Dodany: 31.05.2020 15:26|Autor: idiom1983

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Norwegian Wood
Murakami Haruki

O tym, jak niedoszły samuraj zaczął słuchać rock and rolla


W jednej z końcowych scen filmu "Ostatni samuraj", widząc klęskę masakrowanej ogniem kartaczownic Gatlinga szarży feudalnych arystokratów pod wodzą Katsumoty, młody oficer świeżo sformowanej cesarskiej armii, zapewne syn prostych rolników, który własnym zdolnościom, a nie wysokiemu urodzeniu zawdzięczał swoją pozycję społeczną, pada na twarz na ziemię, aby oddać hołd i cześć bezprzykładnemu męstwu samurajów. Jego śladem idą wnet pozostali oficerowie, a także prości żołnierze, choć jeszcze chwilę wcześniej tak zażarcie walczyli przeciwko nim. Czas samurajów dobiegł właśnie końca, a na gruzach starego świata musi zostać zbudowany nowy. Na pewno będzie inny od poprzedniego. Na pytanie, czy lepszy, odpowiedź muszą znaleźć już następne pokolenia.

31 marca 1854 roku na mocy tzw. Traktatu z Kanagawy rozpoczął się proces wychodzenia Japonii z ponad dwustuletniej izolacji od świata zewnętrznego. Komodor Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych Matthew Perry zażądał wpuszczenia swojej eskadry do Japonii, pod groźbą ostrzelania z armat japońskich portów. Bezbronny wobec ich siły ognia absolutystyczny reżim siogunatu, z oporami i bardzo niechętnie, po żmudnych i trudnych dyplomatycznych rokowaniach zgodził się ustąpić. Niedługo potem, zachęcone powodzeniem śmiałego amerykańskiego przedsięwzięcia, inne światowe mocarstwa, takie jak Wielka Brytania, Francja i Rosja, wymusiły na Japończykach zawarcie analogicznych traktatów. Wraz z obcymi marynarzami do Kraju Kwitnącej Wiśni zaczęły przybywać też nowoczesne jak na owe czasy gospodarcze technologie, europejski system administracyjny i prawny, inne od japońskiej tradycji wzorce obyczajowe i powiew kultury zachodu z jego literaturą, malarstwem i muzyką. Skompromitowany siogunat, oparty na feudalizmie i klanowości, uzurpujący należną Cesarzowi władzę, przez wieki szczególnie niechętny religii chrześcijańskiej wobec jej egalitarnych, postulujących równość ludzi wobec Boga i miłość bliźniego dogmatów, nie przetrwał brutalnego dla siebie zderzenia z nową rzeczywistością. Wraz z wstąpieniem na tron Cesarza Mutsuhito, rozpoczęła się w Japonii "era światłych rządów" - epoka Meiji. W czasie jej trwania, z zacofanego, prowincjonalnego i pogardzanego przez innych państwa, Kraj Wschodzącego Słońca przeistoczył się w potężne pod względem gospodarczym i militarnym imperium, które metodą wojennego podboju podporządkowało sobie rozległe połacie Chin i Koreę, a w wojnie z lat 1904-1905 upokorzyło wręcz carską Rosję, zadając monarchii Romanowów druzgocącą klęskę. Pozycja Japonii na arenie międzynarodowej stałe rosła, a jej największą ambicją stało się zbudowanie własnego imperium kolonialnego i dołączenie do ekstraklasy mocarstw o zasięgu globalnym. Druga wojna światowa stała się doskonałą okazją do realizacji tych planów, a klęska w niej definitywnie i raz na zawsze zamknęła japońskie sny o militarnej potędze.

Ten być może przydługi historyczny wywód, w moim mniemaniu jest niezbędny, aby osadzić akcję powieści Murakamiego we właściwym dla niej kontekście i realiach, koniecznych, aby poprawnie odczytać autorskie zamiary japońskiego pisarza. Moim zdaniem, choć niepozbawiona uniwersalnych wątków, jest to przede wszystkim książka o Japonii i Japończykach, uwikłanych w powojenną rzeczywistość życia w pokonanym, nie do końca suwerennym i częściowo okupowanym kraju. Po zbombardowaniu Pearl Harbour, brawurowym zdobyciu Singapuru, podboju Filipin, wielu innych zwycięstwach i rozlicznych okrutnych zbrodniach, dokonanych na podbitych terytoriach na ludności cywilnej i wziętych do niewoli jeńcach wojennych, potężna Japonia uległa jeszcze większej potędze Stanów Zjednoczonych. Bomby atomowe, zrzucone na Hiroszimę i Nagasaki, zamieniły te miasta w emanujące śmiercionośnym promieniowaniem radioaktywne zgliszcza. Wszechwładny cesarz Hirohito zrzekł się boskości, stając się zwykłym człowiekiem, a jankescy okupanci przywieźli ze sobą jazz, whisky, hollywoodzkie filmy i modę na barbecue. Emblematyczne wydaje się to, że w Europie Japonia nadal jawi się raczej jako ofiara drugiej wojny światowej, niż sprawca okrutnych zbrodni, porównywanych do tych, jakich dopuścili się narodowi socjaliści.

Toru Watanabe, główny bohater powieści i alter ego samego autora, ucieleśnia głos pokolenia urodzonego pod koniec lat 40., które wchodząc w dorosłe życie i kształtując swoje plany i zamiary na przyszłość, nie mając wpływu ani na przyczyny, ani na przebieg wojennej zawieruchy, obarczone zostało wszystkimi, najczęściej negatywnymi dla siebie, jej konsekwencjami. Dylematy i bolączki rodaków Watanabego nie były bynajmniej japońskim ewenementem, a jedynie lokalną odmianą ogólnoświatowego zjawiska, które przeszło do historii pod zbiorczą nazwą "Pokolenia '68", od roku, w którym zjawisko to osiągnęło swoje apogeum. Fale studenckich protestów z różnorakimi hasłami wypisanymi na transparentach rozlały się wówczas po całym świecie. We Francji postulowano obyczajową wolność i składano do grobu dogorywające francuskie kolonialne imperium. W Niemczech Zachodnich rozliczano nazistowską przeszłość z terrorystycznymi zamachami skrajnie lewicowych organizacji w tle. We Wschodnich Niemczech z ponurym cieniem betonowych bloków muru berlińskiego, sforsowanie go oznaczało ucieczkę do wolnego i normalnego świata. W Wielkiej Brytanii przy dźwiękach piosenek Beatlesów dokonywała się rewolucja seksualna. Za oceanem Amerykanie protestowali przeciw segregacji rasowej, nietolerancji dla homoseksualistów i wojnie w Wietnamie. W Polsce podczas tzw. "wydarzeń marcowych" piętnowano cenzurę teatru i siermiężność gomułkowskiej rzeczywistości, kreowanej przez towarzysza Wiesława. W Japonii młode pokolenie stanęło przed wyborem, czy pozostać wiernym wielowiekowej, nieco już archaicznej tradycji, czy na wskroś zanurzyć się w całości importowanej z zachodu nowoczesności. Decyzja z całą pewnością nie była łatwa, ale z taką samą pewnością bezwzględnie musiała zostać podjęta ze wszystkimi przynależnymi jej konsekwencjami. Co więcej, zawierała w sobie dylemat zaczerpnięty z antycznej tragedii, gdzie obie alternatywy wydają się jednakowo złe, a obiektywny i słuszny wybór jednej z nich ociera się o niepodobieństwo.

Nowocześni samurajowie nie musieli już bohatersko umierać na chwałę Cesarza, niczym kamikadze rozbijając pilotowane przez siebie samoloty o pokłady amerykańskich okrętów wojennych. Zamiast tego przyszło im w udziale podbijać świat nie swoją bronią, tylko swoją pracą, tworząc potęgę, renomę i markę luksusu i jakości z najwyższej półki dla japońskich przedsiębiorstw i produkowanych przez nie towarów. Nazwy japońskich koncernów motoryzacyjnych czy elektronicznych stały się dziś synonimem najwyższej jakości i perfekcji wykonania samochodów czy telewizorów. W latach 80. przenośny i poręczny magnetofon, sygnowany nazwą WALKMAN, stał się wręcz społecznym fenomenem, spełniając wówczas taką samą rolę co dzisiejsze smartfony z nielimitowanym dostępem do internetu. Zatracając swoje własne indywidualne DNA człowieczej tożsamości, absolwenci politechniki, architektury czy dynamicznie rozwijającej się w tamtych czasach informatyki, która właśnie wyrosła z powijaków, stawali się maleńkimi trybikami przeogromnej, lecz precyzyjnej i sprawnej maszyny mielącej ludzkie losy, znaczone wyścigiem po gospodarczy sukces i wielkie pieniądze liczone w grubych milionach. Studenckie czasy były ostatnim świeżym powiewem względnej niezależności, gdzie można było doświadczyć wszystkiego, o co tak ochoczo dopomina się spragniona uczuć i doznań młodzieńcza natura. I tu właśnie, przynajmniej w mojej opinii, leży najgłębsza treść i wartość książki Murakamiego. Tutaj także pisarz zadaje czytelnikom swojej powieści najistotniejsze i najbardziej ważkie pytania, nie oczekując bynajmniej, że odpowiedź na nie zostanie udzielona właśnie jemu. To indywidualny odbiorca musi w zgodzie ze swoim sumieniem i przekonaniami przynajmniej spróbować takie odpowiedzi odnaleźć w sobie samym.

Kizuki i Toru, Naoko i Midori to postaci symboliczne, personifikujące sobą wzory postaw, jakie japońskie społeczeństwo mogło przyjąć i realizować w praktyce swoim postępowaniem. Kizuki, mężczyzna i potencjalny nowoczesny samuraj, reprezentuje tradycję, która zafascynowała się nowoczesnością. Naoko, kobieta i przyszła żona i matka, reprezentuje wypełnioną innowacyjnymi technologiami nowoczesność, stale oglądającą się wstecz i zerkającą ku przeszłości. Midori, kobieta, która łamie utarte społeczne konwenanse, reprezentuje prących do kariery "młodych gniewnych", którzy za nic sobie mają stereotypowe postrzeganie świata. Tymczasem Toru reprezentuje stojących na rozstaju dróg, zagubionych i niepewnych siebie i innych ludzi, którzy nie wiedzą na której życiowej ścieżce postawić swoją stopę, aby dojść do tak samo niepewnego celu. Odarta z tego kontekstu relacja pomiędzy Kizukim, Naoko i Toru rzeczywiście może się wydawać trącącą banałem niewyszukaną historią miłosnego trójkąta, według wzoru "ich dwóch - ona jedna", gdzie uczuciowa namiętność kładzie się cieniem na pięknej męskiej przyjaźni. Idąc tym tropem, nie wypada interpretować "Pani Bovary" Flauberta tylko i wyłącznie jako podręcznika do cudzołóstwa, napisanego dla niewiernej żony, a "Anny Kareniny" Tołstoja jako konkluzji znudzonej małżeńską rutyną kobiety, że namiętny kochanek jest lepszy od nieczułego męża. Głębia i wielkość tych powieści przebija się przez nieskomplikowaną oś fabularną, i zachwyca czytelnika tym, co ten, uruchamiając swoją wyobraźnię, będzie w stanie wyczytać z treści zawartej między wierszami. Nie inaczej rzecz się ma z powieścią Murakamiego, która zdobyła w Japonii status książki nieomal kultowej, czytanej przez pokaźne grono różnorakich odbiorców. Nie było to, jak sądzę, wynikiem komercyjnych marketingowych mechanizmów, ale probierzem talentu pisarza, który stworzył dzieło wybitne, ze wszech miar godne uwagi także polskiego czytelnika z paszportem kraju członkowskiego Unii Europejskiej w kieszeni, szczególnie po trzech dekadach od transformacji ustrojowej i upadku Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.

Napisana prostym, niewyszukanym językiem, pozbawiona właściwych dla niemal całej pozostałej twórczości Murakamiego fantastycznych wątków, przepełniona muzyką "czwórki z Liverpoolu" "Norwegian Wood", to portret japońskich "dzieci-kwiatów" z pokolenia "beat generation", które, choć nie godzi się na rzeczywistość odziedziczoną po rodzicach, nie chce się też wyrzec kształtującego całe pokolenia ich przodków dziedzictwa samurajów, zebranego w honorowym kodeksie bushido. Porównywaną do "Buszującego w zbożu" J.D. Salingera książkę osobiście zestawiłbym z "Pięknymi, dwudziestoletnimi" Marka Hłaski. Ta bardzo japońska w swojej wymowie powieść, którą polecam każdemu, kto choć trochę interesuje się kulturą Orientu, albo tym, którzy lubują się w obyczajowych historiach, napisanych z wnikliwością przenikliwego obserwatora ludzkiej natury, niesie w sobie doniosłe uniwersalne przesłanie, rozumiane pod każdą szerokością geograficzną. Klaustrofobiczne zamknięcie się we własnych narodowych tradycjach, jest tak samo szkodliwe, jak bezrefleksyjne i entuzjastyczne otwarcie się na wszystko co nowe i obce. Trzeba podjąć trudny wysiłek, aby poszukać złotego środka i własnej drogi w zawiłościach życia i pogmatwaniu świata, z całym ryzykiem, wyzwaniami i konsekwencjami tej odważnej postawy. Choćby z tego powodu warto przeczytać powieść Murakamiego.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 872
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: