Dodany: 15.02.2016 18:47|Autor: rollo tomasi

Na półmetku


Po 180 z 360 stron Mariasa nie da się ukryć trzech rzeczy.

Po pierwsze - jak na razie - obietnica niepowtarzalnej, zasługującej na Nobla lektury rzekomo najlepszego żyjącego pisarza hiszpańskiego, a zarazem najlepszej książki XX wieku - to raczej nadużycie. Jakościowo proza Hiszpana jest dobra, ale od XX-wiecznych standardów wyznaczanych w latach 20. przez Manna, Joyce'a i Hessego, w latach 30. przez Faulknera i Steinbecka, w latach 40. przez Hemingway'a, Sartre'a i Camusa, w latach 50. przez Goldinga i Becketta, w latach 60 przez Rotha i Bellowa, w latach 70. przez Bolla, w latach 80. przez Kunderę i Eco, w latach 90. przez Coetzeego i Houellebecqu'a - należy odczekiwać czegoś dorównującego, a Mariasowi nieco do wskazanych pisarzy daleko.

Po drugie - akcji W "Sercu..." nie ma - są tylko przeskoki między scenami ze ślubu syna-tłumacza i ojca-kustosza. tak jak w "Przypadkach inżyniera dusz ludzkich" najciekawszych wydarzeń nie ma, są tylko te pomiędzy. Scena u sąsiadów na Kubie dzieje się w domysłach, w głowie pisarza, tłumaczenie na żywo ze spotkania Brytyjki i Hiszpana - przeszarżowane, zaś anegdota o próbach podpalenia obrazu w Prado - samotna.

Po trzecie, temat książki - ojciec-syn, a także spojrzenie na małżeństwo zakrawa na historię pełną, zamkniętą - a jest tu - póki co - nieznośnie otwarte, rozwlekłe i najprawdopodobniej takie też się skończy.

Na koniec rzecz-nie rzecz. Marias przypomina nieco pisarza pokroju naszego Janusza Andermana; człowieka, którego uznaje się za pisarza, a prawda jest znana, ale przemilczana, taka, że nikt nie kojarzy jego książek, że są one pisane po to, by mógł on być dalej pisarzem, a same w sobie nie stanowią ważnego głosu w sprawie, nowego manifestu, albo dobrej historii. Na półmetku książki taka materia sprawia, że pod znakiem zapytania stoi dalsza lektura nie tyle tej książki, ale ogólnie twórczości takiego pisarza.
Wyświetleń: 828
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: rollo tomasi 26.02.2016 16:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Po 180 z 360 stron Marias... | rollo tomasi
Po półmetku - przyrównanie Mariasa do Andermana było zapewne małym przegięciem, jakkolwiek "Serce tak białe" napisane w 1991 zamknęło nijaką (nie licząc wyjątków potwierdzających regułę) literacko końcówkę wieku XX. W USA szalała wtedy fala fascynacji Palahniukiem, Breatem Eastonem Ellisem - literackim antykorporacyjnym pokoleniem X, być może ostatnim historycznym prądem literackim w ogóle. Swobodna proza Mariasa nie wstrzeliwuje się jednak w żaden prąd; proza hiszpańska raczej nieprzesadnie w ostatnich kilkuset latach (poza Mendozą) popularna lub niełaskawie oceniana przez krytykę, czasy XVII Złotego Wieku (Cervantes, de la Barca, de Vega) twórczości hiszpańskiej ma już kilka wieków za sobą.

Ale należy się nad Hiszpanią pochylać dalej, mimo, że z hispanojęzycznego kręgu kulturowego lepiej trzyma się przedstawicielstwo Ameryki Łacińskiej - tu nawet nie chodzi o noblistów. Camilo Jose Cela to prawdopodobnie jedyny rozpoznawalny noblista hiszpański (Echegaray, Benavente y Martinez, Jimenez, czy Alexandre y Merlo - jak zgaduję - do takich nie należą) - stąd XX wieczna proza hiszpańska kojarzona jest głównie przez opłacanych znawców, a nie przez dopłacających czytelników.

Sam Mariaso - ile wywalczy kiedyś nobla, może tę sytuację odmienić, walczyć będzie oczywiście z
braćmi Goytisolo - w kontekście przedstawicielstwa Ameryki Łacińskliej - o Hiszpaniii, poza Prado nie pisze przesadnie wiele, w "Sercu..." sporą część zajmuje wyprawa na Kubę i wojaże tłumacza konferencyjnego ONZ, a więc głównie Nowy Jork.

Czego brakuje Mariasowi - to spójności - jego proza jest w typowo postmodernistyczny sposób rozsypana, chyba po to skoncentrowana na formie, by tuszować brak treści. W zasadzie "Serce" to cztery sceny i pół sceny i dwie anegdoty. Dochodzi scena z tłumaczką-byłą kochanką i jej przygodami z erotycznymi kasetami video, dosłyszana zza ściany, scena z synem kolegi ojca siedzącym w knajpie i gdybającym o tym, co zrobić i finalna rozprawa żony z ojcem - również podsłuchiwana przez ścianę. Konkluzya jest wiec niewesoła - "Serce..." to powieść bez akcji, ze szczątkowym akcji szkieletem (dosłownie) markowanym przez samobójstwo na początku i morderstwo na koncu. Jak na XX wiek, który strawił i wysrał wszystkie wieki poprzednie jest to niewiele.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: