Ósmy marca i osiem niedocenianych bohaterek literackich. Poświęćmy chwilę tym dzielnym heroinom, które mimo niewątpliwej odwagi, nietuzinkowych przekonań czy godnej naśladowania postawy jakoś nie zapisały się w naszej pamięci, a ich bohaterskie czyny często ginęły w cieniu dokonań ich koleżanek, uwielbianych przez wszystkich Daenerys Targaryen, Hermiony Granger, Katniss Everdeen czy Elizabeth Bennet.
Po dogłębnej analizie i szczegółowym rachunku sumienia chciałabym przedstawić Wam moją listę ośmiu najbardziej niedocenianych bohaterek literackich.
Sansa Stark
Mdła, nudna, głupia i zaczytana w lichych romansidłach. Ponadto dała się złapać na blond czuprynę i błysk w zielonym oku pewnego władcy, którego kocha się nienawidzić (chyba tylko bardziej kocham nienawidzić jego matkę). Dodajmy do tego skandaliczne zachowanie wobec rodzeństwa, szczególnie siostry, i mamy Sansę Stark – jedną z najmniej lubianych bohaterek (i bohaterów!) sagi Pieśni lodu i ognia George'a R.R. Martina.
A jednak! Musimy sobie uświadomić, że Sansa – młode dziewczę wychowane na romansach rycerskich niczym Emma Bovary na swoich książkach – wciąż jeszcze żyje. W świecie Martina nie jest to takie oczywiste, szczególnie jeśli nazywasz się Stark, więc jej determinacja, siła woli i wychodzenie z każdej beznadziejnej sytuacji zaczęły mi imponować.Śledzenie jej powolnej, ale efektywnej przemiany pod skrzydłami niepokojącego Petyra Baelisha sprawiało mi prawdziwą przyjemność. Nie zapominajmy też o tym, co Sansa uczyniła w serialu dla swojego brata…
Ginny Weasley
Nie oszukujmy się, Ginny Weasley – członkini jednej z najsympatyczniejszych rodzin w literaturze młodzieżowej (tak, Borejkowie, was to się też tyczy!) – nie miała zbyt dobrego PR-u. Większość czytelników chciała, żeby Harry skończył z Hermioną, filmy o Harrym Potterze przedstawiły ją jako dość niezręczną dziewczynę (przynajmniej… wie, jak zawiązać but mężowi?), której prawdziwy charakter chyba został przykryty niezdarnym aktorstwem.
Ale gdy wróciłam do piątego i szóstego tomu powieści Joanne Rowling, okazało się, że Ginny Weasley to niezłe ziółko. Tak, poznaliśmy ją jako zakręconą fankę Harry’ego, ale wiele się zmieniło, odkąd skończyła 12 lat. 14-letnia panna Weasley romansuje ze starszymi chłopakami, świetnie gra w quidditcha, psoci z bliźniakami i zdecydowanie nie boi się wygarnąć komu trzeba, szczególnie samemu Potterowi w ostatniej części, kiedy ten wspaniałomyślnie rzuca ją dla ratowania świata (by była bezpieczna… tak, jasne). Jedyny problem z tą postacią jest taki, że pojawiła się chyba za późno, więc jej związek z Harrym nie miał czasu się rozwinąć.
Éowina
Musimy się zgodzić, że Tolkien nie słynął ze zbyt dobrze napisanych postaci kobiecych. Arvena w książce zajmuje się głównie płakaniem i czekaniem – dużo lepiej poradził sobie z jej postacią film Drużyna pierścienia. Ale to Éowina jest bohaterką, której zdecydowanie nie powinno się nie doceniać. Księżniczka Rohanu wyprawiła się wbrew woli mężczyzn na wojnę przeciw siłom Saurona, by wziąć udział w absolutnie epickim pojedynku z Czarnoksiężnikiem z Angmaru. Nie dość, że pokonała samego Króla Nazguli, to jeszcze rzuciła jedną z najlepszych ripost w historii. Kiedy ten mówił, że żaden żyjący mężczyzna nie może go zabić, ona – zanim jeszcze wbiła ostrze w jego widmowe cielsko – zdążyła zgasić go na zawsze. Odrzucając hełm, spod którego rozsypały się jej złociste loki (w filmie ta scena jest spektakularna!), rzuciła mu w twarz, że żaden z niej mężczyzna. Och, możemy być pewni, iż wiadomość dotarła do Czarnoksiężnika.
Jednocześnie „Biała Księżniczka Rohanu” to jedna z sympatyczniejszych postaci trylogii; na myśli mam szczególnie jej wiarę w niepozornego hobbita.
Primrose Everdeen
Jeśli uważacie, że nie ma w całych Igrzyskach śmierci Suzanne Collins bohaterki twardszej od Katniss, być może zechcecie zmienić zdanie. Primrose pozostaje w cieniu siostry dlatego, że jest niewyobrażalnie wręcz słodka i łagodna. Nie dajcie się jednak zwieść tym uroczym warkoczom; dziewczyna – utalentowana uzdrowicielka – gdy przyszedł czas, mimo strachu potrafiła zrobić to, co do niej należy. Kiedy Katniss chciała tylko udawać, że rewolucja nie istnieje, Prim miała na tyle determinacji, by zaangażować się w wojnę jako medyczka. To właśnie ona przekonała starszą siostrę, by ta walczyła za sprawę.
Nie zrozumcie mnie źle. Oczywiście Katniss to wielowymiarowa, świetna bohaterka, która została wplątana w sytuację przerastającą niekiedy jej siły. Ale jeśli pomyśleć nad tym nieco dłużej, Prim zasługuje na zauważenie – być może bez niej Kapitol wciąż „dopingowałby” dzieci idące na śmierć…
Charlotte Lucas
„Wiesz, nie jestem romantyczką; nigdy nie byłam” – mówi Charlotte, bohaterka Dumy i uprzedzenia Jane Austen. Charlotte Lucas na pierwszy rzut oka nie przypomina może żadnej ze słynnych heroin literackich, przynajmniej ówczesnych. Jeśli jednak weźmiecie pod uwagę, że musi znosić zupełnie niestrawnego, głupiego męża, zobaczycie, iż ma ona swoje zalety. W zasadzie te wszystkie, które podziwiamy u Lizzie Bennet (oprócz urody miotły, dumy i romantycznego idealizmu), a nawet więcej – pani Lucas to zdroworozsądkowa i zdeterminowana bohaterka swoich czasów. W pewnym sensie może być poprzedniczką ukochanej przez wszystkich Fanny Price i potomkinią rozsądnej Elinor Dashwood. Charlotte jest osobą twardo stąpającą po ziemi i potrafiącą użyć swojego rozumu. Być może nigdy nie będzie to nasza ulubiona heroina romantyczna, lecz dlaczego nie – realistyczna?
Susan Pevensie
Jeśli chodzi o siostry Pevensie, wydaje się, że tą popularniejszą jest młodsza, Lucy – wygadana poszukiwaczka przygód. Jednakże i starszej nie powinniśmy pomijać. Susan musiała przejąć rolę matki i zaopiekować się swoim rodzeństwem – i mimo że czasami bywała nieco denerwująca, jej praktyczne podejście i umiejętność planowania nierzadko ratowały wszystkim życie. Najmniej odważna z grupy na początku cyklu Opowieści z Narnii C.S. Lewisa, w czasie rozwijania się historii trwała przy swoich wartościach i dzielnie walczyła ze strachem. Wielu twierdzi, iż autor zrobił z Susan postać od czarnej roboty, ale myślę, że warto docenić i tę bohaterkę ze świata Narnii.
Valentine Wiggin
Brak popularności Valentine Wiggin wynika chyba z tego samego powodu, z jakiego nie została ona przyjęta do International Fleet – jest zbyt miła! Największą zaletę tej bohaterki stanowi jej wręcz przytłaczająca empatia, a mamy chyba w zwyczaju odmawiać „heroiczności” postaciom uroczym i sympatycznym. Valentine dowiodła, że możesz być słodka i jednocześnie ratować świat – przekonała ona głównego protagonistę powieści Orsona Scotta Carda Gra Endera, by przestał się mazać i wyruszył wreszcie na swoją wyprawę. Współczująca natura pomogła jej utrzymać w ryzach starszego brata-geniusza. A oprócz tego,Valentine to supergeniuszka, która w pojedynkę przywróciła rząd na Ziemi, podczas gdy Ender bawił się w bohatera…
Orlando
Jeśli pewnego dnia obudziłabyś się i odkryła, że w nocy twoje damskie części zostały zastąpione męskimi, prawdopodobnie trzeba byłoby wzywać karetkę z powodu ataku serca. Bohaterce powieści Virginii Woolf Orlando otrząśnięcie się z tak traumatycznego przeżycia zajmuje jakieś pięć sekund. Z uroczego chłopięcia przeobraża się w seksowną kobietę, po czym wkłada suknię i zaczyna zajmować się odrzucaniem kolejnych propozycji małżeństwa, jakby robiła to od zawsze. Orlando jest jedną z najoryginalniejszych bohaterek w historii literatury. Możemy tu oczywiście przytoczyć takie argumenty za jej siłą, jak niezależność czy ignorowanie płciowych stereotypów i ról, jednak warto pamiętać, iż przeżyła jakieś 300 lat, co praktycznie czyni z niej swego rodzaju boginię. Bohaterka Woolf po prostu sprawia, że zaczynasz uwielbiać być kobietą. Ale niech może wypowie się ona sama: „Chwalić Boga, jestem kobietą!”.
*
Inspiracja: Crystal Paul, Emily Thomas
Zdjęcie: fotolia