Dodany: 11.01.2011 00:01|Autor: misiak297

Nikomu nie polecam tego... arcydzieła


Wszyscy bohaterowie tej książki prowadzą grę. Tylko nie wiedzą, na jakim tle. Chcą własnego szczęścia. Czasem spokoju. Chcą wszystko osiągnąć po przysłowiowych trupach. To świat, w którym:

"Życie jest grą pozorów (...). Wygrywa ten, kto w te pozory potrafi najlepiej grać"*.

A wychowana w świecie, w którym wszystko jest grzechem Emma Morris chciała tylko wiedzieć, jak smakuje seks. A Robert Dowson wciąż tęsknił za zmarłą matką, idealizował ją, marzył o kobiecie czystej, nieskalanej, takiej, która nie mogłaby się z niego śmiać. A autystyczny David Dowson zwyczajnie zakochał się w uroczej terapeutce i tylko jej pragnął. A Nadine Carter, wychowana w biedzie, chciała zdobyć arcybogatego królewicza z bajki. A Walter Carter chciał napisać dzieło swojego życia. A mali Jenny i Nick Carterowie po prostu chcieli miłości rodziców. A Ruby Carter również chciała być kochana.

Nikomu nie polecam tej książki. Można się wciągnąć tak, że nie będzie się chciało jej odłożyć. A to naraża czytelnika na drastyczne sceny. Na szarpaninę nerwów. Na przerażenie. Na łzy. Na ból zbliżony do tego, który odczuwają bohaterowie. I nie sposób będzie przerwać, gdy zafascynuje się niezdrowo tym, ile bólu i cierpienia można znieść.

Nikomu nie polecam tej książki. Bo rychło się okaże, że nikt nie może osiągnąć szczęścia. Wszyscy są w jakiś sposób wyrachowani. Wszyscy zieją nienawiścią. Ale wszyscy także cierpią. Są nękani strachami, które przybierają postać oskarżających twarzy, szczurów, pająków. Większość popada w obłęd. Trudno kogokolwiek polubić, ba, trudno kogokolwiek nie znienawidzić za to, co (ów ktoś) robi bądź za to, czego nie robi - a jednocześnie trudno komukolwiek z nich nie współczuć. Trudno też uwierzyć, że można znieść tyle cierpienia. Że się człowiek tak od razu nie kończy, że jest w stanie znieść jeszcze sporo nowych ciosów od losu i od innych ludzi.

Nikomu nie polecam tej książki. Bo to thriller, którego fabułę trzeba mozolnie samemu konstruować ze strzępków kolejnych relacji, jakby się układało puzzle. A prawdziwy, pełny obraz bywa tak straszny, że można dojść do wniosku, że się tej prawdy wcale nie chciało znać. To thriller na przemian mrożący krew w żyłach i gotujący ją do wrzenia.

Nikomu nie polecam tej książki. Prawda bywa tu zbyt boleśnie obnażona - nie ma żadnych płaszczyków normalnej rzeczywistości, za którymi kryje się zgnilizna. Wszystko jest podane jak na przysłowiowej tacy. I może to właśnie jest w "Grze ze śmiercią w tle" najgorsze. Tego nie da się ot, tak czytać. To się przeżywa. Tak jakby Ewa Ostrowska chciała wiedzieć, ile czytelnik jest w stanie znieść, ile wytrzyma. I najgorsze jest to, że ta historia mogła się zdarzyć naprawdę, nie ma w niej nic nierzeczywistego, a to, co mogłoby być nierzeczywiste, usprawiedliwione jest obłędem.

Nikomu nie polecam tej książki. Nie wiem, jak ją ocenić. Jak sobie wycenić te wszystkie łzy, te wypieki, ten współodczuwany z bohaterami strach, to nerwowe przerzucanie kolejnych kartek? Dla takich książek nie ma skali. Nie ma. I tylko szkoda, że proza Ostrowskiej (ta dla dorosłych) jest zapomniana bądź nawet zupełnie nieznana. Lansuje się przyjemne opowiastki, sympatyczne, proste książki z odgórnie założonym happy endem. A co z literaturą, która rzuca czytelnikiem na prawo i lewo? Która staje się narkotykiem spod hasła: "więcej nie chcę, ale muszę wiedzieć, co było dalej"? Nie wiem. W każdym razie Ewa Ostrowska wydaje mi się niesłusznie zapomniana.

Nikomu nie polecam tej książki. Jest genialna. I chylę czoło przed Autorką. To, co tworzy, to prawdziwa literatura.



---
* Nancy Lane (Ewa Ostrowska), "Gra ze śmiercią w tle", wyd. Skrzat, Kraków 2007, s. 254.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 8568
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 21
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 11.01.2011 16:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Wszyscy bohaterowie tej k... | misiak297
I jak tu nie sięgnąć po taką niepolecaną książkę?! No, po prostu niemożliwe!
Chociaż przyjemne opowiastki też lubimy, nieprawdaż? Ale człowiek (ja w każdym razie) czasem potrzebuje też czegoś mocnego. A że Ostrowska to potrafi, nie ma wątpliwości.
Użytkownik: bogna 11.01.2011 17:15 napisał(a):
Odpowiedź na: I jak tu nie sięgnąć po t... | dot59Opiekun BiblioNETki
A to czytałaś : 10.01.2011 "Gra ze śmiercią w tle" i nie tylko... ?
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 11.01.2011 19:07 napisał(a):
Odpowiedź na: A to czytałaś : 10.01.201... | bogna
Jasne, Misiaka czytatki to ja zawsze śledzę na bieżąco, bo nasze upodobania czytelnicze w sporym stopniu się pokrywają i zawsze coś tam ciekaweo wyczytam.
Użytkownik: WBrzoskwinia 04.02.2011 12:27 napisał(a):
Odpowiedź na: I jak tu nie sięgnąć po t... | dot59Opiekun BiblioNETki
Całkiem zwyczajnie nie sięgnąć; i to całkiem zwyczajnie możliwe, ponieważ Diana napisała skarb. Przy całej syntetycznej skrótowości umiała z dużą precyzją jednocześnie zachęcić tych, do których taka literatura jest kierowana, jak i zupełnie lojalnie ostrzec tych, do których nie jest. Przy tym w żaden sposób nie przeszkodziło jej to w wyrażeniu swego ogółem pozytywnego stanowiska; z kolei tak je wyraziła, że nie ma to fałszującego wpływu na "sferę ostrzegającą". A po trzecie, owo wyważenie wcale nie polega na przedstawieniu opozycyjności czy konfliktu między "sferą zachęcającą" a "sferą ostrzegającą", czy na zasadzie kompromisu, w którym jedna z czymś ustępuje drugiej i na odwrót, ani na przemieszaniu jednej z drugą, lecz na zasadzie przenikania się jednej z drugą. Na boku: po czwarte, to rzecz zrobiona z niejaką literacką finezją, godną przynajmniej uwagi, a na pewno docenienia.
Znakomita, solidna, uczciwa robota, pierwsza klasa; nieczęsta lub wręcz rzadka. Recenzja tak wyważona, spójnie od obiektywizmu do subiektywizmu, że można jej zaufać i na jej podstawie łatwo podjąć decyzję "czytać czy nie czytać", i to całkiem niezależnie od tego, czy i gdzie ktoś się z twierdzeniami czy ocenami Diany zgadza lub nie zgadza; i niezależnie od tego, że strona subiektywna w tekście dominuje; jedno drugiemu nie przeszkadza.
Użytkownik: misiak297 04.02.2011 13:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Całkiem zwyczajnie nie si... | WBrzoskwinia
Witaj WBrzoskwinio! Recenzja-czytatka Diany o "Grze ze śmiercią w tle" jest tutaj:

Czytam "Grę ze śmiercią w tle"

Pozdrawiam Cię.
Użytkownik: koczowniczka 21.01.2011 10:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Wszyscy bohaterowie tej k... | misiak297
Recenzję Twoją przeczytałam z zainteresowaniem i ze... zdumienieniem. Jakie arcydzieło?! To bardzo kiepska książka, ja przeczytawszy to "coś" wykreśliłam Ostrowską z listy moich ulubionych pisarzy, straciłam do niej szacunek.

Książka jest płaska, jednowymiarowa, nie zawiera żadnego przekazu, a autorka usiłuje zaszokować czytelnika obrazami okrucieństw, przemocy i obrzydliwości. Zauważ, jak wiele stron poświęconych jest opisowi cierpień molestowanej, maltretowanej, upokarzanej dziewczynki, która nie otrzymuje żadnej pomocy. Inny autor skróciłby taki wątek, Ostrowska rozwleka go w nieskończoność.

Te idiotyczne sceny... podam kilka przykładów: jedna z bohaterek otrzymawszy trzy strzały z broni palnej w brzuch w tenże brzuch wbija sobie jeszcze nóż. Bohaterka wbija sobie nóż w czoło, potem ten nóż sama wyjmuje. Mogłabym długo pisać, bo autorce nie brakowało wyobraźni. Gorzej jest, kiedy trzeba umotywować działania bohaterów. Napisałeś, że każdy każdego nienawidzi. Ale Otrowska nie wyjaśniła, dlaczego wszyscy się nienawidzą (bo dlaczego Robert w dniu ślubu nienawidził i poniżał Emmę?). Napisałeś, że większość bohaterów popada w obłęd. A przecież nagromadzenie bohaterów wpadających w obłęd to kpina z czytelnika. Tak naprawdę to przecież nie jest tak, że każdy, kto dozna zła, wpada w chorobę psychiczną i ma omamy wzrokowe w postaci oskarżających twarzy, szczurów, pająków. Inna sprawa, że popchnięcie bohatera w obłęd to efektowny i łatwy sposób na zakończenie intrygi, po co się wysilać i wymyślać coś bardziej prawdopodobnego?

Przygodami bohaterów nie przejęłam się w ogóle, bo to wszystko zostało opisane jakoś nieprawdziwie. Osobom, które chcą się dowiedzieć, ile zła potrafi wytrzymać człowiek polecam pamiętniki z obozów koncentracyjnych, a nie takie słabe czytadło.

PS. Opis przemiany wewnętrznej Nicka to także kpina z czytelnika, naprawdę wierzysz w to, że tak wygląda przemiana wewnętrzna? Dialogi też nie zawsze są udane, np. Nadine mówi do Waltera: "Jestem gotowa, pragnę ciebie swoją wilgocią".




Użytkownik: misiak297 21.01.2011 11:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Recenzję Twoją przeczytał... | koczowniczka
Ta ocena wydaje mi się za surowa, ale przecież masz do niej prawo. Cóż by to było, gdybyśmy byli zawsze zgodni? Byłoby chyba nudno.

Wiesz, z początku też tak myślałem - że to wszystko jest nieprawdziwe, wydumane... Ale pomyślałem sobie, że jeśli nie znam takich rodzin jak rodzina państwa Morrisów (fanatycy religijni) to nie znaczy, że nie istnieją. Poza tym zrozumiałem, że byłem przyzwyczajony do czegoś innego jeśli idzie o Ostrowską, chyba już o tym gdzieś pisałem. U niej zawsze całe zło jest przykryte zwyczajnością, normalnością, która dopiero potem odsłania swoje podwójne oblicze. Tutaj autorka z tego rezygnuje. Przedstawia zło bez jakiejkolwiek maski. Ale też nie mamy do czynienia - jak zazwyczaj - z powieścią obyczajową, tylko z naprawdę mocnym thrillerem. To się rządzi zupełnie innymi prawami.

Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu

Rozumiem, że ta "Gra ze śmiercią w tle" mogła Cię zawieść. A jednak coś w tej książce musi być - ta wysoka średnia i pozytywne opinie (zerknij choćby na czytatkę Diany powiązaną ze stroną książki Ostrowskiej) nie tylko na biblionetce zresztą - nie wzięły się same z siebie. I choć szanuję Twoje zdanie, to się z nim nie zgadzam.

A ta niezgoda nie przeszkodzi mi wcale w tym, by pozdrowić Cię jak zwykle serdecznie.
Użytkownik: koczowniczka 23.01.2011 11:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Ta ocena wydaje mi się za... | misiak297
Jeśli komuś się podoba Gra ze śmiercią w tle to jego sprawa, ja tylko protestuję przeciwko nazywaniu tej książki arcydziełem, bo to rzecz bardzo kiepska. I nie oceniło jej aż tak wielu czytelników, bo tylko 26, jak na biblioNETkę to bardzo mało.

Hmm, nie mogę odczytać tego, co ukryłeś pod linkiem, pokazuje mi się błąd.

Chyba nie można traktować tej książki jako zwykłego thrillera, bo w wywiadzie Ewa Ostrowska - Spotkanie nr 10 autorka powiedziała: "nieskromnie myślę, że napisałam nie jakieś tam czytadło, lecz po prostu dobrą powieść psychologiczną o cierpieniu, fobiach, obsesjach, wielkich namiętnościach i samotności". A dobrej psychologii w tej książce jest tyle, co kot napłakał. Styl pisania - okropny.

Za pozdrowienia dziękuję. Ciebie też pozdrawiam i życzę miłego urlopu :-)
Użytkownik: misiak297 23.01.2011 13:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeśli komuś się podoba Gr... | koczowniczka
Masz rację, statystyka o niczym nie świadczy, jeśli Tobie jako czytelniczce wcale się ta książka nie podoba. A jednak - tak jak Ty protestujesz przeciwko nazwaniu "Gry ze śmiercią w tle" arcydziełem, tak ja się burzę na określenie jej mianem "kiepskiej". Swoją drogą, znów krzyżujemy czytelnicze szable - jak przy "Tabu" czy "Senności" - i dobrze:)

Papla czasem sprawia problemy, więc odtworzę mniej więcej to, co się za nią kryje i nie będę jej używał - ostrzegam zdradzam sporo treści.

Mówisz, że motywacja bohaterów nie jest do końca wyjaśniona. A mnie się wydaje, że jest dokładnie odwrotnie. Robert nienawidził Emmy, bo dla niego była tylko obowiązkowym elementem życia, wybrał sobie żonę pod kątem zaakceptowania swojego defektu. Mówisz, że bohaterowie postępują nieracjonalnie, ale tak naprawdę przywołujesz bohaterów, którzy od początku byli w jakiś sposób chorzy psychicznie - Emma zrobiła się taka przez wychowanie, a Robert przez niezdrową miłość do własnej matki. Emma żyła w permanentnym poczuciu winy i chciała zgładzić ten głos, który ją ciągle obwiniał - dlatego zrobiła sobie ranę na czole. Ostrowska kreuje konsekwentny świat - i rzeczywiście więcej w tym z psychologii niż thrillera - w którym ludzie konsekwentnie są dręczeni przez fobie, strachy i obsesje. We mnie ten świat coś wzbudził - poruszył najgłębsze struny wewnętrzne i najczulsze nerwy. Za te wrażenia - do których nie doprowadziła mnie bodaj żadna inna książka - Ostrowskiej będę zawsze wdzięczny.
Użytkownik: koczowniczka 23.01.2011 17:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Masz rację, statystyka o ... | misiak297
Może więc nazwijmy ją książką średniej jakości, co Ty na to?

UWAGA SPOILER:

We mnie wzbudziła bardzo silne uczucia negatywne. Nie spodobało mi się, że autystyka Ostrowska przedstawiła jako gwałciciela i mordercę. W naszym kraju, w którym jest tyle nietolerancji dla wszelkiej inności, a osoby upośledzone i ich rodziny nie tylko spychane są na margines, ale i nieraz prześladowane, wydaje mi się to nie najszczęśliwszym pomysłem...
Użytkownik: misiak297 23.01.2011 17:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Może więc nazwijmy ją ksi... | koczowniczka
Dobrze, średniej jakości brzmi lepiej niż kiepska - ale zdaję sobie sprawę, że z Twojej strony to eufemizm:) Najlepiej zresztą jak każdy zainteresowany sam sprawdzi i opowie się po mojej lub Twojej stronie odbioru:)
Nie widzę w tym nic złego, że Ostrowska przedstawiła autystyka tak a nie inaczej - to jej literackie prawo. Natomiast myślę, że poruszasz istotny problem (również mnie nurtujący) pisarza wobec społeczeństwa. Ja na przykład niewiele wiem o autyzmie (co nie oznacza, że w każdym będę widział odbicie Davida). Myślę, że "uświadamiająca" rola pisarza jest bardzo ważna, ale czy nie wpadamy wtedy w pułapkę literatury tendencyjnej?
Użytkownik: koczowniczka 26.01.2011 16:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Dobrze, średniej jakości ... | misiak297
Tendencyjnej? Nie, raczej nie.
I tak na koniec dodam, że niektóre sceny były po prostu niesmaczne, np. opis eleganckiej Ruby załatwiającej się do łóżka i wołającej Nadine, by posprzatała i ją podmyła... Mogła Ostrowska nie zamieszczać takiej sceny albo ją skrócić.
Użytkownik: misiak297 31.01.2011 19:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Tendencyjnej? Nie, raczej... | koczowniczka
Ostrowska ujęła mnie właśnie tą bezkompromisowością, która każe jej opisywać wprost sceny niesmaczne, okrutne, szokujące. Moje oburzenie/przerażenie sprawia, że jestem w tę prozę maksymalnie zaangażowany. Nie jest to łatwa przeprawa, ale to właśnie odróżnia Ostrowską od innych pisarzy. Tym bardziej, że wydaje mi się, że ona nie pisze tylko po to, żeby epatować. Akurat to załatwianie się pod siebie powraca jako stały motyw - zauważ, że Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu Dla mnie poruszanie takich tematów też nie jest wygodne - ale tak sobie pomyślałem, że może trochę to wszystko przejaskrawione, ale czy na pewno? Na początku "Gry ze śmiercią w tle" jest taka wzmianka (w rozdziale o Margaret Sommers) o zamęczonym psiaku. To był już pierwszy sygnał dla mnie, że może by tak odłożyć książkę, bo na mnie takie obrazy za bardzo działają. Można powiedzieć, że to przesada z tym zamęczonym psiakiem, że książka obyłaby się bez tego, ale takie rzeczy się niestety dzieją i to ostatnio są nagłaśniane (spalony kot, husky z urwaną głową, kot uderzany o meble, pies podpalony w kojcu. Zgroza...

Pozdrawiam Cię już pourlopowo:)
Użytkownik: koczowniczka 04.02.2011 00:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Ostrowska ujęła mnie właś... | misiak297
Aaa, masz na myśli tego psiaka, któremu wypadły oczy. Było tam jeszcze coś o ptaszku ze złamanym skrzydełkiem.

Męczenie zwierząt to coś, z czym nie mogę się pogodzić. Mając 6 lat zetknęłam się z takim okrucieństwem osobiście. Pojechaliśmy na kilka dni na wieś do jakichś znajomych ojca, a tam akurat urodziły się małe kocięta. Było ich 5 i wszystkie czarne, prześliczne. Ojciec chcąc być pomocny zaproponował, że się z kociakami "rozprawi" i włożył je do koszyka, a następnie zawołał mnie i mojego młodszego brata i kazał nam iść ze sobą. I poszliśmy. Ojciec wykopał dołek, po czym wrzucił do niego kotki... żywe. Zasypał. Spod piachu było słychać miauczenie. Ojciec nic sobie nie robił z naszego protestu, na siłę pociągnął nas do domu. Nocą wymknęliśmy się z bratem przez okno i ręcami odkopaliśmy. Wyglądały na martwe, ale po chwili jeden kotek zaczął się ruszać i wydawać dziwne dźwięki, a także wymiotować czymś czarnym. A i tak do rana wyzionął ducha. Tak sobie myślę, że niechcący przedłużyliśmy temu biedactwu cierpienia. Nikt na tej wsi nie potępił zakopania kociąt, wszyscy się śmiali, a my z bratem zyskaliśmy opinię rozhisteryzowanych, rozwydrzonych dzieci.

A wracając do książki. Zwróciłeś uwagę, że Ostrowska powtarza pewne motywy? W "Co słychać za tymi drzwiami" tylko jedna z córek (ta piękniejsza) otrzymuje pomarańcze. W "Grze" tylko Nickowi matka daje banany, córce ich żałuje. Córka słyszy: "chcesz banana? To go sobie narysuj". Z kolei zamknięty w pokoju zapijaczony brudny Robert przypominał mi zamkniętego w komórce męża Małomównej z "Owocu żywota twego".

Jeśli chodzi o Ruby, to ona przecież nie była niedołężna. Z tego, co zrozumiałam, załatwienie się w pościel to miał być sposób na sprawdzenie, czy synowa ją kocha. Jeśli synowa się skrzywi to znaczy, że jest zła, jeśli się będzie uśmiechać i zachwycać to jest dobra. Dość osobliwy sposób na sprawdzanie uczuć, nieprawdaż? Dobrze, że nie jest częściej stosowany przez teściowe. Ale skąd Ostrowska bierze takie pomysły?
Użytkownik: norge 04.02.2011 00:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Aaa, masz na myśli tego p... | koczowniczka
Pewnie z życia. Życie potrafi "przebić" najwymyślniejszą fabułę. To co opisujesz o tych zabijanych kotkach jest wstrząsające, myślę że równie wstrząsające jak niektóre pomysły Ostrowskiej, przyznaję że w pewnych miejscach nieco wychodzące ponad szeroko pojętą normalność. Ruby mnie dnerwowała i nie mogłam do końca zrozumieć tej postaci. Już wspomianałam, że coś mi się nie zgadzało w kontaktach z jej synem.
Użytkownik: koczowniczka 04.02.2011 22:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Pewnie z życia. Życie pot... | norge
O tak, zgadzam się, w życiu zdarzają się rzeczy, których nie wymyśliłby najbardziej nawet pomysłowy pisarz. Ruby mnie denerwowała, ale też Nick i jego siostra. I Robert. Denerwowało mnie, że wszyscy mówią ciągle "o Boże", "o Jezu", nawet wykształceni lekarze. I że nie tylko Emma rozmawia z Panem, ale też Ruby.
Użytkownik: misiak297 04.02.2011 08:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Aaa, masz na myśli tego p... | koczowniczka
Jakie to przerażające... Normalnie mam łzy w oczach. Wiesz, gdybyś nie napisała, że sama coś takiego przeżyłaś, pomyślałbym, że to kolejne okrucieństwo z książki Ewy Ostrowskiej:( Skąd ona bierze pomysły na to okrucieństwo? Tak jak Diana już napisała, wydaje mi się, że po prostu z życia.

Co do powtórzeń - zwróciłem uwagę na te banany i od razu mi się skojarzyło z pomarańczami.

Zastanawia mnie też ta postać Ruby. Wydaje mi się, że Ostrowska musiała ją taką stworzyć, żeby podtrzymać konsekwencję w wizji świata ludzi podłych i wyrachowanych. Ruby jest na tę powieść zbyt "idealna" przynajmniej z początku. A później się okazuje, że w okropny sposób testuje synową (wykorzystuje bez żenady to, co dla innych bohaterów było poniżające), nie okazuje miłości wnukowi i wreszcie najeżdża na ambicję synowi, wymaga od niego za dużo (jest to wspomniane pod koniec książki w jednym czy dwóch zdaniach).
Użytkownik: norge 04.02.2011 10:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Jakie to przerażające... ... | misiak297
Jest coś w tej książce, naprawdę. W końcu nie bez powodu o niej dyskutujemy. Ja oceniłam na 5.
Użytkownik: koczowniczka 04.02.2011 23:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Jakie to przerażające... ... | misiak297
Tak, to przerażające wspomnienie z dzieciństwa...

Więc też zwróciłeś uwagę na te banany. Wielka tęsknota za owocami to powtarzający się motyw u Ostrowskiej.
Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu


Użytkownik: ilia 20.02.2012 13:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Wszyscy bohaterowie tej k... | misiak297
Zgadzam się w całości z Koczowniczką, a także z opinią Dot, którą wyraziła w swojej czytatce Czepliwy czytelnik nie oszczędza nawet lubianej autorki....
Jakie arcydzieło? Książka jest kiepska. Czułam się jakbym czytała taki gruby harlequin z listy "New York Times Bestseller", jakie wydawano u nas w latach dziewięćdziesiątych.
Wiem, że takie osoby, takie sytuacje, takie zło istnieje na świecie. Ale nagromadzenie tego wszystkiego razem, daje efekt przeładowania, nieprawdopodobieństwa, sztuczności. A w końcówce Autorka przeszła samą siebie. Trup posiał się tak gęsto jak w jakimś horrorze, a nie jak w książce psychologicznej, za jaką ją p. Ostrowska uważa.
Użytkownik: koczowniczka 21.02.2012 12:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgadzam się w całości z K... | ilia
Nie wiedziałam, że Dot napisała czytatkę na temat tej książki. Z chęcią przeczytam.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: