Dodany: 31.08.2020 19:23|Autor: martynak
Jak spędzić wakacje na Rodos tańszym kosztem
Recenzja oficjalna PWN
Recenzent: Martyna Kardyś
Niepełnosprawność umysłowa jest nadal tematem tabu. Często nie rozumiemy osób, które się z nią w mniejszym lub większym stopniu borykają. Niektórzy nawet nie próbują zrozumieć. Katarzyna Ryrych proponuje jednak zupełnie inne spojrzenie na ich sytuację. Historia przedstawiona w “Lato na Rodos” pisana jest z punktu widzenia chłopca z autyzmem, dzięki czemu możemy poznać “normalność” osób niepełnosprawnych.
Porszak i Turet nie dostali się na kolonię, więc postanawiają spędzić wakacje razem i to nie byle gdzie, bo na Rodos. Nie chodzi tu jednak o znaną grecką wyspę, ale o rodzinne ogródki działkowe (ogrodzone siatką). W ich najdalszym zakątku zwanym “Dziczą” razem ze Szmirabellą, Wujkiem Kukułką, Pandą i Gabarytem spędzają beztrosko czas. Uczą się pływać, wygrzewają na słońcu czy znajdują sobie różne inne zajęcia i w niecierpliwości oczekują na zaćmienie księżyca.
“Lato na Rodos” jest książką skierowaną do młodzieży, jednak do gustu przypadnie również starszym czytelnikom. Fabuła nie jest zbyt skomplikowana i opowiada, jak spędzają lato w mieście dwaj nastolatkowie. Nie są to jednak raczej typowe współczesne wakacje młodzieży. Spędzają oni czas na świeżym powietrzu, na zabawach i grach, pływaniu czy obserwacji nieba. Młody czytelnik w ten sposób może dowiedzieć się, że smartfon czy komputer nie są wcale potrzebne do dobrej zabawy.
Autorka kreuje ciekawych, nietypowych bohaterów. Narratorem i głównym bohaterem jest 12-latek chory na autyzm, który żyje w bańce, nie lubi przytulania, a jego misją jest porządkowanie świata. Jego kolega Turet każdą swoją wypowiedź zaczyna od “Uh-duh-duh” i jak ktoś go zdenerwuje, potrafi się nieźle odgryźć. Mamy tu też bezdomną kobietę, której wyrzekł się syn, Wuja Kukułkę, który próbuje opracować “eliksir szczęścia”, Gabaryta, który handluje rzeczami, które inni wyrzucają czy Pandę, który jeździ Lexusem, a na działce przebiera się w swój dres i nikt do końca nie wie, co robi.
Każdy z bohaterów ma swoją ksywkę i nie wiemy nawet, jak ma na imię. Nikt tu nikogo o nic nie pyta, każdy ma swoje upodobania, przyzwyczajenia i tajemnice, a wszyscy żyją ze sobą w zgodzie i symbiozie. Takich bohaterów nie spotyka się w każdej książce, a mimo to wydają się oni o wiele bardziej prawdziwi w porównaniu do innych tytułów literatury młodzieżowej.
Największą wartością tej książki jest kwestionowanie normalności. Dowiadujemy się, że wszystko zależy od spojrzenia na świat i to, co dla jednych jest czymś dziwnym, dla innych jest chlebem powszednim. Niepełnosprawność umysłowa nie jest tu przedstawiana w złym świetle jako coś złego, dziwnego. Raczej jako coś, co wyróżnia daną osobę. W ten sposób możemy również przekonać siebie czy dzieci, że nie jest niczym strasznym i osoby, które się z tym borykają, mogą być o wiele bardziej wartościowe niż te “normalne”.
Książka może i nie należy do najdłuższych, ale wnosi o wiele więcej do naszego życia, niż niejedno opasłe tomiszcze. Bardzo ciepła opowieść z dobrym poczuciem humoru i odrobiną tajemniczości stanowi zupełnie inne spojrzenie na literaturę młodzieżową. To najlepszy dowód na to, że nie potrzeba zawiłej fabuły, skomplikowanych bohaterów i długaśnych opisów, aby książka zapadła w pamięć.
Ocena recenzenta: 5/6
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.