Cel istnienia
Wydawnictwo Mag postanowiło wydać twór nietypowy: w jednym egzemplarzu umieszczono zbiór opowiadań oraz powieść*. Zastanawiałam się (nawet jeszcze na początku czytania), jak to w praktyce wyjdzie, jakie będzie odczucie czytelnika. Teraz wiem - dla mnie jest to OK :).
Bacigalupi funduje nam niesamowitą wizję przyszłości. Powiedzcie no, młodzi i odrobinę starsi ludzie - jak często zastanawiacie się nad przyszłością i czy zdarza się Wam myśleć, jak Wasze decyzje wpływają na świat? Przyznaję, że o ile zdarza mi się całkiem często myśleć o przyszłości, to jednak myślę o swojej przyszłości. A decyzje podejmowane przeze mnie również analizuję przez pryzmat własnego życia. Może dlatego, że nie mam dzieci? Może to zmienia widzenie świata? Bo jednak nie zastanawiam się długofalowo nad tym, czy powinno się walczyć o taką czy inną sprawę, a przynajmniej nieczęsto.
I dlatego tak wielkie wrażenie zrobiła na mnie wizja przyszłości, jaką autor zaserwował w swoich utworach. Oczywiście, nie jest powiedziane, że tak potoczą się losy ludzkości, w końcu to czysta fikcja literacka oraz wyobraźnia autora, ale mimo tego - daje do myślenia. Dlaczego?
Otóż mamy okazję poznać świat, w którym żywność modyfikowana genetycznie to jedyna, jaka jest znana. Resztę roślin (a i sporą część zwierząt) wykończono przez przeprowadzanie właśnie prób genetycznych, których nieudolność doprowadzała do wybuchów epidemii, plag robactwa itd. Świat, w którym zasoby naturalne już właściwie nie istnieją, podstawowym środkiem transportu są statki oraz rowerowe riksze, a komputery obsługuje się przez pedałowanie. Świat, który ponownie skurczył się z "globalnej wioski" do maleńkiej okolicy dookoła każdego człowieka, bo podróżowanie jest niezmiernie trudne i kosztowne. Którego spora część wyginęła z powodu epidemii oraz zalania przez oceany. Gdzie pojawiają się genetycznie modyfikowani ludzie, stworzeni tylko do pracy i służenia innym.
Inna wizja, to wizja nieśmiertelności. Społeczeństwo, które zdecydowało się na chemiczne, nieskończone wydłużanie życia. Ludzie żyjący wygodnie w wieżowcach wysoko ponad Nowym Jorkiem zalanym przez wodę. Ludzie, którzy mogą poświęcić kilkadziesiąt lat na próby orkiestry, by zagrać coś w nieziemski sposób. Przecież mają czas... Ludzie, którzy nie potrzebują dzieci, bo przecież żyją wiecznie. Nie mogliby się zresztą rozmnażać, przecież doprowadziłoby to do przeludnienia. A mimo wszystko niektórzy decydują się poświęcić nieśmiertelność, by jednak urodzić dziecko. Jak to się kończy?
W innym opowiadaniu poznajemy z kolei świat totalnie wyniszczony, na którym nie przeżyło nic oprócz ludzi. Nie ma flory i fauny. Ludzie spędzają czas na graniu w gry komputerowe i innych rozrywkach. A żywią się na przykład... piaskiem. Robią ze swoim ciałem co tylko im przyjdzie do głowy. Jednak coś utracili. Nie zdają sobie z tego sprawy do czasu, gdy nagle zdarza się coś niewiarygodnego - znajdują żywego psa! Jak przetrwał? Czym się żywił? I najważniejsze - co z nim zrobić? Może jednak nauczy ich od nowa współżycia, miłości, czułości?
Nie ma co wymieniać wszystkich wersji światów, które stworzył autor. Zamiast tego należy się tylko zachwycać - niesamowita, bogata wyobraźnia i zdolność tworzenia zarówno ogólnych, jak i drobiazgowych wersji różnych systemów, krain, społeczeństw. Na mnie zrobiło to naprawdę duże wrażenie. Język, którym operuje autor jest wyważony, bez emocji i wykrzykników, jednocześnie bardzo dobrze podkreśla ważne tematy podejmowane zarówno w opowiadaniach, jak i powieści.
Bo tematów przewija się tutaj mnóstwo. Jest genetyka, ekologia, polityka, relacje społeczne, miłość, przyjaźń, rodzina, zarządzanie zasobami naturalnymi, sterowanie rozrodczością, tworzenie istot-zabawek, rzeczywistość wirtualna i dziesiątki innych tematów, które już pojawiają się w naszym życiu, na razie często jako eksperymenty. I dlatego całość jest tym bardziej przejmująca!
Autor ma - jeżeli mogę to tak nazwać - "ostre pióro". Nie boi się nas przerażać, szokować, złościć czy wzruszać. A robi to zawsze niezmiernie pomysłowo i barwnie. Bo gdzie jeszcze możemy zobaczyć na przykład koncert wykonany przez dwie dziewczynki z użyciem ich zmodyfikowanych ciał? Czy rosnące domy-rośliny?
Bohaterowie to zresztą kolejny mocny punkt tego autora. Są różnorodni i zaskakujący. Jest ich tak wielu, że mamy okazję podążać za dziećmi, dorosłymi, starcami, kobietami, mężczyznami, bogatymi, biednymi etc. A każdy bohater ma to "coś" w sobie, nie ma postaci mdłych, nieciekawych, bez "ikry". A co jest dużą zaletą - nie mylą nam się, bo i w powieści, i w każdym opowiadaniu jest jasno określona rzeczywistość i należący do niej bohaterowie. Autor dodał również mały smaczek dla uważnych czytelników - niektórych bohaterów można odnaleźć w więcej niż jednym opowiadaniu. Wszystkie utwory są dopracowane, refleksyjne, pełne przenikliwości. Bacigalupi świetnie sobie poradził zarówno z krótkimi opowiadaniami, jak i z dosyć długą (ponad 400 stron) powieścią, co dobrze świadczy o jego talencie.
Chociaż przyszłość ukazana w tych utworach mnie przeraża i za żadne skarby nie chciałabym w takich światach żyć, to opowiadania i powieść bardzo mi się podobały! Uważam, że jest to kawał naprawdę dobrej prozy, stworzony bardzo umiejętnie, intrygująco, wciągająco.
Polecam!
---
* Paolo Bacigalupi, "Pompa nr 6 i inne opowiadania; Nakręcana dziewczyna", tłum. Wojciech M. Próchniewicz, Wydawnictwo Mag, 2011.
[Recenzję opublikowałam wcześniej na moim blogu.]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.