Dodany: 21.09.2008 15:11|Autor: hidden_g0at

Opowieści niezwykłe o śmierci i strachu


"Maska śmierci" (tom 1, wyd. [Krzysztof Bortnik], Przemyśl 2008) pojawiła się niemal znikąd i do tej pory nie spotkała się chyba z większym zainteresowaniem. Mam nadzieję, że choć trochę uda mi się zachęcić do jej lektury.

Jest to antologia. To po pierwsze. W środku teksty Poego, Ewersa, Bouteta i Villers de L'Isle-Adama. A więc antologia grozy. To po drugie.

Fakt, iż kilka tekstów ze zbiorku jest łatwo dostępnych i niepotrzebnych (bo ktoś nieznający zupełnie twórczości Poego na przykład raczej od tego tomiku nie zacznie się z nim zaznajamiać), to właściwie jedyny minus, jakiego się dopatrzyłem. Poza tym drobiazgiem jest to jedna z najlepszych antologii, które dane było mi czytać. Raz: dobry dobór autorów, dwa: estetyczne i skromne wydanie, trzy: dobre przypisy i teksty niebeletrystyczne dotyczące Poego i Ewersa, cztery: czterysta stron. Czyli po prostu jest się z czego cieszyć i tym bardziej jest co czytać.

Właściwie o opowiadaniach Poego nie ma co mówić za wiele: ot, Edgar wielkim pisarzem był - nawet gdy nie był. Z trudniej dostępnych tekstów jest tu nieziemskie opowiadanie "Morella", jest kilka innych. Czyli jest dobrze, szczególnie że pominięto perełki takie jak "Zagłada domu Usherów" czy "Ligeja". Dzięki temu nie dostajemy standardowego zestawu, który do znudzenia się powtarza wszędzie tam, gdzie autor "Kruka" występuje. "Serce - oskarżycielem" i "Maskę śmierci szkarłatnej" już jako tako można przełknąć, bo to mimo wszystko teksty nieco mniej popularne. Poza tym są często wspominane w długaśnym i przepysznym artykule "W kręgu niesamowitości i oniryzmu - mroczy obszar twórczości E.A. Poego", który wieńczy antologię wraz tekstem "H.H. Ewers i jego opowiadania". Oba autorstwa Krzysztofa Macieja Choule. Serdecznie je polecam, jako bogate źródła wiedzy, napisane ciekawie i przystępnie. Właściwie są jednymi z ciekawszych punktów antologii. Wracając do opowiadań Poego: jak już mówiłem, dobór opowiadań jestem skłonny zrozumieć. Może nie jest idealny, ale logiczny.

O Villers de l’Isle-Adamie nie będzie długo: dwa przeciętne teksty. Pisywał lepsze rzeczy, to pewne. Ale to, co zaprezentowano jest i tak przyjemne w lekturze. Niemniej autor ten został potraktowany marginalnie. I dobrze, kto chce, znajdzie łatwo jego opowiadania.

Hanns Heinz Ewers to powód, dla którego zainteresowałem się w ogóle tą antologią. Pisarz niezwykły, hipnotyzujący opisywanym złem i dewiacjami. Dandys makabry, mistrz zaskoczenia i smakosz niesmaku. Jeden z lepszych w swoim gatunku. Tu, rzecz jasna, nie zawodzi. Czytelnicy znający tomiki "Dama tyfusowa" i "Najwyższa miłość" mogą być nieco rozczarowani, bo większość utworów tu zaprezentowanych już przeczytali. Ale Ewers to twórca godny przypomnienia i warto akurat w jego przypadku pokazać przede wszystkim to, co najlepsze. Zresztą są też wyborne teksty, o które niełatwo: "Ostatnia wola Stanisławy d’Asp", "Śmierć barona Friedela", "Żydzi z Ieb" oraz "Pajacyk", będący wybornym, cholera, wybornym fragmentem powieści "Wampir". Zły jestem jak diabli, że tak o nią trudno, bo ten wyjątek zaostrzył mi apetyt niemiłosiernie.

Ewers tworzył, podobnie jak wcześniej Poe, grozę badając przede wszystkim meandry ludzkiej psychiki, szaleństwa i obsesji. Do nadnaturalności sięgał rzadko bądź wcale. A nawet jeśli takowa występowała, to zazwyczaj na granicy między niesamowitością a szaleństwem. Ale to nie powinno nikomu przeszkadzać, bo te utwory to klasa sama w sobie.

Na koniec Boutet - pisarz zagadka chyba nie tylko dla mnie. Niewiele dowiedziałem się na jego temat prócz faktu, iż tłumaczył go niegdyś Ewers, a w Polsce wydano, a jakże, przed wojną, jego tomik i już nie wznawiano. Znamienne jest tu wspomnienie Ewersa właśnie, bo mam wrażenie, że ten inspirował się mocno prozą Bouteta, tworząc przy tym coś nie tylko odmiennego, ale też atrakcyjniejszego. Bo Frédéric Boutet (przynajmniej tak twierdzę w oparciu o cztery zamieszczone w antologii teksty) nie był pisarzem wysokich lotów. Ot, tworzył literaturę niesamowitą i makabrę intrygującą, ale niepretendującą do laurów czy przeintelektualizowana. Niemniej to wystarczy, by przypomnieć sobie o nim. Szczególnie że na przykład w opowiadaniu "Morderstwo Amerykanina" bardzo zgrabnie wraca do mitu sztucznego człowieka, tworząc własną i godną przypomnienia wariację na ten temat. Także świetne jest opowiadanie "Eksperyment", zaręczam, że ma w sobie coś. Szalony naukowiec, makabryczny eksperyment i finał godny Ewersa. Pozostałe dwa teksty mniej mnie poruszyły, ale to także kwestia gustu.

Jeszcze słówko o przekładach: są to tłumaczenia jeszcze przedwojenne, jeno poprawione i nieco uwspółcześnione. Moim zdaniem to dobra rzecz; po co wchodzić oknem, gdy drzwi są otwarte. Bo i przekłady są bardzo dobre. Poego tłumaczyli Bolesław Leśmian i Stanisław Wyrzykowski, Villersa de L'Isle-Adama i Bouteta - Wanda Tomaszewska, Ewersa - Róża Nossig, Stanisław Adamski i Stanisław Machniewicz.

"Maska śmierci" to naprawdę rewelacyjna antologia. Każdy zainteresowany starszą już nieco literaturą grozy powinien po nią sięgnąć. A później - jak ja - czekać na kolejny tom.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 6726
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 7
Użytkownik: Astral 25.09.2008 00:55 napisał(a):
Odpowiedź na: "Maska śmierci" (tom 1, w... | hidden_g0at
Prawdę mówiąc nie rozumiem tych zachwytów - gdyby ta antologia zawierała jakieś szczególne teksty (te szczególniejsze są już głównie znane skądinąd), to może byłaby coś warta, ale zasada "włożyć minimum pieniędzy" nie mogła dać innych skutków - po prostu przedwojenne przekłady nie są kopalnią znakomitości (te ciekawsze rzeczy i tak zwykle udostępniono - skromnie, fakt, bo przedwojennej fantastyki zagranicznej, tej przyzwoitej, z dzisiejszego punktu widzenia, i tak było zawsze za mało), kopalnią naprawdę ciekawych rzeczy są teksty nietłumaczone na język polski. Jako czytający m. in. takie rzeczy po angielsku (po francusku i po niemiecku już niestety nie) zapewniam, że tak rzeczywiście jest. Nazwisk autorów przedwojennych, nieznanych w Polsce, są setki (tych od krótszych form fantastyki grozy oczywiście) i generalnie ich teksty są dostępne (ale często drogie, wyjąwszy piękną serię - po ok. 17 zł! - Wordsworth Editions; polecam zamówienia przez EMPiK), bo w dobie prawdziwego upowszechnienia druku koneserzy staroci mogą wręcz umrzeć ze szczęścia, tak wiele jest wznowień mało dotychczas dostępnych przedwojennych zbiorów opowiadań - a dziś specjaliści uzupełniają je o teksty z prasy i maszynopisów/rękopisów i fascynujące eseje poświęcone życiu i twórczości ich twórców!

Jedno kanadyjskie wydawnictwo Ash-Tree Press wydało ponad sto takich autorskich zestawów! W podobnej robocie, na jeszcze wyższym, wręcz bibliofilskim poziomie, specjalizuje się brytyjska Tartarus Press. A są jeszcze inne, Sarob Press chociażby. Zebrane opowiadania niesamowite takiego Edwarda Fredericka Bensona liczą 5 tomów, podczas gdy dotąd znaliśmy (po angielsku!) tylko cztery. Do wybitniejszych autorów należy np. H.R. Wakefield (6 obszernych zbiorów, uzupełnionych w edycjach Ash-Tree Press o dodatkowe opowiadania) - po polsku zero, A.M. Burrage (po polsku prawie zero), Mrs. J.H. Riddell, May Sinclair, Thomas Burke, Bernard Capes itd., itd., z amerykańskich "pulpsterów" godzi się wymienić najpłodniejszego i najpoczytniejszego autora tworzącego dla magazynu "Weird Tales" - Seabury Quinna, twórcy postaci okultystycznego detektywa Julesa de Grandina (cykl liczy 92 opowiadania i powieść)... Jane Rice ("Bożek much"), która przed śmiercią zdążyła zobaczyć swoją jedyną książkę - kompletny zestaw opowiadań niesamowitych, publikowanych w starych magazynach... Z Francuzów można wymienić choćby tych śladowo znanych w Polsce: duet pisarski Erckmann-Chatrian ("Pająk-krab") czy Jean Ray, a jest ich oczywiście dużo więcej. Czytałem ten zbiór Bouteta wydany w Polsce ("Zielony list"). Jest słabiutki i generalnie niefantastyczny (z jednym bodajże wyjątkiem). Być może ma ciekawsze rzeczy, ale nie po polsku oczywiście.

A Kipling? To wstyd po prostu. Po wojnie mieliśmy zaledwie parę opowiadań (w nowych przekładach oczywiście) - przedwojenne tłumaczenia są albo przestarzałe, albo wręcz chybione (patrz "Opowieści z podnóża Himalajów"). Francuzi w kilku tomach liczących powyżej tysiąc stron każdy opublikowali po prostu WSZYSTKIE jego krótsze formy. A Gollancz wydał niedawno wszystkie jego opowiadania fantastyczne pt. "Mark of the Beast and Other Fantastical Tales" w serii kanonicznych tekstów fantasy.

Crime & Thriller, jedyne wydawnictwo w Polsce wydające klasyczną weird fiction, z jednym zbiorem autorskim rocznie, nigdy tych zaległości nie odrobi. Tym bardziej że jedna książka na autora to często zdecydowanie za mało. Trzeba czytać w oryginale.

Polecam stronę http://homepages.pavilion.co.uk/users/tartarus/dat​abase.htm - słownik bibliograficzny autorów fantastyki grozy z najważniejszymi klasykami (uwaga: nie zawsze podają definitywne wydania zebranych opowiadań grozy tych autorów z ostatnich lat).
Użytkownik: WBrzoskwinia 30.09.2008 12:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Prawdę mówiąc nie rozumie... | Astral
Ja bardzo dobrze te zachwyty rozumiem, ponieważ ja czytam po polsku, więc setki miłych oku i duszy staroci ukazujących się np. po niderlandzku, po japońsku, w suahili itd., w tym zwłaszcza po angielsku, to rzeczy dla Holendrów, Japończyków itd., a nie dla mnie. Jeśli uznać, że trzeba czytać po polsku (przynajmniej póki jesteśmy tu i teraz), to skoro taki zbiór to taka rzadkość, zachwyt staje się oczywisty. Skąd tę książkę wziąć?
Na boku: formułę antologii generalnie uważam za chybioną, chyba że ma jasno sprecyzowaną myśl przewodnią (z recenzji nic takiego nie wynika, nie wystarczy tu, że są to opowiadania rzadziej publikowane). Mieszanie Poe'ów, Adamów et consortes na zasadzie przypadkowości uważam za pozbawione sensu; lepiej każdemu poświęcić osobny wybór, niż po raz n-ty powielać np. "Maskę Śmierci Szkarłatnej", i przy jej okazji przemycać (czy jak to nazwać?) L'Isle Adama i spółkę. Tak się zastanawiam: czy to nie działa na zasadzie jakiegoś absurdu, np. obawy wydawcy, że jak w książce fantastycznej nie ma nazwiska "Poe", to ona się nie sprzeda, czy jak? Czy dlatego Bierce, Adam i spółka nie są publikowani?
Użytkownik: hidden_g0at 30.09.2008 22:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja bardzo dobrze te zachw... | WBrzoskwinia
Również wolę od antologii tomiki poświęcone jednemu pisarzowi. Tutaj raczej chodzi o zwrócenie uwagi na kilku pisarzy, nie na ich wyeksploatowanie. A szkoda rzeczywiście i szkoda ogromna, że cały czas pomija się wszędzie Meyrinka i Hodgsona - moich ulubieńców chyba. Ale i tak rzecz czyta się świetnie i polecam ją - szczególnie, że zawiera po prostu kilka trudnych do znalezienia tekstów - a całą masę świetnych. I mam nadzieję, że w przyszłości doczekamy się z tejże stajni wyboru tekstów konkretnego pisarza. Może najpierw jednak trzeba zbadać grunt ;)

"Tak się zastanawiam: czy to nie działa na zasadzie jakiegoś absurdu, np. obawy wydawcy, że jak w książce fantastycznej nie ma nazwiska "Poe", to ona się nie sprzeda, czy jak? Czy dlatego Bierce, Adam i spółka nie są publikowani?"
Niestety - chyba tak jest. Całe szczęście horror robi się w Polsce coraz popularniejszy, więc mam nadzieję, że sytuacja się zmieni.

Astralu, ja podziwiam Twoją wiedzę na temat książek i szczerze zazdroszczę Ci zarówno umiejętności czytania w obcym języku, jak i tego, że przeczytałeś chyba 90% rzeczy o których się tu dopiero dowiaduję. Niestety ja jestem na niższym poziomie czytelnictwa i może z czasem przychylę się do Twojego zdania. Na razie cieszy mnie, że ktoś próbuje coś ruszyć na rynku grozy w Polsce. Bo tak na dłuższą metę - idąc Twoim tokiem myślenia - po co w ogóle tłumaczyć książki, skoro można w oryginale.

Książkę można kupić na allegro, albo http://koronki.webpark.pl/. Nie jestem tajnym agentem wydawnictwa, po prostu informuję, bo w księgarniach się tego nie dostanie niestety. Pozdrawiam.
Użytkownik: WBrzoskwinia 01.10.2008 12:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Również wolę od antologii... | hidden_g0at
Świetnie, tylko niech badają grunt nie za moje pieniądze, mniejsza zresztą o pieniądze, rzecz nabyta - natomiast ilość miejsca na półkach jest ograniczona. Taka "metoda" prowadzi do tego, że najpierw kupuje się antologię, potem tomy "jednoautorskie", w których te same teksty się powtarzają - więc dla zwolnienia miejsca ten pierwszy trzeba gdzieś upchnąć (opchnąć?) - a kto ma na to czas, a zwłaszcza ochotę? Znając ten mechanizm, antologii "zbiorczej" się po prostu nie kupuje, tylko ewentualnie się ją wypożycza (ciekawe skąd?), albo równie po prostu przeczekuje, aż ukaże się wreszcie to, co trzeba. Toteż takie antologie, jak sądzę, niczego nie sprawdzają, są zbędnym "spaleniem" tematu, odstręczaja od zakupu, powodują pianę na ustach. Na sondaż rynku jest dość innych, lepszych (mniej denerwujących) metod. Poza tym: przecież dobrze i od dawna wiadomo, że w ogóle szersze zapotrzebowanie na taką literaturę jest, więc po co jeszcze sondować, zamiast wydawać kolejno osobne tomy L'Isle Adama i spółki, tzn. mniej i bardziej pomijanych dotąd, czy kompletnie nieznaych na naszym gruncie. To się na pewno sprzeda, o ile zapewnić dobrą dystrybucję (ograniczanie jej do i-netu zostawiam bez komentarza). Oczywiście wydawca na takie dictum powie, że przecież to wymaga zlecania tłumaczeń, organizacji dystrybucji, do czego trzeba ludzi i pieniędzy - no i tak kółko książki jako towaru się zamyka za pomocą nastawienia na minimum wkładów dla szybkiego minimum zysku (prawdziwy kapitalizm polega na dużym inwestowaniu w celu osiągnięcia dużego zysku). Czy my - sympatycy fantastyki wartościowej - jesteśmy aż tak niszowi, że nam się nie należy, za nasze zresztą pieniądze?
Co prawda, ja patrzę z może specyficznej pozycji szczerej namiętności do książek, zwłaszcza do fantastyki w starym stylu, oraz krytycznej sytuacji miejsca na półkach. Może są tacy, którzy mają dość miejsca, więc kupią, by zapoznać się z autorami. Skoro tak, po co im łatwo dostępny skądinąd Poe? Wtedy cała antologia powinna zawierać teksty dobrane wg klucza autorów mało znanych i np. czasu powstania - a wtedy ja też kupię taką książkę bez piany i bez żalu o miejsce na półce. Odruchowo w pierwszej chwili zapytałem, gdzie to można kupić (dziękuję za wiadomość, oczywiście nie traktuję jej jako reklamy), ale po głębszym zastanowieniu chyba z bólem zrezygnuję i zaczekam. Tymczasem sięgnę sobie do tych "Masek Śmierci...", które bodaj w trzech różnych tomach mam na półce...
Użytkownik: Schnytzel 15.10.2008 21:49 napisał(a):
Odpowiedź na: "Maska śmierci" (tom 1, w... | hidden_g0at
Astral, chętnie kupię te, „skromnie udostępnione”, powojenne wydania „Sprawy Petersena”, „Śmierci barona”, „Ostatniej woli” czy „Żydów z Ieb”. Bardzo proszę, wskaż mi te wydawnictwa! A najlepiej tylko jedno, w którym są one wszystkie! Nie żebym zakup książki warunkował miejscem na półkach. To chora polityka (podobno istnieją nawet ludzie, którzy odwiedzają księgarnię z taśmą mierniczą!), kiedy zaczyna doskwierać brak miejsca, należy po prostu wystarać się o nową półkę. Dobrze mieć jednak opowiadania skumulowane, a w „Masce Śmierci” – zauważ – masz na przykład aż dziewięć opowiadań Ewersa, gdy bodaj najobszerniejszy jego polski wybór (Dama tyfusowa) liczy ich zaledwie jedenaście! Jesteś człowiekiem oczytanym, znającym języki i – jak mi się zdaje – mieszkasz w dużym mieście. Nie dziwi mnie zatem, iż dla Ciebie taka publikacja nie stanowi żadnej atrakcji. Spróbuj jednak postawić się na miejscu ludzi z wiosek, a nawet małych miasteczek, czasami jeszcze młodych, nie władających dobrze językami obcymi. Tam bardzo trudno jest do tego rodzaju opowiadań dotrzeć. Taka kompilacja – a zważ, że w tym wypadku zawiera ona po kilka utworów każdego pisarza – daje im szansę zapoznania się z nimi. Nikt z nas chyba nie wątpi, że na zachodzie wydaje się lepiej i więcej, sęk w tym, aby na naszym podwórku sytuacja się poprawiła! Tom pierwszy ułożono z przekładów przedwojennych, tom kolejny może zawierać tłumaczenia nie publikowanych jeszcze w języku polskim utworów! Tylko nierozsądny amator wspinaczki wysokogórskiej rzuca się od razu na K2!

WBrzoskwinia, sam nie lubię wrzucania „do jednego worka” rzeczy nazbyt odmiennych. Przykład stanowić mogą takie wybory, gdzie – powiedzmy – publikuje się Strobla obok Prusa, tylko dlatego że opowiadania ocierają się o szeroko pojętą „niesamowitość”. Dziwi mnie jednak, że w tym wypadku nie dostrzegasz, zasadzającej się na mocnym „pokrewieństwie” autorów, myśli przewodniej, a także adekwatności (i nieodzowności!) właśnie Poego w tym zbiorze. A na marginesie, opowiadania Bierce’a (w tym całe wybory) publikowano często gęsto nawet w PRL.
Użytkownik: WBrzoskwinia 16.10.2008 13:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Astral, chętnie kupię te,... | Schnytzel
Nie mówię, że nie, przecież książki nie znam. Z recencji wynika, że myślą przewodnią tomu jest zestawienie co rzadszych tekstów niektórych co dawniejszych autorów, jako próbek twórcżości danej osoby. Z tego dla mnie wynika, że spokojnie można było - zamiast mieszać - poświęcić każdemu autorowi osobny tom (x razy bardziej chętnie zapoznałbym się z kilkunastoma opowiadaniami danego autora, niż z kilkoma, tym bardziej, że o niektórych pierwsze słyszę). Jeśli myśl jest inna, albo nie ta jest najważniejsza, tylko inna - to o takiej mowy nie było. Życie chyba zmusi mnie do chodzenia po księgarniach z metrówką, bo nowych półek już nie ma gdzie wstawiać, a Bierce'a mam tylko jednego (PRL-owski przegląd jego krótkiej formy, porządny, ale nie tylko opowieści fantastycznych), ongiś utrafionego w antykwariacie, więc wątpię, by wychodził u nas często i gęsto. Jeśli istnieje porządny, duży zbiór jego opowieści fantastycznych, to proszę o wiadomość, oczywiście z miejsca zaczynam go szukać lub dopominać się o wznowienie...
Użytkownik: Schnytzel 23.10.2008 23:16 napisał(a):
Odpowiedź na: "Maska śmierci" (tom 1, w... | hidden_g0at
WBrzoskwinia, Bierce miał w PRL co najmniej dwie osobne publikacje: „Jeździec na niebie” (1978) i „Czy to się mogło zdarzyć” (1981). Obydwie zresztą zostały wznowione w latach 2000. Opowiadania jego często gościły wówczas także w czasopismach i antologiach (których z zasady nie lubisz), że wspomnę tylko: „Od Gilgamesza do Wellsa” oraz serię „Opowieści z dreszczykiem”. Na marginesie przypomnę też, iż w latach 70. Janusz Majewski nakręcił dla telewizji film według jego prozy. Również obecnie nie jest najgorzej, skoro wznowiono dwie wspomniane książki + wydano co najmniej jedną nową – „Oczy pantery”. Nie jest to może przesadnie dużo (zwłaszcza biorąc pod uwagę te 14 opasłych tomów, jakimi rzucał rzeczony w filmie „Old Gringo”), nie można jednak powiedzieć, aby był w Polsce ignorowany. Pewnikiem miał znacznie więcej szczęścia niż Ewers, Strobl, Stein czy Boutet, że o wielu takich, których pojedyncze opowiadania wydawano tylko sporadycznie (lub wcale!) nie wspomnę. Jeśli zaś interesuje Cię zakup, jest Bierce całkiem nieźle reprezentowany w ofertach na allegro. Życzę przyjemnej lektury!

Wracając natomiast do „Maski”, skoro – jak sam piszesz – o niektórych z zaprezentowanych w niej autorach „pierwsze słyszysz”, to – wybacz szczerość – nie posiadasz zbytnich kompetencji, aby ocenić tę publikację właściwie (zwłaszcza zaś kwestionować kryterium doboru). Piszesz, iż wolałbyś zamiast tego zobaczyć osobne tomiki poświęcone poszczególnym autorom. Wątpię jednak, abyś je nabył. Dlaczego bowiem miałbyś kupować zbiór opowiadań pisarza, o którym nigdy nie słyszałeś i nie wiesz „z czym to się je”? Ja przynajmniej bym tego nie zrobił. I zapewne nie inaczej odniosłoby się do zakupu gros potencjalnych nabywców, skoro na przykład taki Boutet – jak napisał autor recenzji – to dla większości Polaków „wielka niewiadoma”. „Maska” natomiast, także za sprawą udziału nazwisk znanych, daje czytelnikom możliwość zapoznania się z próbką jego twórczości i zadecydowania, czy mają chęć pogłębienia tej znajomości. Nie rozumiem zatem Twego stwierdzenia, że antologie „odstręczają od zakupu”. Jeśli ktoś zetknął się dzięki takowej z jakimś autorem i ten mu przypadł do gustu, pewnikiem kupi (o ile tylko będzie miał okazję) wybór jego opowiadań. Jeżeli zaś pisarz się nie spodobał, antologia uchroni czytelnika przed wywaleniem kasy na niepotrzebną „makulaturę”. W tym wypadku faktycznie odstręczy ona od kupna, ale chyba nie o to Ci chodzi, aby ludzie kupowali książki, których nie będą czytać. Przypominam przy tym, że właściwie przygotowana antologia posiada również część teoretyczną, która wzbogacać winna wiedzę czytającego. Zważ też, że także wybory opowiadań poświecone jednemu autorowi są często niezbyt obszerne („Najwyższa miłość” Ewersa liczy zaledwie 3 utwory, a to przecież wcale nie ewenement!), do nich zatem w równym stopniu mógłbyś odnieść te same zastrzeżenia. Zawsze przecież może ukazać się wybór obszerniejszy i trzeba będzie zbyć ten stary. Co jednak, jeśli się nie ukaże? Stwierdzasz arbitralnie, że zapotrzebowanie na tego rodzaju literaturę w Polsce istnieje. Ja osobiście uważam, iż jesteś w błędzie (ale chętnie poznam dane, na których oparłeś swój wniosek). Skoro jednak tak dobrze wiesz co i jak trzeba zrobić, zachęcam abyś sam wydał zbiór opowiadań jakiegoś mało znanego pisarza. Czytelnicy tylko na tym skorzystają!
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: