Ostatnia taka historia, czyli inaczej o „Panu Tadeuszu”
Wśród litewskich pól i lasów stał dworek, którego bramy były zawsze otwarte w oczekiwaniu gości i podróżnych. Żyli w nim ostatni ze znających jeszcze odchodzące w niepamięć słowa – honor i tradycja. Wstawali wraz ze słońcem, by polować w nieprzebytych puszczach. Wracali na poranną kawę, którą przygotowywała kawiarka – specjalnie w tym celu wykształcona. Potem był spacer po polanach i wzgórzach albo grzybobranie. Rozmowy, żarty i flirty. Później wieczerza, do której za stołem siadano według starszeństwa, a damom usługiwali młodzieńcy. I wieczerzano – dań był wybór niemały. Przy okazji toczyły się dyskusje – o sąsiadach, obyczajach, wielkim świecie. Dzień kończył się wraz z zapadnięciem zmroku.
Ludzie ci znali całą paletę ludzkich uczuć – kochali, nienawidzili, wywoływali waśnie i spory. Nieobce były im intrygi i knowania. Na ich oczach rozgrywały się dramaty i komedie. Szukali ukojenia w lasach i przyrodzie. Podobno zachody słońca, które oglądali były tymi ostatnimi jeszcze prawdziwie pięknymi. Może i księżyc świecił im inaczej.
Brzmi jak baśń? Bo to jest również i baśń – walczy w niej dobro ze złem. W wojnie, która zdaje się nie mieć końca. To zmaganie nie tylko z wrogiem, ale i z własnymi słabościami. Walka nie tylko o wolność, ale przede wszystkim w obronie przekonań i marzeń o przyszłości.
To także porywający romans. O miłości Zosi i Tadeusza – szczęśliwej i spełnionej. O skutkach uczucia Ewy i Jacka – o miłości tragicznej, pełnej przeszkód, pokonanej przez świat i śmierć. Jednocześnie historia księdza Robaka – nieszczęśliwego kochanka, który przemienia miłość do kobiety w działalność na rzecz wyzwolenia kraju.
Chciałam spojrzeć na „Pana Tadeusza” inaczej. Nie jak na narodową epopeję, ale jak na pasjonującą opowieść o czasach, które bezpowrotnie minęły.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.