Co za czasy!!!
Po "Imię róży" sięgnęłam przypadkiem. Babcia miała na półce. Wcześniej słyszałam różne opinie, a to że dużo nudnych opisów, albo że ogrom zawikłanych faktów historycznych. Postanowiłam sama przeczytać. Dzisiaj ogarnia mnie straszny smutek, że już ją skończyłam. Książka jest niesamowita. Czułam się, jakbym sama rozwiązywała zagadkę opactwa wraz z bratem Wilhelmem i jego bystrym uczniem Adso. Jakbym się znalazła w średniowieczu. Eco świetnie łączy wydarzenia w samym opactwie z tłem historycznym, to znaczy waśniami między cesarzem a papieżem, sporami w samym Kościele. Cały XIV wiek to przecież dla Kościoła burzliwy okres. A Schizma Zachodnia?
Książka wprowadza czytelnika w realia tamtego świata. Nagle uświadamiamy sobie, że my patrzymy na ten okres przez pryzmat naszej wiedzy o nim i naszego, dzisiejszego sposobu myślenia. Narracja pierwszoosobowa pozwala nam wejść w głąb umysłu Adso - mnicha. Nie jest on fanatycznym obrońcą wiary. Jego myśli są jednak przepojone specyfiką czasów, w jakich przyszło mu żyć. Sam Wilhelm wydaje się nam jedynym mądrym pośród głupców. Dzieje się tak dlatego, gdyż on jako jedyny pokłada ogromną wiarę w swoim rozumie, na nim opiera swoją logikę. Eco pokazuje jednak, że w gruncie rzeczy on także nie może być do końca pozbawiony "piętna" tamtych czasów. Ostatecznie zagadka zostaje bowiem rozwiązana w pewnym sensie przypadkiem - Wilhelm gubi się w swoich rozumowaniach, gdyż nie potrafi całkowicie uwolnić się od ogólnie panującego przeświadczenia, że wydarzenia w opactwie są zapowiedzią Apokalipsy.
Książka jest długa, ale naprawdę warto. I wbrew niektórym opiniom cała jest świetna. Każdy rozdział ma w sobie coś do przekazania. Eco wkłada w usta Wilhelma wiele filozoficznych przemyśleń. Nie jest to ani nudny kryminał, ani powieść historyczna czy rozprawka filozoficzna. Książka zawiera w sobie wszystkie te elementy. I może dlatego jest taka fascynująca... W końcu Nobla nie przyznają za nic... :))
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.