Kontynuując serię:
"Nędznicy" o czytaniu
Huxley o czytaniu
W Gorodopolis o czytaniu - BESTSELLERY
W
Na wschód od Edenu (
Steinbeck John)
bohaterowie dyskutują m.in. o biblijnej historii Kaina i Abla, ale ich słowa można odnieść do każdej historii, do każdej prawdziwej Opowieści:
"Żadna historia nie ma mocy ani trwałości, jeżeli nie czujemy w głębi serca, że jest prawdziwa i że mówi prawdę o nas samych. Jakież ogromne brzemię winy dźwiga człowiek!" [379]
"Jeżeli dana opowieść nie mówi o słuchaczu, ten nie będzie jej słuchał. Tutaj stawiam regułę: wielka i trwała opowieść musi mówić o każdym, bo inaczej nie przetrwa. To, co dalekie i obce, nie jest interesujące - tylko rzeczy głęboko osobiste i blisko nam znane." [382]
Czy to właśnie sprawia, że pewne powieści pozostają z nami na zawsze, że chcemy do nich wracać wciąż i wciąż? A inne z kolei - choć wydają nam się ważne, albo nasi znajomi z wypiekami na twarzy opowiadają nam o "super powieści, którą każdy powinien przeczytać" - to jakoś wydają się miałkie, nie wciągają, czegoś w nich brakuje. Czyżby brakowało nam w nich NAS samych?
Inną sprawą jest to, czy powyższe cytaty podpierają stwierdzenie "pokaż mi swoje (ulubione) lektury, a powiem ci, kim jesteś"? Sprawa wydaje się nie być taka prosta - czy ten, kto lubi kryminały, w rzeczywistości ma poczucie sprawiedliwości i chce, by zło otrzymało zasłużoną karę, czy po prostu lubi łamigłówki, czy też identyfikuje się w jakiś sposób z ofiarą, bo albo sam pad(a)ł ofiarą przestępstwa, albo ma głęboką empatię, czy też (o zgrozo!) lubi czytać o szczegółach tego, jak innych spotyka krzywda? Czasem nam samym trudno jest odpowiedzieć na pytanie, co nas tak właściwie ujęło w danej książce. Czasem zaś jest tak, że książka jest TOTALNA - tak, jak właśnie "Na wschód od Edenu" - galeria postaci, zdarzeń, emocji jest tak szeroka, że niemal każdy może się w niej odnaleźć. Takie powieści to gratka tak dla czytelnika - jak i dla wydawcy.
Jeszcze jeden wartościowy cytat wynotowałem od Steinbecka:
"Więcej jest piękna w prawdzie, nawet jeżeli to piękno jest straszne. Bajarze spod miejskich bram przekręcają życie tak, że wydaje się słodkie trutniowi, głupcowi i człowiekowi słabemu, a to jedynie potęguje ich ułomności, nie uczy niczego, nie leczy niczego i sercu nie pozwala się wznieść."[509]
To dla mnie apologia "prawdziwych" bajek, baśni, historii opowiadanych dzieciom. Są tacy, którym wydaje się, że dziecko trzeba nieustannie chronić przed DOSTRZEŻENIEM zła, istniejącego w świecie. Ba! nawet nie zła, a naturalnego biegu rzeczy - skończoności ludzkiego ziemskiego pielgrzymowania, nieuniknioności nieszczęść trapiących społeczeństwa, wymogu walki o przetrwanie i lepszy byt. Jak uczy
Cudowne i pożyteczne: O znaczeniach i wartościach baśni (
Bettelheim Bruno)
, bardzo istotne jest nie zamykać oczu na negatywną stronę rzeczywistości, lecz umieć i mieć motywację do przemieniania świata na lepsze - by wziąć odpowiedzialność za swe życie, by nie przestraszyć się trudności na drodze ku sukcesowi, by umieć odróżniać kierunek właściwy od złud.
A jak jest z tymi Wielkimi Opowieściami BNetkowiczów? Wiem, że była kiedyś seria czytatek "10 książek, które ukształtowały [tu nick BNetkowicza]" - a jakie powieści uznalibyście za Totalne w sensie wyżej opisanym?
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.