Dodany: 05.02.2015 18:14|Autor: lutek01

My? Tak, my


"Nie wiem, ilu czytelników zdecyduje się na tę lekturę (...). Ja przecież teoretycznie byłem na to wszystko przygotowany, tyle już mi o tym opowiadałaś, a i tak co kilkadziesiąt stron musiałem przerywać czytanie, tak mi było ciężko"[1].

Tak skomentował lekturę maszynopisu książki "My z Jedwabnego" Anny Bikont nieżyjący już Jacek Kuroń, polityk, społecznik i przyjaciel autorki. Temat Jedwabnego - sennego miasteczka na Podlasiu, z którego, jak z wielu polskich miast, podczas drugiej wojny światowej zniknęła cała społeczność żydowska - kilka lat temu odbił się szerokim echem we wszystkich mediach, wywołując wiele kontrowersji. Na dźwięk nazwy tego miasta w głowach większości chyba Polaków od razu powstaje skojarzenie: Jedwabne - eksterminacja ludności żydowskiej. U części z nich pojawia się jeszcze drugie: przez Polaków.

Oficjalne stanowisko Instytut Pamięci Narodowej, który przeprowadził prokuratorskie śledztwo w sprawie Jedwabnego, podaje w oświadczeniu podsumowującym, że 10 lipca 1941 r. "nad ranem do Jedwabnego zaczęli przybywać mieszkańcy okolicznych wsi z zamiarem brania udziału w zaplanowanej wcześniej zbrodni zabójstwa żydowskich mieszkańców (...). Wykonawcami zbrodni (...) jako sprawcy sensu stricto byli polscy mieszkańcy Jedwabnego i okolic - mężczyźni, w liczbie co najmniej około 40 [...] aktywnie uczestniczyli oni w dokonaniu zbrodni, uzbrojeni w kije, orczyki i inne narzędzia"[2]. Polska ludność, za przyzwoleniem niemieckiego okupanta, wypędziła z domów swoich żydowskich sąsiadów, popędziła ich na rynek, szykanowała i poniżała, by w końcu zagonić do udostępnionej przez jednego z morderców stodoły i spalić żywcem.

Co takiego zawiera reportaż Anny Bikont, czego jeszcze byśmy nie wiedzieli, nie usłyszeli w radiu, nie zobaczyli w telewizji i nie przeczytali w gazetach na temat zbrodni jedwabieńskiej? Co sprawiło, że nawet tak doświadczonym Polakom, jak Kuroń czy Edelman sprawił "niemal fizyczny ból"[3]?

"My z Jedwabnego" to książka pisana dwutorowo. Po ukazaniu się "Sąsiadów" Jana Tomasz Grossa i wybuchu awantury wokół zbrodni w Jedwabnem Anna Bikont, dziennikarka "Gazety Wyborczej", zaczęła interesować się tematem i postanowiła przeprowadzić własne śledztwo w sprawie pogromu Żydów. Kiedy się tego podejmowała, nie wiedziała jeszcze, z jak obszernym tematem przyjdzie jej się zmierzyć ani że konieczność odnalezienia niewielu już żyjących świadków i zebrania materiału dowodowego każe jej wyruszyć daleko poza Jedwabne - że odwiedzi Izrael, Stany Zjednoczone, a nawet Kostarykę. "My z Jedwabnego" jest więc z jednej strony dziennikiem, zapisem powolnego, mozolnego i - jak się okaże - wcale niełatwego dochodzenia do tego, co stało się w Jedwabnem i okolicy, z drugiej - stanowi zbiór pisanych dla "Gazety Wyborczej" w 2001 i 2002 r. artykułów, będących efektem prowadzonego śledztwa, które stopniowo uzupełniały bądź korygowały fakty ujawnione przez Grossa.

Czego więc dowiadujemy się z książki Anny Bikont? Przede wszystkim zauważamy, że mówiąc "Jedwabne", należy wyjść poza granice miasteczka. "Jedwabne" trzeba traktować również hasłowo, symbolicznie. Jest ono bowiem pojęciem umownym określającym sytuację społeczną i polityczną na Ziemi Łomżyńskiej oraz pogromy (!), do których na niej dochodziło. Radziłów, Wąsosz, Stawiski, Wizna, Tykocin, Jasionówka. Kto z nas zna te nazwy? Kto wie, że tam również doszło do pogromów bądź prześladowań Żydów? Kto z nas wie, że to właśnie łomżyńskie było przed wojną matecznikiem endecji? Kto uczył się o sile wpływów endeckich na ubogie chłopstwo polskie w tych miasteczkach, które zawsze były na peryferiach, daleko od większych ośrodków miejskich, za to blisko frontów wojennych? Kto z nas zdaje sobie sprawę, jak bardzo do pogromów przyczynił się Kościół? Kto z nas wie, że ocaleni byli w niebezpieczeństwie także po dokonaniu tych pogromów i "uspokojeniu się" sytuacji? Ukrywali się przed sąsiadami, nieraz swoimi kolegami, do końca wojny, lecz do mordów dochodziło również potem, po wyzwoleniu przez Armię Czerwoną, gdy nieliczni ocaleli Żydzi wychodzili z kryjówek przekonani, iż niebezpieczeństwo minęło. Nazwę-pojęcie "Jedwabne" trzeba więc rozciągnąć nie tylko geograficznie, ale i czasowo. To nie wyłącznie pogromy z 1941 r., to nastroje społeczne wśród Polaków - ślepa chęć wyniszczenia narodu żydowskiego do końca, która przetrwała wojnę. Parafrazując klasyka, powiem - Jedwabne to nie miasto, to stan umysłu.

Równie smutna jest kolejna refleksja wypływająca z lektury "My z Jedwabnego". W swoim dzienniku śledztwa Anna Bikont wiele razy ukazuje, z jaką niechęcią musiała się zmierzyć, badając zbrodnie w Jedwabnem i Radziłowie. Poraża ściana milczenia mieszkańców tych miasteczek, którzy za wszelką cenę chcą nie dopuścić do ujawnienia faktów historycznych. Wspierani przez okoliczne środowiska narodowców oraz Kościół, powołują Komitet Ochrony Dobrego Imienia Miasta Jedwabne, który ma stać na straży "prawdy" o ich mieście - znośniejszej niż prawda przedstawiona w książkach Jana Tomasza Grossa i Anny Bikont, filmie Agnieszki Arnold, a w końcu w raporcie IPN.

"Żydzi zajmują stanowiska i w rządzie, i w Kościele. Po co wy to odgrzebujecie? To żyła złota. Teraz Żydzi chcą z nas wyciągnąć pieniądze. Ci dziennikarze, co przyjeżdżają, to obywatele żydowscy. Gross wygląda jak wykolejeniec. Żydzi zachowują się, jakby byli u siebie, a jak ja jestem za granicą, to nie wszystko mi wolno. Władze jedwabieńskie źle zrobiły, że wpuściły dziennikarzy, żeby odgrzebywać żydowską prawdę. To nie nasza prawda"[4].

To tylko jedna z obiegowych opinii mających się całkiem dobrze w Jedwabnem. Zbiorowa nienawiść i skrajny antysemityzm każą złożyć urząd burmistrzowi, który ośmielił się jako jeden z nielicznych jedwabian wziąć udział w uroczystościach upamiętniających pogrom. A przecież jeszcze parę lat temu żyli Antonina Wyrzykowska i Stanisław Ramotowski - Sprawiedliwi wśród Narodów Świata, którzy ukrywali Żydów w czasie pogromu i po nim. Mieszkańcy Jedwabnego mogliby chlubić się, że znaleźli się wśród nich i ich przodków Bohaterowie. Wolą jednak nie znać tych nazwisk. Strach przed sąsiadami zamyka usta tym nielicznym, którzy tu żyli i widzieli bądź słyszeli. Sama Bikont jest nazywana Żydowicą, Żydówką opętaną wściekłym antypolonizmem, czołową żydowską opluwaczką piszącą plugawe insynuacje. Jedwabne żyje wykreowaną przez siebie rzeczywistością pełną nienawiści. Ten stan umysłu trwa tu nadal.

Czytając książkę Anny Bikont, co i raz pytałem sam siebie, jak rozumieć tytuł, który nadała swojemu - nie boję się użyć tego słowa - monumentalnemu dziełu. "My" z Jedwabnego - czyli kto? My, Żydzi płonący w stodole? My, polscy sąsiedzi biegnący zająć pożydowski dom? My, współcześni z komitetów ochrony przed? I odpowiedziałem sobie na to pytanie. My z Jedwabnego to my - Polacy. To też ja. My, którzy znamy Katyń, Wołyń i Oświęcim. My, którzy uczymy się o Wrześniu i o Powstaniu Warszawskim. Jeżeli tak chlubimy się jasnymi, choć pełnymi martyrologii kartami naszej historii, musimy mieć odwagę odkrywać też jej ciemne strony. Bo to również nasza historia - nas z Jedwabnego, z Polski.


---
[1] Jacek Kuroń, cyt. za: Anna Bikont, "My z Jedwabnego", Wydawnictwo Czarne, 2012, s. 522.
[2] Radosław Ignatiew, cyt. za: Anna Bikont, "My z Jedwabnego", s. 532-533.
[3] Marek Edelman, za: Anna Bikont, dz. cyt., tekst z okładki.
[4] Tamże, s. 149.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 11628
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 32
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 05.02.2015 21:10 napisał(a):
Odpowiedź na: "Nie wiem, ilu czytelnikó... | lutek01
Wspaniała recenzja!
Użytkownik: Klosterkeller 13.02.2015 15:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Wspaniała recenzja! | dot59Opiekun BiblioNETki
Potwierdzam! :-)
Użytkownik: margines 05.02.2015 21:59 napisał(a):
Odpowiedź na: "Nie wiem, ilu czytelnikó... | lutek01
Niby krótka (jak to na „standardy” wg niektórych przystało) recenzja, ale... mocna.
Rzeczywiście, jak to „my, Polacy” znamy historię Auschwitz, Katynia, Oświęcimia, z drugiej strony kompletnie obce są nam inne miejsca.
Inne oblicza historii...
Naszej historii...
Użytkownik: joanna.syrenka 05.02.2015 22:30 napisał(a):
Odpowiedź na: "Nie wiem, ilu czytelnikó... | lutek01
Uprzedzałam, że Cię porwie.
Właściwie to jedna z takich książek, po lekturze której ciężko coś napisać. Trzeba samemu strawić i się zmierzyć.
Użytkownik: lutek01 05.02.2015 22:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Uprzedzałam, że Cię porwi... | joanna.syrenka
Prawda. Po napisaniu tej recenzji wydawało mi się, że wyraziłem może jedną milionową myśli i odczuć, które towarzyszyły mi przy lekturze. To po prostu trzeba trzeba przeczytać, żeby wiedzieć.
Użytkownik: misiak297 05.02.2015 22:44 napisał(a):
Odpowiedź na: "Nie wiem, ilu czytelnikó... | lutek01
Znakomity tekst!

O takich książkach należy pisać, należy je czytać. Otwierają oczy.
Użytkownik: afrowiewiora 06.02.2015 18:09 napisał(a):
Odpowiedź na: "Nie wiem, ilu czytelnikó... | lutek01
Wspaniała recenzja, ale temat trudny. Nie wiem czy się zdecyduję na przeczytanie książki, chyba raczej nie.
Użytkownik: joanna.syrenka 06.02.2015 18:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Wspaniała recenzja, ale t... | afrowiewiora
Zdecydowanie warto.
Użytkownik: lutek01 06.02.2015 21:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Wspaniała recenzja, ale t... | afrowiewiora
Ja wiem, że różne osoby mają różny stosunek do literatury Holocaustu. Co słabsze jednostki nie są w stanie przyswoić tak wstrząsających i brutalnych treści, jak np. literatura obozowa. I ja to rozumiem. Ale jeżeli ktoś już takie książki czyta, to powinien patrzeć na sprawę II wojny światowej obiektywnie i całościowo i nie wybierać sobie co bardziej "wygodnych" lektur. Dlatego powinno się, moim zdaniem, "My z Jedwabnego" znać. Można ją zresztą przeczytać z opuszczeniem co drastyczniejszych fragmentów, bo też nie one są najistotniejsze - inteligentny czytelnik łatwo sobie wyobrazi do czego jest zdolny rozwścieczony motłoch, który zionie żądzą zemsty i posiadania. Dużo ważniejsze jest, by się dowiedzieć, co sprawiło, że powstały takie nastroje, a jeszcze ważniejsze przyjąć, że istnieją one nadal. Bo tak naprawdę o tym jest ta książka. Antysemityzm w Polsce dalej ma się świetnie. Niestety.
Użytkownik: Szeba 07.02.2015 10:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja wiem, że różne osoby m... | lutek01
A które to są, te bardziej "wygodne"?

Muszę powiedzieć, że zupełnie się z twoją wypowiedzią nie zgadzam. Literatury czysto obozowej nie czytałam od lat, od szkoły średniej, a i wtedy nie wszystko i ledwo wytrzymując. To, co czytałam potem mogłabym pewnie policzyć na palcach i to też książki - umówmy się - zbliżone, np. Nasza klasa: Historia w XIV lekcjach (Słobodzianek Tadeusz), Aimée & Jaguar: Historia pewnej miłości, Berlin 1943 (Fischer Erica), A jak królem, a jak katem będziesz (Nowak Tadeusz (1930-1991)), czy takie Dzisiaj narysujemy śmierć (Tochman Wojciech), ok, było więcej, to jest to, co na szybko kojarzę, w każdym razie raz na kilka lat wystarczy. I myślę, że jedyne co się _powinno_ w tym temacie, to decydować o tym, co się pwinno samemu, rozmawiać o tym z samym sobą, przeżywać w sobie. To absolutnie osobista sprawa. Tak samo, jak nie uważam, że miałby być obowiązek zwiedzania Auschwitz wprowadzony dla każdego.
A, jest coś, co "się powinno", kiedy już się czyta takie książki - na pewno nie opuszczać fragmentów! Bo jeśli, to nie poczuje się wtedy.
Użytkownik: lutek01 07.02.2015 17:03 napisał(a):
Odpowiedź na: A które to są, te bardzie... | Szeba
Tak, zgadzam się z tym, że powinno się decydować, o tym, co się czyta. To naturalne.
Mnie chodziło tutaj trochę o coś innego, i mam wrażenie, nie do końca mnie zrozumiałaś.
Czytamy literaturę wojenną i Holocaustu, i nawet oporne czytelniczo jednostki mają z nią jakiś kontakt, chociażby w szkole. Mamy jakieś ogólne pojęcie o tych sprawach. Nie wyobrażam sobie Polaka, który nie wiedziałby, co to obóz koncentracyjny, łagr czy getto. Jeśli nawet nie mówi się o tym w domach - a umówmy się, o historii raczej nie rozmawia się przy niedzielnym rosole - edukację w tej mierze zapewniają Polakom programy nauczania (polski, historia). Ja sam, o ile dobrze pamiętam, literaturę wojenną i Holocaustu przerabiałem na polskim przez ok. pół roku. A było to tylko technikum.

Mnie chodzi o to, że takie Jedwabne to też nasza historia, nie ma co się odżegnywać. Nie wiem, jak jest teraz, ale ja się o pogromach żydowskich czy w trakcie wojny, czy po niej nie uczyłem. Czytając takie książki cały czas się uczę, w tym przypadku poznałem wydarzenia dramatyczne, które działy się w moim kraju, spowodowane rękami moich rodaków. I czuję się trochę oszukany. No bo jak to? Polska mesjaszem narodów, współofiarą Holocaustu, rozdrapywana przez zaborców nagle staje się katem? Dlaczego ja o tym nic nie wiem? Dlaczego wzrastam w przekonaniu, że wszystko, co polskie zawsze najlepsze? Bądź najbardziej uciśnione?
Taka edukacja powoduje niestety powstawanie postaw ksenofobicznych i hermetycznych.

Ostatnio znajomy wyraził swoją opinię "nie lubię Niemców". Jest to zresztą bardzo obiegowy pogląd.
Na pytanie, dlaczego, nie za bardzo umiał wytłumaczyć. Wielu ludzi tak ma. Wiedza, że Niemcy rozpętali dwie wojny, postawili Oświęcim i Treblinką, obrócili Warszawę w pył, grabili i mordowali, wzmocniona marzeniem o niemieckim ojro, które w Niemczech po prostu jest, bo jest (wcale nie bierze się z gospodarności i pracy), powoduje, że ludzie myślą, że to naród przeklęty, gdy tym czasem my - Polska jesteśmy na jakimś drugim biegunie dobroci. Kiedy w temacie zagłady zapytałem czy wie, co to morderstwo Ormian przez Turków czy Ruanda - nie wiedział, gdy zapytałem czy wie, co to Bereza Kartuska, też nie. O Jedwabne nie zapytałem, ale podejrzewam, że byłoby tak samo. Nie jest błędem nie wiedzieć. Ja jakiś czas temu też nie wiedziałem. Błędem jest nie chcieć się dowiedzieć. A dzięki takim książkom jaki Bikont, dowiadujemy się. Dzięki nim cały czas mam wrażenie, że się uczę.


Użytkownik: michudo 08.02.2015 19:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, zgadzam się z tym, ż... | lutek01
Mam wrażenie, że zrozumiałem Twoją wypowiedź podobnie jak Szeba. Zdanie: "Co słabsze jednostki nie są w stanie przyswoić tak wstrząsających i brutalnych treści..." odebrałem jako wartościowanie. Np. moja mama nie jest słaba, ale wrażliwa, i nie czyta niektórych pozycji po prostu dlatego, że potem nie może spać i chodzi rozbita. Nie wydaje mi się, że jest to ucieczka przed poznawaniem historii.
Użytkownik: lutek01 08.02.2015 21:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam wrażenie, że zrozumia... | michudo
Nikogo nie wartościuję. Żeby było jasne - nie uważam, że jeśli ktoś nie czyta książek ciężkich tematycznie, to jest w jakikolwiek sposób gorszy. Absolutnie nie. Zresztą, może rzeczywiście, słowo "słabszy" jest tu nie na miejscu, chodziło mi tu faktycznie o osoby o większej wrażliwości, które bardzo przeżywają to, co widzą, o czym słyszą lub co oglądają.

Ja po prostu jestem przeciw wybieraniu sobie faktów historycznych, które chcemy znać, a których nie chcemy. No bo jak? Czytam o Wołyniu, bo to historia Polski, a nie czytam o Jedwabnem bo jestem za wrażliwy? To dwie różne płaszczyzny. Piszesz o swojej Mamie, że jest wrażliwa i nie może czytać drastycznych treści. To jasne - ale podejrzewam, że Twoja Mama będzie tak samo wrażliwa na krzywdę opisaną w literaturze obozowej czy łagrowej, jak na krzywdę Żydów opisaną w "My z Jedwabnego".

W dalszej kolejności jestem przeciw wyrażaniu poglądów na tematy wszelkie, w tym historyczne, bez poznania sprawy (przykład mojego znajomego). Polacy, często to obserwuję, znają się na wszystkim i mają zdanie na każdy temat. Szkoda, że tak rzadko jest to poprzedzone jakąkolwiek faktyczną wiedzą na dany temat, chociażby z książki.

To miałem na myśli pisząc, że "My z Jedwabnego" powinno się znać.
Użytkownik: vitabravo 15.02.2015 00:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, zgadzam się z tym, ż... | lutek01
Dzięki takim książką jak Bikont nie dowisdujemy się obiektywnej prawdy, a tylko ułomną jej część, a reszta zatajona bo nie pasująca do oczekiwnej werji. Weźmy tą straszną berezę kartuską
Bereza Kartuska jedyny taki obóz powstał w1934 r w budynku carskich koszar.
Obiekt ten nosił oficjalną nazwę "Miejsce Odosobnienia" i był przeznaczony dla osób, "których działalność lub postępowanie daje podstawę do przypuszczenia, że grozi z ich strony naruszenie bezpieczeństwa, spokoju, lub porządku publicznego". Określano go jako "nieprzeznaczony dla osób skazanych lub aresztowanych z powodu przestępstw" oraz "burzycieli porządku publicznego i bezpieczeństwa".
Osadzano w obozie na podstawie decyzji administracyjnej bez prawa apelacji na okres 3 miesięcy. Osadzenie mogło być przedłużone na kolejne 3 miesiące (znane są przypadki osadzenia trwającego rok). Oprócz podejrzanych o działalność wywrotową (zwłaszcza komunistów i narodowców) więziono w nim także przestępców gospodarczych (Żydów oskarżonych o spekulację) lub podejrzanych o takie przestępstwa, pospolitych przestępców – podejrzewanych o dywersję i szpiegostwo na rzecz III Rzesz
Tak więc najdłuszy wyrok obejmował ok 1,5 roku. Taka to była straszna BEREZA KARTUSKA
Użytkownik: lutek01 15.02.2015 00:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Dzięki takim książką jak ... | vitabravo
Była więzieniem politycznym. Nie wiem, czy była straszna, czy nie (Ty wiesz?). Kontrowersje wokół Berezy są. Ja sam mało wiem, żeby się na ten temat wypowiadać, wiec tego nie zrobię. Ale wiem, że mnie o niej też nie uczono i większość społeczeństwa nie ma pojęcia, że coś takiego było.
Użytkownik: vitabravo 14.02.2015 23:23 napisał(a):
Odpowiedź na: "Nie wiem, ilu czytelnikó... | lutek01
Polacy są ofiarami kłamstwa o Jedwabnem. Pani Bikont inspirowała się ksiązką Grossa która jest stekiem kłamstw i otrzymała trafniejszy tytuł "Sto kłamstw Grossa". Jedwabne to zbrodnia niemiecka. Niemcy posłużyli się Polakami przymuszając ich pod lufami karabinów do czynności pomocniczych. Pani autorka jest nierzetelna, pominęła istniejace zeznania świadków, którzy widzieli jak Niemcy pędzili Żydów do stodoły, jak oblewali ją benzyną i jak ją podpalali. Pominęła relacje tych, którzy opowiadali jak Niemcy biciem przymuszali Polaków do przyglądania się egzekucji, pilnując jednocześnie, żeby nie próbowali nikomu pomóc.
Pani autorka nie wyjaśniła dlaczego strona żydowska wstrzymała ekshumacje, którą zarządzono na naleganie Żydów. Ja to mogę wyjaśnić, ale nie będę tego robił ze wzglądu na szczupłość miejsca.
Ciekawy epizod miał miejsce w Nowym Yorku, gdzie Gross wygłaszał swoją kłamliwą prelekcję na temat swojej książki "Sąsiedzi". Otóż pojawił się tam jedwabieński Żyd o nazwisku Domitrz, który jako nastolatek ukryty w zbożu był naocznym świadkiem niemieckiej zbrodni. Zarzucił Grossowi kłamstwa. Nie doczekał się odpowiedzi bo Gross w pośpiechu opuścił salę mówiąc, że źle się poczuł.
Czy byli Polacy, którzy bez opierania się Niemcom wykonywali ich polecenia. Mogli się tacy trafić. To ci którym najbliższych Sowieci wywieźli na Sybir, bądź zgładzili w oparciu o donosy Żydów w poprzednim okresie gdy tereny te znajdowały się pod okupacją Sowiecką.
Śmieszny jest ten chór zachwytów nad autorskim knotem pani Bikont i należy go rozważać w kategoriach prasowych manipulacji.
Użytkownik: Marylek 14.02.2015 23:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Polacy są ofiarami kłamst... | vitabravo
O, nowy użytkownik! Witamy w BiblioNETce!
Użytkownik: lutek01 15.02.2015 00:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Polacy są ofiarami kłamst... | vitabravo
Witaj na forum Biblionetki :-)

Na wstępie chciałem Ci zadać jedno pytanie - czytałeś/czytałaś książkę Bikont?

Pytam, bo przynajmniej dwa stwierdzenia się nie zgadzają.

1."Pominęła relacje tych, którzy opowiadali jak Niemcy biciem przymuszali Polaków do przyglądania się egzekucji, pilnując jednocześnie, żeby nie próbowali nikomu pomóc." Autorka przytacza bardzo różne relacje, również osób, które miały widzieć sceny podobne do tych opisanych przez Ciebie (łącznie z tym, że jednym z rozdziałów książki jest wywiad z brami Laudańskimi, którzy byli [zeznania potwierdzone przez wielu świadków i rozmówców autorki] jednymi z aktywniejszych uczestników pogromu). Pokazuje jednak, że te zeznania są rozbieżne lub wręcz się wykluczają albo są stworzone na potrzeby udowodnienia właśnie takiej tezy. Anna Bikont stara się być rzeczowa, merytoryczna i krytyczna - na przykład bardzo surowemu osądowi (na podstawie badań) poddaje relację Szmula Wassersztejna, która była podstawą napisania książki Grossa.

2. "Pani autorka nie wyjaśniła dlaczego strona żydowska wstrzymała ekshumacje". Anna Bikont wyjaśnia dokładnie, dlaczego tak się stało. Nie zgodziła się na to strona żydowska ze względów religijnych (obowiązek zapewnienia spokoju zmarłym).

Ja bym może nawet rozumiał książkę Anny Bikont jako próbę odkrycia prawdy o tych zdarzeniach - nie jako całą prawdę i tylko prawdę (mimo że przecież było prokuratorskie śledztwo w tej sprawie z raportem końcowym). Jaka ona była, całkowicie się już nie dowiemy - od zbrodni jedwabieńskiej minęło ponad 70 lat, powoli odchodzą ostatni świadkowie (którzy i tak niechętnie wracali we wspomnieniach do tamtych czasów), zostały ich relacje. Przyjmuję, że książka Anny Bikont może (właściwie musi) mieć luki (niezamierzone). Ja nie wiem, jak było dokładnie. Mnie tam nie było. Ja czytam relacje, analizuję je i konfrontuje z postawami współczesnymi. I mi wychodzi, że to co opisano, jest, niestety, bardzo, bardzo prawdopodobne. Ty piszesz: "Polacy są ofiarami kłamstwa o Jedwabnem.", "Jedwabne to zbrodnia niemiecka. Niemcy posłużyli się Polakami". Ciekawe skąd bierzesz tę pewność.
Użytkownik: vitabravo 16.02.2015 23:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Witaj na forum Biblionetk... | lutek01
Kłamstwo o względach religijnych przy ekshumacji Żydów.
Publicznie zabrał głos na ten temat amerykański kryminolog o międzynarodowej sławie prof. Moor Jankowski. Stwierdził on, że wykonywał ekshumacje w Izraelu na zaproszenie rządu izraelskiego i nawet został za te prace odznaczony przez panią Goldę Meir. Jakoś żaden Żyd nie zaprotestował ze względu na obowiązek zapewnienia spokoju zmarłym.
Łykasz kłamstwa, które ci odpowiadają - to twoja sprawa, ale nie truj swoimi kłamstwami innych czytelników.
Ciebie tam w Jedwabnym nie było, podobnie jak pani Bikont, ale byli inni świadkowie, których relacje możesz przeczytać w artykule:
"Jedwabne historia wielkiego oszustwa" (W periodyku "Historia" Gazety Warszawskiej ze stycznia 2015r) - jest jeszcze dostępny na półkach. Jest też relacja naocznego świadka Żyda Domitrza, która została zarejestrowana na taśmie video w USA. Ten dowód jest dla ciebie na razie niedostępny, bo "zamknęli drzwi w obawie przed Żydami".
Użytkownik: lutek01 17.02.2015 00:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Kłamstwo o względach reli... | vitabravo
To jak - czytałeś?
Kłamstwo, kłamstwo, kłamstwo... Wszystko, co Ci w tym temacie nie pasuje, to dla Ciebie kłamstwo. Dobrze, że Ty wiesz, jaka jest prawda.
Ciekawe, jak łatwo ferujesz wyroki.
Nie łykam kłamstw. Przeczytałem książkę - prawdopodobnie w przeciwieństwie do Ciebie (nie odpowiedziałeś na moje pytanie) i się nad nią zastanowiłem. Doszedłem do pewnych wniosków i napisałem recenzję książki, gdyż uznaję ją za książkę wartościową i chciałem się podzielić swoimi przemyśleniami. Do wszystkiego tego jako świadomy czytelnik mam prawo. Nikogo nie zachęcam do uwierzenia na ślepo w jedyną słuszną prawdę - znów w przeciwieństwie do Ciebie - ale do przeczytania tej książki i wyrobienia sobie opinii na jej temat.
Użytkownik: kindzie 13.03.2015 20:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Witaj na forum Biblionetk... | lutek01
Tu jest link do ciekawego wywiadu z kierownikiem prac ekshumacyjnych w Jedwabnym:
http://archiwum.rp.pl/artykul/344451-Slubne-obraczki-i-noz-rzezaka.html

Niestety artykuł jest płatny, ale w skrócie można go streścić tak, że znalezione łuski (o tych łuskach toczyła się później długa dyskusja na łamach różnych mediów, czy da się stwierdzić z jakiego okresu pochodzą), a także kosztowności, przemawiają jednak za dużą rolą Niemców w tej zbrodni.

Uważam, że bardzo źle się stało, ze ekshumacja nie została dokończona. Jakiekolwiek względy religijne powinny IMO ustępować wtedy, kiedy chodzi o ustalenie prawdziwego przebiegu tak tragicznych wydarzeń.
Użytkownik: lutek01 13.03.2015 21:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Tu jest link do ciekawego... | kindzie
Już nie pamiętam szczegółów, ale Bikont odnosi się do faktu znalezienia tych łusek. Z tego co pamiętam upadła teoria, że to były łuski Niemców pozostałe po tym wydarzeniu. Też sądzę, że ekshumacja mogłaby wiele wyjaśnić.
Użytkownik: kindzie 14.03.2015 18:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Już nie pamiętam szczegół... | lutek01
IMO nie da się powiedzieć, że ta teoria upadła. Czytałam argumenty przeciwko niej, a następnie i takie, które tamte z kolei podważały.
Użytkownik: Agnieszka-M4 15.02.2015 09:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Polacy są ofiarami kłamst... | vitabravo
Polacy są niestety ofiarami wielu kłamstw historycznych, a program nauczania historii w szkołach niestety nie sprzyja rozwiązaniu tego problemu. Czegoś takiego jak "cała prawda" w historii nie ma. Nigdy nie poznamy wszystkich okoliczności, jakie złożyły się na dane wydarzenie. W ten sposób historia może stać się niezwykle wdzięcznym przedmiotem i narzędziem manipulacji - wystarczy jedne fakty uwypuklić, wyolbrzymić, inne pominąć. Przez lata pomijano u nas sprawę Katynia. Teraz o zbrodni wołyńskiej owszem, znajdziemy informację w podręczniku, ale jakby na marginesie. Dlaczego? Bo niepolitycznie jest w aktualnych okolicznościach - budowania "braterskiej przyjaźni" z Ukrainą - zagłębiać się w takie zagadnienia jak zbrodnia wołyńska. A jeśli chodzi o kwestię relacji polsko-żydowskich: antysemityzm w Polsce istniał i istnieje - tak samo jak istniał i istnieje antypolonizm wśród Żydów. Swoją drogą polecam film na YouTubie: https://www.youtube.com/watch?v=x73L7iY-Xhg - film jest długi, ale polecam szczególnie wypowiedź starszego pana od ok. 9:52
Użytkownik: vitabravo 17.02.2015 00:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Polacy są niestety ofiara... | Agnieszka-M4
Antysemityzm istniał i istnieje we wszystkich krajach, w których pojawili się Żydzi. Sami na to zapracowali. Ludzie używający wytrycha antysemityzmu są niegodni debaty ponieważ to narzędzie służy im do niszczenia innych, gdy brakuje argumentów merytorycznych.
Gross jest typem "badacza" piszącego pod z góry założoną tezę bez liczenia się z prawdą. Dla przykładu: Szmul Wasersztajn, na podstawie relacji którego oparł się Gross, nie był bezpośrednim świadkiem wydarzeń bo tego dnia przebywał w ukryciu w miejscu odległym o pół kilometra od Jedwabnego. Gross pisze: „Eljasz Grądowski charakteryzując udział poszczególnych ludzi w pogromie, podaje, że mienie żydowskie grabili...”
Tymczasem Eljasz Grądowski, został rok wcześniej (1940) podczas okupacji sowieckiej skazany za kradzież i wywieziony w głab ZSRR. Wrócił w 1945 i nie miał nic wspólnego ze sprawą Jedwabnego.
Tyle jest warta pisanina Grossa, opierał się na niewiarygodnych zeznaniach i wybierał te, które pasowały do jego kłamliwej tezy.
Użytkownik: rafciu 17.02.2015 10:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Antysemityzm istniał i is... | vitabravo
"Antysemityzm istniał i istnieje we wszystkich krajach, w których pojawili się Żydzi. Sami na to zapracowali." Czytam i oczom nie wierzę. Naprawdę tak uważasz? Ciekawe, ilu znasz Żydów, żeby tak oceniać. W BN się o książkach bodaj dyskutuje. No ale nowy jesteś, może regulaminu nie doczytałeś. A może nie po to tu jesteś.
Użytkownik: vitabravo 17.02.2015 13:40 napisał(a):
Odpowiedź na: "Antysemityzm istniał i i... | rafciu
Panie "Raffał", mój wpis jest odpowiedzią na komentarz, więc kogo odsyłasz do regulaminu autora komentarza czy moją odpowiedź?
Regulamin nie powinien służyć do kneblowania niewygodnych wypowiedzi, choć niektórzy chcieliby aby tak było.
Ciekawe ile możesz wymienić krajów, w których niema antysemityzmu - poza Izraelem oczywiście.
Użytkownik: Admin 17.02.2015 13:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Panie "Raffał", mój wpis ... | vitabravo
Wręcz przeciwnie. Regulamin służy do kneblowania dyskusji które zamieniają się we "flamewar". Przeczytaj Regulamin, tam jest zapisane jakich dyskusji w BiblioNETce sobie nie życzymy. Jest wolność słowa, możesz sobie dyskutować o tym gdzie indziej, nie tutaj. Tu jest portal o książkach.
Użytkownik: Agnieszka-M4 17.02.2015 17:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Panie "Raffał", mój wpis ... | vitabravo
Wybacz, ale przy takich argumentach, jakie przywołujesz, dyskusja jest zupełnie niemożliwa. "Sami są sobie winni"? Wymienić kraje, w których nie ma anytsemityzmu? Naprawdę... Dziwny sposób myślenia. Równie dobrze można by zadać pytanie o kraje, w których są nastroje antypolskie. Ale niby o czym to ma świadczyć?
Użytkownik: vitabravo 18.02.2015 09:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Wybacz, ale przy takich a... | Agnieszka-M4
Sorry, przyznaję, pytanie kończące mój ostatni wpis, zostało błędnie sformułowane, wynik pośpiechu. Chciałbym je wykreślić.
Użytkownik: Pok 01.03.2015 01:25 napisał(a):
Odpowiedź na: "Nie wiem, ilu czytelnikó... | lutek01
Bardzo dobra recenzja.


Zaś dyskusja, jaka się poniżej wywiązała, najlepiej świadczy o tym, że bezpodstawny antysemityzm jest wciąż mocno zakorzeniony w naszym narodzie (choć przez ostatnie 70 lat na szczęście znacznie osłabł na sile). Żydzi to ludzie, jak my wszyscy. Było z pewnością pośród nich wielu takich, którzy pałali do Polaków nienawiścią, byli opętani żądzą pieniądza, czy odznaczali się religijnym fanatyzmem. Ale było też pośród nich wielu dobrych ludzi, wielu wybitnych pisarzy, intelektualistów oraz naukowców. Zawiść do "innego" niezmiernie łatwo oślepia masy i trzeba wielu lat starań, by wymazać ze społeczeństwa utarte stereotypy.
Użytkownik: biedrzyk 27.01.2016 09:44 napisał(a):
Odpowiedź na: "Nie wiem, ilu czytelnikó... | lutek01
To ja się dołączę, do pochwały recenzji. Nie zachęci mnie ona do przeczytania książki, bo własnie skończyłem lekturę, a recenzję przeczytałem teraz, żeby poznać głosy o książce. Co ciekawe w dyskusji, która się wywiązała, pośród tych, którzy nie chcą przyjąć prawdy o tym, że to Polacy mordowali tam Żydów, powtarzają się te same argumenty, które przytacza Bikont w wypowiedziach osób, które stoją na straży "świętości narodu polskiego", argumenty tych, którzy organizują komitety obrony miast podlaskich, czy argumenty polskich nazioli z portalów, które uczą rodaków jak być "prawdziwym Polakiem". Sama Bikont je opisuje i omawia, ale nie wiem czy jest jakikolwiek sens przytaczania ich teraz, bo najczęściej te osoby i tak "wiedzą lepiej". Ciekaw jestem, czy wobec tego uważają, że to tylko Żydzi ujawniają tego typu informacje? Czyli jak, IPN to też pewnie komórka żydowska, bo po śledztwie przyjął takie, a nie inne ustalenia? Ale dość o tym, miało nie być mieszania się w takie dyskusje...
Książka jest wstrząsająca, a przecież od kilkunastu lat wiemy, że pogromów dokonali Polacy. Mimo tej świadomości jej lektura jest ciężkim doświadczeniem. Po lekturze czuję się tylko umocniony w świadomości, że w jesteśmy takim samym narodem jak każdy inny. Dosyć bajek o mesjanizmie, o "Chrystusie narodów" i przedmurzu chrześcijaństwa!! Jak wszędzie u nas jest jakiś odsetek ludzi wspaniałych zdolnych do poświęcenia, większość ludzi obojętnych, i jakiś odsetek degeneratów, ludzi pozbawionych empatii, współczucia, albo z moralnością na nice wywróconą.
Zastanawiam nad jednym z pytań, które w tej książce padło - jakie było kazanie w kościele w Jedwabnem w niedzielę, po tragicznym czwartku 10.07.1941? Jakie słowa wygłosił ksiądz do katolików, którzy kilka dni wcześniej mordowali innych ludzi, jakie wygłosił do tych prowodyrów pogromów, którzy później nosili baldachimy i święte obrazy, jakie wreszcie wygłosił ksiądz, który nie wpuścił do kościoła rodzin żydowskich, które błagały go w czwartek o chrzest...
Zastanawiam się też nad tym jak sam bym się zachował w takiej sytuacji. Chciałbym wierzyć, że umiałbym się zachować tak jak Antonina Wyrzykowska, jak Leon Dziedzic, jak Stanisław Ramotowski, ale przecież nie mogę być tego pewien. Może byłbym gapiem, który przyglądałby się pogromowi, a potem pobiegłby rabować mienie żydowskie? A może dałbym się omamić nacjonalistycznej propagandzie, trzymałbym w ręku orczyk lub kłonicę i okładałbym po głowie swojego żydowskiego sąsiada??
Ta lektura powinna wzbudzać przecież podziw dla takich ludzi jak Wyrzykowska, Ramotowski czy Dziedzic, ale przecież wiemy, że było inaczej. Po artykułach o pogromie rodzina Dziedziców musiała się wyprowadzić z Jedwabnego, podobnie jak wspomniany przez Was burmistrz. Antonina Wyrzykowska musiała się wyprowadzić z Jedwabnego już zaraz po wojnie, więc o czym to wszystko świadczy? Sięgnąłem po książkę Bikont dlatego, że chciałem przeczytać książkę Tryczyka, ale nie wiem kiedy znajdę w sobie siłę, aby to uczynić.
I jeszcze jedna sprawa. Podobnie jak Lutek nie byłem uczony o takich wydarzeniach, a przecież pod koniec lat 90 byłem na studiach historycznych. To była historia sztuki, ale przecież i tak miałem znacznie więcej historii Polski różnych epok niż przeciętny Polak. Ani słowa, a przecież już od 1995 roku było dosyć głośno o mordzie w Wąsoczu. Gdy kończyłem studia, to właśnie rozpoczynało się zamieszanie wokół książki Grossa. Dziś na pewno jest tak, że zdecydowanie więcej ludzi ma świadomość pogromów, które dokonały się na ludności żydowskiej. Po rozmowach z kolegami historykami i ze zwykłymi ludźmi wiem, że tak jest. Ale z tych rozmów, zwłaszcza ze "zwykłymi ludźmi", wiem jak duży jest odsetek tych, którzy nadal nie są gotowi na przyjęcie prawdy i jak silny jest nadal antysemityzm mocno gdzieś w nas siedzący. Antysemityzm wśród ludzi, którzy najczęściej nigdy w życiu Żyda na oczy nie widzieli, ale za to są gotowi nazwać Żydem każdego, który myśli nie tak jak oni...
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: