Dodany: 31.12.2009 00:15|Autor: Szat.

Pod znakiem Ryb


Po książkę sięgnęłam, zaintrygowana tytułem. Piłat przedstawiany jest w kulturze jako zły Rzymianin, prokurator, który skazał Jezusa, wykazując się przy tym skrajną hipokryzją, umywając od wszystkiego ręce, próbując zrzucić winę na Żydów. Bułhakow próbuje pokazać nam tę sytuację pod innym kątem: przedstawia rozmowę Piłata i Jeszui, w której ten drugi przekonuje nas, że nie ma złych ludzi, że nawet sam "eques Romanus", mimo swojej o sobie opinii, w gruncie rzeczy jest dobrym człowiekiem.

Schmitt posuwa się o krok dalej, rozpracowuje tę historię jeszcze dokładniej: opisuje drogę Piłata do poznania dobra, do odnalezienia go w sobie samym. Jego "Ewangelia według Piłata" nie mogła mieć lepszego tytułu, wszak "ewangelia" to "dobra nowina", a czym innym jest ta książka, jeżeli nie dobrą nowiną? W czasie lektury różne zakończenia przychodziły mi do głowy, ostatecznie jednak, czytając ostatni akapit, poczułam się szczęśliwa - ja, chrześcijanka, która znam historię Jezusa niemal na pamięć, poczułam, że autor naprawdę chciał nam przekazać coś dobrego, ukazując trochę inne tej historii oblicze, ale przecież w konsekwencji takie samo, nawet w szczegółach niewiele różniące się od biblijnego. Mianowicie chciał nam przekazać, że nasza wiara nie jest oparta tylko na baśniach, legendach i opowieściach niemal irracjonalnych, że to wszystko mogło się zdarzyć naprawdę, że być może Jezus sam musiał pokonać jakąś drogę, żeby poczuć, że jest Synem Boga. Że być może nawet sam Piłat mógł być skłonny do chrześcijaństwa. Że jest nadzieja.

Ani historia, ani Biblia nie mówią wiele o Piłacie. Nie wiemy, co się z nim stało po "aferze Jeszui". Schmitt, jak wspomniałam, daje nam nadzieję. Możliwe, że losy Piłata potoczyły się inaczej, ale w tej książce jest on alegorią tych wszystkich, którzy mają wątpliwości. Nie można zapomnieć też o Klaudii, której miłość i poświęcenie prawdopodobnie zaważyły na postępowaniu prokuratora.

Mimo momentami drażniącego stylu "Ewangelię według Piłata" zapamiętam na bardzo długo i zapewne nieraz do niej wrócę. Trudno jest tę książkę opisać słowami, trzeba poczuć to ukłucie w sercu, kiedy ze zniecierpliwieniem czyta się ostatnie kartki, byle jak najszybciej, byle się wreszcie dowiedzieć. I tę ulgę, kiedy okazuje się, że nasze dochodzenie prawdy nie idzie na marne. Że wątpliwość nie jest zaprzeczeniem wiary, wręcz przeciwnie, jest jej częścią, a może nawet istotą.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1063
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: