bandytyzm zwalają na brak edukacji? To, że ktoś nie skończył szkoły, nie znaczy, że jest złym człowiekiem! Bandytą się jest z wyboru, tylko i wyłącznie. Każdy decyduje o tym indywidualnie i nie ma to żadnego związku ani ze statusem, ani z wykształceniem. Gdyby było inaczej, to każdy biedny by siedział za bandytyzm, a jednak większość biednych prosi o pomoc, a nie idzie kraść i nie zostaje patologią. Sama jestem przykładem. Podobnie mój ojciec, który do wszystkiego doszedł zupełnie sam, bez wsparcia nawet ze strony rodziców i wbrew przykładowi, jaki mu dawały starsze siostry, pasożytki, pijaczki i złodziejki.
Razi mnie, że autorka operuje słowem "Murzyn", i to ona sama we własnej narracji, nie mam na myśli cytowanych wypowiedzi. Murzyn na określenie czarnoskórego to jak kaleka na określenie niepełnosprawnego - wstrętne!
Poza tym MNÓSTWO błędów! "Grey'a" mnie już totalnie wkurzył'o. Co to za mani'a jaka'ś?!

92. Auschwitz: Naziści i ostateczne rozwiązanie (Rees Laurence) (4) [B]
Brakowało mi w tej książce oddania głosu świadkom, trochę za dużo historycznego gadania, a za mało realnych wspomnień. To mnie zawiodło.
Pierwsze, co mnie uderzyło, to różnica między terrorem niemieckim (bo kto to jest hitlerowiec? Niemiec!!) a stalinowskim. Esesmani nie byli karani za niewykonanie mordu na więźniu (ani razu w historii!), a mimo to nigdy nie odmawiali wykonania rozkazu (kradli za to na potęgę, chociaż to akurat było karane ciężko). Z kolei stalinowcy często nawet nie wiedzieli, za co karany jest więzień. Nie odmawiali wykonania wyroku, bo gdyby to zrobili, sami zostaliby rozstrzelani. Po latach stalinowcy na ogół mają poczucie winy i wiedzą, że ten terror był zły (większość wiedziała to już wtedy), natomiast Niemcy nie żałują tego, co zrobili.
Słowacy płacili Niemcom za wywóz żydów, od sztuki. Francuzi wydali kilka tysięcy dzieci Niemcom, wiedząc, że zostaną zabite. Więc dlaczego w obliczu tych zbrodni robi się nagonkę na antysemickich Polaków? Ich ofiar było dużo mniej niż ofiar Słowaków i Francuzów, a im się jakoś win nie wypomina!
Autor celnie zwraca uwagę, że to, co mówi jehowitka pracująca u Hoessa, brzmi dokładnie jak to, w co wierzyli esesmani, wystarczyło zamienić Jehowę na Hitlera. To prawda! Religianci to faszyści. :(
Przerażające, że wszystkie narodowości masowo zgłaszali się do armii, tylko Żydzi nie. Wojskowi rzadko kiedy trafiali do obozów. A mimo to Żydzi woleli zginąć. Nie łączyli się jakoś w podziemie obozowe - to musiał zrobić Pilecki, Polak. Nie organizowali się i nie uciekali - a były przecież udane ucieczki organizowane głównie przez Rosjan i Polaków.
Niemcy w ogóle nie odpowiedzieli za swoje zbrodnie. Nie tylko ci konkretni Niemcy pracujący w obozie (85% z nich uniknęła kary), ale ogólnie Niemcy jako kraj! Żadnej kary nie ponieśli do dziś!

93. Szału nie ma, jest rak (Kaczkowski Jan, Jabłońska Katarzyna) (4.5) [B]
Już sam początek wywiadu mi się podoba. Kaczkowski demitologizuje chorobę. Ludzie - nie wiem dlaczego - wymyślają sobie mit, że jak ktoś zachorował ciężko i nieuleczalnie, to teraz im wyłoży ładnie i jasno cały ten problem życia i śmierci, bo przecież na pewno to zrozumiał. I kolejny mit - ten ktoś jest na pewno silny! I skąd on ma tyle siły?! Te nachalne bzdurne pytania są dla mnie nie do przejścia. Potwornie ciągną w dół. No ale ludziom wygodnie tak myśleć, bo to ich zwalnia z pomocy i refleksji. Choroba nie daje żadnej wiedzy ani siły.
Myślałam, że ten ksiądz ma normalne podejście do gejów, skoro się przyznaje, że ma przyjaciela geja i zna dobrych księży gejów. Ale nie, on też powtarza te bzdury, że gej nie może być ojcem, ble, ble. Używa też słowa samogwałt - przecież to oksymoron! Gwałt sam w sobie zawiera brak zgody, to jak można by to zrobić samej sobie? Nie zgadzam się, ale sama sobie to zrobię? Skoro się decyduję na onanizm, to robię to zgodnie z moją wolą, a nie jej wbrew. Inaczej bym nie robiła przecież.
Z tym kontrolowaniem bólu to też niestety bzdura. Medycyna nie wymyśliła jeszcze leku na ból w eds6a, i to dotyczy wszystkich osób z tą chorobą!
Nie wiem też, dlaczego in vitro jest dla niego tak problematyczne. Problemem nie jest przecież wykonywanie procedury, tylko jej opłacanie. Skoro to nie jest metoda lecznicza, tylko metoda na zdobycie dziecka, które można zdobyć w inny sposób dostępny dla wszystkich, to nie powinna być refundowana przez NFZ, a już zwłaszcza przez podatników i pacjentów. Przecież kasę ściąga się z podatków nawet osób ciężko chorych, umierających, zamiast ratować ich życie za te pieniądze! W jednym ma rację: to dziecko ma prawo do rodziców, a nie rodzice do dziecka!

94. Kiksy klawiatury: Eseje i nie tylko (Pratchett Terry) (5)
Znakomite i wciąż aktualne! Ale korektor spał.

95. On wrócił (Vermes Timur) (3.5)
To jedna z tych książek, które wyglądają lepiej w ekranizacji.

Ebooki: 2
Własne: 1
Pożyczone:
Biblioteka: 8
Kolejkowe:
Komiks: 0
BiblioNETkołaj: 0
Audiobooki: 0
Ivona: 6
Akcja Nobliści:


Czerwiec
96. Auschwitz: Medycyna III Rzeszy i jej ofiary (Klee Ernst) (4) [B]
Potwornie wydana książka, nie do utrzymania w rękach i pełna błędów.
W dodatku liczyłam, że to będą głównie studia przypadków, a tu dużo gadania, a przypadków bardzo niewiele. Co ciekawe, eksperymenty medyczne przeprowadzano głównie na Polakach, nie na Żydach.

97. Drood (Simmons Dan) (3.5)
Przereklamowana książka. Przegadana strasznie. Gdyby ścisnąć to wszystko na 300 stronach, byłaby ciekawa książka, a tak - nudzi. Wbrew tytułowi Drood pojawia się tylko na krótko i nie ma znaczenia dla opowieści. Opowieść dotyczy tylko Dickensa i Collinsa i ich wzajemnych relacji prywatnych i pisarskich. Pełno tu strzelb, które nie wystrzelają.

98. Przejęzyczenie: Rozmowy o przekładzie (antologia; Zaleska Zofia, Engelking Ryszard, Gondowicz Jan i inni) (6) [B]
Znakomita książka, najlepsza w tym roku! Zabrakło mi jednak rozmów z Jędrzejem Polakiem i KR, który jest również genialnym tłumaczem.
"Każdy z nas marnuje nieprawdopodobną ilość czasu! Przy czym za marnowanie nie uważam na przykład chwil lenistwa, włóczenia się przez wiele godzin po lasach czy polach (...). Zmarnowany czas to czas stracony na głupoty, na idiotyczne rozrywki, na bezpłodne rozmowy z delikatnie mówiąc średnio inteligentnymi ludźmi, na mnożenie nieciekawych kontaktów towarzyskich i podtrzymywanie ich z fałszywego poczucia lojalności" (I. Kania).
Kania tłumaczy dla siebie - wg listy książek, które chciałby przetłumaczyć. Stosuje negatywną dyscyplinę (czyli nie marnuje czasu na bzdury), a tłumaczenia i nauka języków to po prostu droga do mądrości, podążanie za fascynacjami. Kania zajmuje się jakimś tematem, dopóki go nie zgłębi; potem go porzuca. To bardzo aspergerskie. Uważa, że to język jest najważniejszy, a nie jakaś kultura obrazkowa. Bardzo mi to bliskie.
Do sprawdzenia: rumuńska doina i muzyka instrumentalna lautareasca, greckie miejskie pieśni rebetika tragoudia (Kania). Robert Walser, zwłaszcza "Mikrogramy" (Łukasiewicz).
Kłobukowski ma chyba jakieś kompleksy. Nie podoba mi się, jak się wyraża o Barańczaku i Stillerze oraz o redaktorach. Brzmi to bardzo nisko. W dodatku przyznał, że Austerowi dopisał kilka zdań, których w oryginale nie było!

99. Berek (Szczygielski Marcin) (5) [B]
Świetne! Coraz bardziej mi się Szczygielski podoba. Opisał babę prawie tak złą jak moja matka, ale końcówka jest niewiarygodna, takie baby się nie zmieniają i nie przestają nienawidzić i krzywdzić.

100. Niedzielny spacer: Życie poety; Kraina jezior; Róża (Walser Robert) (2.5) [B]
To trop z "Przejęzyczeń" (Łukasiewiecz). Mała proza, króciutkie tekściki. Można w nich zrobić wszystko, mogą być tak genialne jak te z "Zeszytów" Ciorana. Niestety te akurat są nudne jak flaki z olejem, nie mówią o niczym, niczego nie uczą, nie ma w nich żadnych tropów i nie wiem, o czym w ogóle była ta książka.

101. Szympansy z azylu Fauna: O przetrwaniu i woli życia (Westoll Andrew) (5) [pożyczki - Marylek]
Nie tak dobre jak Fouts, ale b. dobre. Przeraża mnie, co ludzie robią szympansom. To są zbyt inteligentne zwierzęta, żeby je tak krzywdzić! Tak samo jak szczury czy psy - są mądrzejsze niż ludzkie dziecko, więc równie dobrze można by robić eksperymenty na ludzkich szczeniakach i ludziach. Inne zwierzęta może są i głupsze, ale przynajmniej czują - dlaczego do badań nie wybiera się po prostu agresywnych osobników? I to dotyczy wszystkich ras, ludzkiej też.
Błędy, nieprawdopodobna ilość błędów wszelkiego rodzaju, nawet gramatyczne; Czarne, wstyd! Np. "(...) nie myśleć jednocześnie o cenie, które one za to płacą". Również szympansy co chwilę są nazywane inaczej - jeden raz jest Tobym, a raz Tonym. Raz jest rodzeństwo Grow, raz dom Growów. Jethro raz jest koniem, raz szympansem. Imię Yoko uparcie używane jest jako męskie (Yoko Ono by się zdziwiła, jakiej jest płci). Stresujący zamiast stresogenny. Zdanie rozpoczynające się od "Mi też nie", "ja" zamiast Ja.
I jednak przeprowadza się sterylizację zwierząt! Wszystkie szympansy z Fauny przeszły sterylizację, mają podwiązane nasieniowody. Sterylizację, nie kastrację. Czyli jest dozwolona!
Niesamowite wrażenie zrobił na mnie Tom, który najpierw sam (samodzielnie!) leczył ranę na swojej nodze (mycie, szorowanie, płukanie, suszenie, oczyszczanie, smarowanie maścią z antybiotykiem, sumiennie, dokładnie), a potem to samo robił z raną na głowie Regisa. Po prostu pielęgnował go zamiast człowieka, który bał się wchodzić do klatki Regisa! To niesamowite, że te szympansy są w stanie się nadal uczyć i nawiązywać kontakt z ludźmi po tym, co ludzie im zrobili przez te wszystkie lata doświadczeń. One cierpią na PTSD (muszę poczytać o psychologii transgatunkowej), mają lęki, depresję, anoreksję, samookaleczają się, cierpią nie tylko fizycznie, ale i psychicznie, przede wszystkim psychicznie!
Szympansy stanowią zaledwie 0,01% zwierząt, nad którymi znęcają się laboratoria co roku. Zdecydowana większość to niestety myszy i przede wszystkim szczury. :( Szympansy są dodatkowo gatunkiem ginącym - mogą wyginąć w ciągu 10 lat, jeśli coś się nie zmieni. W dodatku wartość męczenia szympansów dla biomedycyny nie ma żadnej wartości, bo szympansy nie reagują tak jak ludzie. Większość tych szympansów to nadwyżka pozostała po zarażeniu ich HIV - a przecież u szympansów nie rozwija się w ogóle AIDS, a szczepionki działające u nich nie działają u ludzi. To samo z rakiem i HCV. Podczas tych badań nie powstają żadne leki mające potem ratować życie zwierzętom, bo to byłoby jeszcze zrozumiałe - leki dla zwierząt testujemy na zwierzętach. Nie. Powstają leki dla ludzi!! Leki, które powinny być testowane wyłącznie na ludziach.

102. Czarne plecy czasu (Marías Javier (Marías Franco Javier)) (3) [B]
Nie mogę uwierzyć, że tak doskonały pisarz stworzył coś tak marnego, i aż mi przykro. Poza tym to nie są żadne eseje, tylko beletrystyka, dość słaba, bez porównania np. z "Mężczyzną sentymentalnym"! Kolejny nieudany trop z "Przejęzyczeń".

103. Poza dobrem i złem (Schmidt-Salomon Michael) (3) [pożyczki - Marylek]
Mocno rozczarowująca książka. Przede wszystkim to spodziewałam się psychologii i rzetelnych badań, a tu nie ma żadnych badań, są same teorie, i to filozoficzne, niemożliwe do udowodnienia. Po co pisać o teoriach, skoro nie ma się zamiaru ich dowodzić? Nieakceptowalny brak źródeł.

104. Bierki (Szczygielski Marcin) (4) [B]
"Bokobrody bayronowskie" To może jeszcze good bay? Latarnik nie ma żadnej korekty, jego książki są wydane skandalicznie! "Bierki" to kolejny bubel po "Berku". Z tym że "Berek" jest treściowo znakomitą książką, a "Bierki" to chwilami zwykłe porno! A przecież Szczygielski pisze świetnie, ma talent do tworzenia postaci. Tutaj 16-letni gej i jego mamuśka hipokrytka są fantastyczni!
"Jeszcze żeby ona naprawdę była tępa, taka z gruntu prosta i głupia, ale nie jest. Jest po prostu wcieleniem hipokryzji, jej uosobieniem i sednem. Wydestylowaną esencją hipokryzji. Bez cienia zażenowania próbuje manipulować tym chłopakiem, złamać go, zmusić, by zaprzeczył sam sobie, by się nagiął, i szantażuje go w tym celu najbardziej płytkimi, chamskimi wręcz argumentami. W kilkanaście minut przerobiła wszystkie opcje - prośbę, groźbę, litość, wzbudzenie poczucia winy, a wreszcie przerzucenie odpowiedzialności i odwrót: radź sobie sam, ja umywam ręce, rób, co chcesz, na własną odpowiedzialność" --> on opisuje moją matkę?!

105. Towarzyszka panienka (Jaruzelska Monika) (4) [B]
Nie lubię, jak się traktuje czytelników jak idiotów. Komu trzeba wyjaśniać skrót WDW albo wyjaśniać, kto to Kiszczak, Moczulski, Jerofiejew?!
Mam identyczne poczucie, że prawdziwy mężczyzna nie wraca po 8h do domu, bo służba (krajowi) trwa całą dobę, a prawdziwy mężczyzna musi służyć krajowi.
"(dużo częściej rozmawialiśmy przez telefon, potem niestety zachorował i dość szybko zmarł" (biedny telefon...).
Rozczarowała mnie ta książka w porównaniu do poprzedniej. I zmalała moja sympatia do pani Moniki. Nie było już tak ciekawie jak w "Rodzinie" i za bardzo chaotycznie. Miałam wrażenie, że notki są pourywane w połowie, nie stanowią zamkniętej całości, jak to było w "Rodzinie". Przeraziło mnie trochę to, że o tym, że nie została terapeutą, zdecydowało tylko to, że nie chciała obniżać standardu życia. Co ciekawe, standard życia terapeuty nie jest przecież niski, to ile ona chciała zarabiać?
MJ to doskonały przykład na to, że można kochać i ratować zwierzęta oraz nosić futra i jeść mięso. Jedno z drugim nie ma nic wspólnego! To obnaża hipokryzję wegan, którzy nawołują do niejedzenia mięsa, ZAMIAST zacząć działać i doprowadzić do tego, żeby zwierzęta tuczne miały dobre warunki!
Denerwowało mnie krytykowanie Jaruzelskiego za to, że krytykował wnuka, a jednocześnie brak przytaczanych sytuacji, w których na krytykę nie zasłużył. Na recytacji się faktycznie nie popisał, jako 5-latek też powinien normalnie trzymać łyżkę, więc w czym problem? Krytyka jest zła tylko wtedy, kiedy jest nieuprawniona. Jeśli jest uprawniona, to jest konstruktywna i powinna wyzwalać wolę zmian i poprawy!
100% racji co do komentarza nt. cytatu z Nietzschego "Co mnie nie zabije, to nas wzmocni".
Note to self: obejrzeć vlogi "Bez maski".

106. Fotografomannia: Obrazki autobiograficzne (Mann Wojciech) (4) [pożyczki - Adam]
Zdjęcia z opisami - tak tę książkę można opisać. Właściwie to album, trochę jak smahbook, tylko udostępniony innym, a nie osobisty.

107. Życie na pełnej petardzie czyli Wiara, polędwica i miłość (Kaczkowski Jan, Żyłka Piotr) (2) [pożyczki - Adam]
Opadają mi ręce. Kaczkowski mówi, że jest przeciwny przyjmowaniu dziewczynek jako ministrantek. I to dlaczego? Nie dlatego, że źle to robią, wręcz przeciwnie - przez swoją staranność i sumienność wypierają chłopców. A cóż stoi na przeszkodzie chłopcom, żeby być tak samo starannymi i sumiennymi?! Niech się wezmą do roboty, to będą tak samo dobrzy! Inaczej to zwyczajna dyskryminacja dziewczynek, jak zwykle!
Przeraziło mnie też, jak K. rozmawia z chorymi. Przecenianie i wymaganie od choroby więcej, niż ona może pozwolić, jest jeszcze bardziej szkodliwe niż niedocenianie. I generuje niepotrzebny dodatkowy ból. Widać nawet w hospicjum pracownicy zapominają, że są gorsze choroby niż rak. :/
Nie skomentuję nawet, jakie bzdury opowiada o godności. Czy on cokolwiek z psychologii w ogóle czytał i wie, o czym mówi? Rozczarował mnie, znacznie zmalał mój szacunek do niego. I gdzie i kiedy widział w Polsce zgodne z prawem zabijanie dzieci?! I co ma w ogóle zabijanie dzieci do aborcji?! Szokujące, że ktoś takie bzdury wydał.
Jak można powiedzieć taką poniżającą myślących bzdurę, że sumienie to spotkanie człowieka z bogiem?! Jak tylko ktoś wmiesza w to bożka (jakiegokolwiek), to nie ma mowy o żadnym sumieniu. Wierzący w większości sumienia nie posiadają. Wystarczy popatrzeć, jak traktują np. kobiety.

108. Zaczarowana zagroda (Centkiewicz Czesław Jacek, Centkiewicz Alina (Centkiewiczowa Alina)) (5) [pożyczki - Ola]
Świetna książeczka o znakowaniu pingwinów. Cudne wyklejanki autorstwa Agnieszki Żelewskiej.

109. Łaska (Kańtoch Anna) (4) [B]
Znowu rozczarowanie. Pierwsze książki Kańtoch były wspaniałe, kolejne już nie. A teraz pisze o "homoseksualistach, którzy interesują się małymi chłopcami". To celowe czy przypadkowe? Jak można "pomylić" homoseksualistę z pedofilem?! I redaktor to puścił!
Byłby ciekawy kryminał, w którym bandytami są - jak w życiu - bachory, ale wydał mi się zbyt rozwleczony. Ciągle morderstwa, jedno za drugim, a nic się nie wyjaśnia.
"kilka lat pod rząd", "skarze na śmierć"

109. Gorączka i włócznia (Marías Javier (Marías Franco Javier)) (3.5) [B]
Pięknie napisana książka, ale o niczym. Mariasa widzę jako pisarza jednej książki. Tylko "Mężczyzna" mu wyszedł. Naśladowanie Marqueza w kilometrowych zdaniach i blokach tekstu bez dialogów i akapitów nie wyszło mu na dobre.

110. Dom naszej pani (Klejzerowicz Anna) (4) [pożyczki - Vemona]
Na Anię zawsze można liczyć. Bardzo lubię te jej fabuły osnute wokół jakichś historycznych ertefaktów. Tu jest Atlantyda i posąg.
Są błędy! "trywi-alnych" - to przykład na niszczące działanie składaczy. Niby nie wolno im ingerować w tekst, ale zawsze tworzą masę błędów. :/

111. Blog niecodzienny (Czubaszek Maria) (4) [pożyczki - Adam]
Nie miałam okazji czytać bloga pani Marii, to nadrobiłam. Jak zwykle - zabawnie i celnie.

112. Zbrodnia w szkarłacie (Kwiatkowska Katarzyna (ur. 1976)) (4) [pożyczki - Vemona]
Za królową polskiego kryminału retro uważam Szwechłowicz, ale Kwiatkowska jest zaraz za nią. Lubię jej kryminały, chociaż potwornie mnie irytuje, że nie wzywają specjalistów, nie badają śladów, DNA, praktycznie nie robią NIC! No jak to możliwe, że trupy leżą godzinami, a czasem i dniami, na miejscu zbrodni? Gdzie spece od daktyloskopii? Dlaczego nikt nie sprawdza alibi? Same poszlaki i podejrzenia, żadnych dowodów. Do tego autorka wybrała najbardziej nieprofesjonalny sposób ukrycia mordercy - zmieniła mu imię i nazwisko, żeby się czytelnicy nie domyślili, kto to. To chwyt poniżej pasa, tak to każdy potrafi! Sęk w tym, żeby mordercą był ktoś znany czytelnikowi, który mimo to się nie domyśla. No ale to już wyższa szkoła jazdy, nie każdy to potrafi.
"Kocie dziecko"? I to mówi narrator? Nie znoszę, kiedy narrator jest nieobiektywny i przejawia swoje prywatne uczucia. To zadanie bohaterów!

113. Zobaczyć Sorrento i umrzeć (Kwiatkowska Katarzyna (ur. 1976)) (4) [pożyczki - Vemona]
Ten tom ciut słabszy od 2 pozostałych, trochę przegadany i nie ma w nim Jana Morawskiego, więc nie powinien należeć do cyklu. Ale nie jest zły.
114.

Ebooki: 1
Własne:
Pożyczone: 9
Biblioteka: 9
Kolejkowe:
Komiks: 0
BiblioNETkołaj: 0
Audiobooki: 0
Ivona:
Akcja Nobliści:


Lipiec
114. Łaskun (Puzyńska Katarzyna) (4)
Dopiero co wkurzało mnie, że autorka poszła po linii najmniejszego oporu i sprawcą uczyniła bohatera, któremu zmieniła nazwisko, żeby nikt z czytelników się nie domyślił. Tu mamy podobnie nieprofesjonalny chwyt - jest osoba z wielokrotną osobowością, która nawet się nie pojawia przez całą książkę. Nie ma o niej ani słowa, a potem nagle się pojawia tylko po to, żeby samodzielnie opisać, co zrobiła i dlaczego. To nieumiejętność budowania fabuły. Profesjonaliści wprowadzają sprawcę od samego początku, ale robią to tak, że czytelnik się nie domyśla, że to właśnie ta osoba. Jak inaczej czytelnik ma rozgryźć zagadkę, skoro morderca się ani razu nie pojawia w fabule?! Potwornie to irytujące i prostackie.
Mimo to stawiam 4, bo wraca na szczęście moja ulubiona Klementyna. Szkoda, że nie w pełnym wymiarze, tylko co chwilę i na chwilę.
Błędy!!!! "po szkole musiał jeszcze łazić na te nieszczęsne uzewnętrznianie się", "zaburzenia obsesyjnokompulsywne", "najlepsza mała czarna, jaką miał okazję kiedykolwiek spróbować", "Wiesz czy kurwa nie wiesz?" Myli też psychologa z psychiatrą i płód z dzieckiem.

115. Z otchłani (Zajas Krzysztof A.) (5)
Ten tom jest jak wisienka na torcie - rzeczywiście najlepszy z trylogii. Częściowo dzięki tematowi - pedofilii w kościele.
Ale ciąża Doroty to już przegięcie, nie wiem, po co im kolejny bachor. :(

116. Kołek na dachu (Hearne Kevin) (4.5)
Tom 8. Chyba najlepszy z dotychczasowych. Granuaile odwiedza Pole Mokotowskie i uczy się poezji Szymborskiej oraz ogólnie polskiego. I sprowadza Miłosza, konia Światowida, do Radości.
Ale błędy! "będą potrafili" oraz notorycznie powtarzane niemieckie nazwisko Drasche - "Drasche'ego", jakby e było nieme, fuj!

117. Genialna przyjaciółka (Ferrante Elena) (4) [B]
Książka szeroko polecana oczywiście okazuje się przereklamowana. To opowieść dla nastoletnich uczennic, choć zręcznie napisana. Opowiada o czymś w rodzaju przyjaźni między dwiema dziewczynkami z biednej dzielnicy Neapolu lat 50. Nie wiem, czy sięgnę po kolejny tom. Strasznie mnie wkurzyło, że ten kończy się tak nagle bez żadnych wyjaśnień, dlaczego i jak Lila zniknęła.

118. Oddech (Jaruzelska Monika) (5) [B]
Masa błędów. Przejmują moją uwagę, bo jest ich zbyt dużo. Za naszych czasów program szkolny był dużo bardziej pojemny niż teraz. Teraz nawet lektur nie czytają w całości, tylko fragmenty i opracowania. Hipotermia nie jest przyjemna, jest tak koszmarna jak ból, który przecież nasila zimno. Choroba to nie luksus - luksus to brak choroby; szczęśliwi ci, którzy mogą sobie pozwolić na życie, pracę i hipochondryczne przeziębienia, zapalenia płuc czy inne grypy. MJ nie wie, o czym pisze, to przykre.
Za to popieram MJ w haśle "Nie dla matury z matematyki dla humanistów". A zwłaszcza dla dyskalkulików. Te bzdury nigdy mi w życiu nie były potrzebne, nawet do liczenia jest kalkulator. Przez 12 lat marnowano mój czas, który mogłam poświęcić na uczenie się czegoś ciekawego i przydatnego.
O "bachorach sikających do basenu" - bomba!
Też nie rozumiem, jak można świętować nowy rok - na śmierć się cieszyć?!

119. Historia nowego nazwiska (Ferrante Elena) (4)
Czytałam, że pierwszy tom jest świetny, a pozostałe słabe. Okazało się to nieprawdą. Ani pierwszy tom nie jest tak doskonały, ani pozostałe słabsze od niego. Drugi jest lepszy, bo bohaterki są starsze i mają już normalne zajęcia w życiu, a nie bachorskie podstawówki i zabawy. Nie ma mowy o przyjaźni między Lilą i Eleną. Lila jest podła i rywalizuje (w przyjaźni nie ma miejsca na rywalizację), jest niedowartościowana i zakompleksiona, Elena jest uległa i na to pozwala jak ostatnia ofiara, chociaż jest dużo wartościowsza i mądrzejsza niż Lila.
Lina trafnie o ciąży: "Faceci wpychają w ciebie swój interes i zmieniasz się w mięsną puszkę z żywą lalką w środku. Mam to tutaj i napawa mnie obrzydzeniem".
W poprzednim tomie najwyższymi ocenami były 9 i 10, a w tym nagle 5 i 6. Dziwne.
będzie potrafił, choć z nami, związek Sorayi

120. Historia ucieczki (Ferrante Elena) (4)
Trochę zbyt dużo polityki, ale poza tym trzyma poziom II tomu.
w furi wściekłości, pomarzyć o takiej parti, eseje z teori seksualnej, twarz na fotografi, w kolekcjonerskiej mani, dotyczyła kwesti, do Silvi (Silvia), wyrazów sympati, rezygnacja z ceremoni, naszej histori, na Ischi, do Nadi, przypływ energi, na lini, telefon do Bruna, w kancelari, dla Mari (Maria), po okresie eufori, Cleli, Bibli --> nie do pojęcia, że za taką skandaliczną korektę można wziąć pieniądze!

121. Historia zaginionej dziewczynki (Ferrante Elena) (4)
Przeczytałam te 4 tomy, żeby się dowiedzieć, gdzie znikła Lila. I nie dowiedziałam się. Książka nie ma w ogóle zakończenia, urywa się nagle, prqwie w środku zdania, a na pewno w środku historii. Rozczarowanie.
już wkrótce przyszło jej ubrać suknię ślubną (w co, w trupka?), znowu powtórzony błąd: o Brunie

122. Zginę bez ciebie (Ostaszewski Robert) (3.5)
Miało być nieźle, jest jakoś tak prostacko. Jakieś dziwne gadki (nadusić klawisz? wtf? dziatki? szpiloty?), dziwne gwarowe wtrącenia (u narratora, nie w dialogach). Dziwne podejście do babci, kobiety, która bohatera wychowała po śmierci rodziców ("starowinka", "babka" - kto tak myśli o swojej ukochanej babci?!) - wygląda, jakby autor na siłę szukał synonimów i znajdował kompletnie nieprzystające stylistycznie. Wątek Marii bez sensu, wygląda, jakby autor próbował na siłę wpleść prywatne wątki jak w kryminałach skandynawskich, tylko mu nie wyszło. Morderca pojawia się na samym końcu, żeby czytelnik - brońborze - nie mógł się domyślać. Nie znoszę takich chwytów.
Skończyłam, bo mnie ciekawiło, dlaczego te dziewczyny się zabijają.

123. Koniec warty (King Stephen (pseud. Bachman Richard, Evans Beryl)) (3) [I]
Najsłabsza z cyklu. Byłaby niezła, gdyby King nie wtrynił bez potrzeby fantasy do kryminału. To mnie wkurzyło koszmarnie, nie czytam Kinga właśnie dlatego.
Tytuł zdradza zakończenie! To plus oczywiście, znacznie przyjemniej się czyta, wiedząc, że Bill umrze, i przez całą książkę wie się dlaczego.
King pisze o tym, że zakazano emisji odcinka Pokemonów, w którym powstał efekt stroboskopowy (scena odpalania pocisków). Zszokowana jestem, że to prawda! Tu można obejrzeć ten odcinek: https://youtu.be/cjLgt3ZAOA0
nie będzie potrafiła, Felixie, Tanyi

124. Egipt: Haram halal (Kalwas Piotr Ibrahim) (4.5)
Świetna książka ukazująca zakłamanie i głupotę islamistów. Ich poglądy na obrzezanie kobiet (mąż nie życzy sobie, żeby żona odczuwała przyjemność, ale on sam może), ich obrzydliwe traktowanie białych jako rzekomo nieczystych, ich mordowanie czarnych psów (Sara była czarnym labem - jak można by ją zamordować?!). "Potrzeba znosi to, co zakazane" - fuj! 30% Egipcjan to analfabeci. 75% muzułmanek jest obrzezanych. Muzułmanki kupują tylko lakiery Inglota, bo są "oddychające", a więc dozwolone - inne musiały być zmywane przed modlitwą (sic). Najpopularniejszą niemiecką książką w Egipcie jest "Mein Kampf". Nawet w amerykańskiej szkole wymazuje się z map państwo żydowskie i ukrywa żydowskie pochodzenie znanych postaci oraz straszy się dzieci niemuzułmańskie, że pójdą do piekła. Prawie nikt tam nie wierzy w Holokaust. Nawet rzekomi demokraci marzący o świeckiej unii arabskiej obrzezają swoje córki (to jest dopiero hipokryzja i zakłamanie!). Nie chcą kastrować zwierząt, wolą, żeby cierpiały (autor - nie wiedzieć czemu - pisze tylko o sterylizacji, nie o kastracji). Egipt jest w dziesiątce krajów z największą konsumpcją pornografii, ale za pocałowanie się na ulicy można zginąć. Egipcjanie narzekają na rasizm, a sami są rasistami - chcą mieć jak najjaśniejszą żoną, bo "im ktoś czarniejszy, tym we wszystkim gorszy", nieprawdaż. Jest moda na onanistów, którzy wydzwaniają na kobiece komórki i się do tego onanizują. Także samotni onaniści oblewają kobiety kwasem na złość, że nie mają z kim uprawiać seksu, bo są samotni. Nawet inteligenckie rodziny wynajmują bandziorów i zabijają członków rodziny, którzy są ateistami. Normalnych, którzy nie są chorzy umysłowo na religię, jest w Egipcie ok. 100 tys zaledwie! Egipcjanie mordują zwierzęta przez poderżnięcie gardła, żeby jak najdłużej cierpiały - to najgorsza dzicz, o jakiej można pomyśleć. :/
galabijji

125. Świat równoległy: Reportaże o ludziach i miejscach, które wydaje nam się, że znamy (Michniewicz Tomasz (Michniewicz Tomek)) (4) [B]
To dojrzalsza książka niż wcześniejsze. Ale nadal jeszcze sporo jej brakuje do pełnoprawnych reportaży. Dużo wszystkiego i wszystko po łebkach.
kilka na raz

126. Gastrobanda: Wszystko, co powinieneś wiedzieć, zanim wyjdziesz coś zjeść (Milszewski Jakub, Sadkowski Kamil) (4)
Autorzy uprzedzają, że w książce klną, ale zapewniają, że nie używają wulgaryzmów zamiast przecinka. Cóż, robią to. 99% wulgaryzmów w tej książce jest nieuzasadnionym nadużyciem. Właściwie uzasadniony jest tylko cytat z babci, bo przecież nie można było go przekłamać. Ton tej książki jest obraźliwy wobec czytelnika - bo jak można go mieć za żula spod mostu?! W dodatku co i rusz można przeczytać coś szowinistycznego.
Treść natomiast bardzo ciekawa. O wielu rzeczach się słyszało, ale ciężko dać im wiarę, a tu okazuje się, że to jednak prawda. Z książki wynika, że gastrobranża to banda złodziei, oszustów i pijaków i lepiej nie mieć z nimi nic wspólnego.
Ta historia z przyrządzeniem kota zamiast zająca - kapitalna. :D
Zimowe szparagi z Peru są tak samo smaczne jak polskie, jedyną różnicą jest cena (są droższe).
Co to jest pener?? papudrak?? pokale? mandżużyć?
Kto układał ten milion dodatkowych, zbędnych spacji??! Twittują?! machiato (autor ma pretensje, że klienci nie umieją tego poprawnie przeczytać, a sam nie umie poprawnie napisać)
Książka napisana obleśnie potocznym językiem, ale nie potocznym normalnego człowieka, tylko żula najgorszego sortu. To język, którego nigdy nie powinno się widywać na piśmie. Wstyd! W dodatku we wstępie autorzy próbują się tłumaczyć, dlaczego robią w książce błędy, zamiast je po prostu poprawić. To słabe.
Z jakiej racji o rencistach autorzy mówią "starsi państwo"?! I o singlach - samotni?!
Psów się nie tresuje, to nie dzieci!
In plus to, że autorzy piszą o niepełnosprawnych. Niewiele, ale fajnie, że ich pozytywnie zauważają. Pozytywnie też piszą o bachorach (to cytat). Tam, gdzie nie ma specjalnych stolików dla dzieci i kącików zabaw, tam bachory nie są mile widziane i rodzice nie powinni ich tam przywlekać! Oraz: jeśli bachor nauczy się zachowywać odpowiednio w domu, to w restauracji też będzie się odpowiednio zachowywał. Nie ma potrzeby uczyć go tego dopiero w restauracji, inni klienci też płacą za potrawy i mają prawo je zjeść bez wrzodów czy zawału.

127. Ganbare!: Warsztaty umierania (Boni Katarzyna) (4.5)
Książka o katastrofie w Japonii - w 2011 zatrzęsła się ziemia, przyszło tsunami, a potem wybuchła elektrownia atomowa w Fukushimie. Najbardziej wstrząsający był dla mnie opis zamkniętej strefy skażonej, w której Japończycy pozostawili swoje psy. Nie wypuścili ich nawet, żeby miały szansę przeżyć. Z całego miasta został tam tylko jeden jedyny człowiek, który za własne pieniądze żywił te psy i zajmował się nimi. Psów zostało 5800. Tylko niektórzy decydowali się na zabranie zwierzaka, a potem trzymali go w samochodzie i razem z nim tam spali. Większość zostawiła psy na powolną śmierć w cierpieniu - nie do uwierzenia. Ten mężczyzna został tam z bydłem, jednym psem, 2 kotami i strusiem, kiedy "zabrano psy". Nie wiem, co oznacza "zabrano"; autorka nie wyjaśnia, czy zabrali je właściciele, czy rząd je zabił. :(

128. Głód (Caparrós Martín) (4.5) [pożyczki - Marylek]
Przerażające, szokujące i bulwersujące. Ale nie bulwersuje głód, tylko to, że ci ludzie chcą go mieć i mają - na własne życzenie. Oni nie chcą pomocy. Jeśli w okolicach nie ma jedzenia, to szczury przestają się rozmnażać. Co ludzie - nie. Sami nie mają co jeść, ale mnożą się jak króliki. Nie karmią swoich dzieci, a potem są zdziwieni, że są niedożywione i umierają. Jak dostają pakiety żywnościowe - nie chcą ich odbierać albo je sprzedają i nadal głodzą dzieci. Nawet jeśli w kraju jest zboże dla biednych, to nikomu nie chce się wybudować dróg, żeby można je było rozwieźć po ludziach (za to doją Amerykanów i ich zboże kupione za masę forsy). Mają ziemię, ale nie chce im się pracować wydajnie, więc ziemia jest coraz bardziej jałowa i coraz mniej rodzi. Nie chce im się myśleć, co będzie do jedzenia za rok. Nawet jak już dzieci trafią do szpitala, to są odbierane przed czasem, wskutek czego umierają. Wybierają rządy, którym nie zależy na pomocy ludziom albo całą pomoc biorą dla siebie. Nie szczepią dzieci, no ale czego się spodziewać po ludziach, którzy świadomie te dzieci głodzą. Niger to kraj z największym głodem na świecie, ale jednocześnie z największym przyrostem naturalnym. Jednocześnie ci rodzący się ludzie to półgłówki, bo rodzą ich matki, którym brakuje jodu, więc skazują swoje dzieci na IQ poniżej krytyki. Tym, którzy mają szczęście i chodzą do szkoły, nie chce się uczyć. Nawet jak już się czegoś nauczą - nie wykorzystują tej wiedzy i nadal płodzą i głodzą. Na religianctwo mają czas zawsze. A ich imamowie nie wiedzieć czemu niczego ich z ambon nie uczą, nie uświadamiają. Nie chcą porzucać swojej ziemi, żeby iść do pracy w mieście - ale przecież nie muszą. Mogliby wynająć pole - mieliby kasę i z wynajmu, i z pracy własnej. Ale po co, lepiej nic nie robić, jęczeć i głodzić dzieci. Jak im się mówi, że znowu zagłodzili dziecko, to udają oburzonych, bo przecież bachor dostawał codziennie polentę, nieprawdaż. A jeśli mają szansę na lepsze życie i wreszcie wyżywienie rodziny, to zamiast tego - biorą kolejną żonę, bo sąsiedzi mają, to oni też muszą.
Indie. Kobieta opowiada, że jej mąż pracuje w fabryce cegieł, raz chodzi do pracy, a raz nie. A dlaczego nie chodzi? "Bo nie ma chęci". Noż kurwa! Jego żona głoduje, dzieci głodują, a on "nie ma chęci pracować", i to mimo że nie musi zdobywać tej pracy, bo jest i na niego czeka! Zanoszą bachora do szpitala, ale po 2 dniach już go zabierają z powrotem. Wszystko jest ważniejsze niż leczenie dziecka. W dodatku nie dociera do nich, że dziecko jest niedożywione, że go nie karmią odpowiednio, uważają się za dobrych rodziców!
Bangladesz. Rodzina głoduje, bo "bóg tak chce". To niezmiernie wygodne wytłumaczenie, żeby nic nie robić, nie iść do pracy, nie karmić dzieci. I nie można się przyczepić, bo przecież "obraza uczuć religijnych".
Dlaczego nie można tym matkom dać listy produktów, jakie ich dzieci powinny otrzymywać do jedzenia codziennie? To przecież proste. Chcesz mieć dziecko - karm je. Nie chcesz karmić? Nie ródź. Chiny wprowadziły zakaz rodzenia, to dlaczego te kraje tego nie robią?!
Oni nie chcą żadnej pomocy. Nie zasługują na nią. I nie powinno się ich uszczęśliwiać na siłę. Pomóc - tak, jak się już zmienią i sami będą chcieli wyjść z biedy i z religianctwa (nie ma głodujących ateistów, bo biorą życie w swoje ręce i nie zwalają wszystkiego na bożka, nie czekają, aż to on coś zrobi).
40% budżetu Nigru pochodzi z pieniędzy pierwszego świata.
Matka Teresa założyła ok. 500 kościołów w 100 krajach, ale nie założyła szpitala w Kalkucie, gdzie był potrzebny.
Autor pisze, że poprawność polityczna nakazuje, żeby wśród powodów głodu nie umieszczać niechęci do pracy, ale jednak to ważny czynnik. Ze wszystkich opisanych krajów tylko Argentyna bodajże wydała się normalniejsza. Tam matka dąży do tego, żeby samodzielnie wyżywić swoje dzieci, to dla niej sprawa honoru. Zarabia minimalnie, ale od razu rezygnuje ze stołówki, bo bierze odpowiedzialność za swoje dzieci, życie, wybory. Nigdzie indziej się z tą odpowiedzialnością nie spotkałam. Ta książka potwierdza stereotyp, że czarni są leniwi. Niestety. I po jej przeczytaniu pozbyłam się poczucia winy, że inni głodują. Większość ma to na własne życzenie. A pomagać należy bez wyrzucania kasy na pośredników - bliskim sąsiadom.
Kompletnie nie rozumiem, czemu mają służyć te "słowa plemienia" oraz cięcie jednego zdania na fragmenty i rozdzielanie ich akapitami tekstu. Poza tym reszta tekstu napisana jest znakomicie, a jak coś jest napisane znakomicie, to człowiek łyknie każdy temat.

129. Złudzenie (Link Charlotte) (4.5) [pożyczki - Marylek]
Kryminałek w miarę psychologiczny. Link takim dziwnym językiem zawsze operuje, mocno suchym, jakby nieliterackim, a mimo to jej książki zawsze wciągają. Tutaj Christopher, przyjaciel rodziny głównej bohaterki Laury, mordował kobiety z dziećmi. I ogólnie każdego, kto się nawinął, a kto mu się nie spodobał, bo mu przypominał mamusię, która go zostawiła, kiedy miał 7 lat. Autorka zdradza mordercę prawie w połowie książki - i dobrze, bo lubię wiedzieć. Najciekawsze jest zawsze dochodzenie do tego, jak to się stało i jak złapano mordercę.

130. Szwecja czyta. Polska czyta (< praca zbiorowa / wielu autorów >) (5) [pożyczki - Vemona]
Miałam cały opis tej książki i co? Bnetka go zjadła, nie zapisała. :/ Nowego nie będzie.
W Szwecji czytają wszystkie grupy społeczne po prostu dlatego, że mają taką potrzebę. Polacy - nie mają. Wynika to z historii religii. U nich protestantyzm wręcz wprowadzał naukę czytania, u nas katolicyzmowi zależało, żeby lud był ciemny i głupi - i tak jest do teraz. Książki są tam dostępne na każdym kroku. Biblioteki są dofinansowane przez rząd, nie samorząd, dlatego też są dobrze zaopatrzone. Biblioteki są w każdym mieści, wsi i dzielnicy, są też w 100% dostosowane (inaczej niż w Wawie, gdzie wszędzie niedostępne schody). Biblioteki mają też 30% zniżki na nowe książki, dlatego są dobrze zaopatrzone. Współdziałają z bibliotekami szkolnymi, do których z kolei dostęp mają nie tylko uczniowie, ale i wszyscy inni ludzie.
Książka w Polsce kosztuje tyle samo co we Francji, tylko że tam ludzie mają pensję o 2/3 wyższą niż nasza średnia krajowa, która jest sztucznie zawyżona, bo przecież nikt nie zarabia 4 tys zł!
W książce omówiona jest też ta szkodliwa ustawa o książce, która ma u nas wejść w życiu. W Izraelu, Francji, Danii i Norwegii, gdzie weszła, została zlikwidowana, bo przyniosła ogromny spadek sprzedaży książek (w Izraelu to było 30-60%, w zależności od gatunku książki).
W Szwecji funkcjonuje duża różnorodność bibliotek dla różnych grup wiekowych.

Ebooki: 8
Własne:
Pożyczone: 3
Biblioteka: 3
Kolejkowe:
Komiks: 0
BiblioNETkołaj: 0
Audiobooki: 0
Ivona: 1
Akcja Nobliści:


Sierpień
131. Wielkie pranie mózgów: Rzecz o polskich mediach (Szumlewicz Piotr) (4) [pożyczki - Vemona]
Miałam nadzieję na rzetelną książkę o mediach. Tu o mediach jest, ale niestety Szumlewicz co i rusz wciska do nich politykę. I nie jest w stanie się powstrzymać od swoich bajdurzeń, za które odlajkowałam jego profil na fb. Dalej forsuje związki zawodowe, które powinny być dawno rozwiązane; dalej usiłuje zabrać ludziom niepełnosprawnym jedyną szansę na pracę (umowę o dzieło) albo ją oskładkować (mimo że oskładkowana jest już renta); dalej udaje, że w mediach panuje warszawocentryzm, co jest bzdurą (skoro ludzie mieszkający w Wawie w 95% nie są warszawianami, tylko właśnie mieszkańcami miasteczek i wsi, to właśnie w mediach nie słychać głosów rzeczywistych warszawian; tylko obcy wypowiadają się o naszym mieście); nadal najeżdża na przedsiębiorców, trując, że mają tak dobrze, że można im podnieść podatki, podczas gdy przedsiębiorstwa jednoosobowe są zrujnowane, bo muszą płacić takie same składki jak gigantyczne koncerny; nadal ma coś przeciw prywatyzacji służby zdrowia, podczas gdy to właśnie prywatne placówki funkcjonują najlepiej i wykonują rzeczy, których nie chce robić NFZ (i to za darmo, czyli za składkę na NFZ). Wymieniając, czego nie ma w tv i serialach, zapomniał o aseksualistach i niepełnosprawnych.
Jest też sporo sensownych tekścików - Sz. jedzie równo po każdym, kto zasłużył, czyli i Lis, i Olejnik, i Balcerowicz, i pokazowa dobroczynność Owsiaka (konkurencja między WOŚP a Caritasem), i JPII, i wielu innych. Opowiada prawdziwe anegdoty (np. jeden z pracowników tvp poprosił sąsiada, żeby udawał borowika i znajomość z Komorowskim). Obnaża indolencję dziennikarzy.
Notorycznie źle odmieniane nazwisko Korwina-Mikkego.

132. Czarna wieża (James P. D. (James Phyllis Dorothy)) (3) [pożyczki - Vemona]
Kryminałek z lat 70. Nie sposób się domyślać, kto zabił, bo autorka na to nie pozwala (dopiero na końcu opowiada o przemycie narkotyków, a bez tego nie można się domyślić). Trochę nudnawe, ale nie odrzuca.

133. Przypływ (Börjlind Cilla, Börjlind Rolf) (4.5) [pożyczki - Marylek]
Kryminałek. Babę z brzuchem zakopano w piasku w czasie przypływu. Na koniec okazuje się, że zabiła ją zazdrosna była partnerka jej faceta. Dziecko uratowano i to ono jest główną bohaterką.
W tej książce jest też wątek wydobywania surowców w Kongu i wątek mordowania bezdomnych przez Kid Fighting, przez nieletnie bachory - wątki niewyjaśnione. Nie wiem w sumie, po co te bachory mordowały bezdomnych ani dlaczego się wspomina o tych surowcach. Ale mimo to to całkiem niezła książka.

134. Przystanek śmierć (Konatkowski Tomasz) (3.5) [BiblioNETkołaj]
Jednym z głównych bohaterów jest Warszawa - to niewątpliwy plus tej książki i dla niej ją czytałam! ALE. Autor najwyraźniej nie zrobił researchu, co jest niewybaczalne. ZA to ZESPÓŁ, nie syndrom, żaden szanujący się psycholog by tak nie powiedział. Nie jest to też autyzm! To, że ZA jest w spektrum autyzmu, nie znaczy, że jest autyzmem! ZA to ZA, autyzm to autyzm, w spektrum jest jeszcze kilka zaburzeń, które też nie są autyzmem, np. zespół Retta. Wymyślanie, że morduje chłopak z ZA, który nawet nie ma psychopatii (a gdyby miał, to jeszcze musiałoby mu zabraknąć kodeksu moralnego, bo większość psychopatów je ma i nie są złymi ludźmi), też jest stereotypowe i niezgodne z prawdą. ZA nie predestynuje w żaden sposób do mordowania.
Kolejny kryminał, gdzie nie można się niczego domyślać, bo morderca w ogóle nie jest bohaterem książki. To pójście na łatwiznę, nieprofesjonalne.
Młodzież mówił, że się zmaściło, a nie spaściło!
To, w której ręce trzyma się smycz, nie ma żadnego związku z lew- i praworęcznością! Zwłaszcza że na kursach uczą trzymania smyczy w lewej ręce, żeby prawą mieć wolną - i jest to właśnie dyskryminacja leworęcznych, bo my trzymamy smycz właśnie w prawej ręce, bo lewa jest potrzebna do czego innego.
Gdyby nie te błędy i nudziarskie wstawki o futbolu, ocena byłaby wyższa!

135. Wilcza wyspa (Konatkowski Tomasz) (4)
Bohater przeprowadza się do swojej kobiety, która mieszka na Hanki Ordonówny na Nowodworach - taki pozytywny smaczek. Odbywają też spacery po wale. ;)
Konatkowski się rozwija, ten tom znacznie lepszy i dopracowany. Mimo to nie wyjaśniono, co to jest ta wilcza wyspa. I znowu nie jest to kryminał, tylko raczej powieść policyjna, sensacyjna skonstruowana tak, że nie można samodzielnie się domyślać, kto zabił.

136. Baba i góry: Zapiski z wypraw (Szuba Grażyna) (3) [B]
Autorka nazywa to sprawozdaniem - i tak jest: sucho i nudno, bez szczegółów, refleksji, przemyśleń, opisów przyrody i warunków. W sumie nie wiem, po co to wydano.
Odzywki typu "Z uśmiechu widać, że pani wśród przodków miała konia" są poniżej minimalnego poziomu kultury. Nazywanie psa kundlem. Częste błędy typu "wznosić się w górę" i "schodzić w dół". "Otwierałam go [okno!!] kijkiem".
Zdjęcia nieprofesjonalne, ale bardzo ładne.

137. Sztuka życia według stoików (Stankiewicz Piotr (ur. 1983)) (3) [pożyczki - Vemona]
To książka o aspich. Nie o poglądach, ale o sposobie funkcjonowania - i powinni to nazwać po imieniu. Aspies żyli w ten sposób, zanim ktokolwiek wymyślił stoicyzm. Aspie widzi tylko to, co JEST, nie kieruje się wymysłami, wyobrażeniami, domysłami, ułudami, pozorami. To, co jest, jest tylko tym, co jest, a nie tym, co sobie uroimy. Co w tym dziwnego, trudnego?
Z tym że aspies jednak czują, nie są soplami lodu i dostrzegają innych oraz ich dobrostan. Aspies nie szkodzą innym (za wyjątkiem aspies agresywnych, to głównie mężczyźni niestety). Jak tonie statek, to nie udają, że tonący statek jest tylko tonącym statkiem, a nie tragedią. W tonącym statku dostrzegają jednak ludzi i uważają, że powinni powiadomić służby ratownicze, a nie ignorować, jak radzą w tej książce.
We wszystkich ludziach widzimy obiektywnie i wady, i zalety, nie tak jak neurotypowi, którzy idealizują partnerów w niewiadomym celu, bo przecież ideały nie istnieją.
Życie nie jest wystarczająco długie, nawet jeśli się z niego umie robić użytek, bo przecież umiera się przedwcześnie! Normą jest zaledwie 40 lat!
Autor radzi wyobrazić sobie wszystko, co może nam się zdarzyć, żeby to oswoić. To kiedy miałam się oswoić z 6a? W łonie matki?! Również szczęście jest nierealne. Szczęście to ból poniżej 6/10, czyli rzecz niemożliwa do osiągnięcia, bo medycyna jeszcze nie wymyśliła skutecznego leku na to.
Autor strasznie dużo czasu marnuje na opisanie oczywistości, tego, jak się zachować, co myśleć, co robić, a co jest naturalne, bo wrodzone człowiekowi i wcale nie wymaga nauki (np. jak pozbyć się nieprawdziwych wyobrażeń - najpierw wypadałoby je mieć, a TO wymaga wysiłku, bo jak je zrobić? i po co je robić, skoro chodzi właśnie o to, żeby ich nie było? Albo jak nie robić czegoś pod publiczkę i nie przejmować się cudzymi sądami - to jest ktoś, kto się przejmuje?!).
Życie aspies i całą tę książkę można podsumować prosto: wystarczy patrzeć na świat i siebie obiektywnie, żyć tu i teraz, być racjonalnym
Autor zapomina, że istnieje nauka zwana psychologią, więc wiemy już, że emocje akurat od nas nie zależą. Ale to, co z nimi zrobimy, już tak!

138. Całun dla pielęgniarki (James P. D. (James Phyllis Dorothy)) (3.5) [B]
139. Ułomna ręka sprawiedliwości (James P. D. (James Phyllis Dorothy)) (3) [B]
James pisze kryminały rozgrywające się w niewielkim środowisku, w którym z pewnością jest morderca, ale domyślać się nie można, bo motyw ma zawsze ukryty i nie da się o nim wnioskować. Szkoda.
"Ułomna ręka" mnie wymęczyła i nadal nie wiem, kto zabił! Jaka siostrzenica? Jaki wuj? Czyj?! WTF?!
doktorowi Courtney-Briggs (na litość, to mężczyzna!!); Ashe (nazwisko anglojęzyczne) odmieniane Ashemu, jakby to był Niemiec Asche; rozchwierutane?! co to za gwara?!; mówi się zatrzymaj to DLA siebie, a nie przy sobie!; przenoszenia wyrazów między stronami - wypisałam dużo więcej błędów, ale bnetka je zjadła, jak to ma ostatnio w zwyczaju. :/

140. Babunia (O'Carroll Brendan) (3) [B]
Po tytule spodziewałam się jakiejś opowieści o życiu starszej pani u schyłku życia, może w I osobie, może w typie iberoamerykańskim, coś jak u Marqueza. A tu co? Dłuższe opowiadanie napisane po łebkach. Autor prześlizguje się po wydarzeniach, leci na łeb, na szyję, na niczym się nie zatrzymując, nie charakteryzuje nawet postaci, w dodatku jest ich za dużo (matka, nestorka rodu, jej 7 dzieci i ich partnerzy i dzieci). Właściwie nie wiem, po co to napisano, bo nie jest to żadna historia, opowieść. Nic się nie dzieje. Nazywanie dzieciaków "maleństwem", "córeczką", "chłopczykiem" zamiast dzieckiem, córką i chłopcem, chłopakiem - odrzuca. To nie książka dla dzieci!
Błąd na błędzie! To tylko kilka najgorszych: na wzajem; lokalnych męt i obiboków; nie warta uwagi, potrzebował gotówkę.

141. Aparat, który dała mi matka (Kaysen Susanna) (2) [B]
Błąd już na okładce, powtórzony na karcie tytułowej. Dalej nie jest lepiej (np. będzie potrafiła).
Ogólnie - książka o pochwie. Nuda. Rozczarowanie. Nie ma nic wspólnego z jakimkolwiek aparatem - żaden się nie pojawia. Nie wiadomo, o co chodzi, i po co to powstało. Nie rozumiem, czemu ktoś to wydał.

142. Bajarz z Marrakeszu (Roy-Bhattacharya Joydeep) (2.5) [B]
Nie podobało mi się zupełnie. Niby dobrze napisane, ale nudne śmiertelnie, coś jak kopia "Hakawati", totalnie nie dla mnie, bo słabe.

143. Nie ma takiego miasta (Konatkowski Tomasz) (3)
Tym razem akcja w Londynie, więc znowu znajome śmieci. W St. James's Park się przesiadałam, żeby dojechać do Wimbledonu. :) Niestety nudziłam się!
Błędy! Buckingham Pałace - really? Narrator określa czarnoskórego jako Murzyna. Napisał maiła. "Na motorze" jako motocyklu w mowie potocznej (a w takiej jest użyte) jest jak najbardziej poprawnie!! "Nie użyli kijów bejsbolowych, tylko bilardowe".
Wstawki o meczach i kibicach w I tomie można było uznać za błąd i wybaczyć, ale w kolejnych to już nękanie i nudzenie czytelnika! Niewybaczalne!

144. Strefa cienia: Trzy lata z psychopatą - historia prawdziwa (Zender Wiktoria) (3) [B]
Dziewczyna jest nieuczącą się (źle się uczyła w zawodówce, więc to już w ogóle bez komentarza) lafiryndą, jeszcze zanim osiąga pełnoletniość. Odrzuca, nie wzbudza zaufania. W dodatku sama jest sprawcą swojego losu, nikt jej nie kazał. Uciekła z domu prosto w ręce obcego faceta (i nie, akurat do jego wieku się nie będę czepiać, bo to naprawdę nie ma znaczenia). Mało tego, rodzice ciągle zwracali jej na to uwagę i ostrzegali - nie słuchała. Wciągnęła się w fałszowanie dokumentów i wyłudzanie odszkodowań. Do tego religiantka i histeryczka. Przy tym wszystkim młoda, zdrowa i sprawna dziewczyna, która mogła wszystko, a jak jej się nie chciało, to i tak mogła wrócić do rodziców, którzy ją na to namawiali. Nie chciała. Wolała żyć z bandziorem, który ją bił, i doigrała się. Nie jest mi jej żal, dostała to, na co zasłużyła. Dobrze chociaż, że wyciągnęła wnioski, ale nie sądzę, żeby ta książka komuś pomogła, bo takie dziewczyny raczej się nie zmieniają, dopóki nie stanie się coś spektakularnego.

145. Psy gończe (Horst Jørn Lier) (4)[B]
To nie jest powieść, w której można domyślać się, kto zabił, i to duży minus w każdym kryminale. A mimo to czyta się dobrze i wciąga. Książka składa się z wielu króciutkich rozdziałów, to się genialnie czyta, zwłaszcza z demencją. Dodaję Horsta do autorów, których chcę poczytać.
Wkurza, że w Polsce nie ma tego cyklu, jest tylko kilka książek wydanych kompletnie nie po kolei.

146. Poza sezonem (Horst Jørn Lier) (3) [B]
Sposób pisania taki jak wcześniej, dlatego książki Horsta się doskonale i szybko czyta, ale wieje nudą. Nie da się zgadywać, kto zabił, więc nie wciąga.

147. Wylinka (Popescu Simona) (4) [B]
Świetnie napisana rzecz, jakieś 20 lat temu uznałabym ją za doskonałą. Ale przez 20 lat przeczytałam wiele książek wybitnych i dobre mnie już po prostu nie ruszają, bo mi nie wystarczają.

148. Od skarpetek Tyrmanda do krawata Leppera: Psychologia stroju dla średnio zaawansowanych (Szarota Piotr) (3.5) [B]
Rozczarowanie. Podtytuł brzmi PSYCHOLOGIA STROJU, a żadnej psychologii tu nie ma. Kompletnie nic. To jedynie opisy ubiorów paru osób typu Niemen, Stachura czy Villas. Dla mnie za mało. I nieciekawie. A przede wszystkim nie to, co sugeruje podtytuł.

149. Byłam sekretarką Rumkowskiego: Dzienniki Etki Daum (Cherezińska Elżbieta) (4.5) [B]
Pierwsze zdumienie: łodzianie nie współpracowali z mieszkańcami getta, nie pomagali im, nie prowadzili z nimi wymian na wzór warszawian. Na litość, dlaczego?! Mimo to to w getcie łódzkim żyło się dobrze i nie widywało się np. stosu trupów na ulicach.
Rumkowski uchodzi za kontrowersyjnego, a IMHO on jedynie robił to, co się dało robić w skrajnych warunkach. Organizował ochronki dla dzieci, dom starców i żywność dla mieszkańców, bo sami nie umieli się wyżywić. Dawał im szansę pracy. Kiedy kazano mu wysiedlić ludzi, wybrał do tego więźniów, potem nierobów, a nie normalnych ludzi, nie dzieci czy starców, którzy przecież też nie pracowali, tylko autentycznych nierobów na zasiłku. Dzieci trafiały na wysiedlenie tylko wtedy, kiedy rodzice chcieli je zabrać ze sobą; jeśli nie chcieli, trafiały do ochronek. Zrobił wystawę, żeby udowodnić gestapowcom, że ludzie w getcie pracują i przynoszą zyski, więc nie warto ich wysiedlać. Jak się dowiedział o wywózkach starców, starał się temu zapobiec i bardzo to przeżył. Nawet jak Niemcy narzucali warunki, starał się jakieś osoby ratować od transportów. Próbował zawyżać liczbę mieszkańców, żeby otrzymać więcej żywności dla potrzebujących. Robił to, mimo że jego życie było zagrożone. Dokwaterowanie żydów z zachodu było gwoździem do trumny. Nic nie umieli, nie chcieli pracować, doili zasiłki, nie znali języka (nawet jidysz!), sikali w łóżkach, zamiast w wc, a siki potem ściekały na niższe prycze, a mimo to mieli się za lepszych. Odsyłano całe wagony z węglem i żywnością dla getta, bo ci nowi nie chcieli pracować i ich rozładowywać. Zupełnie inaczej żydzi z Czech - ci starali się pracować i dostosować. Rumkowski miał wolną rękę w wyborze tego, skąd będą ci przesiedleni żydzi. Wybrał Niemców i Austriaków (zamiast np. Cyganów), wierząc, że będą sensowni, mądrzy, pracowici, a okazało się, że to zonk!
Przerażające były dla mnie te plotki np. o "kochankach Rumkowskiego" - tak się ludzie odwdzięczali tym, dzięki którym mieli co żreć w getcie. :/ W dodatku robili to swoim przecież!
Z relacji Daum nie wynika, by Rumkowski robił coś złego albo choć wątpliwego. Żałuję, że monografii R. nie ma, bo nie sposób inaczej ocenić jego zachowania. Ta książka nie daje podstaw do krytyki.
spotykaliśmy jakiś znajomych, od jakieś czasu, kazał mu dostarczyć dowodów (a ja jadłam ogórków, sic!).

150. Chwalcie łąki umajone (Olszewski Michał (ur. 1977)) (3.5) [B]
PRL. Paru kolesi przejeżdża przez granicę w celu przemycania towarów. Mam wrażenie, że to opowieść fantasy, kompletnie oderwana od rzeczywistości. W moim środowisku nie było przemytników za PRL-u, trudno mi uwierzyć, że tak zwyczajnie można oszukiwać.

151. Przy fortepianie (Echenoz Jean) (4) [B]
Trochę rozczarowuje. Niby książka o pianiście, a muzyki tam praktycznie nie ma. Pan umiera prawie na samym początku i w tym miejscu mogłaby się skończyć książka, bo dalej jest już nudno. Nie ma akcji w ogóle.
Plus - to dobrze napisana książka i prawidłowo odmienia się w niej imię Max, co - wbrew pozorom - jest rzadkie.

152. Obrażenia: Pobici z Polską (antologia; Kicińska Magdalena, Szczerek Ziemowit, Rejmer Małgorzata i inni) (4.5)
W I tekście o obrazie uczuć religijnych zabrakło mi dobrego komentarza, trafnej riposty.
W drugim, o rzekomych uchodźcach, wartościowy komentarz emigranta z Aleppo - on jest uczciwym, życzliwym człowiekiem (pracuje i zarabia, prowadząc kebab) i takoż zachowują się Polacy wobec niego. Ludzie nie tolerują tylko złodziejstwa, chamstwa, nieróbstwa, co zrozumiałe. Na spotkaniach z czeczeńskimi rodzicami w szkole musi być obecna policja, bo robią rozróby. Czeczeńska młodzież zaczepia i tłucze polską, niszczą im miejsca spotkań. Śmiecą. Agresja wychodzi od obcych niestety, trudno ich bronić i usprawiedliwiać; stwarzają problemy nawet tam, gdzie ich nie ma. Zmianę obuwia w szkole uważają za dyshonor. Obrażają i poniżają polskie nauczycielki, bo uważają, że kobiety stoją niżej od mężczyzn. Biją się i plują bez powodu. Kłamią. Mszczą się bez powodu. W ośrodku "wszystko dostają pod nos". Z książki wynika, że w Polsce zaczyna się dokładnie to, o czym słyszałam od lat od znajomych z Paryża. Media latami milczały o tym, co się tam dzieje, ukrywano to, a teraz nagle wszyscy zdziwieni, że to samo dzieje się i u nas. Dlaczego nie uczymy się na cudzych błędach?
Prawacki oenerowiec, pseudopatriota z kolejnego tekstu mnie rozwalił - ma jedno z rodziców z Azji i "prawdziwi" Polacy go nie tolerują. LOL.
Afrykanka mieszkająca od lat w Polsce mówi, że hasło "Polska dla Polaków" to rasizm. Dla mnie też tak było, ale teraz myślę, że jednak nie. Przecież ona też jest Polką. Jej czarnoskóry syn - również (urodził się tu, polski to jego pierwszy język); Van Anh władająca polskim dużo lepiej niż pseudopatrioci - też jest Polką. I tak można by wymieniać. Więc tak, Polska dla Polaków. ;) Ojczyzną jest przede wszystkim język i kultura, a nie religia czy kolor skóry.
Tekst o hejcie w Internecie urywa się w środku, nie ma zakończenia, nie ma wniosków.
Nie rozumiem, czym była ostatnia rozmowa facetów.

153. Każdy został człowiekiem (Nesterowicz Piotr) (3.5)
Książka raczej dla osób, które zapomniały, jak się żyło w PRLu. Ja jeszcze pamiętam, a niczego nowego się z tej książki nie dowiedziałam.
Miałam wrażenie, że autor wybrał sobie parę postaci z dzienników, na które ogłoszono kiedyś konkurs, i streścił po prostu opisy tych osób.

154. Życie na miarę: Odzieżowe niewolnictwo (Rabij Marek) (5) [B]
Książka o pracy w fabrykach odzieżowych w 3. świecie. Zwraca uwagę także na to, że ludzie zwalczający pracę nieletnich są jeszcze bardziej podłymi sadystami i egoistami niż ci, którzy dzieciom pracę dają. Zatrudnienie 12-latki jest często działalnością charytatywną, bo pracodawca ma z niej znikomy dochód (i takiż koszt). Za to organizacje zwalczające zatrudnianie nieletnich nie dbają o to, co się stanie z tym dzieckiem, które zostanie dzięki nim wyrzucone z pracy. Nie ma znaczenia, że ono i jego rodzina będą potem umierać z głodu, bo nie będą mieli się za co wyżywić. Liczy się tylko wyrzucenie dzieci z pracy, ale już nie to, co się potem z nimi stanie. W Bangladeszu nie ma domów dziecka, które dadzą jedzenie, spanie i szkołę za darmo, na to wszystko dzieciak musi sam sobie zarobić, jeśli nie ma rodziców albo ma, ale nieodpowiedzialnych.
Za to nikogo nie obchodzą warunki pracy i to, że co roku w pożarach fabryk giną dziesiątki ludzi, a jeszcze więcej jest rannych. Tych rannych, kiedy wyzdrowieją, nikt już nie chce potem przyjąć do pracy.
Mnie jak zwykle szokuje jedno: skoro ktoś nie ma na jedzenie czy na kąt do mieszkania, to dlaczego, do licha, decyduje się na dziecko?! To powinno być karalne!
Z książki wynika, że marki zlecające szycie nie zgadzają się na złe warunki pracy, na pracę po godzinach. Nie z dobrego serca, tylko po prostu nie chcą mieć potem problemu ze strony organizacji, którym się to nie podoba, bo to zawsze one stwarzają problemy, a nie sami pracownicy (oni chcą pracować po godzinach, bo to oznacza większy zarobek i jedzenie). Mimo to właściciele fabryk nie słuchają. Przytakują, a potem i tak robią swoje, narażając marki na problemy. Dziwi mnie, że marki nie bronią się, pokazując światu umowy z tymi fabrykami, w których warunki są przecież ujęte, więc będzie od razu wiadomo, kto co zlecał i kto jest winien. Tym bardziej, że na pokaz dla europejskich zleceniodawców czy dziennikarzy Bangladeszanie mają fabryki tak nowoczesne i czyste, że można by tam jeść z podłogi. Nikt nie podejrzewa, że ich nie używają. Bangladeszanie za wszelką cenę chcą utrzymać bieżący stan rzeczy, bo zakaz pracy dzieci czy brak pracy w takich warunkach oznacza po prostu brak jedzenia. To nie od dołu powinno się to zmieniać, trzeba najpierw zmienić prawo tak, żeby nakazywało uczenie i karmienie dzieci przez państwo. Dopiero wtedy te dzieci nie będą musiały iść do pracy. Ale te różne pseudowalczące instytucje pozarządowe bronią dzieci tylko na papierze, w rzeczywistości doprowadzają jedynie do ich głodu.
Okazuje się, że to firmy usiłują wmówić ludziom, że podróbki ich towaru są słabe. Tak naprawdę to nawet nie są podróby, tylko oryginalny towar, tzw. leftover. Fabryki robią o 15-20% towaru więcej, żeby przejść kontrolę jakości (jakaś część towaru czasami odpada). Resztę mają zniszczyć, ale tego nie robią, tylko wypuszczają na rynek jako "podróbki". Czyli oryginalny towar można kupić za 2-3 euro. Codziennie trafia na rynek po kilkanaście, kilkadziesiąt ton "podróbek". Bangladesz nie ma światu nic do zaoferowania poza tanią siłą roboczą, więc tego strzegą. Organizacje zabraniające tego wyrządzają im niedźwiedzią przysługę.
Bangladesz jest przeludniony. Powierzchnię ma wielkości 1/3 Polski, a ludzi mieszka 152 mln. Ródki rodzą po 8 dzieci. IMHO jednak muszą mieć masę kasy, skoro je stać na tyle dzieci!
Polska organizacja Clean Clothes robiła ankiety w bangladeskich fabrykach. Jedną z ankiet zlecili autorowi książki; okazało się, że raport później opublikowany zawierał totalnie inny obraz fabryki niż ten przekazany przez pracowników. CC oszukali wszystkich! Przedstawiono sytuację gorzej, niż wygląda w rzeczywistości. To nie tylko niefair, ale też niweczy całkiem motywację do kontynuowania zmian na lepsze. Nie wiem, dlaczego ludziom z CC tak zależy na szkodzeniu.
Napisanie ciekawie o takim temacie to naprawdę sztuka.

155. Love: Inne historie miłosne (Turlej Elżbieta) (3)
Dziwne, pourywane historie, niezwiązane z miłością w większości. Bez zakończeń. Ostatni tekst - w ogóle nie wiadomo, o co chodzi, napisany po polskawemu.
Ale trafiłam np. na takiego bloga, który mnie szokuje: https://czarodziejka-ola.blogspot.com/
Blog kobiet z aresztu na Grochowie: http://ewkratke.blog.pl/
Przy okazji szukania odpowiedzi na jedną notkę znalazłam jeszcze to: https://strachmaskosneoczy.blogspot.com/2011/01/to​p-10-najlepsze-azajtyckie-horrory.html

156. Niewidzialni (Marczewski Mateusz) (3.5)
To przerażające, jak jednostronny obraz pewnych grup społecznych się ma. Zawsze byłam po stronie Aborygenów, a tu co? Rujnują własną dzielnicę, robiąc z niej cuchnący obszar pełen meneli, kradną, gwałcą, biją, zapełniają rubryki policyjne, zupełnie jak dzieci (raczej bachory). Skoro przyszli do miast, to dlaczego nie chcą się przystosować i żyć w nich jak wszyscy, tylko niszczą kolejne dzielnice?
Leczenie ich przynosi mizerne skutki, bo kiedy lekarze zadają im pytania o objawy, nie odpowiadają.
Kiedy idę do kogoś w gości albo jadę do jakiegoś kraju, to automatycznie dostosowuję się do zasad tam panujących. Jest to dla mnie tak oczywiste, że nawet o to nikogo nie pytam ani o tym nie rozmawiam. Oczywiście od innych oczekuję tego samego. Aborygeni tak nie mają. Są w tym podobni do wszelkich religiantów, którzy nie zamierzają się dostosować, tylko wymusić dostosowanie na innych. Nie mam tolerancji dla czegoś takiego.
Rozdano Aborygenom foteliki dziecięce do samochodów, żeby ich dzieci jeździły bezpiecznie. Po miesiącu okazało się, że większość przerobili na huśtawki i powywieszali na drzewach, część sprzętu leżała porzucona. Dlaczego? "Bo coś, co jest za darmo, nie może być dobre dla dzieci". Więc zaproponowano im sprzedaż za małe pieniądze - nie było chętnych.
Jeśli ktoś z A. jest uczciwym, dobrym człowiekiem i wyłamie się - nienawidzą i tępią go. Tak niszczą np. aborygeńskiego malarza, którzy śmie malować tak, że jego obrazy są sztuką klanową, ale zrozumiałą dla wszystkich, także dla białych.
Denerwuje mnie język tej książki. To reportaże, język powinien być zwięzły, sprawny, dokładny, a mam rozwlekłą beletrystykę w stylu kwiecistym, wodolejstwo. Zamiast jednego zdania mam 3 strony zbędnych opisów, które jednak nic nie wnoszą.
Do obejrzenia: malarstwo Alberta Namatjiry.
Do posłuchania aborygeńsko-biały zespół Yothu Yindi: https://www.youtube.com/watch?v=O7TWJMO4k3k
Oraz didgeridoo: https://www.youtube.com/watch?v=NaBI1SqIhak
Tło muzyczne do tej książki: https://www.youtube.com/watch?v=Y_6O2Rxzc-E
"Nienawidzi ich. Za dużo miała z nimi do czynienia, by móc z siebie wykrzesać resztki sympatii. Poczucie misji kiedyś dodawało jej skrzydeł, teraz po prostu nienawidzi tych ludzi. „Czy wiesz, że oni bardzo chcą pracy, a po tygodniu zatrudnienia nagle nie przychodzą przez kilka dni, a potem tłumaczą pracodawcy, że nie mogli, bo musieli akurat odwiedzić znajomego? Nie wpoisz im żadnych reguł. Zdarza się, że opuszczają swoje stanowisko i nigdy więcej do pracy nie wracają. Więc po co im ta pomoc? Już wiem, że nie nawiążesz z nimi żadnego kontaktu, żadnej relacji. Rozpuszczeni przez zasiłki chcą tylko więcej i więcej, a rząd płaci”". Im bliżej się ich pozna, tym bardziej się ich nienawidzi - tak mówi osoba, która im pomaga zawodowo. Wychodzą z nich wtedy żerujące na innych nieroby, które nie chcą się zmieniać ani asymilować, mimo że sami przychodzą do miast i chcą tam żyć, a nie u siebie.
"Aborygeni nadużywają faktu istnienia miejsc świętych (...). Miejsca te nie są nawet dokładnie określone, pozostają ukryte, w tajemnicy, w trakcie negocjacji nigdy nie wiadomo, czy teren, nad którym toczy się dyskusja, wkrótce nie zostanie uznany za tradycyjne miejsce kultu”.
To książka, która mnie czegoś nauczyła i kazała mi niestety zmienić zdanie.

157. Kuchnia osadników: O miłości, wędrówkach i jedzeniu (Alibhai-Brown Yasmin) (4)
Już na dzień dobry zniechęca czytelnika, usiłując kłamać, że nornice wyglądają jak szczury.
Odrażający cytat: "Oni jedzą świnie, więc ich pot bardzo śmierdzi i zawsze są pozbawieni serca. Coś w świńskim mięsie sprawia, że człowiek traci serce, dlatego Allah zakazał nam go jeść".
Co to za skrót - PM? Nie wyjaśniono!
Kolejna książka, która coś we mnie zmienia - tym razem zdanie o muzułmanach. Jak można korzystać z gościnności Wielkiej Brytanii, pobierać zasiłki, skorzystać nawet z proponowanego obywatelstwa, a jednocześnie tak się odpłacać, tak mówić o darczyńcach?!
Książka opisuje indyjskich islamistów będących imigrantami w Afryce. Okazują się takimi samymi religiantami jak katolicy, czyli nic dobrego.
Jeśli kogoś wzrusza traktowanie czarnych imigrantów, to niech poczyta, jak czarni traktowali Indusów.
Kiedy Uganda ich wyrzuciła, dlaczego rozjechali się po świecie, zamiast wrócić do swojego kraju? Przecież w latach 70. w Indiach nie było wojny. Czarni Ugandyjczycy rozkradli ich ziemię, posesje, samochody, pieniądze, biżuterię - nie można było tego ze sobą zabrać - masowo gwałcili brązowe kobiety i dziewczynki, a teraz głośno krzyczą o dyskryminacji? Jedni warci drugich! Czarni wykorzystali brązowych do budowy martwej gospodarki i nieistniejącej linii kolejowej w dżungli (wielu robotników straciło przy tym życie); brązowi odpłacili się oszustwami, nieszczerością, łapówkarstwem, łamaniem prawa i brakiem integracji.
Za to przepisy brzmią cudownie! Wielu składników pewnie nie da się nigdzie dostać, ale część tak i zamierzam to wykorzystać, bo większość tych przepisów jest dozwolona w eds6a!

Ebooki: 7
Własne:
Pożyczone: 4
Biblioteka: 15
Kolejkowe:
Komiks: 0
BiblioNETkołaj: 1
Audiobooki: 0
Ivona:
Akcja Nobliści:


Wrzesień
158. Już czas (Picoult Jodi) (4.5) [pożyczki - kocio]
Dużo błędów i niespójności, takich rzeczy niemożliwych. Przecież babcia zgłosiłaby zaginięcie wnuczki. Zagniecie córki też by zgłosiła, no ale wtedy dowiedziałaby się, że córka żyje, a ona nie, więc nie byłoby książki. Jasnowidzka czy ex gliniarz nie podjęliby się poszukiwań za darmo. W realnym świecie tak by było, tyle że to nie realny świat. I to Jenna jest duchem, a nie matka, której szuka. Za mało wiarygodne, że wszyscy oni poumierali.
Tyle minusów jest w tej książce, a mimo to wciąga od samego początku i ogólne wrażenie jest takie, jakby to była dobra książka, a nie czytadło. Narracja podzielona na głosy jak u Małgosi Wardy, czasami się myli, kto co relacjonuje.
Fantastyczne są narracje Alice o słoniach - bo tu Picoult odwaliła kawał dobrej roboty i to wszystko jest prawdą, nie wymysłem.
Mimo minusów poleciłabym tę książkę i mam ochotę na inne P.

159. W naszym domu (Picoult Jodi) (4.5)
Nie wiem, skąd tag "choroby", bo w tej książce nie ma żadnego chorego. To opowieść o chłopcu z "męską" (a więc agresywną) postacią ZA. I oczywiście są błędy merytoryczne. ZA to NIE autyzm. W ZA nie występują zaburzenia mowy ani popularny w autyzmie regres w rozwoju w dzieciństwie. Dziecko z ZA zaczyna mówić wcześniej niż neurotypowi i jego mowa jest bardzo rozwinięta, ponad wiek. To się z wiekiem nie cofa, nie trzeba tego "odzyskiwać". Dzieci z ZA nie potrzebują żadnych udogodnień w szkole, bo świetnie się uczą. Wystarczy zlikwidować to, co powoduje przebodźcowanie, a jeśli nie, to przejść na nauczanie indywidualne. 18-latek już daje sobie radę w liceum wśród innych neurotypowych i już zna zasady społeczne. Zna też mnóstwo metafor i idiomów - na pamięć. Na ZA nie bierze się żadnych leków, bo to nie choroba i nie ma co leczyć. Osoby z ZA mają dyskalkulię częściej niż neurotypowe, to autyści bywają geniuszami matematycznymi! Z opisów w tej książce wychodzi autyzm, nie ZA! Sawantyzm też występuje w autyzmie, nie słyszałam o sawantyzmie w ZA, chociaż np. pamięć fotograficzna jest dość typowa. Nie, kurwa, koty nie mają ZA, są na to za głupie! Mam dość tego mitu!! Aspie nie musi mieć żadnej konkretnej diety, nie ma diety na ZA, osoba zdrowa, która ma tylko ZA, może jeść wszystko, również gluten! Aspie nigdy nie wziąłby cudzej rzeczy bez pozwolenia - takie są zasady! Takie zachowania, jak opisane, to domena autystów, nie aspich, a już na pewno nie aspich, którzy są pełnoletni! Zresztą sam bohater potem przyznaje, że ma autyzm właśnie.
Dzień matki jest 16 maja, nie 10.
Psychiatra w tej książce twierdzi, że autyzm wynika z zatrucia rtęcią ze szczepionek. JA PIERDOLĘ!!!!!!
Nierealne jest to, żeby 18-letniego chłopaka z ZA interesującego się zbrodniami zmusić do tego, żeby zepsuł ślady zbrodni. Nie ma szans, żeby ktoś taki dotknął, a co dopiero wynosił w inne miejsce ciało nieboszczyka. A Picoult to zrobiła! Zmaściła tę książkę koncertowo.
Co to jest atak autystyczny??
"Ludzie wciąż mówią rzeczy, których tak naprawdę niemyślą, a mimo to osoby neurotypowe potrafią bez problemuzrozumieć, o co chodzi. Na przykładMimi Scheck z mojejszkoły. Powiedziała, żeumrze, jeśli Paul McGrath nie zaprosi jejnazimowy wieczóruczniowski, ale w rzeczywistościwcale by nieumarła; byłoby jej tylko bardzo smutno. Taksamo Theo, kiedy gada z jakimś kumplem, czasami klepiego w ramię i woła "Weź, nie mów!", ale ma to właśnieznaczyć, żeby kumpel mówił dalej.
Akiedyś moja mama, jakzłapaliśmygumę naautostradzie, mruknęła"No, cudownie",
chociaż to wcale nie było cudowne; mieliśmy z tym mnóstwokłopotu.
Więc może Jess też miała na myśli coś innego,kiedy mi kazała, żebym się od niej odczepił?" [być może i miała, ale aspie robi to, co się mu każe, a nie to, co się ma na myśli - więc w tym przypadku to słowo brzmi "odczepić" i to zrobiłby aspie] (wrzucam to, bo to doskonały cytat - jak ma to rozumieć normalny człowiek??, ale też dlatego, żeby pokazać, jak sformatowana jest ta książka. Notorycznie łączone są słowa, całkowicie bez powodu. Żeby to czytać, trzeba w myślach fonetyzować, co wydłuża czytanie masakrycznie i spowalnia, zmniejsza też rozumienie tekstu).
Matka tego chłopaka robi to, czego żadna matka nie powinna robić nigdy: ignoruje drugiego syna, który nie ma autyzmu. I głównie o tym jest ta książka, niestety.
"ABERRACJA WIĘKSZOŚCIOWA - choroba wciąż nierozpoznana.
Aberracja większościowa to rujnujące zaburzenie rozwojowe, które dotyka 99% populacji, powodując upośledzenie różnych funkcji umysłowych: samoświadomości, uwagi, sprawności emocjonalnej oraz rozwoju czynności czuciowych.
Jest nieuleczalna, a pierwsze skutki widać już po urodzeniu.
Na szczęście liczba osób cierpiących za sprawą aberracji większościowej spada wraz ze
wzrostem zrozumienia zjawiska autyzmu.
(...) Czy to naprawdę nie mieści się pani w głowie, że odczuwanie żalu albo cierpienia innej osoby może być dla kogoś przytłaczającym nadmiarem emocji?
Nie widzi pani, jaka to paranoja: myśleć, że gdy naśladujemy ludzi dookoła, chcąc wtopić się w tłum, postępujemy właściwie, a robiąc zawsze tylko to, co nas interesuje - nie?
Dlaczego przy pierwszym spotkaniu z zupełnie obcą osobą wolno patrzeć jej prosto w
oczy albo naruszać jej przestrzeń osobistą, wyciągając rękę na powitanie, i nie piętnuje się tego za brak dobrego wychowania?
Dlaczego pozwala się na to, żeby w rozmowie ktoś inny rzucał uwagę, która odbiega całkowicie od tego, co ty mówisz, i zmienia temat?
Czy nie można uświadomić ludziom, że jednak należy się przejmować, gdy w
otoczeniu zmienia się jakiś szczegół - na przykład, że ubranie, które zawsze leży w szufladzie, nie może wisieć w szafie?"
18-latek histeryzujący z powodu zobaczenia pomarańczowego znaku, na który nie musi patrzeć (może się odwrócić), albo z powodu zgniecenia kulki papieru ("bo musi być rozprostowana"), to nie aspie, tylko rozwydrzony bachor. Bo to już nie ma nic wspólnego z funkcjonowaniem zmysłów! Dźwięk wydawany przez gnieciony papier, który boli, to ZA. Histeria, bo papier nie jest wyprostowany, tylko zgnieciony, to nie ZA; to wyuczona psychologicznie histeria, której nie można tolerować. Przed przebodźcowaniem należy chronić na wszystkie sposoby. Histerię należy eliminować i nie tolerować!
Mąka jest pszenna, nie pszeniczna.
Od początku wiedziałam, że tę dziewczynę zabił Theo, ale nawet po zakończeniu nie rozumiem, czemu to ukrywał. Bo czemu ukrywał to Jacob, jest jasne.
Bnetka ZNOWU wcięła mi część czytatki. Co się z nią ostatnio dzieje? :/

Edit 16.03.18: Pisałam to w nerwach i w emocjach w trakcie czytania. I teraz jednak robię już lepsze notatki, bo zapisuję dokładnie, kto, co i dlaczego. Przypomniało mi się dużo więcej rzeczy, ale już nie pamiętam, co jest jasne w przedostatnim zdaniu. Może wtedy myślałam o tym coś zupełnie innego niż teraz? Bo w sumie nadal nie rozumiem zachowań ich wszystkich i nie wiem, czy to dlatego, że generalnie nie rozumiem NT, czy to autorka wymyśliła dziwne zachowania dla swoich postaci.
Jeden brat (NT) to włamywacz i morderca. Drugi brat (aspie) zaciera ślady po mordercy i zataja prawdę, choć zna zasady spraw kryminalnych, bo to jego zainteresowanie. Mamuśka nikogo o nic nie pyta, wcale jej nie przeszkadza mieszkanie z bandytami. Nawet jak prawda wychodzi na jaw, to nic nie robi, nie wyrzuca bandytów z domu. Prawnik też sumienie i moralność ma za nic, w ogóle nie pyta, czy klient to zrobił. Broni go, mając świadomość, że może doprowadzić do uwolnienia mordercy! Co jest nie tak z tymi ludźmi?!

Ale powód włamania w ogóle nie ma znaczenia. Miałby znaczenie tylko wtedy, gdyby się włamywał, żeby pomóc komuś uwięzionemu w środku, ale tak nie było! On miał gdzieś, czy komuś robi krzywdę. Nie obchodziło go, czy np. jedno z tych starszych ludzi nie dostanie zawału, jeśli go tam zastanie. W domu tej dziewczyny też nie sprawdził nawet, czy ktoś tam jest! Nie obchodziło go, że może komuś zagrozić. Albo to, jak zniszczy komuś życie, jeśli ktoś z tych mieszkańców się dowie o włamaniu, zobaczy ślady itd. Niby to NT, ale do łba mu nie przyszło, jak się żyje ze stałym strachem, że ktoś może wejść do Twojego mieszkania, że nawet we własnym azylu nie można się czuć bezpiecznie (i tu akurat doskonale wiem, co piszę, bo tego doświadczam).

Z kolei życie aspiego polega na zadawaniu pytań. Mnóstwa pytań i często takich, jakich NT by nie zadał. Bo aspie wie, że jest zasada, ale wie też, że od zasad są wyjątki, oraz że nie da się nauczyć na pamięć wszystkich tych wyjątków. To oznacza, że i tak musisz pytać o kolejną sytuację, mimo że znasz zasadę zachowania w tejże. Z samych pytań można by się domyślić, że on nie mówi wszystkiego. No ale wg autorki aspie nie zadaje żadnych pytań, bo wszystko wie. ;)

160. Wszystko czego wam nie powiedziałam (Ng Celeste) (3.5) [pożyczki - kocio]
Dziwna książka. Na samym początku umiera Lydia, a przez resztę książki... żyje. Ng pisze i pisze, wyrzuca z siebie masę słów, ale z nich nic nie wynika. Są kompletnie bezużyteczne. Wcześniej czytałam Picoult - ona jest fantastyczną rzemieślniczką, mistrzowsko buduje postacie, u Ng tego w ogóle nie ma, są papierowe laleczki. Przeczytałam z rozpędu, ale nic w tej książce nie ma.
Błąd w samym tytule i na okładce - wstyd!!!

161. Dla niej wszystko (Zielke Mariusz) (3)
Książka opisuje, jak i dlaczego, nie wyjaśnia KTO. IMHO skoro sam autor nazywa książką kryminałem i thrillerem i pisze, że jest wymyślona, to powinien ją doprowadzić do końca i wszystko wyjaśnić. Wymyślić jakieś wyjaśnienie, którego nie ma w realu (o ile go nie ma).
"Co wiemy o WAISU?", "ubiera spodnie", "po najmniejszej linii oporu", "Mi bardzo", "nic nie mamy na tych dzieciaków" i miliony błędów. Really? Autor czeka, aż ktoś odwali robotę za niego, zamiast przeczytać książkę przed publikacją i po prostu się tym zająć samemu.

162. Tańczące niedźwiedzie (Szabłowski Witold) (5)
Największe wrażenie zrobił na mnie pierwszy reportaż i to nie tylko dlatego, że najlepiej u mnie działa efekt pierwszeństwa. Jest najbardziej wstrząsający, przerażający, ale też daje nadzieję. Opowiada o odbieraniu niedźwiedzi niedźwiednikom w Bułgarii. Niewyobrażalne, że można tak się znęcać nad zwierzęciem i jeszcze bezczelnie uważać, że się je dobrze traktuje, ale tak uważali ci podli Cyganie. Wiarę w ludzi wraca istnienie instytucji i ludzi, którzy te niedźwiedzie ratują.

163. Królowa Karaibów (Suchanow Klementyna) (3)
Myślałam, że będę czytać reportaże, a dostałam sama nie wiem co. Z jednej strony niby coś w rodzaju pamiętnika z wyjazdu do Kuby (i to najciekawsza część książki), z drugiej biografie Fidela Castro, Ernesta Che Guevary, Camila Cienfuegosa i Hubera Matosa, w których chyba więcej jest cytatów niż samej biografii. Nie rozumiem celu tego zabiegu. Ponieważ to nie jest forma mieszana, tylko co chwilę mamy inną formę, raz taką, raz inną, czyta się to źle, bo te zmiany bez przerwy wytrącają ze skupienia, z wczytania się. A tu jeszcze gdzieś jakiś Gombrowicz się pojawia, WTF? A tytuł? Gdzie tu jakieś Karaiby? Albo królowa? Chaos. Ossocho??

164. Święto nieistotności (Kundera Milan) (3) [własna półka]
Kolejne rozczarowanie. Kocham Kunderę, jest pisarzem wybitnym, tymczasem tu mu nie wyszło. To jest po prostu słabe. Nie wiadomo o czym.

165. Dziennik czasu okupacji (Shehadeh Raja) (5)
To książka o tym, jaki obrzydliwy jest Izrael i jak się panoszy w cudzym kraju. Najpierw ukradł ziemię palestyńską, zniszczył ją, a potem morduje jej prawowitych właścicieli. Tam naprawdę trzeba by spuścić jakąś bombę, wybić okupantów i oddać Palestynę Palestyńczykom. A świat, zamiast im w tym dopomóc, głaszcze jeszcze Izrael po główce.
"Początki Izraela i Turcji były bardzo podobne. Obydwa te państwa są produktem nacjonalizmu końca XIX wieku i obydwa zdecydowały się zmienić swój język urzędowy, co miało pomóc im odciąć się od przeszłości. W przypadku Turcji uczyniono to poprzez zmianę alfabetu, natomiast w przypadku Izraela – poprzez porzucenie jidysz. W rezultacie większość Izraelczyków nie jest w stanie czytać bogatej literatury w jidysz, tak jak dzisiejsi Turcy nie potrafią czytać dzieł swojej literatury napisanych przed 1923 rokiem.
Obydwa państwa były również odpowiedzialne za wypędzenie setek tysięcy ludzi z ziemi, którą uznały za własną: Ormian z Turcji oraz części historycznej Armenii, a także Palestyńczyków z części Palestyny, która stała się Izraelem. W obu wypadkach współczesne państwo nie potrafi i nie chce się pogodzić z własną przeszłością. Izrael utrzymuje, że nie było żadnej Nakby, Turcja – że nie wypędziła Ormian".
"Dalsze losy flotylli do Gazy: Izrael dopuszcza się bezspornego aktu agresji, atakując „Mavi Marmara” na wodach międzynarodowych, zabija i porywa ludzi, a żeby prawda nie wyszła na jaw, bezprawnie konfiskuje sprzęt wideo umożliwiający nagrywanie oraz nielegalnie zagłusza wszelką komunikację ze statkiem. Izraelczycy godzą się na ujawnienie tylko tych dowodów, które przemawiają na ich korzyść – naturalnie w dużej części sfabrykowanych".
"Zgubi ich zachłanność. Tyle ziemi do przejęcia za darmo, jeszcze więcej do ukradzenia, bo i czemu nie? Kto albo co ich powstrzyma? Ameryka? Państwa arabskie? Sumienie? Moralność? Krytyka? Jasne, że nie. Im więcej zabierają, im bardziej utrwalają się antydemokratyczne siły w ich społeczeństwie, im zacieklej walczą o utrzymanie tego, co zabrali, tym głębiej sięga zepsucie i bliższy jest ich upadek".
"Zawsze gdy wracam do Izraela, uzmysławiam sobie najbardziej dotkliwie, że Izraelczycy to najeźdźcy, którzy przejęli mój kraj i zamknęli jego granice dla rdzennych mieszkańców".

166. Wampir z Zagłębia: Największa mistyfikacja polskiego wymiaru sprawiedliwości (Semczuk Przemysław) (4.5) [B]
Nie ma pewności, czy to właśnie Marchwicki był Wampirem Zagłębia, ale jeśli nie był, to władza jednak nie wybrała sobie na ofiarę kogoś przypadkowego i prawego. Wybrała ludzkiego śmiecia, który do ostatnich chwil oszukiwał, kłamał i kręcił (każde zdanie zaprzeczało poprzedniemu, co chwilę zmieniał zdanie, odpowiadał wymijająco, nie wprost), żeby się wywinąć, a w rzeczywistości kradł społeczne mienie, gwałcił własne dzieci, gwałcił też żonę, kiedy ta była nieprzytomna po ataku padaczki. Oddał dzieci do domu dziecka, pozbawił się praw rodzicielskich (a napłodził dzieciorów z ośmioro). Kłamie, że nikt go nie odwiedzał, a potem się jednak przyznaje, że była redaktor Seidler - w jakim celu?
Zasługiwał na śmierć, nawet jeśli to nie on mordował te kobiety, niemniej jednak skazanie go za to sprawiło, że prawdziwy morderca nadal grasował na wolności. Pewnie tylko metody zmienił, bo zabójstwa w stylu Wampira ustały 2 lata przed aresztowaniem Marchwickiego.
Do napisania pamiętnika przyznał się inny więzień, a mimo to Marchwicki utrzymywał, że to on pisał, tylko zawarł tam prawdę przemieszaną z nieprawdą. Część zabójstw w pamiętniku zmyślił (po co by to robił?), przy czym dziwnym trafem te rzekomo zmyślone zabójstwa również miały miejsce, kropka w kropkę - skąd by znał szczegóły? Język pamiętnika zgadza się z językiem M. na sali rozpraw i w listach pisanych do żony, więc nie wiadomo, jakim cudem miałby go napisać inny więzień.
Wiele wskazuje, że władza go wrobiła, ale jednak znał szczegóły, których nie mógł się dowiedzieć z mediów, bo nie były podawane publicznie. Wiedział, że było 6 usiłowań, chociaż o tym w mediach nie mówiono. Udawał upośledzonego, a w żadnym wypadku nie był, miał IQ 102! Próbował zmylić milicję, podając za każdym razem inne szczegóły.
Sama książka ciekawa, aczkolwiek napisana słabiutkim językiem, jak klasówka w podstawówce.
Film Pieprzycy "Jestem mordercą" https://www.youtube.com/watch?v=DA5SPLzck1o
Film "Anna i wampir" https://www.youtube.com/watch?v=TPjCLCHyqNw

167. Świat tropików: Książka do kolorowania (Marotta Millie) (5) [własna półka]
Tak jak poprzednia, tak i ta jest świetna dla osób z ZA. Ocena byłaby wyższa, gdyby nie dodawano tu obrazków, których się nie da pomalować żelopisami (czyli wszystkich innych niż te złożone z drobniutkich kształtów). Obrazki niestety dwustronne, a promarkery przebijają, więc wydawca znowu zawiódł.

168. Milion psów: Wspaniałe ilustracje do kolorowania (Mayo Lulu) (4.5) [własna półka]
To niestety kolorowanka wyłącznie do kredek. :( Minus ogromny, bo przecież to ma być kolorowanka DLA DOROSŁYCH, a nie dla dzieci. Dorośli używają mediów, w tym pisaków alkoholowych, nie maziają bezmyślnie kredeczkami. Znowu wydawca zawiódł, wydając tę książkę po najniższych kosztach (papier cienki, przebija, druk znowu dwustronny). Wielka szkoda, bo ilustracje są prześliczne! I to chyba jedyna kolorowanka na polskim rynku, która jest poświęcona psom.

169. All Inclusive: Raj, w którym seks jest bogiem (Wlekły Mirosław) (5)
W założeniu miały to być reportaże z Dominikany, ale IMHO za dużo tam wciśniętej zbędnej historii. Gdybym chciała czytać o tym, kto odkrył Dominikanę, to umiem znaleźć wikipedię. Interesuje mnie życie obecne.
Sporo jest o seksturystyce, ale to jeszcze pół biedy, bo kobiety i mężczyźni decydują się na to dobrowolnie, robią to na własną rękę, nie ma instytucji alfonsa, który czerpie zyski z cudzego puszczania się. Niestety sam autor pisze o "pedofilskiej kulturze" Dominikany. Nic dziwnego, że to w tym kraju azyl seksualny znajdują pedofile, tacy jak polski ks. Wesołowski. Tam rejwach podnosi się, jak ksiądz zgwałci chłopaka, ale dziewczynki są masowo gwałcone na co dzień, powszechnie!, i nie ma na to reakcji. Mężczyźni zapładniają po kilka, kilkanaście kobiet i nie interesują się potem dziećmi, a kobiety się na to godzą. Same zarabiają na prostytucji własnych córek, więc im to pasuje. A prostytuują się już paroletnie bachorki. Seks z bachorką jest akceptowany, za to gnębi się dorosłych, pełnoletnich homoseksualistów, którzy nikomu nie robią krzywdy. LGBT są szykanowani, dyskryminowani, wyrzucani z pracy, znieważani, napadani, gwałceni, aresztowani, mają ograniczane prawa obywatelskie (prawie jak w Polsce, nie?).
Jeśli ksiądz gwałci dziewczynkę, wszyscy (i kler, i sąsiedzi) odwracają się od ofiary, nie od bandyty (tak, tam też konkordat chroni bandytów, a nie ofiary).
Dyktatura w Dominikanie kończy się dopiero w 1996!
"Trzydzieści procent nieletnich dziewcząt zachodzi w ciążę zapłodnione przez dorosłych. Zazwyczaj w konsekwencji gwałtu. Większość kobiet jest przekonana, że to normalne, że taki jest ich los. Nie znają innego życia. Gwałty w rodzinie to rzecz powszechna. Gwałci dziadek, ojciec, brat. Kobiety nie mają odwagi się przeciwstawić".
Bardzo ciekawa, znacząca, ważna i dobrze napisana książka.

170. Mały Brat (Doctorow Cory) (4.5)
Na początku wydawało mi się, że to dobra książka dla dzieci o tym, jak łatwo zostać uznanym za terrorystę, będą niewinnym, o państwie policyjnym, o szpiegowaniu, o tym, o czym pisał Orwell (a do czego nawiązuje tytuł książki). Ale potem zaczęłam czytać bzdury typu "nie wolno ufać dorosłym", co jest śmieszne, bo to dorośli tych gnojków utrzymują, a terroryści to też przecież nie starzy, tylko głównie bachory, i to już 7-letnie i młodsze! W dodatku te bzdury powtarzają 17-latki, które za rok będą dorosłymi - i co, w dniu urodzin natychmiast przestaną sobie ufać? LOL. Mądry czytelnik nie da sobie wciskać takiego kitu, więc kto jest targetem książki, głupki?
To, że wojnę tajnej policji państwowej wypowiadają wojnę dzieci, jest mało wiarygodne. Może nie niemożliwe, ale jednak wszyscy wiedzą, jak takie gówniarstwo doprowadziło do zniszczenia Warszawy i wymordowania 200 tys warszawian. Historia jest bezlitosna w tej kwestii. Kraju we wszystkich wojnach i stanach wojennych bronili tylko dorośli, dzieci pasożytowały tak, jak to się dzieje w stanie pokoju. No ale załóżmy, że od tamtej pory nastolatki zmądrzały, zaczęły same się utrzymywać, odpowiadać za siebie, opłacać czynsze i jedzenie i jeszcze odkładać, żeby miały na te zabawy z komputerami. Hm, ojej, ale w tej książce jakoś nic takiego się nie dzieje! Bachorki szaleją, będąc nadal na garnuszku rodziców! I jeszcze jedno - sam narrator opowiadał, że jeden z wrogich żołnierzy miał ok. 18 lat. Oraz: nie podzielił się kluczami ze wszystkimi poniżej 25 lat, tylko z NIEWIELOMA osobami, które przyszły na imprezę. A to dlaczego? A dlatego, że wśród swoich, wśród bachorków, mieli szpiega w Xnecie! LOL. Do łez rozbawiła mnie też świadomość, że tym wielkim bojownikom wolności mamusia może zabrać komputer za złe zachowanie i... tyle ich walki. :D Zresztą jeden siusiumajtek popłakał się przed mamusią i wszystko jej wydał, podał na tacy! I koniec końców to jego rodzice i inni dorośli odwalili całą robotę.
Kolejny błąd logiczny. Większość rodziców tych bachorków jest w moim wieku, a moje pokolenie czerpie wiedzę raczej z książek i Internetu, a nie z tv, radia i gazet.
Sceny pornografii dziecięcej w książce - wstrętne.
Państwo policyjne bez godziny policyjnej? Raczej niewiarygodne. I dlaczego podczas zabawy w wampiry pod koniec Mikey brał w niej udział, zamiast obserwować? Dlaczego brała w niej udział Ange i dlaczego się rozdzielili, skoro mieli uciekać razem? Dlaczego zostawili swoje rodziny, wiedząc, co DBW z nimi zrobi po ich zniknięciu?! Same nielogiczności w tej książce.
Opis rzeczywistości i szargania konstytucji jakoś tak bardzo przypominał mi to, co robią pisiory... :(
Sporo błędów typu "pod rząd", "będą potrafili", "znajdziesz go" [ten narzędź?!]. Czasami dziwne zdania typu "Była ładna, miała długą szczękę" - WTF?!
Mimo to jak na książkę dla dzieci jest nieźle. Dla dorosłych jednak trzeba by się bardziej postarać.

171. Genezis (Beckett Bernard) (4.5)
Świetna książka dla młodzieży. Anaksymandra (zwana Anax - nie wiem, dlaczego nie Anaks, skoro Anaksymandra, a nie Anaxymandra) zdaje egzamin do Akademii. W dalekiej przyszłości. Opowiada o przyszłości, o tym, co się wydarzyło od naszych czasów do jej czasów. Bardzo ciekawa to wizja, naprawdę, jeszcze takiej nie widziałam.
Ale to książka dla dzieci, więc przewidywalna - o tym, że Anax jest androidką, wiem, od kiedy pojawił się w jej opowieści Art. ;) Na szczęście to tylko poprawia jakość czytania.

172. Żony polarników: Siedem niezwykłych historii (Herbert Kari) (3.5) [B]
Opowieść o kobietach i dzieciach polarników. Niestety - tych dawnych, nie dzisiejszych, co mnie rozczarowało. Mam mieszane uczucia co do tych ludzi. Większość z nich okazała się bucami i oszustami podającymi, że dotarli na Biegun, chociaż to było kłamstwo. Żona jednego takiego była taka sama. Tylko jeden (Scott) okazał się godny uwagi i w obliczu śmierci zachował się bardzo pięknie. Listy, które napisał nie tylko do swojej żony, ale i do rodzin jego zmarłych towarzyszy, choć sam umierał, to piękny gest.

173. Żyjący z wilkami (Ellis Shaun, Junor Penny) (5) [B]
"Psy nie szukają zaczepki, nie znęcają się nad słabszymi i nie robią im przykrych uwag" - tak, i to jest postawa mi bliska. Staram się być tak obiektywna jak one i zwracać uwagę na to, co one - bo właśnie to jest ważne.
Mam bardzo mieszane uczucia wobec tego faceta. Z jednej strony poznać dzikie zwierzęta można, tylko przebywając z nimi w ich środowisku, dokładnie tak jak to zrobił. Z drugiej strony - to podłe i nieuczciwe porzucić własne dziecko bez środków do życie. W momencie kiedy je spłodził, podjął się dożywotniego zobowiązania. Do 18 roku życia dziecka jest ono prawne, a potem moralne, nie mniej ważne. Nawet jeśli zdecydował się porzucić córkę, jego obowiązkiem było partycypowanie w połowie kosztów jej utrzymania, a nie robił tego. Jedno jest pewne: wilcze osoby są tak samo ważne jak ludzkie. A może bardziej, bo te wilcze nie niszczą przyrody i nikogo nie krzywdzą w przeciwieństwie do ludzkich. Ten facet się tego od nich nie nauczył. Ale zachowywał się wobec nich inaczej niż wobec swojej córki. Ellis poznał je, nie czyniąc im krzywdy, ale jednocześnie robiąc coś więcej, niż tylko obserwując. Właściwie to był u nich na garnuszku. ;) Podobało mi się, jak traktował przyrodę i żywy inwentarz - zabijał, żeby jeść, i nigdy więcej. Dbał o równowagę. Nie zabijał młodych i ciężarnych samic. Ale potem był kłusownikiem niestety i zabijał dla przyjemności zabijania, nie dla jedzenia. Uważał, że Blakey, człowiek krzywdzący psy, zmuszający je do pracy przemocą, był dobrym człowiekiem (sic!).
Dlaczego inne ogrody zoologiczne nie biorą przykładu z Longleat?
Jak kocham wilki, tak nie aprobuję niektórych ich zachowań, np. tego, że nie przyjmą do stada niepełnosprawnego członka. I nie trafia do mnie tłumaczenie, że taki ktoś zmniejsza ich szansę na przeżycie. Bo szczury to robią. Niepełnosprawny szczur może nawet być alfą stada i też ma swoją rolę do odegrania. To właśnie najsłabsi członkowie stada idą próbować pożywienia, czy nie jest zatrute.
Zabawny był opis z odwiedzin Polski. Okazuje się, że Polskie wilki zachowują się inaczej niż inne. Np. polują w taki sposób jak psy, a nie wilki. :P
Dla mnie ważne jest to, co Ellis pisze o wilkach. Niestety na psach się kompletnie nie zna. Mamy wiele ras i każda jest inna, wiele z nich charakterologicznie nie jest już podobnych do wilków i struktura alfa-omega się nie sprawdza (choćby u retrieverów!). Zmuszając psy do takiej struktury, zrobi się im wielką krzywdę. 0,2 % DNA robi naprawdę wielką różnicę.
Filmy: "Żyjący z wilkami" i "Człowiek wśród wilków".
Mimo że książka mi się bardzo podobała i chcę takich czytać więcej, zgadzam się z Rissem z Goodreads: "The difference between Shaun Ellis and Jim and Jamie Dutcher is that the Dutchers are invested in their research. Despite their intense, emotional connection to the wolves they studied, they are scientists. Ellis is not. His wolves are therapy dogs. They make him feel better, more fulfilled. His duty is ultimately a selfish one, putting his own needs before the animal he seems to worship. He doesn't want to learn about them, he wants to BE one of them. And not a real wolf, but the starry-eyed version of them he's made in his head".

174. Instrukcja obsługi Polski (Knapp Radek) (2) [B]
Nie do końca rozumiem tę książkę. Nie rozumiem podawania nieprawdy. Od kiedy to Polacy patrzą podejrzliwie na rodziny bezdzietne i słuchają księdza? Jest dokładnie odwrotnie. Tak, jak pisze autor, zachowują się jedynie religianci, a religia nie ma nic wspólnego z polskością, w ogóle z narodowością. Narodowość nie determinuje religianctwa. Na szczęście.
Nie wierzę też, że lepiej udawać obcokrajowca. Obcokrajowiec może co najwyżej dostać w mordę za mówienie po niemiecku w tramwaju, a nie uzyskać informacje, których rzekomo pani urzędniczka nie chce podać Polakowi.
Świetny rozdział o języku, ale wynagradzanie wódką i etiudą Chopina to jakaś bzdura!
Jeśli chodzi o PKiN, to nikt się nie zastanawia, co z nim zrobić, bo co niby mielibyśmy robić? To tak, jakby się zastanawiać, co zrobić z zamkiem na Starówce. WTF? I nie, PKiN nie jest szpetny, jest wyjątkowo ładną budowlą. Tylko niektórzy mają jakieś chore wyobrażenia i urojenia, które usiłują przypisać budynkowi.
Gdzie w Wawie są przestronne skrzyżowania?! Ja tam widzę głównie korki, co świadczy, że skrzyżowania i ulice są za wąskie, a nie przestronne. Najszybszym środkiem lokomocji jest metro, nie tramwaj!
Skoro ludzie kultury (rzekomo) lepiej się czują w Krk, to dlaczego tak tłumnie ciągną do Wawy? I to nawet ci z Krk!
Chusty polskich strojów ludowych akurat nie są haftowane!
Autor chyba stara się być zabawny, tylko jakoś mu nie wychodzi (Lech Wałęsa się wałęsał? really?).
Kolejna bzdura - żywność. Autor sugeruje, że w Polsce nie ma pomidorów modyfikowanych. Bzdura piramidalna - nie istnieją już pomidory, które nie są GMO! Wszystkie pomidory, które teraz jemy, są już GMO. Podobnie jak np. kukurydza.
Polskie wesela? Są zupełnie normalne! Skąd pomysł, że ktoś się podaje za szwagra lub wujka, którym nie jest, i zaprasza na wesela obcych?!
W Polsce nie było komunizmu, nie mogło więc też być gazety komunistycznej.
Twierdzenie, że Wałęsa był charyzmatyczny, a Jaruzelski to dyktator, to jakaś prowokacyjna ściema i nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Cała ta książka to jakieś prawackie bzdury, aż przykro czytać. :(
Redaktor się w miarę postarał, ale korektor już nie - "pod rząd"?

175. Historia smaku: Jak warzywa i przyprawy budowały fortuny, wywoływały wojny i wpędzały ludzi w szaleństwo (Bruce Bryan) (5) [B]
Bardzo ciekawie i zajmująco napisana historia niektórych pokarmów jak np. pomidory, chleb, pieprz, ziemniak, tabasco itd. Napisane jak reportaż, z pikantnymi szczegółami i przepisami.

176. Żona mormona: Druga z dziesięciu żon, matka trzynaściorga dzieci (Spencer Irene) (3.5) [B]
Kobieta decyduje się na życie z mormońskim fundamentalistą. Facet miał 10 żon i 58 dzieciorów. Uchylał się od utrzymywania ich, więc wszyscy żyli w skrajnej biedzie, bez prądu, bieżącej wody, toalety. Nie brał ślubu, bo i w USA, i w Meksyku, gdzie zamieszkali, było to nielegalne. Autorka przez całą książkę narzeka, jak jej źle, ale nie odeszła od tego gnojka, tylko potulnie rodziła mu dzieci (aż 14), skazując je na takie samo życie, jakie ona wybrała. Ma 118 wnucząt!
Dopiero po śmierci jej konkubenta wyszła za mąż w związku monogamicznym i twierdzi, że o tym marzyła całe życie. Gdyby tak było, zrobiłaby to już wcześniej! W końcu i tak wpadła z deszczu pod rynnę, przechodząc na chrześcijaństwo. Nie do uwierzenia, że po takich przejściach jeszcze się można nabierać na religianctwo. I to na chrześcijaństwo, które potępia cudzołóstwo i nie znosi seksu, podczas gdy ona jest od ciupciania uzależniona bardziej niż jej mormoński konkubent.
Może to wszystko, na co tak narzekała, a czego tak naprawdę chciała, to była kara za to, jak podle potraktowała Glena, wielokrotnie oszukując go, że go poślubi, a czego nie zrobiła w końcu.

177. Życie uliczne niegdysiejszej Warszawy (Milewski Stanisław) (3.5) [B]
Kolejna ciekawa książka z varsavianistycznej serii.
W 18. w. wolno było jeździć rowerem jedynie po ulicy (nigdy po chodniku). Trzeba było mieć skończone 17 lat i zdany egzamin z zasad ruchu drogowego! Trzeba było mieć ze sobą pozwolenie na jazdę, numer rejestracyjny (!!) i latarkę. Co się z tym stało teraz?
Osobom starszym i niepełnosprawnym konduktorzy tramwajowi mieli obowiązek pomóc. A cena biletu zależała od tego, czy to był bilet na miejsce siedzące, wyściełane, twarde czy na pomoście - to również gdzieś zanikło.

178. Nieczynne do odwołania (Chodorek Piotr, Chodorek Iwona, Trojan Anna (pseud. Trojanowska Anula)) (3)
Miała być lekka obyczajówka o weterynarzach. Dżizas, co za zonk! Przede wszystkim w Wawie jest tylko ul. Pogodna, ale takiej dzielnicy nie ma! Sama historia napisana takim językiem, jakim pisałam podobne opowiadanka, mając 13-15 lat. Podstawówka. W dodatku tekst naszpikowany błędami dużego kalibru typu: po najmniejszej linii oporu, toy-toy, ukuł (w znaczeniu ukłuł). Dodatkowo bohaterowie niedorobieni. Główny bohater Wojtek to niedouczony, obleśny pijak. Rozmowy między nim a jego bratem aż odstręczają - jak można się tak do siebie odnosić? Teksty rzucane do psów też są wstrętne. A o rodzicach drodzy synkowie mówią per "starzy" (nie mówię tak nawet do i o przemocowej matce, która ma niebieską kartę).
Zastrzyki dożylne? Jak trzeba coś podać dożylnie, zakłada się wenflon, a nie robi zastrzyki.
Weterynaria to wyjątkowo dobry temat na książkę, naprawdę. Nie mogę uwierzyć, że można go było tak koncertowo spieprzyć.

179. W 80 dni dookoła świata (nie wyjeżdżając z Londynu) (Sępek Jarek) (3.5) [B]
Autor miał pomysł, żeby w 80 dni objechać świat, ale nie ruszając się z Londynu. Więc tak naprawdę to opowieść o 80 językach używanych w Londynie. Pomysł świetny, ale wykonanie słabe. Autor prosi 80 osób, żeby powiedziały coś w swoim języku do jego dyktafonu. Mówią 2 zdania, jak się nazywają, skąd pochodzą, w jakim mówią języku - ale zupełnie nic z tego nie wynika. Autor nie zagłębia się w kulturę wokół tych języków, nawet o samych językach niewiele mówi. Nie zdobędziemy żadnych nowych informacji. Nie dowiemy się niczego ciekawego. W ogóle niczego, co nie byłoby częścią już posiadanej wiedzy ogólnej. Co z tego, że fajnie i szybko się czyta, jak z tego czytania nic nie wynika?

180. Rzeka krwi: Podróż do pękniętego serca Afryki (Butcher Tim) (3.5) [B]
Dobrze, sprawnie napisana książka, z której nie dowiecie się prawie niczego o Kongu. Bo to nie jest książka o Kongu, tylko o Timie Butcherze w Kongu. Butcher opisuje, jak jedzie przez kraj, jak psuje mu się motor, jak spotyka różnych ludzi, z którymi jednak nie wchodzi w żadne głębsze relacje, a przynajmniej o niczym takim nie wspomina. Właściwie jedyna nowa rzecz, jakiej się dowiedziałam o Kongu, to to, że kraj ten ma idealne warunki dla rolnictwa (deszcze i żyzna gleba), a mimo to ludziom się nie chce nic uprawiać, wolą głodować i żywić się maniokiem, który nie ma żadnej wartości odżywczej. Potwierdzają z własnej woli stereotyp, że czarnoskórzy są leniwi.

Ebooki: 7
Własne: 3
Pożyczone: 2
Biblioteka: 8
Kolejkowe:
Komiks:
BiblioNETkołaj:
Audiobooki:
Ivona:
Akcja Nobliści:

Październik
181. Za Chiny ludowe (Pawlak Katarzyna) (5.5) [B]
Bnetka skasowała mi cały długi, szczegółowy wpis o tej książce. :/
To najlepsza książka z reportażami, jaką czytałam. Ideał, do którego powinno się dążyć. I najlepsza książka o Chinach, bo napisana przez kogoś, kto tam mieszkał, a nie przez dziennikarza, który przyjechał na chwilę, żeby napisać książkę. Żałuję, że autorka nie prowadzi już bloga i że nie ma kolejnych książek.
Autorka opisuje Chiny z punktu widzenia obcokrajowca, który jednak mieszka w nich przez dłuższy czas. Dotyka wiele aspektów życia, każdy ujęty w krótkim, oddzielnym tekście. Niestety to jedyna książka autorki. I zawiera masę rażących błędów, zwłaszcza interpunkcyjnych.
Najbardziej przykrą sprawą wydało mi się tendencyjne traktowanie obcokrajowców w Chinach. Nie ma znaczenia, jaki zawód ma dany obcokrajowiec, czy mówi po chińsku, czy jest dobrym, uczciwym człowiekiem, czy jest wykształcony itd. Liczy się jedynie to, że jest obcy, i nigdy obcy być nie przestaje. Ludzie wytykają go palcami na ulicy całkowicie jawnie. Nawet się tego nie wstydzą. Jeśli obcokrajowiec studiuje i doskonale zna chiński, i tak traktuje się go jak półgłówka, odmawia mu się pełnoprawnego uczestniczenia w zajęciach grupowych, traktuje się go z góry, z pobłażaniem, nie może nawet napisać pracy semestralnej.
Minusem jest też korupcja na gigantyczną skalę. Od masowych kradzieży na co dzień do ogromnych łapówek u urzędników, policjantów itd. Każdy się boi każdego, bo każdy może coś ukraść (np. rower). Jak się ma kasę, to można się nawet wywinąć z zabicia pieszego na przejściu.
Najważniejszy w Chinach jest status. Można mieć wiejski albo miejski i zmienienie tego jest prawie niemożliwe. Nie jest to tylko na papierze, bo rolnikom prawie nie wolno przenosić się do miast, a jeśli nawet im się to uda, to np. ich dzieciom nie przysługuje edukacja. A jeśli nawet, to tylko szkolnictwo niższe (studia nie) i na niższym poziomie.
Służba zdrowia jest rozwiązana ciekawie. Jeśli ma się prostą i lekką chorobę, to jest wręcz idealnie. Można z ulicy wejść do jakiegokolwiek szpitala i w ciągu 40 minut od ręki załatwi się lekarza, badania zlecone przez niego (np. USG czy RTG) i wyjdzie się z lekami w garści, nie trzeba potem szukać apteki. Natomiast choroby ciężki i/lub przewlekłe praktycznie nie są leczone. Ubezpieczenie takiego leczenia nie obejmuje, a jest tak drogie, że nikogo praktycznie nie stać.
ON są traktowane dość dziwnie. Z jednej strony w chińskim "Mam talent" jest ich nadzwyczajnie dużo, są podziwiane, chwalone przez jury, a chłopak bez rąk (grający nogami na pianinie i śpiewający) wygrał; z drugiej jednak strony w codziennej przestrzeni publicznej ON się nie widuje w ogóle, chyba że to żebracy.
W Szanghaju mieszkanie mogą kupić tylko osoby, które przez co najmniej rok tam mieszkały oraz płaciły podatki i ubezpieczenie. To dość uczciwe.
Myliłby się ten, kto myśli, że Chińczycy oddają się codziennie walce o wolność (Internet zagraniczny jest praktycznie zablokowany). Ich to nie obchodzi! Nie czują się cenzurowani i ograniczani. Chiny to nie Polska, gdzie ludzie wychodzą na ulice, ryzykując życie.
Katastrofa smoleńska została przez chińskie media wykorzystane do besztania swojej władzy. "Kaczyński to dobry prezydent, bo dba o swój biedny lud i lata rzęchem" - tak to m. w. leci.
Chińczycy dobrze znają 2 polskie postacie: Chopina i Skłodowską, o których uczą się w szkole.

182. Zew oceanu: 312 dni samotnego rejsu dookoła świata (Cichocki Tomasz (ur. 1957), Mastalerz Marcin) (3.5) [B]
Jestem zaskoczona, jak ciekawie można opowiadać o żeglowaniu małą łódką dookoła świata, samotnie. Wydawałoby się, że to tylko woda i woda, więc o czym tu pisać. A jednak autorowi udało się mnie wciągnąć w ten event, chociaż nie jest to przygoda, którą chciałabym przeżyć.

183. Zwyczajne pakistańskie życie: Zapiski z Karaczi (Kusy Joanna) (5) [B]
Bnetka znowu wykasowała mi długi, bardzo informacyjny tekst o tej książce. Koniec z tym. Koniec z pisaniem mini recenzji. Jedno, dwa zdania albo w ogóle nic. Trudno, nie będę się narażać na takie chamskie wybryki. :/
Autorka opisuje Pakistan. Kropka.
Prawdę powiedziawszy, to po tej książce za nic w świecie nie chciałabym spędzać życia w towarzystwie opisanych tam ludzi. Nawet w katolibańskiej Polsce nie ma tylu tak chamskich ludzi, wtryniających się z buciorami w cudze życie, fanatycznych, na bakier z higieną (wycieranie dupska wspólnym ręcznikiem?! niemycie rąk, wszędzie brud, bakterie, ameby, malaria itd. wtf?!), pozbawionych pasji, spędzających czas, gapiąc się w ścianę (zamiast sięgnąć po książkę, zająć się pasję, wyjść na spacer, pomóc komuś), poniżających uczciwie pracujących ludzi bez powodu (tam śmieciarz czy hydraulik, czy masi, służąca, to coś w rodzaju homo sacer, nie olewa się ich, ale nienawidzi i poniża na każdym kroku, daje się im stare, zepsute jedzenie, jeśli takiego nie ma, bo jest tylko świeże, kłamie się im, że nie ma wcale, wodę daje się im w obtłuczonych szklankach i nigdy, przenigdy w naczyniach, z których je się samemu z rodziną), zniewalających kobiety, rozmnażających się bez opamiętania, obrzezujących chłopców (również chrześcijańskie dzieci)... W tym wszystkim zadziwiające jest to, że islam nie zakazuje środków antykoncepcyjnych, w przeciwieństwie do katolibanu, a mimo to akcje ograniczające rozmnażanie nie udają się (Pakistan jest jedynym krajem w regionie, który się tak mnoży; w innych krajach udało się ograniczyć rozmnażanie).
Za to opisy jedzenia - fascynujące, cudowne, zabrakło mi przepisów.

184. Warszawa kryminalna (Kowalik Helena) (5) [B]
185. Warszawa kryminalna: Tom 2 (Kowalik Helena) (5) [B]
Znakomity 2-tomowy zbiór reportaży z sali sądowej. Można tu znaleźć opis procesów prof. Podgórskiego, Dody, Rymkiewicza, wielu przedsiębiorców, mafiozów, zwyczajnych morderców, oszustów itd.
To, co najbardziej nie daje mi spokoju, to to, jak łatwo można wrobić niewinnego człowieka. Tak wrobiono psychiatrów z Tworek i Podgórskiego w wypisywanie sfałszowanej dokumentacji bandytom i branie łapówek, co nigdy nie miało miejsca. Podgórski z tego wyszedł, psychiatrzy stracili pracę, mimo że ich uniewinniono. Niestety w Polsce to bandyci wygrywają procesy, a niewinni ponoszą konsekwencje nieswoich win. Tak było też w przypadku rzekomej dzieciobójczyni. Parę lat temu była taka sławna sprawa - konkubent z kolegą utopili w Wiśle 4-latka, syna swojej konkubiny. Media i policja (!!!), którzy mają stać na straży sprawiedliwości, wrabiali matkę w wyreżyserowanie tego tak samo jak media. Urządzili na nią polowanie i nagonkę. Kiedy po apelacji uniewinniono ją, kiedy się okazało, że to konkubent ukartował, a ona nie miała z tym nic wspólnego, mediów nie było na sali rozpraw i nikt o tym nawet nie napisał! Kobieta, która straciła dziecko, nadal ma przypiętą łatkę morderczyni. Prokurator wytrzasnął nawet świadka, który przez cały proces kłamał na temat matki dziecka, gdzie mają sumienie tacy ludzie?!
Porażające jest też, ilu mamy defraudantów, którzy lekką ręką okradają ludzi i nie zwracają im ukradzionej kasy, nawet kiedy udowodni się im winę i narzuci taką konieczność. Nikt nie stoi za okradzionymi, nikt nie stara się, żeby odzyskali swoje pieniądze.
W książce znajdziemy też opis oszusta oszukującego ciężko chorych na raka ludzi, sprzedając im jakieś głupie ziółka i wmawiając, że uratują im życie. Brał za to kupę kasy, mało tego, wymuszał na chorych, żeby odstąpili od medycznego leczenia, od chemioterapii! Oszust oszukał nawet Jacka Kaczmarskiego, a ten z kolei oszukał swoich fanów, czekając, aż zrobią zrzutkę na ten "lek".
Jest też opis procesu Rymkiewicza, który oczernił GW, nie mają ani jednego rzeczowego argumentu - przegrał oczywiście. Przy okazji wyszło na jaw, że kończył stalinowską uczelnię i popierał stalinistów i czerpał z tego korzyści, i to już jako dorosły, nie młodzieniaszek.
Niestety takiej ilości błędów jak w tej książce nie widziałam nigdzie i nigdy. To idealny egzemplarz do pokazywania przyszłym redaktorom i korektorom, bo błędy są wszelkiej maści, jakie tylko sobie wymyślimy, od literówek, błędów interpunkcyjnych, gramatycznych, stylistycznych, po (nawet!!) ortograficzne i techniczne! Dlatego - mimo że niby książka napisana jest nieźle - czyta się ją fatalnie i długo, przedzierając się przez te błędy. Jak można było coś takiego wypuścić? Jak można w ogóle było zrobić takie błędy?!

186. Papuk czyli Opowieść o potwornym apetycie na książki (Kmieć Joanna) (4) [pożyczki - Buszacz]
Prześliczna bajeczka dla 3-4-latków. W tle mama pisarka, sąsiadka - starsza pani, była bibliotekarka i stworek z papieru, którym należy się zaopiekować jak zwierzaczkiem. Bardzo fajne, sięgnę po inne bajki autorki.

187. Zezia i Giler (Chylińska Agnieszka) (4) [pożyczki - Buszacz]
188. Zezia, Giler i Oczak (Chylińska Agnieszka) (4) [pożyczki - Buszacz]
189. Zezia i wszystkie problemy świata (Chylińska Agnieszka) (4.5) [pożyczki - Buszacz]
Przyjemne książeczki, chociaż spodziewałam się czegoś więcej. Za bardzo to ugrzecznione. I denerwowały mnie wstawki "i tu pada trudne słowo".
Bohaterami książeczek są zezowata 8-latka, 5-letni upośledzony umysłowo chłopak i ich rodzice. Nie ma tu żadnych magicznych elementów, jest zwykłe codzienne życie w Warszawie na Grójeckiej - to fajne. ;) Autorka dotyka czasami ważnych tematów (np. bezdomności), w żaden się co prawda nie zagłębia, ale nie zostawia też bez wyjaśnienia, bez odpowiedzi. Dziecko wie np., że bezdomność nie zawsze jest niezasłużona, i że bezdomni nie muszą sypiać zimą na ławkach w parku, bo jeśli zechcą, to mają schroniska. Właściwie każdy rozdział zachęca do jakiejś rozmowy z dzieckiem.
Wspominanie o kościele brzmi niewiarygodnie, zwłaszcza pod piórem Chylińskiej, i jest zbędne. Nikt tak przecież nie robi.
Kotka Idźstąd rulezuje, idealne imię dla kota. :P Przy okazji dzieci się nauczą, że alergia nie jest powodem do oddawania zwierząt.
Nie podoba mi się głupi, krzywdzący nie nieprawdziwy stereotyp starej, zrzędliwej panny, Kierowniczki. I tworzenie mitu, że rzekomo w Wawie śmierdzi spalinami. Przecież nawet w śródmieściu ich nie czuć!
III tom najlepszy, porusza problem śmierci i ew. rozwodu.

190. ISIS: Wewnątrz armii terroru (Weiss Michael, Hassan Hassan) (2.5) [B]
Wymęczona książka. Właściwie autor tylko żongluje dziwnie brzmiącymi nazwiskami i nic z tego nie wynika. Niczego nie zapamiętałam, niczego się nie nauczyłam.

191. Ruski ekstrem: Jak nauczyłem się kochać Moskwę (Reitschuster Boris) (3.5) [B]
192. Ruski ekstrem do kwadratu: Co zostało z mojej miłości do Moskwy? (Reitschuster Boris) (3.5) [B]
Autor, Niemiec, wyjechał do Rosji za kobietą. Związek nie przetrwał, ale autor został w Moskwie na 15 lat. 2 tomy to zbiór krótkich rozdziałów, z których każdy dotyczy innego aspektu życia w Moskwie. Trochę mi to przypomina "Za Chiny ludowe" konstrukcją, ale nie jest to aż tak dobre, niestety. Opisy chwilami przypominają mi Polskę, ale chwilami są przerażające i odrażające. Tak bardzo, że po tych książkach za nic nie zdecydowałabym się na mieszkanie w Rosji. Nie chce się wierzyć, że to wszystko dzieje się w 21. wieku! Nawet za PRL-u u nas nie było aż tak źle. Łapówki, kradzieże, nepotyzm, wszechobecne pomiatanie kobietą i ogólnie człowiekiem - niewyobrażalne. A ja myślałam, że to Polska bije niechlubne rekordy na tym polu. I to przeraża nawet mnie, rusofilkę!

193. Przeklęta ziemia (Wheeler Tony) (4) [B]
Dziwna książka. Autor - nie wiem, na jakiej podstawie - wybrał sobie kilka krajów (Kuba, Birma, Albania, Arabia Saudyjska, Libia, Afganistan, Iran, Irak, Korea Północna - w kolejności od najmniej niebezpiecznego do najbardziej wg autora - a potem cała reszta), które uważa za ziemie przeklęte, i podróżuje po nich. Książka to opis tej... hm, nie podróży, bo to nie książka podróżnicza, ale jazdy. Autor po prostu opisuje, jak to jedzie, jedzie i jedzie... oraz jedzie. I nadal jedzie przez te kraje. O samych kraja nie dowiadujemy się prawie nic, a te nieliczne informacje, które autor podaje, to tylko wiedza ogólna, którą każdy czytelnik reportaży już dawno posiada. Opisy bardzo powierzchowne i lakoniczne. Zdjęć tylko kilka, w dodatku niewielkie, jedna strona na jeden kraj.
Papier co prawda żółty (to ogromny plus), ale czcionka tak mikroskopijna, że nie da się czytać bez lupy, co wydłuża czas czytania i potwornie męczy. Mimo mikroskopijnej czcionki i tak da się zauważyć błędy, zwłaszcza w odmianie nazw własnych (peykana, nie peykanu!!) i nazwisk.
Typowy cytat z książki: "Na drugi dzień rano Ahmad czeka przed hotelem, aby zabrać mnie na ostatnią wycieczkę do kilku miejsc poza miastem. Po jej zakończeniu mój porywacz z Kaszanu wysadza mnie na stacji autobusowej (...)". Właśnie tak to wygląda, autor pisze, że pojechał tam i tam i opisuje, jak dojechał i wyjechał, ale nie opisuje miejsc, które zwiedza, a jeśli już, to tylko przelotnie. Między "poza miastem" a "Po jej zakończeniu" nie ma żadnego opisu, co poza tym miastem robił.

194. Mordercy w mauzoleach: Między Moskwą a Pekinem (Tayler Jeffrey) (4) [B]
Kolejna książka drogi, traktująca powierzchownie kilka krajów i krain dawnego ZSRR. Ciekawsza niż "Ekstrem", ale nadal niezbyt szczegółowa. Nie przepadam za reportażami/wspomnieniami/książkami podróżniczymi pisanymi po łebkach. W serii Bieguny takich powierzchownych książek jest sporo, to dziwna seria.

195. Pomarańcze w śniegu: Pierwsza zima na Majorce (Kerr Peter) (2.5) [B]
Pisarz i jego żona kupują farmę na Majorce. I tyle. Można by z tego zrobić fajną książkę z reportażami albo wspomnieniami, tymczasem wieje nudą. Nie warto.

196. 5 sekund do Io (Warda Małgorzata (Szymańska-Warda Małgorzata)) (4.5) [własna półka]
Niezła książka, IMHO najlepsza książka Małgosi. Zaskakująca, ciekawa, wciągająca. Napisana zupełnie innym stylem niż wszystkie poprzednie - już był najwyższy czas na nowy styl. Nie sądziłam, że Małgosia tak znakomicie odnajdzie się w sf. Chcę więcej!
Nie rozumiem motywacji Miki i jej zachowania wobec siostry. Nikola chciała być adoptowana - to przecież wystarczy, żeby tego chcieć dla niej i cieszyć się, kiedy znajdzie dobrą rodzinę i kogoś, kto ją pokocha, kogoś godnego, żeby do niego mówić "mamo". Jak mogła mieć o to pretensje do siostry? Jak mogła się z tym czuć źle? Jak mogła siostrze życzyć źle?
Błędy! Powtarzane wielokrotnie. Straci avatar, a nie straci avatara, na litość boską!!

197. Czarnobyl (Cataluccio Francesco M.) (2) [B]
Beznadzieja. Książka w serii reportaży, ale to nie są reportaże - nie ma tu nic z reportażu. Książeczka jest cieniutka, ale większość zajmuje najpierw opowieść z wojska autora, a potem historia Czarnobyla oraz opis pobytu w Polsce. Nie mam pojęcia, po co to zostało napisane i o czym to jest - niczego się z tej książki nie dowiecie.

198. Czarnobyl Baby: Reportaże z pogranicza Ukrainy i z Białorusi (Hilbk Merle) (5) [B]
Najlepsza książka o Czarnobylu, jaką czytałam. Dotyka ludzi, a nie suchych faktów. Bo jeśli chodzi o fakty, to wystarczy takie kalendarium na 2 strony jak na końcu książki.
Byłaby 6, ale wkurzyły mnie 2 rzeczy. 1. Wstawki napisane rzekomo przez Maszę. Nie są podpisane jej nazwiskiem, co jest niefair, jeśli je napisała, a są napisane w I osobie, więc tak by wyglądało. Jeśli jednak to nie Masza je napisała, a autorka, to jest to rzecz absurdalna w książce z reportażami! Poza tym Masza to pusta lala, nie mogłam jej znieść! 2. Rozdziały o niemieckiej elektrowni są niepotrzebne w książce o elektrowni czarnobylskiej! W dodatku były nudne.

199. Czarnobylskie truskawki (Goldsworthy Vesna) (3.5) [B]
Ku mojemu rozczarowaniu - książka nie ma NIC wspólnego z Czarnobylem. Jest sagą rodzinną pewnej Serbki napisaną dla dwuletniego syna zrodzonego ze związku z Anglikiem i wychowanego w Londynie. Autorka postanowiła napisać tę książkę, kiedy zachorowała na raka i bała się, że syn nie pozna swojego serbskiego dziedzictwa. Napisane nieźle, ale nie na to czekałam.
Błędy w odmianie nazwisk i imion!

200. Bojowa pieśń tygrysicy (Chua Amy) (5) [B]
Kocham tę książkę i tę kobietę! [jeśli chodzi o naukę muzyki; bo oczywiście dziecko nie jest nic winne rodzicom, ono dopiero będzie winne - swoim dzieciom i zwierzakom, które sprowadzi na świat wbrew ich woli] Byłam "chińską matką" dla siebie samej. Wbrew temu, co Chua pisze, są dzieci, które same chcą się podjąć gry na instrumencie i traktują to poważnie, a do tego jest to dla nich czymś najpiękniejszym na świecie, idealnym dzieciństwem. Ja byłam takim dzieckiem. Musiałam się namęczyć i prosić o wsparcie nauczycielkę muzyki, żeby rodzice kupili mi pianino i zapisali na naukę gry, bo flet mi nie wystarczał - osiągnęłam maksimum tego, co mogłam osiągnąć, więc była pora na nowy instrument (to normalne u aspich).
Lulu to potworny bachor. Sama powinna się pilnować, a nie żeby matka musiała to robić i tyle godzin dziennie na to poświęcać. Moja matka nie pilnowała moich muzycznych zajęć i ćwiczeń nawet przez minutę! Nie miała o nich pojęcia! A jej matka poświęcała czas na sen, żeby rozpisać jej ćwiczenia na takty tylko dlatego, że nie mogła jej pilnować, bo musiała iść do pracy. Co za potworny bachor! Matka powinna ją pasem stłuc i sprzedać skrzypce. A jeśli się opamięta, to postawić jej ultimatum, że ma sama na te skrzypce zapracować.
Jeśli jakieś dziecko ma słuch absolutny, to żadne lepsze dzieciństwo nie mogłoby go spotkać! Gra na instrumencie wymusza robienie tego, co się kocha (grę), a ogranicza to, czego się nienawidzi (kontakty z bachorami, tzw. "zabawę" i inne zbędne badziewie, do którego rodzice zmuszają swoje dzieci, które nie są wybitne).
Znowu błędy w odmianach nazwisk! "Wszem i wobec". Co jest z tymi korektorami? Za co biorą kasę?
Niektóre bzdury obniżają ocenę. Kaifas i Suggen były samojedami, a nie "psami arktycznymi". Nie ma czegoś takiego jak "psi smrodek". Psy zawsze pachną cudnie, chyba że są zaniedbane albo są samcami psycholami marzącymi, żeby zostać alfą. Psów się nie tresuje, to nie dzieci! Autorka myli inteligencją psa z jego uporem. Niestety jeśli psa nie da się ułożyć, to nie znaczy, że jest inteligenty. Wprost przeciwnie. Można to łatwo sprawdzić, czytając, które rasy są pracujące, a które nie. Którym rasom można zaufać i powierzyć osobę niewidomą czy niepełnosprawną, a którym nie. Na których rasach można bezwzględnie polegać, a na których nie. Proste. Jeśli pies jest inteligentny, potrzebuje stale doznań intelektualnych i szybko się uczy. Jeśli pies tego nie potrzebuje, to widać po efektach. Pies to nie człowiek. On sobie nie wybiera nieposłuszeństwa, tylko albo nie rozumie, albo jest agresywny.

201. Do Santiago: O pielgrzymach, Maurach, pluskwach i czerwonym winie (Sokolik Emilia, Sokolik Szymon) (4) [B]
Autorzy opisują swoją miesięczną wędrówkę do Santiago, wspominając nie tylko o własnych przeżyciach, ale też o legendach, zabytkach itd. To bardzo ciekawe, ale razi ciągłe odnoszenie się do religii, zamiast do religioznawstwa (skoro już musieli), to w końcu nie kościelny szlak, tylko państwowy, świecki. Dziwi mnie też, że autorzy ciągle narzekają, że niczego duchowego nie przeżyli. Jak można nie przeżyć niczego w tak pięknym miejscu?! Wędrujący tym szlakiem ateiści nie mają takich problemów. Do duchowego przeżycia wystarczą przecież piękna trasa, widoki, przyroda, spotkania z ludźmi, żaden bożek i objawienie nie są do tego potrzebne.
Niemniej jednak jest to pozycja obowiązkowa, jeśli się ktoś tam wybiera.

202. Pszczoły (Socha Piotr, Grajkowski Wojciech) (4.5) [własna półka]
Przyjemna książeczka popularnonaukowa dla dzieci o pszczołach. Ilustracje ładne i tak rzeczywiste, że strach przewracać strony i dotykać tych obrzydliwych robali.
Ciekawe rzeczy tam piszą. Trutnie są wyrzucane z ula jesienią, żeby zdechły z głodu, bo po co komu takie lenie? Matka żyje do 7 lat i rocznie znosi milion jajeczek. Nie wiem, jak można mówić o braku pszczół, skoro jedna matka wystarczy, milion to już koszmarnie dużo! Matką się pszczoła nie rodzi. To zwykła larwa, którą pszczoły karmią mleczkiem - i to wystarczy! W Australii hoduje się pszczoły miodne, które nie żądlą. Dlaczego więc nie hoduje się ich u nas, tylko te śmiertelnie zabójcze, zagrażające życiu ludzi?! Powinno się je całkowicie zastąpić tymi nieżądlącymi!
Błędy. Kropki po znaku zapytania. Gałązka kasztanowca z samymi liśćmi bez owoców podpisana "kasztan". Gałązka koniczyny ma same 4-listne liście. Dodatkowo widać, że dodane przepisy to tylko reklama wydawnictwa.

203. Kierunek Bagdad: Jak zostałem włóczęgą, terrorystą i szpiegiem na Bliskim Wschodzie (Hemming Henry) (4.5) [B]
Bardzo nierówny jest ten cykl Bieguny, to oto trafiłam znowu na niezłą książkę. Studenci sztuki z UK wybrali się w podróż na Bliski Wschód, żeby po drodze tworzyć i wystawiać w galeriach swoje prace. Oraz je sprzedawać, żeby za zarobione pieniądze móc dalej podróżować. Opisuję ciekawe spotkania z ludźmi. Ale w książce zabrakło mi zdjęć ich prac, sensu tej książki wszak.

204. Na Złotej Górze (See Lisa) (4.5) [B]
Saga rodzinna rodu See, nadzwyczaj dużego rodu, bo tatuś rodu praktykował wielożeństwo i miał 4 żony. ;)
Sprawnie napisana rzecz. Zdumiało mnie jedynie, jak można II w. ś. poświęcić 2 linijki na całą książkę, chociaż ponad połowa jej przypada właśnie na czas wojny. :( No i błędy, masa wstrętnych błędów wskazujących na rynsztokowy język, niemający nic wspólnego z językiem, jakiego się uczymy w szkole (śmiecie, śmieli się, niepoprawne odmiany nazwisk).

Ebooki:
Własne: 2
Pożyczone: 4
Biblioteka: 18
Kolejkowe:
Komiks:
BiblioNETkołaj:
Audiobooki:
Ivona:
Akcja Nobliści:

Listopad
205. Krótki podręcznik przekraczania granic (Kapllani Gazmend) (4) [B]
Krótka książka o emigracji z Albanii do Grecji. Nielegalnie. Kilka celnych spostrzeżeń, ale głównie miałam wrażenie, że autor notorycznie jęczy i narzeka, ale wyjechać nie chce. Zmiany też nie chce. Legalnie emigrować też nie. No to nie rozumiem tego człowieka.

206. Lalki w ogniu: Opowieści z Indii (Wilk Paulina) (5) [B]
Tak to już jest, że jeśli trafiam na świetne, wnikliwe reportaże, to są napisane ręką kobiety. Tak jest i tym razem.
Co ciekawe, i tu - po "Głodzie" - autorka wprost pisze, że biedę ludzie Indii mają na własne życzenie. Rozmnażają się bez opamiętania, a potem żądają, żeby to inni utrzymywali ich dzieci. Rząd Indii już to zrozumiał i wprowadził plan, dzięki któremu rodziny, które nie decyduję się długo na dziecko, dostają pieniądze. Ale ludzie nie chcą pieniędzy, i tak się mnożą. Indie są krajem bogatym. Płody rolne są wystarczające do wykarmienia wszystkich, także technologie są w posiadaniu państwa (łącznie z energią atomową), ale ludzie nie chcą z tego korzystać.
Cudowny opis kalkuckich antykwariuszy i ulicy, całej długiej ulicy College Street, na której sprzedaje się wyłącznie książki i można tam dostać wszystko. Nie zdarza się, żeby czegoś nie było. A bestsellerem, ciągle wznawianym, jest... "Mein Kampf". W Indiach książka jest świętością, talizmanem. Jeśli spadnie na podłogę, całuje się ją. I to mimo, że 1/3 Hindusów to analfabeci.

207. W gąszczu metropolii (Gauß Karl-Markus) (2.5) [B]
Kiedy czytam reportaże, to nie chcę w nich żadnej historii! Reportaże to nie książki historyczne, tylko właśnie teksty, które opisują bieżącą rzeczywistość jak najdokładniej. Tu za dużo zbędnej i nudnej historii.

208. Podróż przez Niemcy (Büscher Wolfgang) (3.5) [B]
Sentymentalna podróż przez wsie i małe miasteczka Niemiec. Byłoby to bardzo fajne czytanie, ale niestety. Autor ciągle wspomina o "meteorycie", który zepsuł sielankę. Ten meteoryt to ma być II wojna. To zrzucanie winy na jakieś zewnętrzne zrządzenie losu niezależne od człowieka jest obrzydliwe! Dlaczego nie mówi wprost, że to NIEMCY wymordowali miliony ludzi i zniszczyli Polskę? To nie był żaden meteoryt, do cholery!
Obozy koncentracyjne są dla autora miejscem "absolutnej wolności czynu", podczas gdy przecież pogwałcona tam była wolność podstawowa: wolność zachowania się przy życiu. :/

209. Syn dwóch matek (Piekarska Małgorzata Karolina, Piekarski Maciej) (4.5) [własna półka]
IMHO to najlepsza książka Małgosi. To wspomnienia z życia jej ojca i przyszywanego wuja, w tle zagłada wsi zamojskich, o której się zadziwiająco milczy. Porażający jest rozmiar tego milczenia, nawet ludzie będący świadkami udają, że zagłada dotyczy tylko żydów, a przecież tam wymordowano i wygnano całe wsie Polaków!
Pięknie wydana książka, ale korekty jej poskąpiono. :(

210. Mózg: fascynacje, problemy, tajemnice (Vetulani Jerzy) (4) [własna półka]
Ciekawa książka, pod warunkiem, że nic się nie wie o mózgu. Wtedy kilkakrotne powtórzenie tego samego w jednej książce pomaga w zapamiętaniu, a nie nudzi i wkurza. Za to właśnie obniżyłam ocenę.
Natomiast dowiedziałam się jednej nowej rzeczy: otóż obniżony poziom serotoniny implikuje agresję, co by oznaczało, że osoby z eds6a, którym nieprzetworzona przez HL serotonina zalewa mózg, są biologicznie niezdolne do agresji. Do tego opioidy dodatkowo jeszcze hamują agresję. Pewnie dlatego nie tolerują agresji i padają ofiarami oprawców. :(
Błąd: naukowo rzecz biorąc, coś takiego jak podświadomość nie istnieje. Istnieje jedynie nieświadomość.
Dziś ruszyła machina importu docelowego Vigilu. To jedyny lek, jaki zadziałał na hipersomnię. Co ciekawe, przed chwilą, czytając książkę o mózgu prof. Vetulaniego, wyczytałam, że Vigil to po prostu modafinil! A modafinil już ponad rok temu polecano mi na grupie EDS jako jedyny lek, który działa u chorych z 6a. Gdybym to wiedziała, poprosiłabym o niego od razu... ;)

211. Życie w micie czyli Jak nie trafić do raju na kredyt i odnaleźć harmonię ze światem (Eichelberger Wojciech, Pawłowicz Beata) (3.5) [B]
Kiedyś kupowałam w ciemno wszystko, co Eichelberger napisał, ze szczególnym uwzględnieniem wywiadów. Teraz to się zmieniło, E. strasznie zszedł na koty. W tej książce wymyśla tak żenujące bzdury (np. kłamstwa na temat sieci, fb, kolekcjonowania znajomych, udawanie, że Internet nie istnieje, że to jakaś sieć wirtualna, że my jesteśmy jakimiś botami, a nie ludźmi -- wstrętne!), że nie da się tego czytać.
Albo kolejna bzdura: nie dbamy o relacje, więc na starość w domach starców nie będzie nas miał kto odwiedzać. A kto niby ma nas tam odwiedzać?! Przecież nasi znajomi i przyjaciele będą w tym samy wieku albo starsi, a część będzie już wręcz na tamtym świecie. Będą tak samo unieruchomieni w swoich domach starców jak ja i kontakt będziemy mieli - przez fb. To w zupełności wystarcza, bo przynajmniej gwarantuje bliskość, a nie powierzchowność, jak w tzw. realu.
Bujda o singlach, że niby nie szukają ludzi, tylko przyjemności, i że są uzależnieni od czegoś. Co za bzdura! Jak potrzebują ludzi, to szukają ludzi, a jak potrzebują przyjemności, to szukają przyjemności. W nałogi wpadają tak samo jak inni - z własnej woli. A jak nie chcą, to nie. Jak można opowiadać takie bzdury?! I to jeszcze psycholog. Przykro mi, że E. się tak nagle skiepścił. :( Jednak religia (nawet zen i joga) robią ludziom krzywdę psychiczną. :(
Ocena nie jest całkiem niska, bo E. dobrze gada o wewnętrznym dziecku i o histeryzowaniu w wychowaniu dziecka, o tzw. kulturze ochraniaczy i kasków, bo teraz kaski się nosi do wszystkiego i aż dziwne, że dla noworodków jeszcze kasków nie ma. A potem zdziwienie, że 8-latkę policja musiała odwieźć do domu, bo sama nie umie trafić (wyobraża sobie to ktoś?!).
Plus też za Greya i seksualne dewiacje. ;)
Błędy, w tym "będziemy potrafili", ale za to Ja napisane jest poprawnie. ;)

212. Zaduch: Reportaże o obcości (Szarejko Marta) (5) [B]
Koszmarna książka. Czy może raczej: świetna książka pokazująca koszmarnych ludzi. Małomiasteczkowość to jednak wybór. Bo jeśli ktoś nie korzysta z toalety, bo go na nią nie stać, to można zrozumieć, ale jak ma i nadal nie korzysta? Dostaje książkę - i nie czyta jej? Dostaje yerbę - i nie pije? Dostaje wok i przyprawy - nie gotuje nowych potraw? Małomiasteczkowość to wybór, obrzydliwa nienawiść do wiedzy, do uczenia się czegoś, poznawania świata, która wynika z niechęci, a nie z tego, że się nie ma możliwości. Używanie podłego języka polskawego, mimo że w szkole uczyli poprawnie. Ja też się przecież wychowałam w małym miasteczku i jakoś nigdy nie miałam takich zachowań. Zawsze chciałam poznawać, jak najwięcej rzeczy poznawać, a dom, matka hamowała mnie. O pysznych warzywach, przyprawach przepisach dowiedziałam się, dopiero jak się wyprowadziłam. Matka w kółko schabowy, ziemniaki i kapusta do tej pory, chociaż ma dostęp do wszystkiego. Ma ebooki i bibliotekę - a nie czyta. Ma Internet, a niczego się nie uczy, tylko łazi po fejkowych stronach z brukowcami, po pudelkach i innych bzdetach. Nie ma żadnej wiedzy ogólnej, takiej podstawowej. Nie do pojęcia do mnie to jest. Albo jeden mówi, że "trudno się przemóc do czytania" - WTF?! Ale to jest dla mnie właśnie "słoik" w pejoratywnym znaczeniu - zachowanie, nie pochodzenie. Bo już ci spoza Wawy, którzy jednak zachowują się normalnie, nie są małomiasteczkowi.
Co to są "wzniosłe rozrywki"??
Jak oni wszyscy koszmarnie mówią. Człowiek wyjdzie ze wsi, ale wieś z człowieka nigdy, takie powiedzenie słyszałam i ta książka pokazuje, co to znaczy: "lubił tą przewagę", "na tą prowincję", "tą sałatkę", "3h w tą, 3h w tamtą", "tą drugą", "tą matmę", "patrzę na tą kanapkę", "tą synergię", "mi się podoba".
Jest kilka myślących osób w tej książce - takich, które myślały jeszcze w małych miasteczkach, a nie zaczęły dopiero po przyjeździe do Wawy. Np. Ewa od zarządzania biedą. Przez potrzeby intelektualne i inteligencję była szykanowana od podstawówki. Albo uzdolniony florysta. Albo sportowiec.

213. Piknik z niedźwiedziami (Bryson Bill) (3) [B]
Chciałam napisać wiele o tej książce, np. to, że jest lepsza od filmu (Bryson i Katz mieli po 44 lata, podczas gdy w filmie zrobiono z nich 65-letnich dziadów [naprawdę, jęczących, obleśnych dziadów, nie dziarskich dziadków], w ogóle w filmie jest masa bzdur, które się nie wydarzyły). Ale już nie jestem w stanie. Doszłam do momentu, kiedy bez powodu zaczynają zabijać nieagresywne myszki. Katz zabił ich 7. Tylko dlatego, że weszły do namiotu bądź chodziły po plecaku. Zamiast podzielić się z nimi jedzeniem, oni rzucali nimi na przestrzał przez namiot i zabijali, tłukąc np. butem. Może gdyby byli w Rosji i zaatakowałyby ich te agresywne chomiki, które tam żyją i faktycznie agresywnie się rzucają na ludzi bez powodu, to jeszcze bym zrozumiała. Ale to były leśne myszki, maleńkie, niegroźne, w niczym im nie zagrażały ani nie przeszkadzały. Zamiast skakać z radości, że dzikie zwierzątka tak blisko podeszły, nie boją się, nie atakują, to oni je zabijali. Butem. KURWA. Bandyci, mordercy obrzydliwi, jak myśliwi zabijający dla przyjemności, nie mam ochoty czytać dalej, a ocena leci w dół na łeb, na szyję.
Wszystko, co Bryson pisze o przyrodzie i zwierzętach, brzmi fałszywie. Już temu mordercy nie wierzę w ani jedno słowo i nie sięgnę po kolejne jego książki.
Bardzo brakowało wstawki ze zdjęciami miejsc.

214. Dziewczęta z Szanghaju (See Lisa) (5) [B]
To podobno powieść historyczna. Ale jest tak dobra jak powieści Evy Stachniak. Chiny, lata 30. 2 siostry emigrują do USA jako papierowe żony papierowych synów. Akcja kończy się w latach 60. Świetnie napisana powieść. Dobrze jest znać autobiografię See.

215. Chińskie lalki (See Lisa) (4.5) [B]
Powieść znowu z lat 30-40. USA w stanie wojny z Japonią. Bohaterkami są 3 młode dziewczyny, 2 Chinki i Japonka. Udają przyjaciółki. Współczuję Grace, że poznała takie fałszywe suki jak Helen i Ruby!
Niezła książka, ale inne książki See są lepsze.

216. Gulasz z turula (Varga Krzysztof) (3.5) [B]
Turul to wymyślony orzeł. Wymyślony, więc nie przypomina za bardzo prawdziwego.
Kilka fajnych smaczków w tej książce znalazłam, np. opis pięknego pomnika holokaustu - rzeźby wierzby z metalicznie brzęczącymi liśćmi, ale było tego rozczarowująco mało.

217. "Historyjki obrazkowe" ("Nos", "Jak zdobyć kobietę", "Cena szczęścia", "Bioprądy", "Nałóg", "Telefon", "Bajka", "Przybysz z kosmosu", "Murzyn" i inne) Mleczko (3)
Mleczko mnie bardzo zraził seksistowskim obrazkiem (za gwałt na brzydkiej kobiecie kara powinna być niższa czy coś w tym stylu). Niestety w tym tomiku też widać seksizm (to kobieta jest wiecznie ta zła, materialistka, egoistka itd.).
Błędy! "Zachamowania", "sie", "niewiem"... i interpunkcyjne nawet.

218. "Rysunki teatralne" Mleczko (3)
Jednak Mleczko ma sporo żenujących rysunków. Widać z tego, że media ich po prostu nie pokazują i żyjemy w błogiej nieświadomości. Nawet z teatrem potrafi połączyć seks. Okropne to jest. Obrazki celne mieszają się ze wstrętnymi i obrażającymi kobiety.
W tym tomie wiele obrazków jest oderwanych od rzeczywistości, niejasnych, nawet jeśli się czytało utwór, który jest ilustrowany (w utworach nie było w ogóle takich scen, jakie wymyśla Mrożek).

219. "Fullcolor" Mleczko (4.5)
A te dla odmiany są świetne! Może Mleczko tylko kolorowe rysunki dobrze rysuje? Nie wiem, ale do tych rysunków warto zajrzeć, są bardzo celne. Np. ten, na którym kura przywiązała się łańcuchem do budy i mówi "To jest wolny kraj i każdy może robić, co chce!"

220. Rozmówki polsko-polskie (Mleczko Andrzej) (4)
Rozmówki głównie korporacyjne. Na tle poprzednich - całkiem dobre. Ale znowu błąd na błędzie!

221. "Zwierzyniec" Mleczko (4.5)
To najlepszy album ze wszystkich powyższych.

222. Drugi dziennik: 21 czerwca 2012 - 20 czerwca 2013 (Pilch Jerzy) (5) [B]
Pilch jednak ma znakomite rzemiosło. Takie dzienniki chcę czytać!

223. "2000" Raczkowski (4.5)
Raczkowski znacznie lepszy od Mleczki. Chyba się na niego całkiem przerzucę. Obrazki trafne i przynajmniej w tym albumie nie znalazłam żadnego niesmacznego ani seksistowskiego.

224. Wyrwane strony (Czapski Józef) (3.5)
Stawianie takiej oceny Czapskiemu aż boli, ale nie mam wyboru: to moje ogromne rozczarowanie, jedno z największych. Nuda niestety. Droga przez mękę. Czytałam to ponad rok.

225. Czarci krąg (Banach Iwona) (4) [własna półka]
Fajne czytadełko, akurat na początek fazy czytadłowej. Zabawne, z fajnym zezowatym psem, z Emalią, wampirami i morderstwami. ;)

226. Ta, którą znam (Warda Małgorzata (Szymańska-Warda Małgorzata)) (4.5) [własna półka]
Dobra powieść. Małgosia się rozwija i pisze coraz lepsze, coraz ciekawsze powieści psychologiczne. Ale to nie jest powieść o przemocy, chociaż przemoc się przewija (ale tylko przemoc fizyczna, która się nie odbija na dorosłym życiu). Bardzo dobra postać Ady i Pawła (ale tylko Pawła da się lubić). Bardzo mi szkoda, że to nie powieść o przemocy psychicznej, mocna, mroczna, mięsista aż do szpiku, ale może jeszcze taka powstanie. ;)
Błędy! Począwszy od karygodnego błędu na okładce, na technicznych skończywszy. Koszmarna maniera stawiania kropek po znaku zapytania, wykrzykniku, wielokropku, często po kilka razy na stronę.

227. Wróżba: Wspomnienia dziewczynki (Pleijel Agneta) (4)
Niby powieść, ale tak naprawdę to wspomnienia autorki z dzieciństwa. Ładnie napisane, choć specyficznie i nie każdemu ta forma podejdzie. To dobra książka, ale wolę jej niebeletrystykę.

228. Dziady (Goźliński Paweł) (4)
Bardzo reklamowana książka i jako taka raczej rozczarowuje. Sporo błędów, w tym rzeczowych (Adaś nie zachowuje się jak aspie, tylko co najwyżej jak autystyk!). Poza tym mnóstwo odniesień, nie tylko otwartym tekstem, całe fragmenty tekstu napisane podobnie jak u kogoś - a to akurat lubię!

229. Janusz Hrystus (Kapela Jaś) (2.5)
Od dawna chciałam to przeczytać, a tu taki zonk. Książka o niczym, jak to proza Jasia. Zdecydowanie lepiej mu wychodzi poezja.

230. Dobry troll (Kapela Jaś) (5)
Czytadło, ale za to jakie! Płakałam ze śmiechu, dawno się tak dobrze nie bawiłam, Jaś spastiszował naszą rzeczywistość ostatnich lat i zrobił to dobrze. ;>

231. Jak odebrałem dzieci Terlikowskiemu (Kapela Jaś) (4)
Kapitalne eseje. Napisane jak beletrystyka, jakby tę książkę pisał bohater "Trolla". Może obleśny, ale spostrzegawczy Januszek. ;)
Ale ilość błędów powala. Techniczne załamują. Znowu mania stawiania kropki po wielokropkach, znakach zapytania itd. "Kompleks Portnoya Rotha" to też musi być ciekawa książka, wg redaktora i korektora.

232. Poczucie kresu (Barnes Julian (pseud. Kavanagh Dan)) (4) [B]
Bardzo Pilchowska książka, ale nic dziwnego, tę polecankę znalazłam właśnie w dzienniku Pilcha.

233. Genialni: W pogoni za tajemnicą geniuszu (Weiner Eric) (4.5) [B]
Autor jeździ po świecie i szuka źródeł geniuszu. Książka byłaby o wiele ciekawsza, gdyby wyniki badań były rzetelne, a są stronnicze. Dotyczą wyłącznie neurotypowych. Podobno dzieci "rozbrykane" są bardziej kreatywne. Podobno, bo to nieprawda. Badania dowodzą, że dzieci ze spektrum uważają "rozbrykanie" za agresję (potwierdzam to!) i we wszystkich testach na wiedzę i inteligencję zdobywają dużo więcej punktów, kiedy jest spokój i kiedy same są spokojne, uważne i skupione. "Rozbrykanie" ma wyłącznie negatywny wpływ.
Podobnie z poczuciem humoru. Chińczycy mają bardzo aspowskie poczucie humoru. Nie tolerują głupich żartów. Kochają humor, ale ma on być rozsądny, czyli zaskakujący, ale logiczny! Np. "Czym jest ustrój kapitalistyczny? Wyzyskiem człowieka przez człowieka. A komunizm? Jego przeciwieństwem". U Chińczyków aspergerowskie cechy są wyborem, wynikają z wychowania, ale widać da się je osiągnąć.
Co to za autor, który nie wie, że adagio to termin muzyczny, i myśli, że to nazwa hotelu, która nic nie znaczy? Kto będzie pisał literaturę za 100 lat, skoro już teraz mamy wysyp tak ograniczonych ludzi? :(

234. W Japonii, czyli w domu: Amerykanka w Kraju Kwitnącej Wiśni (Otowa Rebecca) (4.5)
Amerykanka wychowana w Australii wyszła za mąż za Japończyka i wyprowadziła się na japońską wieś. To chyba pierwsza książka opisująca współczesne życie na japońskiej wsi, dotąd czytałam jedynie o mieści. Sporo smaczków z prywatnego życia, a na końcu zdjęcia.

235. Minimalizm po polsku czyli Jak uczynić życie prostszym (Mularczyk-Meyer Anna) (2.5)
Książka polecona przez Panią Korektor. Przeczuwałam, że mnie rozczaruje, i tak jest. Życie to nie tylko to, czego człowiek potrzebuje, ale również - albo przede wszystkim - to, czego chce, o czym marzy. Życie, w którym zarabiamy tylko na żarcie i opłaty, to śmierć. Potrzebujemy pasji, a te są drogie. Nie wystarczy mieć czystych ścian, potrzebujemy kultury, obcowania ze sztuką, potrzebujemy piękna - obrazów i książek, i rzeczy, które nie są użytkowe. Ja co prawda lubię, żeby rzeczy kupowane dla urody były jednocześnie użytkowe, bo nie lubię, jak coś tylko stoi i wygląda, ale potrzebuję obrazów, które wiszą i wyglądają, więc rozumiem, że inni potrzebują czegoś innego do patrzenia.
Nie da się nie gromadzić rzeczy, bo przerwy w dostawie właśnie są nam straszne! Wystarczy, że nie działa winda albo nie ma się kasy na kolejne zamówienie jedzenia - trzeba mieć zapas na miesiąc, a jeśli ktoś ma niższą rentę, to nawet na 2 miesiące, żeby znowu nie płacić za dowóz. To zajmuje miejsce i sprawia, że przez jakiś czas mamy dużo rzeczy, których nie możemy się pozbyć, więc jaki minimalizm? To chyba tylko dla bogatych, których stać na regularne zamawianie małych ilości.
Nadwagi nie mamy od diety! Nie wyobrażam sobie tyć od diety!
Nie marnujemy wody, bo mamy malutki czajniczek, w którym się mieści raptem szklanka wody, ale więcej przecież nie potrzeba.
Nie wyrzucamy jedzenia, bo wolimy, żeby zabrakło, niż żeby zostało.
Ponieważ wszystko jest użytkowe, nie przestajemy się cieszyć z nowych rzeczy po kilku dniach! Mój nowy telefon cieszy mnie od 2 tygodni, bo mogę na nim czytać. To sprawia, że nigdy mnie cieszyć nie przestanie.
Jak przestałam wychodzić z domu, oddałam sporą część ubrań i butów ludziom, którzy będą ich używać.
Nie przyszło tej pani do głowy, że można zbierać kubki? Zbiera się nie tylko bezużyteczne znaczki czy monety, ale również przedmioty użytkowe!
Brakuje w tej książce konkretów, 138 stron kompletnie o niczym.

Ebooki: 13 (w tym Legimi: 7)
Własne: 4
Pożyczone:
Biblioteka: 13
Kolejkowe:
Komiks:
BiblioNETkołaj:
Audiobooki:
Ivona:
Akcja Nobliści:


Grudzień
236. Dziewczyna z Dzielnicy Cudów (Jadowska Aneta) (4)
Byłoby nieźle, gdyby autorka nie wyskoczyła nagle z bzdurami na temat szczurów. Nie, szczury to nie koty, nie mają toksoplazmozy, którą mogłyby zarazić człowieka. Nawet dżumę przenosili ludzie! To ludzie zarażali szczury zakażonymi dżumą pchłami, nie na odwrót! W dodatku szczury to najczystsze zwierzęta na świecie, myją się dużo częściej niż kotowate. I nie, nie piszczą bez powodu, a już na pewno nie "gniewnie"! Nie są też złośliwe, wręcz przeciwnie, rezygnują ze smakołyków, żeby ratować obcego szczura. Nie ma nic niepokojącego w ogonach szczurów! Jak można takie bzdury wypisywać?!
Ogólnie książka jest o Nikicie, która się pojawiała w książkach o Dorze Wilk. I byłaby to fajna książka, gdyby nie bzdury o szczurach.

237. Okup krwi (Jamiołkowski Marcin) (4)
238. Order (Jamiołkowski Marcin) (4)
239. Bezsenni (Jamiołkowski Marcin) (4)
Fajny cykl wykorzystujący legendy Warszawy. W II tomie od początku podejrzewamy Lidię, ale to nie psuje czytania, wręcz przeciwnie. Ciut schematyczne i mnóstwo błędów, w dodatku wydawca zmaścił cały I tom - większość książki jest sformatowana tak, że jest jedno słowo na linijkę na środku strony. I bez przerwy zmniejsza się czcionka podczas przewracania stron, czyli znowu czyjaś niekompetencja (wydawcy i Legimi, bo wzięli książkę od wydawcy, nie sprawdzając zawartości).

240. Keller (Jamiołkowski Marcin) (4)
Błędy! Niespotykana ilość błędów! Notorycznie, do wkurwu, powtarzana odmiana "Pontifexie", więc nie można się tłumaczyć, że korektor nie zauważył. Nie zauważyć można raz czy dwa, a nie 30. Przy "zna tą panią" odechciało mi się czytać, chociaż książka wciąga. Do tego kilkakrotnie "Mi" na początku zdania i cała masa wymyślnych błędów. Autor i korektor się nie popisali niestety. Czy autorom wysyłającym takie błędy do wydawcy nie jest wstyd? Człowiek to nie automat, literówki się robi, bo się pisze na klawiaturze, ale TAKIE błędy to przecież nie literówki, odruchowo się ich nie robi nawet w demencji, to się robi specjalnie!
Tak, błędy to główne wrażenie z czytania tej książki (nawet w darmowej publikacji takie błędy to wstyd, a ta jest płatna). I boję się, że to właśnie to wrażenie zapamiętam. :( Więc zapiszę tylko, że to sf, space opera właściwie w dalekiej przyszłości. Fajne postacie, ciekawe artefakty, których nie spotkałam w innych książkach. Kobiety tu też są sensowne, a nie jakieś głupie, puste cizie (nawet córka papieża jest inteligentną, mądrą kobietą).

241. W drodze na Hokkaido: Autostopem przez Kraj Kwitnącej Wiśni (Ferguson Will) (4.5) [B]
Postawiłabym tej książce 5, bo w swojej drodze autor spotyka czasami tak unikalnych ludzi, tak niezwykłych, że czyta się z zapartym tchem. Sam niestety jest prostackim burakiem do kwadratu, aż wstyd, aż czasami nie wiem, gdzie podziać oczy. Wypisywanie takich bzdur, że teatr no jest nudny albo że to jak wyjście do opery lub dentysty - "To nie coś, co się podoba, takie coś się znosi" - jest tak obrzydliwe, że niestety autora nie da się nawet znosić. Jest odrażającym człowiekiem. Nie zasłużył na spotkanie tych wszystkich niezwykłych ludzi w Japonii.
Okropnie potraktował ucznia, który naturalnie najpierw chciał się nauczyć poprawnie mówić po angielsku, a dopiero potem mówić, i usiłował mu wcisnąć tę popularną bzdurę, że lepiej się uczyć na błędach, które się zapamiętuje i stosuje.
Autor oszukuje kogo popadnie, kłamie, podaje nieprawdziwe informacje o sobie, udaje kogoś, kim nie jest - jak, u licha, coś takiego może komukolwiek wpaść do głowy?! Kim trzeba być, żeby coś takiego robić?
Podle potraktował Ariko. Najpierw ją podrywał, a potem olał, nie odpowiadając na żaden jej list, zamiast zdobyć się na szczerość. Wstrętne. No burak obrzydliwy. Wielokrotnie też okazywał się seksistą.
Mnóstwo błędów przeróżnej maści, od interpunkcyjnych po stylistyczne (to ostatnie to ewenement, rzadko się zdarza). Ale "będzie potrafiło" to już przesada.
Tej książce rozpaczliwie brakuje wkładki ze zdjęciami.

242. Co to znaczy...: 101 zabawnych historyjek, które pozwolą zrozumieć znaczenie niektórych powiedzeń (Kasdepke Grzegorz) (4) [bnetkołaj]
243. Powrót Bartusia czyli Co to znaczy po raz drugi (Kasdepke Grzegorz) (4) [bnetkołaj]
Książki wyjaśniające znaczenie idiomów - fajne dla aspich. Ale jest parę błędów, np. mieć węża w kieszeni znaczy w Wawie być nieuczciwym, zawsze być gotowym do zrobienia komuś świństwa.

244. Dom czwarty (Puzyńska Katarzyna) (4)
To najciekawszy z tomów, ale po ocenie tego nie widać, bo w książce jest tyle błędów, że nie da się nie obniżyć oceny. Głównie interpunkcyjne, autorka i korektor nie widzą chyba, że kurwę się wydziela przecinkami. "Mówiłem panu Kopp" to już duża przesada. Wtrynianie wszędzie gadek i poronionym płodzie, jakby był człowiekiem - niczym nieuzasadnione i potwornie wkurzające, psujące kompletnie radość z obcowania z lubianymi bohaterami. Sporo w tym tomie nieścisłości i naciągania, np. po co Kaj wystawiał tę pozytywkę dla Walerii, skoro mógł jej pliki wysyłać mailem?! Jakim cudem Oskar za morderstwo uniknął kary? Brak wyjaśnienia, czy Klementyna jest bi, czy Jędrzej ją zgwałcił (bo jak inaczej zaszłaby w ciążę?). Bez sensu jest to, że Daniel swoim ciałem zasłonił Grabowskiego. Tak samo jak to, że żółtodziób bez powodu strzelał - policji nie wolno strzelać bez ostrzeżenia, to dziwne. Jakoś też nie wierzę, żeby normalny człowiek nagle stał się gwałcicielem jak Daniel. Albo dotąd udawał kogoś innego, albo autorce coś się pomyliło. Co to za jakieś "jo" powtarzane w tym tomie? W słowniku takiego słowa nie ma! Jakim cudem chlanie uszło Danielowi na sucho? Chlanie, grożenie tym chłopakom w lesie po pijanemu, zgubienie dowodu (breloczka). Jakim cudem Kajowi udawało się płacić za hotel od 40 lat, zwłaszcza po tym, jak skarb się skończył? Z pisania na pewno nie. Dlaczego Klementyna nie powiadomiła partnerki (którą autorka lekceważąco nazywa kochanką), że żyje? W jaki sposób śmierć Hanny miałoby "uratować" miasteczko? Przed czym? Po co Błażej zabił Lesia?! Przecież było ciemno, równie dobrze mógł niczego na wkładać w szczelinę, a Jędrzej i tak musiałby się pochylić.
Mimo to lubię Klementynę na tyle, że dla niej czytałam. A tu dostałam bonus, bo polubiłam również Kaja.
I najwyraźniej przyszła już pora streszczania powieści, bo demencja nie pozwala mi już pamiętać - właśnie fabułę mi wycina. :( Tak więc na przyszłość: to tatuś usiłował zabić Klementynę. Różę zabił bachor Oskar. Bachor też perfidnie morduje kosy - najpierw je oswaja, a potem ukręca im łebki. Ktoś powinien mu zrobić to samo. Hannę zabił Błażej, bo chciała wydać prawdę o Esterze (kablowała na konspiratorów). W to zabójstwo Błażej i Aniela wrobili Jędrzeja. Borys jest gejem i uwiódł Daniela, co by wskazywało na to, że Daniel też jest gejem albo bi. Błażej zabił Jędrzeja, bo bał się, że Hanna wyjawiła mu prawdę o Esterze. Tatusiowi nie przeszkadzało mordowanie, powiesił się, bo się przestraszył rozwodu z Helenką.

245. Siła niższa (Kisiel Marta) (4.5)
Przeuroczy tom, chociaż zaczyna się gdzieś dopiero po 15%. Uwielbiam tych bohaterów, z wyjątkiem Licha i bachora. ;) Chcę więcej!

246. Marzenia Joy (See Lisa) (4.5) [B]
Wstrząsający i bardzo mocny tom. O Wielkim Skoku, o głodzie w Chinach, o Mao, życiu na wsi w tamtych czasach.
Joy irytująco głupia, lekceważąca innych - nie ma tu mowy o żadnej miłości do matek ani do swojej córki! Nikt normalny, czy choćby obojętny, nie skazuje innych na takie przeżycia!
See opisuje praktykę wymieniania się gówniakami - rodziny zjadały cudze gówniaki. W sumie nie wiem, czemu nie swoje. Skoro ludzie zostali przez rząd zmuszeni do własnej produkcji pożywnego bądź co bądź mięsa, to czemu się nim wymieniali?
Jak zawsze takie relacje każą mi czuć ulgę, że w Polsce komunizmu nigdy nie było. Nie ogarmiam tego emocjonalnie, a jedynie intelektualnie, obiektywnie, stając z boku.
"Będą potrafili" :/

247. Moje życie na krawędzi (Messner Reinhold) (3.5) [B]
Jakoś dziwnie to jest przetłumaczone/napisane. Bo co np. znaczy to: "Zawsze szanowałem wcześniejsze doświadczenia. W ogóle". No to szanował czy w ogóle nie? Co zdanie, to jakieś dziwne. Tłumacz google to tłumoczył? Korekta też marna, "wbij haka" i inne potworki.
Messner się przyznaje, że był chamskim bucem bijącym słabszych. Silniejszych nie zaczepiał, to nad słabszymi się pastwił. Nie bronił nawet brata bitego przez ojca. Mimo wszystko za śmierć jego brata obwiniam tylko jego samego. Złamał wszystkie zasady. To kierownik wyprawy decyduje, kto i kiedy atakuje szczyt, Gunthera w planach w ogóle nie było, a mimo to na własną rękę się wymknął po kryjomu i naraził życie brata na śmierć. Jak tak można? W alpinizmie jest jakoś wyjątkowo dużo takich nieodpowiedzialnych buców.
Messner nie odpowiada też na pytanie, dlaczego w ogóle się wspina, zwłaszcza po tym wydarzeniu. Wspinacze ciągle nie chcą na to pytanie odpowiadać, jeszcze nie widziałam, żeby ktoś przyznał, po co to robi. Bo przecież nie dla bodźców, nie dla przeżyć, których jest chorobliwie zbyt dużo tu, na dole, tak dużo, że nie da się z tym żyć.
Żaden z nich też dotąd nie zniósł tych ton śmieci, które tam gnoje zostawiają!

248. Na szczycie: Kobiety na górze (Messner Reinhold) (3.5) [B]
Słabo. Właściwie nie wiadomo, po co ta książka powstała. Przypomina kalendarium. Nie ma tu ani opisu i analizy socjologicznej, ani rzetelnych opisów wypraw. Wszystko po łebkach, powierzchownie, byle jak. Aczkolwiek ta książka jest bez porównania lepiej przetłumaczona niż poprzednia. Messner wzbudza we mnie mieszane uczucia. Raz wydaje się szowinistą, a raz wprost przeciwnie, mówi prawdą o wychowaniu.
Kobiety też nie chcą powiedzieć, dlaczego to robią.

249. Gobi (Messner Reinhold) (4) [B]
Nareszcie wyprawa, w której Messner niczego nie niszczy i nie zostawia za sobą pasma śmieci, jak w górach. Nikomu też nie zagraża, poza sobą, co mu akurat wolno (pisze, że żona i dzieci mu pozwalają, więc - wolni mu :)). Ładne, ciekawe opisy wędrówki i napotkanych ludzi, chociaż wydawać by się mogło, że będzie nudno, bo piasek po horyzont. To opisy ginącego świata, bo nomadowie z Gobi wymierają, ich właśni pobratymcy, inni Mongołowie, nie uważają ich za wartościowych dla życia obywatelskiego.

250. Gdy śmiertelnicy śpią (Vonnegut Kurt (Vonnegut Kurt Jr)) (2.5)
Co za nuda! Nie wierzę, że Vonnegut popełnił taką żałość. Nuda, beznadzieja, nie wiadomo w ogóle, o czym to jest, ani gdzie kończy się, a gdzie zaczyna kolejne opowiadanie.

251. Naznaczona (Bishop Anne) (3)
Sama nie wiem, czemu czytam tę serię, bo napisana jest skandalicznie. Tak prostacko, tak totalnie bez warsztatu, jakby te książki pisała 6-latka. W dodatku błędów wyjątkowe zatrzęsienie, i to takich dużego kalibru, redakcyjnych, gramatycznych! Czytam to chyba z przyzwyczajenia. No może też dla paru pomysłów, których nie widziałam gdzie indziej. Bardzo mi się podoba, jak terra indigena traktują szczeniaki, w tym i ludzkie też.

252. Strażnik (Hendel Paulina) (4)
253. Tropiciel (Hendel Paulina) (4)
254. Łowca (Hendel Paulina) (4)
Całkiem ciekawa wizja Polski (i świata) po wojnie nuklearnej i elektromagnetycznej połączona z fantasy - demony i inne potwory wyłażą z lasów i niebytu. ;) I tom głupio się skończył, a w II wkurzająca mamuśka; dobrze, że szybko ginie, bo nie da się jej jęków wytrzymać.
Warsztat infantylny, ostatnio jest jakaś moda na słabe pisarstwo, to powinno być lepiej, dojrzalej napisane.
W III tomie Ernest zachował się nieuczciwie i podle. Tak to go nie obchodziło, co się dzieje z Hubertem i czy sobie jakoś radzi, ale jak siostrzyczka zaginęła, to nagle postanowił Huberta wykorzystać do poszukiwań. Powinien był sam ją znaleźć, a potem pojechać do H. i dać mu wybór, czy chce jechać, czy zostać. NT są tacy nieuczciwi i manipulanccy.
Masa błędów. "Będą potrafili" - to jakaś moda na to jest czy jak? Prawie w każdej książce! Powtórzenia wkurzają ("uwierzcie mi"). Klakier też wkurza. To już nie można było jakiegoś sympatycznego demona wymyślić? Np. trojana oswoić?

255. Zuza albo Czas oddalenia (Pilch Jerzy) (3) [B]
Słabo, Pilcha stać na więcej niż na podróbę "Rzeczy o mych smutnych kurwach".

256. Przygody Tappiego z Szepczącego Lasu (Mortka Marcin) (3)
Mam mieszane uczucia. Niby fajne historie i ładne ilustracje, ale czego ta książka uczy dziecko? Że zdrowa i sprawna smoczyca może ukraść kołyskę słabszemu, bezbronnemu człowiekowi i nie ponieść konsekwencji. A przecież mogła sama sobie swoją kupić od czarodzieja.

Ebooki: 13 (w tym Legimi: 7)
Własne:
Pożyczone:
Biblioteka: 6
Kolejkowe:
Komiks:
BiblioNETkołaj: 2
Audiobooki:
Ivona:
Akcja Nobliści:

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 7700
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 28
Użytkownik: Vemona 10.01.2016 19:11 napisał(a):
Odpowiedź na: W tym roku znowu zapisuję... | verdiana
To cieszę się, że Ci się "Bajki rozebrane" podobały, mnie się czytały lepiej niż Bettelheim ;) A wiesz, też bym chętnie przeczytała jakieś opowiadania erotyczne na podstawie przerobionych baśni, to by mogło być ciekawe.
A jeśli chodzi o takie opowiadania, to mam i mogę Ci podrzucić W łóżku z...: Bezwstydnie szczere erotyczne opowiadania znanych pisarek (antologia; < praca zbiorowa / wielu autorów >) .:)
Użytkownik: verdiana 10.01.2016 21:24 napisał(a):
Odpowiedź na: To cieszę się, że Ci się ... | Vemona
Nawet nie wiedziałam, że takie istnieją! To chętnie. :D
Użytkownik: Vemona 10.01.2016 22:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Nawet nie wiedziałam, że ... | verdiana
To dopisuję do notatki, potem sobie wybierzesz kolejność czytania. :) Całkiem niezłe są te opowiadania.
Użytkownik: verdiana 18.05.2016 20:14 napisał(a):
Odpowiedź na: W tym roku znowu zapisuję... | verdiana
Nie chcę tworzyć nowej czytatki, więc tutaj: Ten użytkownik właśnie obchodzi swoje 15. urodziny BiblioNETkowe!

100 lat, bnetko! ;)
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 18.05.2016 20:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie chcę tworzyć nowej cz... | verdiana
WOOOOOOOOOOOOOOW! Nieźle, wszystkiego biblionetkowego, setek coraz lepszych lektur no i 100 lat z BNetką :D
Użytkownik: Marylek 18.05.2016 20:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie chcę tworzyć nowej cz... | verdiana
O! Gratuluję! Wszystkiego co najlepsze i kolejnych 150 lat z Biblionetką i z nami! :)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 18.05.2016 21:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie chcę tworzyć nowej cz... | verdiana
Piękny wiek! Wszystkiego naj...naj...naj..., w tym najlepszych lektur i największej satysfakcji z biblionetkowania!
Użytkownik: margines 18.05.2016 22:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie chcę tworzyć nowej cz... | verdiana
...Proszę pani, pana
- święto dziś ma... verdiana!

Nie można tak stać!
Trzeba... czym prędzej wysłać
...list gończy!
Bo oto winowajczyni 15 lat kończy!

Wszyscy ją dziś zakrzyczmy
wszystkiego dobrego jej życzmy:)
Niech dużo humoru
jak najczęściej ma,
niech zdrowie i humor jej każdy dzień da.

Dużo czasu na czytanie by miała,
zawsze dzielić się wiadomościami by chciała:)
Użytkownik: aleutka 18.05.2016 23:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie chcę tworzyć nowej cz... | verdiana
Wszystkiego najksiążkowszego :)
Użytkownik: verdiana 19.05.2016 00:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie chcę tworzyć nowej cz... | verdiana
Dzięki wszystkim. ;) Starzejemy się - i ja, i bnetka, ale mam nadzieję, że ona nie tak szybko. ;)
Użytkownik: verdiana 01.07.2016 15:51 napisał(a):
Odpowiedź na: No, to wywalam ze schowka... | Marylek
Bardzo mnie rozczarował. Po "Szału nie ma, jest rak" myślałam, że to jeden z wyjątkowych, sensownych księży, ale niestety nie. Ma rację, że przyniósł wstyd rodzicom (pisał, że dla jego inteligentnych rodziców jego księżulkowanie to degradacja społeczna).
Użytkownik: Marylek 01.07.2016 16:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo mnie rozczarował. ... | verdiana
Czyli "Szału nie ma, jest rak" jest ok?
Widzę, że "Petarda" jest ideologiczna, a tego nie zniosę. Miało być o człowieku, a nie o ideologii.
Użytkownik: verdiana 01.07.2016 16:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Czyli "Szału nie ma, jest... | Marylek
Jest znacznie lepsza, ale tam też parę bzdur palnął niestety.
Użytkownik: Marylek 01.07.2016 16:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo mnie rozczarował. ... | verdiana
A tak przy okazji: ta "Towarzyszka panienka" to jest pierwsza część wspomnień Moniki Jaruzelskiej. Kolejność w B-netce jest odwrócona.
Użytkownik: verdiana 01.07.2016 16:16 napisał(a):
Odpowiedź na: A tak przy okazji: ta "To... | Marylek
To i tak nie ma znaczenia, czytałam dwie i żadna nie była chronologiczna, tylko poskładana z nietworzących logicznej całości fragmentów. "Towarzyszka" jest po prostu dużo słabsza.
Użytkownik: EnidEarie 07.08.2016 23:39 napisał(a):
Odpowiedź na: W tym roku znowu zapisuję... | verdiana
Ale fajnie, że znów podliczasz-opisujesz! Już ja, siostrosęp książkowy, zrobię z tego odpowiedni użytek. :>
Użytkownik: verdiana 09.08.2016 03:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale fajnie, że znów podli... | EnidEarie
Już jestem ciekawa jaki. :P
Użytkownik: misiak297 02.10.2016 10:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Już jestem ciekawa jaki. ... | verdiana
Zdumiało mnie, jak skrajnie różnie odebraliśmy książkę Ng. Nie zgodzę się, że z tych słów nic nie wynika. Ja tam widziałem przejmujący portret rodziny, której członkowie się kochają, a jednak sprawiają sobie ból, nie wiedzą wiele o sobie. Postaci były dla mnie żywe i autentyczne, historia niesamowicie wzruszyła.

Co do Picoult - no właśnie, ona jest dla mnie tylko rzemieślniczką. Kontrowersyjny temat, dobre przygotowanie merytoryczne, ale za każdym razem ujęte na sposób "pop" z wątkami romansowymi, postaciami skrojonymi pod tezę. Żadna z jej książek nie wzbudziła we mnie takich emocji jak powieść Ng.

No nic, ile czytelników, tyle opinii:)
Użytkownik: verdiana 02.10.2016 14:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Zdumiało mnie, jak skrajn... | misiak297
One obie piszą czytadła, więc nie możemy się spodziewać nic więcej ponad dobry warsztat. U Ng zabrakło ważnego tematu, tego, co Picoult ma dopracowane. Ja bardzo lubię, kiedy autorzy czytadeł podejmują ważne tematy, jak Picoult. W Polsce robi to np. Szwaja. :)
Użytkownik: misiak297 02.10.2016 15:10 napisał(a):
Odpowiedź na: One obie piszą czytadła, ... | verdiana
Dla mnie jednak przechodzenie żałoby, żałoby, która rozbija idealną (jak idealną - to się okazuje w retrospekcjach) rodzinę jest ważnym tematem. Może nie wymaga grona towarzyszących specjalistów, ale moim zdaniem Ng go udźwignęła sama. Pokazuje, jak bardzo rodzice potrafią zdeterminować nasze życie, temat to wciąż aktualny - niezależnie od czasów, od rzeczywistości.

Użytkownik: jolekp 02.10.2016 12:21 napisał(a):
Odpowiedź na: W tym roku znowu zapisuję... | verdiana
Tak sobie pozwolę się wtrącić apropo uwag o "W naszym domu".

Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
Użytkownik: verdiana 02.10.2016 14:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak sobie pozwolę się wtr... | jolekp
No nie, on się tam włamał i bezpośrednio to spowodował. Przecież to się stało dlatego, że ona się go przestraszyła.

To jest właśnie super u Picoult, niczego nie psuje, wręcz przeciwnie. Można czytać dokładnie i bez stresu, a dla mnie lektura ma być przyjemna. Jak niesie stres, bo się nie zna zakończenia, to nie będę dalej czytać. Nie będę się umartwiać!
Użytkownik: jolekp 02.10.2016 15:15 napisał(a):
Odpowiedź na: No nie, on się tam włamał... | verdiana
Owszem, zgoda, że to zdarzenie było w pewnym sensie konsekwencją jego zachowania, Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
Też nie lubię niepewności podczas czytania - przyznam, że czasem świadomie psuję sobie przyjemność i sprawdzam zakończenie wcześniej (totalna głupota, z trudem próbuję się wyzbyć tego przyzwyczajenia). Sęk w tym, że mam wrażenie (możliwe, że się mylę), że u Picoult to jest niezamierzone, że ona chciałaby, żeby zakończenie było zaskakujące, tylko jej nie wychodzi.
A tak całkiem na marginesie, to strasznie mnie wkurzyło zakończenie "W naszym domu". Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu Przecież ta książka skończyła się całkowitym cliffhangerem! Tak zawiedziona zakończeniem u Picoult już dawno nie byłam, a co jak co, ale zakończenia to ona potrafi zmaścić koncertowo.
Użytkownik: verdiana 02.10.2016 18:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Owszem, zgoda, że to zdar... | jolekp
Jaki wypadek? Nie miał amnezji, poszedł tam i włamał się całkowicie świadomie i celowo. Nie ma mowy o żadnym wypadku. Wypadek to byłby, gdyby się tam nagle obudził, nieświadomy, że w ogóle się tam znalazł (bo ktoś go uśpił i tam zaniósł bez jego wiedzy). Nawet nie sprawdził, czy tam kogoś nie ma, czy kogoś nie przestraszy, równie dobrze ktoś mógł ze strachu dostać zawału, to też byłaby jego wina, zwyczajne morderstwo. :(
Też mnie wkurzyło zakończenie. Miałam odczucie, że tekst się urwał w pół zdania. Najważniejsze przemilczała.
Użytkownik: jolekp 02.10.2016 19:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Jaki wypadek? Nie miał am... | verdiana
Włamanie nie było wypadkiem, to jasne, ale nie zgodzę się za nic na świecie, że Theo jest mordercą, bo nie było jego intencją pozbawianie nikogo życia i nie zrobił niczego, co mogłoby potencjalnie narazić na niebezpieczeństwo osoby trzecie. Nie znam się co prawda na prawie, ale wydaje mi się, że nie dałoby się go oskarżyć nawet o nieumyślne spowodowanie śmierci - on nie miał z tym bezpośredniego związku, nie popchnął jej, nie podstawił jej nogi, nie rozlał nic śliskiego na podłodze itp. Ona równie dobrze mogłaby się tak samo poślizgnąć, nawet gdyby go tam nie było (np. biegnąc do dzwoniącego telefonu).
Użytkownik: yyc_wanda 02.10.2016 17:36 napisał(a):
Odpowiedź na: W tym roku znowu zapisuję... | verdiana
„Dzień matki jest 16 maja, nie 10”.

Dzień Matki w USA jest świętem ruchomy i obchodzi się go w drugą niedzielę maja. W zależności od tego, w którym roku akcja książki („W naszym domu”) miała miejsce, mogło przypaść na 10 maja. Natomiast święto to nigdy nie będzie obchodzone 16 maja. Druga niedziela miesiąca może najpóźniej przypaść na 14 maja - i tak też będzie w roku 2017.
Użytkownik: verdiana 02.10.2016 18:56 napisał(a):
Odpowiedź na: „Dzień matki jest 16 maja... | yyc_wanda
A czekaj, guzik, źle napisałam! 26, nie 16, to stary rzymski wynalazek. ;)
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: