Dodany: 24.01.2017 14:25|Autor: carmaniola

Czytatnik: dumki-zadumki

1 osoba poleca ten tekst.

Ludzie jak rośliny - Julio Ramón Ribeyro „Słowo niemowy”


„Jesteśmy jak rącznik, ta dzika roślina kiełkująca i pleniąca się w najgorszych i najbardziej stromych miejscach. Popatrzcie, jak rośnie na wydmach, na żwirowiskach, w wyschniętych rowach, na rozkopanych terenach po budowach, na wysypiskach. Nikogo o nic nie prosi, potrzebuje tylko trochę przestrzeni do życia. Słońce i sól przynoszona przez wiatr od morza nie znają dla niej litości, depczą ją ludzie i rozjeżdżają traktory, a rącznik wciąż rośnie, pleni się, żywi kamieniami i śmieciem. Dlatego mówię, że my jesteśmy jak ta roślina, my, ludzie z ludu”[1].

To fragment jednego z opowiadań peruwiańskiego pisarza Julio Ramona Ribeyro, ale tę charakterystykę można odnieść do większości bohaterów pojawiających się na kartach jego książek. To ludziom z nizin społecznych poświęcił większą część swojej twórczości i dlatego też, gdy postanowił wydać łącznie wszystkie publikowane wcześniej zbiory opowiadań, nadał im wspólny tytuł: „Słowo niemowy”, bo jak pisał do swojego wydawcy:

„(…) w większości moich opowiadań do głosu dochodzą ci, którzy w prawdziwym życiu pozbawieni są słowa, zmarginalizowani, zapomniani, skazani na istnienie bez dźwięku i bez głosu. Ja im przywracam oddech, którego im się odmawia, i pozwalam wyrazić ich pragnienia, porywy i niepokoje”[2].

Pod takim też tytułem został wydany wybór jego opowiadań w Polsce. Zachowany został podział na poszczególne zbiory, z których prezentowane są najbardziej charakterystyczne utwory. Pierwsze opowiadania, niezwykle przejmujące ze względu na ich tematykę są niezwykle proste i krótkie. Ich bohaterowie są zupełnie bezradni i zależni od sprawujących nad nimi opiekę osób. Atmosferę całkowitej niemocy i bierności podkreśla ton relacji narratora, który w beznamiętny sposób przekazuje jedynie fakty.

To dobre opowiadania, jednak dopiero prezentowany w wyborze w całości a składający się z trzech opowiadań zbiór „Trzy historie buntownicze” wzbudził mój autentyczny zachwyt. Każda z prezentowanych tam historii rozgrywa się w odmiennej scenerii – na morskim wybrzeżu, w Andach i amazońskiej dżungli – a łączy je element buntu słabych i biednych wobec silnych i bogatych.

„U stóp klifu” to historia ojca i dwóch synów, biedaków przeganianych z każdego miejsca, gdzie próbowali się zadomowić. W końcu postanowili postawić swój dom nad morzem, w miejscu byłej plaży, z której miasto zrezygnowało ze względu na niebezpieczeństwo osunięcia się ziemi. Byli pierwszymi, ale nie ostatnimi ludźmi, którzy postanowili zaryzykować i osiedlić się na skrawku lądu, z którego – jak mieli nadzieję – nikt ich nie wyrzuci. Narratorem jest tu ojciec, niewykształcony ale niezwykle zaradny mężczyzna, który snuje opowieść o próbie znalezienia własnego miejsca na ziemi i skazanej z góry na niepowodzenie walki biedaków z urzędem miasta.

Akcja drugiego opowiadania pt. „Obława” rozgrywa się w andyjskich kordylierach. Do pewnej wioski, po latach spędzonych w kopalni, która odebrała im zdrowie, powracają górnicy. Zniszczone pyłem płuca nie pozwalają im długo cieszyć się rodzinną ziemią – wracają by umrzeć wśród swoich. Mały chłopiec, jeden z mieszkańców wioski opowiada historię niepokornego górnika, który, w przeciwieństwie do innych nie tylko nie umarł, ale też postanowił zemścić się na właścicielu ziemskim, który bezwzględnie wyzyskując zatrudnionych wieśniaków przyczynił się do śmierci jego ojca. Maluczkim nie wolno podnosić głowy więc szybko z napastnika stał się zaszczutą ofiarą. Uderza, choć nie dziwi, milczenie i obojętność ludzi z wioski.

„Feniks” opowiada o tragicznym zdarzeniu, do którego doszło podczas występu zubożałego cyrku w amazońskiej dżungli. Ta historia uświadamia, że dla każdego człowieka, nawet najsłabszego i najbardziej sponiewieranego istnieje granica po przekroczeniu której, bez względu na konsekwencje, ciosem odpowie na cios. Narracja jest rozpisana na wiele głosów a z tych fragmentarycznych relacji wyłania się nie tylko opis bieżących wydarzeń, ale też charakter i dzieje każdej z pojawiających się w opowiadaniu postaci.

Na uwagę zasługują również humorystyczne, wręcz groteskowe, opowiadania ze zbioru „Silvio w Rosedal”. Pierwsze z nich dotyczy zaciekłych sporów sąsiedzkich pomiędzy dwojgiem samotnych staruszków pałających ku sobie niechęcią.

„Zanim zdążyli się zorientować, zaczęła się wojna na fale dźwiękowe. Trwała nieskończenie wiele dni. Doña Pancha odkryła broń potężniejszą niż piosenki do tańca – powieści dźwiękowe. Jego pokój wypełniły okrzyki, szlochy, jęki – epizody historii, która ciągnęła się przez kolejne wieczory i której bohaterów, chcąc nie chcąc, Memo nauczył się rozpoznawać, osoby zawsze na skraju upadku albo wycieńczone przez nieuleczalne choroby, lecz niezdolne umrzeć. Jako że zdało mu się nieprzyzwoite wystawiać Verdiego przeciwko takiemu okropieństwu, przejrzał zasoby…[3]”.

„Markiz i krogulce” opowiada o arystokratycznych pretensjach pewnego potomka starej szlacheckiej rodziny, który czuł się znieważony dojściem do władzy ludzi bez właściwych korzeni rodowych i na wszelkie sposoby chciał im to przywództwo odebrać.

„Kiedy będę już tylko cieniem” to zabawna, choć dość makabryczna historia trzech postrzelonych młodzieńców z Ameryki Południowej, którzy wynajmując w Paryżu pokój u dwóch staruszek zostali wciągnięci w wiry rodzinnej nienawiści, która wraz z upływem czasu osiągnęła szczyty absurdu.

Wybór zamyka niezwykle nostalgiczne i wzruszające opowiadanie o szkolnych kolegach i koleżankach, którym z różnych powodów nie dane było doczekać dorosłości. Trudno mi ocenić czy zawiera ono jakieś elementy autobiograficzne czy zostało zupełnie wymyślone, bo zgodnie ze dekalogiem pisarskim autora:

„Historia z opowiadania może być prawdziwa albo wymyślona. Jeśli jest prawdziwa, musi sprawiać wrażenie wymyślonej, a jeśli wymyślona – prawdziwej”[4].

Julio Ramón Ribeyro należał do twórców z pokolenia boomu, którzy swoim pisarstwem zawojowali Stary Kontynent. Jego tradycyjne podejście do literatury, choć w niektórych opowiadaniach pojawiają się pierwiastki fantastyczne i eksperymenty narracyjne, sprawiło, że nie wypłynął na fali wraz z kolegami po piórze. Lepiej późno niż wcale i to dobrze, że teraz możemy zapoznać się z jego twórczością, bo jest tego warta.


- - -
[1] Julio Ramón Ribeyro, „U stóp klifu” [w:] Słowo niemowy: Wybór opowiadań (Ribeyro Julio Ramón), przeł. Tomasz Pindel, Universitas, 2016, s. s. 85.
[2] Tamże, Tomasz Pindel, „Posłowie” s. 414.
[3] Tamże, „Smutne spory w starej posiadłości”, s. 254.
[4] Tamże, „Posłowie”, s. 415.

Tekst także na moim blogu: http://okres-ochronny-na-czarownice.blogspot.com

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1834
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 10
Użytkownik: adas 27.02.2017 23:03 napisał(a):
Odpowiedź na: „Jesteśmy jak rącznik, ta... | carmaniola
Mam odhaczone w spisie do przeczytania, ale teraz tylko na wszelki wypadek informuję, że w tej serii się dzieje bardzo dużo w od jesieni. Wyszły:

1. Kroniki Bustosa Domecqa; Sześć zagadek dla don Isidra Parodiego (Borges Jorge Luis, Bioy Casares Adolfo) wspólna książka Borgesa i Bioy Casaresa, znane już Kroniki Bustosa Domecqa i sześć opowiadań "pastiszowo-kryminalnych", z których jedno jest imho wybitne.
2. Śledztwo (Saer Juan José) - na pewno przeczytam.
3. I najważniejsze: Trzy pstre tygrysy (Cabrera Infante Guillermo) - podobno jedyna niewydana u nas naprawdę wielka powieść Boomu, tak czytałem na forum już prawie 15 lat temu. Rozdział był w Czaczy.
Użytkownik: carmaniola 02.04.2017 22:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam odhaczone w spisie do... | adas
Przepraszam, że dopiero teraz... Jakoś zupełnie się schowało i zobaczyłam dopiero przeglądając czytatnik. Dziękuję za linki - właśnie się zastanawiałam, czy po nowe wydanie "Kronik..." sięgać, ale skoro twierdzisz, że jedno z opowiadań jest takie specjalne, to zmierzę się z nimi na pewno.

"Trzy pstre tygrysy" wypatrzyłam i zaschowkowałam, ale co do Śledztwo (Saer Juan José) miałam niejaki wątpliwości, bo jestem mało "kryminalna". Teraz jednak zajrzałam do noty i... chyba też nie mogę odpuścić. Dzięki! ;-)
Użytkownik: adas 03.04.2017 11:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Przepraszam, że dopiero t... | carmaniola
Mam gigantyczną słabość do Borgesa, Bioy Casaresa szanuję... "Kroniki" są po prawdzie nużące, zbyt wiele w nich odniesień do argentyńskiej kultury i tylko niektóre z tych tekstów się bronią jako samodzielne opowiadania, no powiedzmy: opowiadania. "Zagadki" też cierpią na tę przypadłość, ale w mniejszym stopniu, są przede wszystkim pastiszem ówczesnej konwencji kryminalnej, ale jest w nich też, moim skromnym zdaniem, jakaś wizja Argentyny początków XX wieku. Momentami w krzywym zwierciadle, momentami - niekoniecznie.

Saer jest dla miłośników boomu. Tak coś mi się wydaje;). Bo to tyleż kryminał, i to straszny, co literatura o literaturze plus kilka obrazków argentyńskich, ale nie z BA czy pampy. Na 170 stronach. Gęste to jest. Może trochę wydumane. Ale to jednak Argentyńczyk, oni gniotów nie wypuszczają, nawet jak się trochę pogubią.
Użytkownik: carmaniola 03.04.2017 15:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam gigantyczną słabość d... | adas
Moja fascynacja Borgesem jest późnojesienna, wtórna i w dużej mierze wynikająca chyba z mojej coraz większej fascynacji nim jako poetą. Ale każdy okruszek zbieram, więc sięgnę na pewno.

Co do Saera, to teraz mi dopiero narobiłeś smaczku! Już zamówiłam w biblio, powinien wrócić lada chwila, a ponieważ właśnie kończę zaczętą wcześniej książkę zabiorę się natychmiast jak wpadnie mi w łapki.

Z tamtych rejonów polecam gorąco Tłumacząc Hannah (Wrobel Ronaldo) - naprawdę niezła rzecz! ;-)
Użytkownik: carmaniola 13.04.2017 08:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam gigantyczną słabość d... | adas
I kto mnie w tego Saera wcisnął, ha?! Teraz stoję pod Troją, dziwne banknoty mam powalane krwią niewinnych staruszek i zastanawiam się kto był Młodym Żołnierzem a kto Starym. A na dodatek próbuję coś z tego wszystkiego zmontować - pewnie za pomocą tak skomplikowanych, wielokrotnie złożonych i z licznymi wtrąceniami zdań, jak autor. ;p
Użytkownik: adas 13.04.2017 13:00 napisał(a):
Odpowiedź na: I kto mnie w tego Saera w... | carmaniola
No właśnie się trochę bałem, ale dawałem pewne oznaki ostrzegawcze pisząc, ze to "bardzo argentyńskie";). I to naprawdę jest taka książka, że nic się nie da napisać przedtem, bo w zasadzie każde wspomnienie o fabule okropnie psułoby... niespodzianki. (Meta)literackie, i nie tylko, smaczki. Mnie tematy każdej z tych "powieści" odrzucają, ale jak sugestywnie są podane. I ma gigantyczny plus za cudowne obrazy tej trzeciej (po BA i pampie, choć jest jeszcze przecież ziemia ognista jeszcze) Argentyny, La Platy, granicy z Paragwajem, tej bardziej metyskiej, czy wręcz murzyńskiej (bo ja kiedyś wierzyłem, że Argentyna nie ma/miała Mulatów...).
Użytkownik: carmaniola 14.04.2017 15:50 napisał(a):
Odpowiedź na: No właśnie się trochę bał... | adas
No i tak mnie zestresowałeś, że właściwie nic nie napisałam o fabule, a z nicości wyłania się tylko dziwność... W każdym razie mam nadzieję, że chociaż ją widać. ;-)

Dopływami Parany - Juan José Saer „Śledztwo”
Użytkownik: carmaniola 21.04.2017 14:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam gigantyczną słabość d... | adas
Wiem, że poezja nie bardzo, ale przecież wszystkiego czytać nie musisz a parę rzeczy, które Ci się mogą spodobać jest. Tak myślę. ;-)

Złoty zmierzch - Jorge Luis Borges „Złoto tygrysów”
Użytkownik: adas 24.11.2017 21:39 napisał(a):
Odpowiedź na: „Jesteśmy jak rącznik, ta... | carmaniola
1. Czytałem tę powieść kiedyś u nas wydaną, tyle że ona się działa chyba na hacjendzie, przynajmniej we wsi i dlatego bardzo mnie zaskoczyły te pierwsze, miejskie i straszliwie naturalistyczne opowiadania.

Nic więcej z powieści nie pamiętam, choć jak teraz widzę dałem aż 4,5, musiała być więc w porządku.

2. Uknułem kiedyś taką definicję na użytek własny: pisarz lepszy niż jego dzieła i tak mam z tymi opowiadaniami. One są w zasadzie wszystkie napisane przynajmniej dobrze, ale jakoś nie potrafię powiedzieć, by rzeczywiście przykuły moją uwagę i że zostaną ze mną na dłużej. Z jednym wyjątkiem, o którym za chwilę. Ale czy mamy do czynienia z realizmem (wręcz socrealizmem) pierwszych trzech drastycznych historii, czy z grą literacką jak w "Oznace", czy z obrazkami bardzo drobnego limeńskiego mieszczaństwa czy nawet autobiograficznymi partiami finalnymi - szanuje się rzemiosło i zamysł, ale brakuje elementów, które by zostawiały dane opowiadanie w pamięci. Może poza dziewczyną ratującą topielicę i "żołnierzami" zdobywającymi wzgórze.

3. Rzeczywiście, "Trzy historie" zmieniają jednak ocenę całego zbioru. Ba, gdyby wydano tylko je i może ze trzy, cztery inne, kto wie, czy nie oceniałbym "Słowa niemowy" (no właśnie, dobry tytuł, ale czy wart aż takiego usprawiedliwienia programowego?) wyżej. Dla mnie paradoks polega na tym, że w tych trzech tekstach Peruwiańczyk, moim skromnym zdaniem, nagina/porzuca te zasady o których wspomina Pindel w Posłowiu (inna rzecz, że są one na tyle szerokie, że w zasadzie każde opowiadanie się pod nie łapie), te historie, przynajmniej dwie pierwsze, wychodzą poza literackie ramy narzucone przez samego pisarza w innych tekstach. Czyli odwrotność tezy z punktu 2.-;): tak jakby sama tematyka tych opowiadań i niechęć bohaterów do poddawania się regułom przeniosła się na samo pisanie Peruwiańczyka w tych fragmentach i te opowiadania zyskują autonomię, anarchizują się i rozsadzają zbyt sztywne niestety fabuły większości (powtórzę: bardzo dobrze napisanych) współtowarzyszy. Najlepsze jest pierwsze, o życiu na opuszczonej plaży, prawdziwa perełka. "Obława" to szereg zapadających w pamięć obrazów, a ostatnie chyba trochę słabsze, choć smutno złośliwe.

Ale poplątałem.
Użytkownik: carmaniola 25.11.2017 20:00 napisał(a):
Odpowiedź na: 1. Czytałem tę powieść ki... | adas
Ooooo! Odmrozili Cię!!! Hurra!!!

Prawda, że te trzy historie smakowite? Gdyby nie one, pewnie ten zbiór nie utkwiłby mi w pamięci. Dobry, ale nie żadna eksplozja, którą czyta się z zapartym tchem. No, może ten dech zapiera okrucieństwo świata przedstawionego, ale nie maestria literacka. Ale te trzy... Zgadzam się, że najlepsze jest pierwsze opowiadanie. "Obława" przywodziła mi na myśl film i cały czas męczyło mnie przeświadczenie, że już kiedyś coś podobnego oglądałam. To ostatnie, o cyrku... nie wiem czy słabsze. Inne. Chyba tylko tutaj Ribeyro sygnalizuje, że zna najnowsze trendy i pokazuje, że także potrafi się do nich dostosować. Ujęły również te humorystyczne powiastki, chociaż ta o szalonym markizie była, jak dla mnie, zbyt abstrakcyjna.

Twoja teoria z punktu 2 jest mocno skomplikowana, ale chyba "chwytam" o co chodzi.

PS. Zamrożony też byłeś fajny, ale... ;-)
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: