Przedstawiam KONKURS, który przygotowała
eliot:
..........................................................................
Witajcie.
Oto konkurs, który przygotowałam.
Konkurs jest zatytułowany
"PARY W LITERATURZE" i zawiera 17 fragmentów. W odpowiedzi trzeba podać:
- imię i nazwisko autora, tytuł książki, z której pochodzi fragment (1 punkt)
- imiona i nazwiska (o ile są podane) pary występującej we fragmencie (1 punkt),
- odpowiedź na pytanie dodatkowe, jeśli zostało zadane (1 punkt).
Jeśli ktoś poda tylko autora lub tylko tytuł otrzyma pół punktu. Tak samo w sytuacji podania tylko jednej osoby z pary. Odpowiedzi na pytania dodatkowe będę rozpatrywać indywidualnie, bo nie wiem, jakie się zdarzą sytuacje, choć nie powinno być chyba z tym problemu, bo odpowiedzi najczęściej będą jedno- lub kilkuwyrazowe, ewentualnie 1-2 zdaniowe. Z pewnością postaram się postępować sprawiedliwie.
W sumie można zdobyć 42 punkty.
Imiona, które trzeba podać oznaczyłam
X (kobiety) i
Y (mężczyźni). Pozostali są oznaczeni pierwszą literą imienia czy nazwiska. Miejsca (np. nazwy miast) są wykropkowane.
Dla ułatwienia dodam, że jest 9 książek autorów zagranicznych i 8 autorów polskich.
Odpowiedzi proszę przesyłać do
23 lipca 2005, godz.23:00 na mój adres:
... (konkurs zakończony).
Jeśli ktoś nie otrzyma potwierdzenia, że odpowiedź doszła, niech da mi znać na forum.
Tak jak w poprzednich konkursach nagrodą jest satysfakcja.
Życzę wszystkim powodzenia i udanej zabawy :-)
Oto fragmenty konkursowe:
1.
Przez chwilę trwała cisza, potem on odrzekł nadzwyczaj cichym tonem:
- Kocham cię bardziej niż cokolwiek na świecie.
- No to czemu u licha nie mówiłeś od razu? – zawołała, a jej irytacja była tak wielka, że wbiła paznokcie w jego nadgarstek. – Zamiast pleść o wiankach, odkurzaczach i lwach i dręczyć mnie całymi tygodniami. [...]
- Ty głuptasie! – mówiła. – Tak cię pragnęłam. A ty, skoro też mnie pragnąłeś, dlaczego nie...?
- Ależ,... – zaczął protestować, a gdy ona rozplotła ręce odstąpiwszy od niego, pomyślał, że zrozumiała to, czego on jeszcze nie zdążył wyrzec. Gdy jednak odpięła swój biały patentowany pas myśliwski i powiesiła go starannie na poręczy fotela, zaczął podejrzewać, że się omylił. [...]
- Kochanie! Kochanie! Gdybyś był tylko powiedział! – Wyciągnęła ramiona.
Y zamiast też powiedzieć "kochanie" i wyciągnąć swoje ramiona, cofnął się przerażony, machając nad nią rękami, jak gdyby próbował odpędzić jakieś napastujące go niebezpieczne zwierzę.
(Czyja to rozmowa? W jakim mieście się toczy?)
2.
- Czy byłaś kiedyś w Rzymie? – zapytał ją.
- Nie.
- A chciałabyś tam pojechać?
- O, nie.
- Dlaczego?
- Bo boję się Rzymu.
Spojrzał na drobną, dziecinną prawie postać. W mroku nie może dojrzeć jej rysów i nagle zdaje mu się, że to jego mała siostrzyczka, T., której nie widział tyle lat. Rozrzewnienie napełniło jego serce; stała obok niego tak samo, jak teraz X, na dachu ich domu, w nieszczęsny ów poranek!
(Czyja to rozmowa i co się stało z siostrzyczką mężczyzny?)
3.
...Y jednak przebiegł pokój i chwycił ją w ramiona. – X, kochanie! Och, mój kochany głuptasie. Co ci przyszło do głowy, żeby tak zniknąć? Gdy wróciłem wczoraj wieczorem do domu i znalazłem twój list, wpadłem w furię. Dochodziła północ i było zbyt późno, aby tu przyjechać. Chodziłem po pokoju do świtu... A potem zjawił się tato i nie mogłem się wyrwać aż do tej chwili. X, co w ciebie wstąpiło? Rozwód, też coś! Czyżbyś nie wiedziała...
- Wiem tylko, że ożeniłeś się ze mną z litości – oznajmiła X, uwalniając się z jego objęć. – Wiem, że mnie nie kochasz, że...
- Za krótko spałaś tej nocy – odparł Y lekko nią potrząsając. – Nie kocham? Dziewczyno, kiedy zobaczyłem zbliżający się pociąg, doskonale wiedziałem, czy cię kocham, czy nie!
(Kim są X i Y, jakich alternatywnych nazwisk używał Y i dlaczego?)
4.
Y
Cicho! To ona!
No! –
Gadaj, Y!
Dzień dobry, X –
słyszałem, że masz na imię X,
czy to prawda?
X
Dobrze słyszałeś,
Lecz się przesłyszałeś.
Na imię mam X1.
Y
Kłamiesz panienko.
Nazywasz się X.
Po prostu X.
No, czasem z dodatkiem... śliczna,
[...]
Otóż X, słuchaj, co ci powiem:
o twoim wdzięku tak wiele... słyszałem,
to jest...
słodyczy, wdzięku... słowem –
chciałem
poznać cię, X.
Jestem poruszony.
Tak.
(kim są X i Y?)
5.
Naraz obok niego ukazała się X. Podeszła niepostrzeżenie i usiadła tuż przy nim. Było jeszcze bardzo wcześnie, poranny chłód jeszcze nie złagodniał. X miała na sobie swój biedny, stary płaszczyk i zieloną chustkę. Twarz jej, chudsza, bledsza, wymizerowana, nosiła ślady przebytej świeżo choroby. Życzliwie i radośnie uśmiechnęła się do niego, ale swoim zwyczajem nieśmiało wyciągnęła rękę.
Zawsze wyciągała do niego rękę nieśmiało, czasem nawet nie podawała jej całkiem, jak gdyby w obawie, że on ją odepchnie. Y zawsze brał jej dłoń jakby z obrazą, witał ją zawsze jakby z irytacją, czasami milczał uporczywie przez całą jej wizytę. Bywało, że truchlała przed nim i odchodziła głęboko zasmucona. Teraz jednak ich ręce się nie rozłączały; szybko, przelotnie spojrzał na nią, nic nie powiedział i wbił oczy w ziemię.
(kim są X i Y, gdzie się znajdują?)
6.
Postępował obok niej, prowadząc konia za uzdę.
X zacięła wargi. Szła prędko, milcząc.
On mówił wciąż głosem przesiąkniętym złośliwością:
- Wie pani co? Niech pani siądzie na mego konia, a ja będę iść obok jak paź. Albo jeszcze lepiej: siądźmy razem. Na rusałkę i wilkołaka, tak stosowniej.
X nie odpowiedziała, przyspieszając kroku.
- Pani ode mnie ucieka jak od straszydła leśnego. Przecie ze mnie ładny chłopczyk, co? Nie uważa pani?
Żadnej odpowiedzi.
(czyja to rozmowa?)
7.
Przyszła jednak chwila, w której Y wzrokiem ku uliczce pomiędzy zasiekami rzuciwszy, oczami błysnął, pomiędzy ławą a ścianą przecisnął się, w przyćmionej jej głębi się znalazł i nad głową X nieśmiało, z cicha przemówił:
- Pani zapytuje, dla jakiej przyczyny ja markotnym jestem i nie tańczę? Przed panią jedną to wypowiem, że podczas takie wątpliwości mnie oblegają, że ni to żywy, ni to umarły chodzę i na dnie ... prawie wolałbym leżeć niż z takimi wątpliwościami żyć...
X tych cichych słów słuchała z pochyloną głową i jak najprostsza wiejska dziewczyna ze zbożowej ściany, do której się przycisnęła, długie słomy i kruche źdźbła suchych ziół wywlekała. Czuła, że głowę jej płomieniem ogarnia wzrok uporczywy i namiętny...
(kim są X i Y i gdzie się znajdują?)
8.
- Kto ty jesteś, dziewczyno? – Zawołał Y. Z czoła zniknęły mu groźne bruzdy, oczy zaiskrzyły się...
- O Jehowo!... Ojcze! – krzyknęła przerażona, bez ruchu zatrzymując się na ścieżce. Powoli jednak uspokoiła się, a jej aksamitne oczy przybrały zwykły wyraz łagodnego smutku.
- Skądeś się tu wziął?... – Zapytała Y trochę drżącym głosem. – Widzę, że jesteś żołnierz, a tu żołnierzom wchodzić nie wolno.
- Dlaczego nie wolno!
- Bo to ziemia wielkiego pana, S....
- Ho! Ho!... – Uśmiechnął się Y.
[...]
- Słowa twoje są bardzo zuchwałe – rzekła marszcząc się dziewczyna. – Gdyby z twarzy nie patrzyła ci dobroć, myślałabym, że jesteś greckim najemnikiem albo bandytą.
- Jeszcze nim nie jest, ale kiedyś może zostać największym bandytą, jakiego ta ziemia nosiła – wtrącił elegancki T. poprawiając swoją perukę.
[...]
- A kto ty jesteś? – zapytał dziewczyny Y biorąc ją za rękę, którą cofnęła.
- Nie bądź taki śmiały. Jestem X, córka G., rządcy tego folwarku.
(kim są X i Y)
9.
Podniósł się szybko, poszedł na drugi koniec ścieżki, a wracając nucił jakąś melodię.
- X, X – rzekł stając przede mną – strasznie pobladłaś wskutek tego czuwania; czy nie przeklinasz mnie za to, żem ci zakłócił spokój?
- Ja miałabym pana przeklinać? Nie, proszę pana.
- Więc podaj mi rękę na potwierdzenie tego. O, jakie zimne paluszki! Cieplejsze były, kiedy dotknąłem ich w nocy przed drzwiami tajemniczego pokoju. Kiedy znów będziesz czuwać wraz ze mną, X!
- Kiedy będę mogła być pożyteczna.
- Na przykład w przeddzień mojego ślubu! Jestem pewien, że wtedy nie będę mógł spać. Czy przyrzekniesz mi, że posiedzisz ze mną i dotrzymasz mi towarzystwa? Do ciebie mogę mówić o mojej ślicznej, gdyż teraz ty ją wdziałaś i znasz ją.
(czyja to rozmowa?)
10.
Dookoła jakoś pusto było i w chwili, gdy X, uniósłszy nieco fartuch, puścić się miała uciekać, Y przyskoczył, porwał ją wpół, podniósł z ziemi, a choć krzyknęła, wołając ratunku, biegł z nią wprost do czółna swego. Ludzie już gotowi czekali. Przez wodę rzucił się ku nim, niosąc ją na ramionach, łamiąc ręce, skoczył do czółna, które przymocowane było do dwóch, mających je ciągnąć za sobą i kazał odbijać od brzegu. X, oczy zakrywszy, płakała, ale nie wyrywała się Y, upadła na dno łodzi, osłaniając twarz ze wstydu.
(Kim są porywacz i porwana?)
11.
Sanki już na nich czekały, ale Y rzekł prosząco:
- Ja bym chciał jeszcze pani pokazać nasze nowe mieszkanie. Za dwa tygodnie ma być ostatecznie opróżnione. Teraz tam jeszcze mieszkają, ale już się wkrótce wyniosą. Szkoda, że nie można odnawiać, bo mróz. Postaramy się tylko wymieść, wyporządkować. To blisko, z tamtej strony ogrodu. Pójdziemy? Żeby pani nie myślała, że będziemy tak nędznie mieszkać jak tu. Mamy dostać cały osobny dom.
Panna X pragnęła czym prędzej wracać do ... i do ... Nie mogła sobie siebie w tej ... wyobrazić. Przestała wierzyć w swój ślub.
(kim są X i Y?)
12.
- Nie ma tu Y? – zapytała X zdejmując rękawiczki z białych rączek, wydelikaconych długą bezczynnością i przebywaniem w domu.
- Y, możesz podejść! – Zawołał pan H., rad z onieśmielenia chłopaka i z jego odrażającego wyglądu. – Możesz przywitać się z panienką jak reszta służby.
X dojrzała wreszcie przyjaciela w jego kryjówce i skoczyła, by go uściskać. W jednej chwili ucałowała go w policzki z siedem czy osiem razy. Nagle cofnęła się ze śmiechem.
Oj, oj, jakiś ty czarny i nastroszony, jaki śmieszny i ponury!... Ale mi się tak pewnie tylko wydaje, bo przywykłam do E. i I. Cóż Y, zapomniałeś o mnie?
Pytanie było uzasadnione, gdyż Y stał posępny jak noc, wstyd i duma nie pozwoliły mu uczynić najmniejszego ruchu.
- Podaj rękę panience – odezwał się łaskawie pan E. – Wolno ci to zrobić raz – wyjątkowo.
(kim są X i Y i skąd wróciła X?)
13.
Szedł ostro i aż dziw, że tak młodo wyglądał; wystrzyżony, do czysta wygolony, przystrojony weselnie – urodny był, jak mało który, a przez to, że mocno w sobie podufały i rozrosły, to i posturę już miał z dala widną, i powagę w twarzy niemałą; pośmiewał się wesoło z parobkami, pogadywał, a najczęściej z kowalem, bo mu się wciąż na oczy nawijał.
Godnie go wprowadzili do D.; naród się rozstąpił, a oni go wiedli do izby szumno, z graniem i przyśpiewkami.
Ale X nie było, przystrajały ją jeszcze kobiety w komorze mocno zawartej i pilnie strzeżonej, bo parobcy drzwi pchali, to w deskach szparutki czynili i przekomarzali się z druhnami, że ino pisk, śmiechy i babie wrzaski odpowiadały.
(czyj to ślub?)
14.
G. i L., stojącym tuż obok, zdawało się, że X jest bliska łez, i wzruszył ich jej smutek, tym bardziej, że zazwyczaj była taka dumna i dzielna. Spytała jednak tylko:
- Więc jedziesz, Y?
- Jadę, księżniczko.
- I nie pozwolisz mi jechać w twej świcie, jakem cię prosiła?
- Nie księżniczko, nie mogę ci na to pozwolić bez wiedzy twego ojca i brata, którzy nie zjawią się tutaj wcześniej niż jutro wieczorem. Ja zaś nie mam teraz ani godziny, ani chwili do stracenia. Bądź zdrowa!
Wtedy padła na kolana mówiąc:
- Błagam cię, Y!
- Nie, księżniczko! – odparł i ująwszy X za ręce podniósł ją, ucałował jej dłoń, skoczył na siodło i ruszył nie oglądając się już za siebie. Tylko ci, którzy najlepiej go znali i byli najbliżej, rozumieli, jak bardzo cierpiał.
(kim są X i Y, z kim ostatecznie wzięli ślub?)
15.
Była to urocza kobieta wyglądająca na lat dwadzieścia pięć lub dwadzieścia sześć, brunetka o niebieskich oczach, nosku nieco zadartym, olśniewających zębach i białej cerze w odcieniu różu i opalu.
[...]
Pani X uśmiechnęła się najwdzięczniej na świecie.
- Ach, panie – powiedziała – uratowałeś mnie, pozwól, że co podziękuję.
- Pani – rzekł Y – czyniłem to tylko, co każdy szlachcic uczyniłby na moim miejscu, i nie zasłużyłem na podziękowanie.
- Jakkolwiek jest, przekonasz się pan, że nie jestem niewdzięczna. Ale czego chcieli ode mnie ci ludzie, których w pierwszej chwili wzięłam za złodziei; i dlaczego nie ma tu mego męża?
- Pani, ci ludzie są bardziej niebezpieczni niż złodzieje, są to bowiem agenci pana k.; twego męża zaś nie ma tu, ponieważ wczoraj zabrano go do ...
(kim są X i Y i czyi agenci zaatakowali X?)
16.
- Myślałam, że jesteś maminsynkiem i mazgajem – wyznała X pogodnie.
- Dziękuję ci uprzejmie – obraził się Y. – Zapomniałaś tu wspomnieć o paranoi.
- Ej, przestań stary, no, czego się nadymasz! Przecież ci mówię, że się omyliłam!
- Zresztą ja też myślałem, że jesteś zupełnie inna – kapryśnie rzekł Y.
- Tak? – X zrobiła się czujna.
- Myślałem, że jesteś wścibska histeryczka o nieprzyjemnym charakterze. Myślałem, że jesteś wredna. I, że jesteś trochę głupawa.
- Czytałam gdzieś, że każdy widzi świat na swoje podobieństwo – powiedziała X ze słodyczą.
- Teraz zmieniłem zdanie – oświadczył Y.
- No, no. [...]
- Było to w chwili, gdy jechaliśmy taksówką do szpitala.
- A niby czemu wtedy?
- Nie wiem. Potem, już w szpitalu, patrzyłem na ciebie i wiedziałem, że się nie mylę. Jak kto się do ciebie uśmiechnie, to ty się cała rozpromieniasz.
(kim są X i Y?)
17.
Właśnie pani X była przez chwilę wolna. Skłonił się przed nią. Skoro się tylko podniosła, usłyszał szept jej, płynący w jego ucho, niczym kordiał rozkoszny:
- Y! Y! Czarnoksiężniczku mój! Jesteś dziś piękny. Jesteś przepiękny. Włosy masz wytwornie ufryzowane. Jesteś zgrabny. Jesteś najzgrabniejszy ze wszystkich. Jesteś mocny, silny, wysmukły. Jesteś przesubtelny. Pachniesz! Ślicznie ci w tym fraku. Całuję twoje kręcone włosy. Całuję twoje oczy. Całuję twoje usta. Kocham cię, Y! Kocham cię całego, miękkiego, sprężystego, mocnego, wysmukłego! Kocham cię do szaleństwa! Kocham cię na śmierć, śliczny Y!
(kim są X i Y?)
..........................................................................
Dodane 20 kwietnia 2011:
Tytuły utworów, z których pochodzą konkursowe fragmenty, znajdziesz tutaj:
Rozwiązanie konkursu