WITAM! WITAM!
Dzisiaj otwarcie inne niż zwykle!
Mamy w BiblioNETce
50. KONKURS JUBILEUSZOWY!
Z tej okazji trochę radości, czyli
NAGRODY!
Nagrody zostały ufundowane przez:
1.
Karolinę Wilczyńską - zwycięzca Konkursu otrzyma Jej książkę
Performens z dedykacją specjalnie dla laureata.
2. Organizatora konkursu
Joy: wśród Wszystkich, którzy będą mieli choć jeden komentarz na Forum konkursowym, w wątku Konkursu nr 50 , zostanie wylosowana książka
Telefrenia Edwarda Redlińskiego.
3.
Wydawnictwo My Book [
www.mybook.pl] –
10 książek
Kura salonowa Aliny Białowąs.
Książki ufundowane przez Wydawnictwo My Book zostaną rozdzielone w
niżej wymieniony sposób:
Dwie książki przyznane zostały
Laureatom Wszech Czasów;
są to
Nutinka i Joy .
Książkę dostaje także
Laureat Salonów Konkursowych -
Czajka,
za udział w 45 konkursach.
[Więcej o Laureatach w wątku
JUBILEUSZ KONKURSOWY].
Pozostałych siedem książek zostanie rozlosowanych wśród uczestników
aktualnego jubileuszowego konkursu.
Lista osób nagrodzonych zostanie ogłoszona po zakończeniu konkursu.
A teraz przedstawiam
KONKURS nr 50, który przygotował
Joy:
FANFARY!, oto on -
„CIĄŻA, czyli CUD ŻYCIA”
Witam serdecznie!
Mam zaszczyt i przyjemność poprowadzić jubileuszowy 50 konkurs BiblioNETkowy. Mam nadzieję, że temat Wam się spodoba oraz liczę na dobrą zabawę.
Starałem się zadowolić każdego konkursowicza. Moim pragnieniem było, aby każdy znalazł coś dla siebie; znajdziecie więc w tym konkursie prawdziwy literacki miszmasz. Od klasyki, science-fiction ,fantasy po romans.
Niektórzy autorzy mogą Was zaskoczyć, ale ich rozpoznanie nie powinno Wam sprawić kłopotu, chociaż nie mam ich ocenionych.
Proszę Was o zabawowe potraktowanie tego konkursu, pragnę także wszystkich uczestników zachęcić do częstego zabierania głosu na forum.
Podpowiadamy sobie według następujących zasad:
1. W sumie nie ma jakiś sztywnych zasad. Liczę na Waszą inwencję.
2. Każdemu powiem, którego dusiołka zna osobiście oraz czy miał kontakt z rodzicem.
3. Proszę nie podpowiadać wprost narodowości autora jak i tytułu książki, ale jakieś bardzo zakamuflowane podpowiedzi w takim kierunku mogę tolerować.
4. Podium tym razem jednostopniowe, ale nie decyduje termin nadesłania odpowiedzi, lecz ilość niecelnych strzałów. Oczywiście w przypadku jednakowej ilości punktów jak i błędnych odpowiedzi dani konkursowicze będą na tym samym stopniu podium.
5. W przypadku równej ilości punktów jak i jednakowej ilości niecelnych strzałów nagroda dla zwycięzcy konkursu zostanie wylosowana wśród osób, które zajęły pierwsze miejsce. Ci, którym szczęście nie dopisze, będą mieli przywilej uczestniczenia w losowaniu jeszcze raz, razem ze wszystkimi.
Inne:
Do zdobycia jest 60 punktów. Standardowo autor + tytuł daje 2 punkty.
Odpowiedzi wysyłajcie na adres: [...]
Termin nadsyłania odpowiedzi upływa
12 listopada do godz. 15:00
Uwaga!
Bezwzględnie należy podać w tytule swój nick.
Życzę miłej zabawy.
PS.
Bardzo jestem ciekawy Waszych chwilowych, konkursowych Nicków.:-)))
UWAGA!
Odpowiedzi nie zamieszczamy na Forum! Wysyłamy mailem!
FRAGMENTY KONKURSOWE
1.
Poczułam przyjemny dreszcz na myśl, że przeczytał i zapamiętał mój artykuł. Miałam dzięki temu wrażenie, że jest między nami intymna bliskość.
- Ta, cóż, trudno w tym wytrwać. Zwłaszcza jeżeli jest to coś, co ktoś wyrał za ciebie, a nie coś, do czego doszło się samemu.
- To prawda. - Kątem oka widziałam, że skinął głową. - Z tego co słyszę to ciekawi ludzie.
- Och, nawet nie wiesz jak bardzo. Na szczęście nawet jako hippisi byli wciąż żydowskimi hippisami i niezbyt gorącymi zwolennikami stylu życia opartego na samoumartwianiu. Jak to kiedyś powiedział mój ojciec: „Człowiek żyjący z nędzy nie jest bardziej przekonujący niż ten, który żyje wygodnie - liczą się argumenty, a nie przywileje materialne lub ich brak’.
Przerwał popijanie kawy, odwrócił się i spojrzał na mnie.
Czułam jego wzrok na twarzy i wiedziałam, że słucha uważnie.
- Tak, to prawda. Urodziłam się w komunie w Nowym Meksyku, w miejscu, w którego istnienie nie do końca wierzyłam, dopóki w roku dwutysięcznym nie zobaczyłam mapy wyborczej w CNN. Mama uwielbia opowiadać, jak to urodziła mnie w ich „małżeńskim łożu” na oczach wszystkich dzieci żyjących w komunie, które przyprowadzono, aby zobaczyły na własne oczy, jak objawia się cud życia. Bez lekarzy, bez lekarstw, bez sterylnych prześcieradeł - tylko mąż z dyplomem z botaniki, płaczliwa położna, która uczyła technik oddechowych jogi, guru komuny, co chwila coś intonujący, i dwadzieścioro kilkoro dzieci poniżej dwunastego roku życia, które po obejrzeniu tego okropnego cudu prawdopodobnie zachowały dziewictwo co najmniej do trzydziestki.
2.
Powonienie było pierwszym uczuciem, gnieżdżącym się w starym, gadzim mózgu, i pamięcią tego, co dobre albo złe. Każdy aromat ożywia wspomnienia schowane pod nową korą ludzkiego mózgu. Nie sposób opisać zapachu - jest najwcześniejszą emocją z czasów, gdy nie znaliśmy słów. Czy dlatego zamiast ludzkiego nosa muszę mieć w ciąży węch gada, płaza, polującego drapieżnika, że noszę w sobie kijankę embrionu, ogoniastego stworka, powtarzającego mordęgę ewolucji? Na początku mój brzuch był oceanicznym akwarium, potem terrarium. Czy dzisiaj jestem gadzią matką? Matką jaszczurką albo węszącym małym ssakiem. Ćwiczę zwierzęcy instynkt macierzyństwa aż do zostania ludzką mamą? A kiedy powstaje dusza? Przed ogonem i płetwami czy po? Dla świętego Tomasza poczęcie nie było jednoczesne ze stworzeniem ludzkiej istoty obdarzonej duszą. Ona wcielała się w człowieka później, jeszcze później w dziewczynkę.
.........................................................................
Rytuał ciąży: odbija mi się, bekam na dobranoc. Kolejny dzień z życia bekasa.
3.
- Kiedy były już gotowe, by odejść z domu, aby zakładać swoje własne gniazda w różnych częściach świata, powiedziałam im o wszystkim. Ponadto zdjęłam blokady, które umieściłam w ich umysłach w czasie nauki, aby mogli zrozumieć w pełni, kim naprawdę są. Przed odejściem pozwoliłam każdemu być przez chwilę lisem, mówić lisim językiem. Każde z nich wie, że nie wolno mu powracać do swej lisiej skóry bez mojego lub twojego zezwolenia. Muszą uczynić to poświęcenie, aż do chwili, gdy skończy się ich okres rozrodczy. Wtedy sami mogą dokonywać wyboru.
Nasz okres rozrodczy już się skończył, X. My, lisy, żyjemy długo, ale jesteśmy płodne stosunkowo krótko. Każda para ma najczęściej czwórkę dzieci, ciąże są zawsze pojedyncze, i nie zdarzają się częściej niż co pięć lat. Ciąża trwa 365 i 1/4 ziemskiego dnia, niemal dokładnie rok, a zatem rodzimy się dokładnie w tym samym dniu, w którym zostaliśmy poczęci. Nikt jednak nie wie dokładnie, dlaczego tak się dzieje.
4.
Rano myślałam, że to mi się śniło. Ale mój mąż, który właśnie wstał, żeby iść do pracy, patrząc, jak przeciągam się leniwie w łóżku, nagle powiedział:
- No wiesz, Y…! Ja rozumiem, że kobiety w ciąży mają kaprysy i ogarnia je lenistwo, ale jak mogłaś wejść do łóżka z tak brudnymi nogami?!
Odrzuciłam kołdrę i spojrzałam: stopy miałam oblepione zaschłym błotem. Na podkoszulku też były ślady błota. Czyżby nocna wyprawa do ogrodu wcale mi się nie śniła? Była faktem?
…zacznę jednak od początku. Cztery miesiące temu nabrałam podejrzeń, że jestem w ciąży. Była właśnie niedziela, więc wyjątkowo wstałam z łóżka wcześniej niż mąż, zrobiłam śniadanie, a gdy je zjadłam, natychmiast pobiegłam do łazienki i zaczęłam rzygać jak kot. Gdy powtarzało się to przez kilka poranków, powiedziałam do X:
- Chyba jestem w ciąży! - i oboje spojrzeliśmy na siebie z radosnym uśmiechem.
Mój mąż jest lekarzem, więc wiedziałam, że będę pod najlepszą opieką. Posłusznie odstawiłam papierosy, ograniczyłam kawę do jednej filiżanki, jadłam lekkie potrawy, dużo owoców i warzyw. Brałam regularnie wszystkie przepisane przez X witaminy. Biegałam też co dzień wokół ogrodu łagodnym kłusem, a wieczorami wpadałam na osiedlowy basen, żeby popływać. Więc nie brakowało nam (mnie i Dziecku) niczego - ani odpowiedniej diety, ani ruchu, ani spokoju. Ani minerałów, witamin i diabli wiedzą czego jeszcze…
5.
Mimo ciąży J. schodziła codziennie na parter i jadała śniadanie z R.
- Pod wieczór wolę być możliwie najbardziej zmęczona mówiła. - Nie chcę być jedną z tych amerykańskich żon, które wylegują się po całych dniach, a potem, gdy mężowie wracają z pracy, ciągną biedaków dokądś wieczór w wieczór, bo roznosi je nadmiar wigoru. Dwa razy więcej małżeństw rozbija nie cudzołóstwo, lecz nierówne zasoby energii.
Była bliska rozwiązania i brzydkie zniekształcenie jej figury rysowało się wyraźnie nawet pod koszulą nocną i szlafrokiem, które nosiła z rana. Spoglądając na nią R. czuł się winowajcą.
Dawniej chodziła lekko, ze swobodnym wdziękiem, obecnie zaś musiała utrzymywać równowagę i ostrożnie, z brzuchem podanym do przodu, przesuwać się z pokoju do pokoju. Natura, myślał R., obdarzyła kobiety porcją obłędu wystarczającą, by odczuwały pęd do wydawania na świat dzieci.
.........................................................................
Obecnie - w ciąży – J. miała twarz bardziej okrągłą i nie wyglądała już na uczennicę zdecydowaną stanowczo, że będzie mieć oceny najlepsze w całej klasie. Jej twarz spokojna i kobieca połyskiwała łagodnie w słonecznym blasku.
- Wyglądasz dzisiaj świątobliwie - odezwał się R.
- Ty też wyglądałbyś świątobliwie - odpowiedziała - gdybyś przez dwa miesiące musiał obywać się bez seksu.
- Myślę, że mały będzie wart tego wszystkiego.
- Mam nadzieję.
- Jak się dziś miewa?
- Dobrze. Maszeruje w spadochroniarskich butach tam i z powrotem.
Ale poza tym dobrze.
- A jak to będzie córka?
- Nauczę ją, by nie stosowała mijanki - powiedziała Jean i roześmieli się obydwoje.
- Co będziesz robić przed południem? - zapytał.
- Ma przyjść pielęgniarka niemowląt na rozmowę ze mną i przyślą mebelki do dziecinnego pokoju, więc poustawiamy je z Martą jak trzeba. Muszę też zważyć się i wziąć witaminy. Będę miała pełne ręce roboty.
6.
Gacha swojego za to, że zajął się jakąś inną, zamieniła jednym otwarciem ust w bobra leśnego, ponieważ ono zwierzę w ucieczce przed myśliwcami ratuje się tym, że odgryza sobie swoje przyrodzenie i im je zostawia. Przemieniła go zasię tak, aby i on sobie musiał tak zrobić, a wszystko za to, że się zadawał z inną. Karczmarza znowu z sąsiedztwa – robiącego jej wskutek tego konkurencję – w ropuchę zamieniła i teraz ten staruch pływa w kadzi własnego wina i z mętów na dnie poleca się skrzeczące łaskawym względom swoich dawnych klientów.
Innego jeszcze, z palestry, za to, że pono gębował przeciw niej, przemieniła w barana i on teraz w tej postaci urzęduje na terminach sądowych. Ona to także żonę jednego swego kochanka, która się przekąśliwie o jej cnocie wyrażała, kobietę brzemienną, ukarała w ten sposób, że zamknęła naturalne ujście jej ciąży i zatrzymała płód, tak że matka pozostała wieczyście ciężarną. Każdy ci wyliczy, że lat temu już ośm, jak tę niebogę brzemię jej rozpiera, z czym wygląda, jakby słonia miała porodzić.
7.
?
W co ja wierzę?
S.
Tak
?
Wierzę, że dwa plus dwa są cztery, S., a cztery i cztery osiem.
S.
A to mi piękne obrządki i ładne wyznanie! Zatem religia pańska, z tego co widzę, to arytmetyka? Trzeba przyznać, że dziwne szaleństwa chwytają człowieka, a im kto więcej się uczył, tym mniej ma widać rozumu. Co do mnie, chwała Bogu, nie uczyłem się tyle co pan i nikt nie może się pochwalić, aby mi kiedy cośkolwiek wbił do głowy; mimo to przy swoim niewielkim rozumie i skromnym rozeznaniu lepszy mam sąd o rzeczach niżeli wszystkie książki; pojmuje doskonale, że ten świat, na który patrzymy, nie wyrósł sam jak grzyb w ciągu jednej nocy. Chciałbym pana zapytać, kto zrobił te oto drzewa, skały, ziemię i to niebo tam na górze nad nami? Może to wszystko samo się skleciło? Ot na przykład i pan; prawda, jesteś, żyjesz? Czy może sam siebie stworzyłeś i czy nie trzeba było udziału twego ojca, aby matka pańska zaszła w ciążę i mogła cię wydać na świat? Czy może pan spoglądać na wszystkie te wymysły, z których machina ludzka jest stworzona, aby nie podziwiać, w jaki sposób to wszystko pomieszczone jest jedno w drugim? Te nerwy, kości, żyły, arterie, te… no, płuca, serce, wątroba i wszystkie te różne ingrediencje, które siedzą w człowieku i które… Ej, do kata, niechże mi pan trochę przerywa, jeśli łaska. Ja nie umiem dysputować, jeżeli mi ktoś nie przerywa. Pan milczysz umyślnie i pozwalasz mi gadać przez czystą złośliwość.
8.
Kiedy żona gondoliera odkryje, że jest w ciąży, musi czekać aż nadejdzie pełnia księżyca, a miasto uda się na spoczynek. Wtedy bierze łódź męża i wiosłuje na pewną straszną wyspę, gdzie chowa się zmarłych. Pozostawia łódź z wiosłami przybranymi rozmarynem na brzegu, żeby złe duchy nie mogły wrócić z nią, i spieszy na grób ostatnio zmarłego członka rodziny.
.........................................................................
Godzina mych narodzin zbiegała się z zaćmieniem Słońca i matka robiła wszystko, żeby opóźnić moje przyjście na świat. Ale już wtedy byłam tak niecierpliwa jak teraz i wytknęłam głowę na świat akurat wtedy, gdy akuszerka była w kuchni i podgrzewała mleko. Ładnie ukształtowana główka z gęstwiną rudych włosów i parą bystrych oczu, które chciały oglądać zaćmienie słońca. Dziewczynka.
Był to łatwy poród; akuszerka trzymała mnie do góry nogami, dopóki nie wydałam z siebie pierwszego krzyku. Kiedy położyła mnie, żeby osuszyć moje ciałko, matka zemdlała, a ona poczuła się zmuszona do otwarcia następnej butelki wina.
Miałam błony między palcami.
9.
Kiedy zauważył, że dziewczyna była nadmiernie ściśnięta w pasie, natychmiast zrozumiał, co się tutaj święciło, nie uczynił jednak najmniejszej uwagi ani nie zadał żadnego pytania, które pozwoliłoby siostrzenicy poznać, że się zorientował. Zdejmując suknię, zaczerwieniła się okropnie i była teraz tak zmieszana, że nie podnosiła oczu ani nie otwierała ust. Doktor Q powiedział jej, że nie musi zdejmować bielizny, tylko pasek, który przeszkadzał w oddychaniu. Podczas gdy z uśmiechem i z wyrazem pozornego roztargnienia zapewniał ją, że to rzecz najnormalniejsza w świecie, iż w dniu ślubu, pod wpływem wzruszenia, zmęczenia i wcześniejszej krzątaniny, a przede wszystkim wielu godzin szaleńczego tańca bez wytchnienia, panna młoda ma prawo zemdleć, jednocześnie obmacywał jej piersi i brzuch (który, wyzwoliwszy się z mocnego uścisku pasa, dosłownie wyskoczył do przodu), po czym wywnioskował z pewnością specjalisty, przez którego ręce przechodzą tysiące brzemiennych kobiet, że jest już w czwartym miesiącu ciąży. Obejrzał jej powieki, zadał kilka głupich pytań, aby ją zdezorientować, i poradził, by odpoczęła trochę, zanim wróci do salonu. Ale niech już tyle nie tańczy.
10.
- Jestem w ciąży.
- Co takiego?
- Jestem w ciąży.
- Z kim? Od kiedy? Od tamtej pory?
- Od tamtej pory.
- Nie rozumiem. Myślałem, że o to zadbałaś, ty i twój lekarz rejonowy.
- Nie.
- Jak to, nie zadbałaś? Naprawdę nic w tej sprawie nie zrobiłaś?
- Owszem, zadbałam. Zadbałam o wszystko, co się mieści w granicach rozsądku, oprócz tego, co mi właśnie teraz sugerujesz. Ale ciąży nie przerwę. Nie czuję się na siłach przeżyć to jeszcze raz.
- Nie wiedziałem, że masz takie przekonania. Nigdy mi nie mówiłaś, że sprzeciwiasz się przerywaniu ciąży. A zresztą, skąd w ogóle ten problem? Myślałem, że wzięłaś Ovral.
- To nie ma nic wspólnego z przekonaniami. A poza tym nigdy nie twierdziłam, że wzięłam Ovral.
- Mogłaś mi wcześniej powiedzieć. Dlaczego to przede mną zataiłaś?
- Dlatego, David, że nie potrafiłabym stawić czoła kolejnemu twojemu wybuchowi. Nie mogę układać sobie życia, kierując się tym, czy aprobujesz moje decyzje. Już dłużej tak nie mogę. Zachowujesz się, jakby wszystko, co robię, było częścią fabuły, którą jest twoje życie. Ty jesteś w niej głównym bohaterem, a ja postacią epizodyczną, która pojawia się dopiero w połowie akcji. Otóż wbrew temu., co sobie myślisz, ludzie nie dzielą się na pierwszo- i drugoplanowych. Nie jestem drugoplanowa. Mam własne życie, równie ważne dla mnie, jak twoje jest ważne dla ciebie, i w tym moim życiu to ja podejmuję decyzje.
11.
C. prześlizgnęła się pod jego ręką i drapnęła go w twarz. Pod paznokciami został jej kawałek skóry z jego policzka. Z zadziwiającą cierpliwością odsunął ją od siebie. Zauważyła, że jest ostrożny przez wzgląd na jej ciążę, i to dodało jej odwagi, która podsyciła wściekłość. Poza tym była podniecona. Już niedługo nie będzie mogła nic robić, lekarz powiedział, że żadnego seksu w ostatnich dwóch miesiącach, a ona miała na to ochotę, zanim dwa ostatnie miesiące się zaczną. Ale jej chęć zadania X. fizycznego bólu też była bardzo realna. Pobiegła za nim do sypialni. Widziała, że jest wystraszony, i to ją napełniło wzgardliwą radością.
12.
Swatano ją, ale nie chciała wyjść za nikogo, czując, że życie z jednym z
tych ciężko pracujących ludzi, którzy chcieli się z nią żenić, dla niej,
rozpieszczonej łatwym pańskim życiem, będzie trudne.
Tak żyła do lat szesnastu. Gdy zaczęła siedemnasty rok, do jej pań przyjechał siostrzeniec - student, bogaty książę - i K. zakochała się w nim nie mając odwagi przyznać się do tego ani jemu, ani nawet sobie. Potem, po dwu latach, ów siostrzeniec jadąc na wojnę wstąpił do ciotek, spędził u nich cztery dni, w przeddzień wyjazdu uwiódł K. i wyjechał, wetknąwszy jej ostatniego dnia sturublówkę. W pięć miesięcy po jego wyjeździe K. przekonała się niezbicie, że jest w ciąży.
Odtąd wszystko jej obmierzło: myślała tylko o tym, jak by uniknąć tego wstydu, który ją czekał, i zaczęła niechętnie i źle służyć swym paniom. Pewnego razu - sama nie wiedziała, jak to się stało - raptem ją poniosło. Nawymyślała starym pannom, czego potem żałowała, i poprosiła o zwolnienie z obowiązku.
13.
Początkowo w stosunkach Jane z Rabią dominowały nieufność i wrogość. Kiedy Jane zapytała Rabii, kogo wzywa w przypadku komplikacji przy porodach, ta odburknęła:
- Niech szatan ogłuchnie, nigdy nie słyszałam o skomplikowanych porodach i nigdy nie zmarnowałam żadnej matki ani dziecka. - Ale później, kiedy kobiety z wioski zaczęły przychodzić do Jane ze swymi mało istotnymi problemami z miesiączkowaniem lub przebiegiem ciąży, Jane, zamiast przepisywać takim pacjentkom obojętne leki, odsyłała je do Rabii. Tak zaczęła się ich zawodowa współpraca. Rabia zwróciła się raz do Jane o poradę w sprawie położnicy, u której nastąpiła infekcja pochwowa. Jane przekazała Rabii zapas penicyliny i objaśniła zasady jej dawkowania. Prestiż Rabii wzrósł gwałtownie, gdy tylko po wsi rozeszła się wieść, że dała się przekonać do zachodniej medycyny. Jane mogła jej delikatnie napomknąć - nie obawiając się już wywołania urazy - że prawdopodobnie sama wywołała tę infekcję, przeprowadzając podczas porodu ręczne namaszczanie kanału rodnego.
Od tego czasu Rabia raz albo dwa razy w tygodniu pokazywała się w lazarecie, żeby porozmawiać z Jane i popatrzeć, jak pracuje. Jane wykorzystywała te okazje do pobieżnego objaśniania takich spraw, jak powód, dla którego tak często myje ręce oraz wkłada wszystkie przyrządy po użyciu do wrzącej wody, a także, dlaczego podaje mnóstwo płynów niemowlętom cierpiącym na biegunkę.
14.
A kiedy przyszły skurcze dziewięć miesięcy później, na tydzień przed terminem, matka przed świtem obudzona bólem zaczęła liczyć minuty i zanim na dobre się doliczyła, kolejny skurcz ją łapał, jeszcze bezczelniejszy niż poprzedni. I choć naprawdę nie chciała budzić starego K. jeszcze po ciemku, jeszcze w nocy, choć obiecywała sobie, że dotrwa do rana, ból był silniejszy niż wola. Pojękiwała więc, ale stary K. spał w najlepsze przytulony do ściany, kiedy więc usiadła na łóżku (zabolało dużo silniej), całkiem już na głos jęknąwszy,
dotknęła pleców mężczyzny, z którym spędziła już pierwsze miesiące małżeńskie, pleców, z którymi miała spać już przez resztę życia, dotknęła pleców starego K. odzianych w przepocony biały podkoszulek i potrząsnęła nimi łagodnie. Staremu K. wyrwał się przez sen mamrotek:
- Cssożtammm csichocicho...
Matka, czując, że prędzej się urodzę, niż jej mąż zdoła się zbudzić, wstała i jęła
zmierzać ku garderobie z postanowieniem samodzielności aż po kres (przytomności), ale ja już się wiłem wewnątrz niemiłosiernie i wywołałem reakcję łańcuchową. Nie było odwrotu, zrobiło się dramatycznie ciasno i trzeba było wyjść za wszelką cenę natychmiast, mimo bólu, mimo skurczy jakoś tę główkę przepchać. Matka osunęła się więc na ziemię po drugim kroku
i z podłogi wycedziła przez boleści:
- Ja rodzę!
15.
M.H. uczyła w szkole w I. nie tylko biologii ogólnej, ale prowadziła też kurs na temat seksualnego życia człowieka. Musiała w związku z tym opisywać rozmaite sposoby zapobiegania ciąży, których sama nigdy nie stosowała, ponieważ jej mąż był jedynym kochankiem, jakiego kiedykolwiek miała, i ponieważ oboje od samego początku bardzo pragnęli mieć dzieci.
M., której nie udało się zajść w ciążę pomimo wieloletnich, wyczerpujących stosunków z R., musiała ostrzegać swoje uczennice przed konsekwencjami nader przelotnych, pozbawionych głębszego uczucia i na pozór błahych kontaktów z mężczyznami. A w miarę upływu lat coraz więcej ostrzegawczych opowieści dotyczyło uczniów, których znała osobiście - właśnie stąd, z ogólniaka w I..
Rzadko który semestr mijał bez co najmniej jednej niepożądanej ciąży, a w trakcie pamiętnego wiosennego semestru w 1981 roku było ich sześć. Mniej więcej połowa tych dzieci mających mieć dzieci mówiła, dość szczerze zresztą, o prawdziwej miłości, jaką żywią do swoich partnerów. Druga połowa natomiast zaklinała się, mimo miażdżącej wymowy faktów świadczących przeciwnie, iż nie przypomina sobie, aby kiedykolwiek angażowała się w coś, co mogłoby zakończyć się urodzeniem dziecka.
Pod koniec tego pamiętnego wiosennego semestru 1981 roku M. mówiła koleżankom:
- Dla niektórych dziewcząt zajść w ciążę jest równie łatwo, jak złapać katar.
Była w tym niewątpliwie jakaś analogia. Zarówno katar, jak i dzieci powodowane były przez mikroskopijne żyjątka, które niczego tak nie uwielbiały, jak błonę śluzową.
16.
Opowiedziałem komisarzowi smutną przygodę, tak jak się w istocie odbyła. Nie o wiele poprawiło to w jego oczach moje widoki; tego, co mogło świadczyć za mną, nie dało się ani zeznać, ani udowodnić przed sądem. Bądź co bądź podjął się wezwać rodziców, przycisnąć do muru córkę, objaśnić sędziego i nie zaniedbać nic, co by mogło pomóc do mego uniewinnienia, uprzedzając, iż jeśli ci ludzie będą mieli kutego doradcę, władza niewiele tutaj wskóra.
- Jak to, panie komisarzu, będę musiał się ożenić?
- Ożenić – to za srogo, tego się nie obawiam; ale wejdzie tu w grę odszkodowanie, a w takich razach bywa ono znaczne... - Ale, X, zdaje mi się, że ty masz coś do powiedzenia.
X: Tak; chciałem powiedzieć, że w istocie byłeś pan nieszczęśliwszy ode mnie, który zapłaciłem nie przespawszy się z panienką. Zresztą, zrozumiałbym, jak sądzę, pańską historię, gdyby A. była w ciąży.
Y: Nie rozstawaj się jeszcze z tym przypuszczeniem: otóż w jakimś czasie po mym uwięzieniu komisarz uprzedził mnie, iż właśnie zjawiła się u niego, by zdeklarować ciążę.
X: I oto jest pan ojcem dziecka.
Y: Któremu nie przeszkodziłem.
X: Ale któremuś pan też nie pomógł.
Y: Ani przychylność sędziego, ani starania komisarza nie mogły odwrócić biegu sprawiedliwości; ale ponieważ cała rodzina nie cieszyła się dobrą opinią, oszczędzono mi przymusowego małżeństwa. Skazano mnie na znaczne odszkodowanie, na koszty połogu jako też żywienia i chowania dziecka, spłodzonego staraniem i trudem mego przyjaciela, kawalera ……, którego było wykapanym portretem. Panna A. urodziła bardzo szczęśliwie między siódmym a ósmym miesiącem tęgiego chłopca; dano mu dobrą mamkę, której koszty opłacałem do niedawna.
17.
Ceremonia ślubna była krótka i rzeczowa, formalność pod okiem zarządu głębokiego kosmosu bez żadnych religijnych czy moralnych podtekstów. Zarówno on, jak R. musieli się poddać szczegółowym badaniom lekarskim i jej ciąża została, rzecz jasna, wykryta.
- Ty jesteś ojcem? - spytał go lekarz.
Tak - powiedział H. A.
Lekarz uśmiechnął się i odnotował to w karcie.
- Uznaliśmy, że powinniśmy się pobrać - powiedział H.
- To właściwe podejście. - Lekarz był starszy, dobrze wychowany, chłodny i rzeczowy.
- Czy wiesz, że to chłopiec?
- Tak. - W tej sprawie miał pewność.
- Jest jedna rzecz, której nie rozumiem - mówił lekarz. - Czy to było zapłodnienie naturalne? Czy nie było to czasem zapłodnienie sztuczne? Bo błona jest nienaruszona.
- Naprawdę?
- Rzadko, ale to się zdarza. Tak więc z formalnego punktu widzenia twoja żona jest dziewicą.
18.
Z rozwojem zdolności kochania ściśle wiąże się rozwój p r z e d m i o t u miłości. Pierwsze miesiące i lata życia dziecka to okres, w którym odczuwa ono najsilniejsze przywiązanie do matki. Zaczyna się ono jeszcze przed pojawieniem się dziecka na świecie, gdy matka i dziecko wciąż jeszcze stanowią jedność, chociaż są dwiema istotami. Urodzenie dziecka pod pewnymi względami zmienia sytuację, jednakże nie aż tak bardzo, jak by się to mogło wydawać. Dziecko, chociaż żyje już teraz poza łonem matki, nadal całkowicie od niej zależy. Ale z dnia na dzień coraz bardziej się uniezależnia: uczy się chodzić, mówić, odkrywać świat na własną rękę; jego stosunek do matki traci coś ze swojej życiowej doniosłości, natomiast stosunek do ojca nabiera coraz więk¬szego i większego znaczenia.
Aby zrozumieć to przesunięcie punktu ciężkości z matki na ojca, musimy przyjrzeć się zasadniczym różnicom między miłością ojca a miłością matki. O miłości macierzyńskiej już mówiliśmy. Miłość macierzyńska z samej swojej natury nie jest uzależniona od żadnego warunku. Matka kocha nowo narodzone niemowlę, ponieważ jest to jej dziecko, a nie dlatego że spełniło ono jakiś konkretny warunek czy sprostało jakimś szczególnym wymaganiom. (Oczywiście, kiedy mówię tu o miłości macierzyńskiej i ojcowskiej, mówię o jej „typach idealnych" - w ujęciu Maxa Webera lub o archetypach - w ujęciu Junga, i nie zakładam, że każdy ojciec i każda matka kochają w ten sposób. Mam na myśli matczyny i ojcowski pierwiastek reprezentowany w osobie matki i ojca).
19.
— To twój synek? — pytam się.
— Tak. Fajny, nie?
— Fajny. Jak się nazywa?
— X.
— X? Dałaś mu moje imię?
— Nic dziwnego — mówi cicho J. — W końcu w połowie jest twój.
— W połowie jest co?
— Twój. To twój syn, X.
— Mój co?!
— Twój syn. Mały X.
Spojrzałem na niego. Stał obok, chichotał i z radości klaskał w łapki, bo Zuzia właśnie popisywał się staniem na rękach.
— Pewnie powinnam cię była jakoś o tym zawiadomić — mówi J. — Widzisz, kiedy wyjeżdżałam z I., byłam w ciąży. Nie wiem dlaczego, ale nie bardzo chciałam ci o tym mówić. Może dlatego, że byłeś wtedy zadowolony z siebie jako Osioł i trochę się martwiłam, no wiesz, jakie będzie nasze dziecko.
— Znaczy się czy nie będzie idiota?
— Tak jakby. Ale nie jest. Umysł ma jak brzytwa. W tym roku idzie do drugiej klasy. A w pierwszej miał same piątki. To naprawdę wyjątkowe dziecko.
— Na pewno jestem jego ojcem?
— Nie ma dwóch zdań — odpowiada J. — Jak dorośnie, chce grać w futbol albo zostać astronautą.
Przyglądam się chłopaczkowi. Jest silny, ładny. Spojrzenie ma jasne i wygląda tak jakby nie bał się niczego.
20.
Doktor S. był wspaniały: wysoki, opalony mężczyzna o siwych włosach i siwych krzaczastych wąsach (już go chyba gdzieś widziała, ale nie mogła sobie przypomnieć gdzie, może w „Bez końca”?), który pomomo krzeseł z firmy Mies van der Rohe i stołów w poczekalni z chłodnymi marmurowymi blatami był bezpośredni i sprawiał wrażenie człowieka starej daty, co budziło duże zaufanie.
- Książek lepiej nie czytać – stwierdził. – Każda ciąża jest inna, a książka, która pani będzie mówić, co pani poczuje w trzecim tygodniu trzeciego miesiąca, przyprawi panią tylko o zmartwienie. Żadna ciąża nie przebiega dokładnie tak, jak opisują to książki. Przyjaciółek też proszę nie słuchać. Mają odmienne doświadczenia i będą na dodatek twierdzić, że ich ciąża przebiegała normalnie, a pani nienormalnie.
Zapytała o witaminy, które przepisał jej doktor H.
- Pigułek lepiej unikać – odrzekł. – M.C. ma herbarium i mikser. Poproszę ją, żeby robiła dla pani codziennie napój; będzie świeższy, bezpieczniejszy i bogatszy w witaminy niż jakakolwiek tabletka. I jeszcze jedno: proszę bez obawy zaspokajać swoje pragnienia. Propaguje się dziś teorię, że kobiety brzemienne wymyślają, bo czują, iż tego się po nich spodziewa otoczenie. Nie zgadzam się z tym. Moim zdaniem, jeśli w środku nocy przyjdzie pani ochota na kiszonego ogórka, to proszę zmusić bez litości męża, niech idzie i go zdobędzie. Jak w tych starych dowcipach. C z e g o k o l w i e k pani zapragnie, proszę domagać się zaspokojenia. Zdziwi panią na pewno, jakich osobliwych rzeczy będzie żądać pani ciało w ciągu tych paru miesięcy.
21.
Miałam szesnaście lat i myślałam tylko, jak się stąd wydostać.
Moja mama, kobieta gołębiego serca, nie miała nić do powiedzenia. Nie mogłam nawet uczyć się mojego wymarzonego zawodu i zostać akuszerką. Ojciec zadecydował, że mam zdobyć zawód handlowy, żeby prowadzić mu księgowość. W tym czasie poznałam R., mojego późniejszego męża. Był ode mnie starszy o rok i uczył się w szkole rolniczej. Miał zostać zarządcą dóbr. Też na życzenie swojego ojca. Początkowo była między nami tylko przyjaźń. Ale im więcej ojciec robił, żeby ją zniszczyć, tym bardziej byłam zawzięta. Widziałam tylko jedną szansę: zajść w ciążę i być zmuszoną do małżeństwa i w ten sposób zdobyć upragnioną wolność.
No i stało się, kiedy miałam 18 lat. R. natychmiast przerwał naukę i przenieśliśmy się do północnych […], gdzie mieszkali jego rodzice. Nasze małżeństwo było jednym wielkim nieporozumieniem, od samego początku. Już w czasie ciąży nie mogłam liczyć na męża, na całe noce zostawiał mnie samą.
22.
Od trzech miesięcy Y. była w ciąży. Przez dłuższy czas sądziła, że to po prostu niedyspozycja. Sam doktor B. miał wątpliwości. Potem, gdy wydał orzeczenie, było to dla niej tak kłopotliwe, że robiła wszystko, co możliwe, by ukryć ciążę. Jej nerwowe lęki i złe humory wynikały częściowo z tej historii, którą trzymała w tajemnicy, zawstydzona jak nieślubna matka zmuszona do ukrywania swego stanu. Wydawało się jej to czymś ośmieszającym, co ją poniżało i wystawiało na drwiny. Co za pech! Nie miała szczęścia i wpadła doprawdy niespodziewanie. Była zaskoczona i wytrącona z równowagi. Więc przydarzają się dzieci nawet wtedy, gdy się ich nie chce i gdy używa się tego do innych celów? Przerażały ją prawa przyrody: macierzyństwo rodzące się z rozkoszy, życie kiełkujące pośród śmierci. Czy człowiek nie powinien swobodnie rozporządzać sobą bez tych wszystkich historii? Skąd się wziął ten malec? Nie mogła tego powiedzieć. Ach, Boże! Ten, który go spłodził, źle zrobił, bo przecież nikt tego dziecka nie pragnął, było istotą nader krępującą i na pewno nie miałoby szczęścia w życiu.
23.
A. H. zmierzyła ją wzrokiem od stóp do głowy i powiedziała:
- Jesteś już cztery miesiące lub więcej po ślubie, a wcale nie zgrubiałaś w pasie. Jeżeli masz zostawić potomstwo, wykorzystaj czas, póki jesteś młoda. Wyobrażałam sobie, że dopomogę jeszcze tutaj przy porodzie, zanim mnie pogrzebią; nie godzi się więc, abyś przespała czas na niczym.
Teresa nie wiedziała, czy się śmiać, czy płakać. Jeszcze nigdy nie słyszała, żeby ktoś głośno mówił o takich sprawach: a jednocześnie nie mogła się gniewać. Polubiła starą A. W jej twarzy było coś, co wzbudzało zaufanie, nie umiała jednak tego określić.
24.
Do wczoraj miałam taką upiorną chandrę, że ani rączką, ani nóżką. Ponieważ nie miewam porannych mdłości ani zachcianek kulinarnych typu kiszony ogórek z dżemem, doszłam do wniosku, że tak się objawia – między innymi – ciąża. No bo jakieś anomalie chyba trzeba wykazywać?
Jeżeli będzie tak dalej, to jak ja to wytrzymam?
Obejrzałam się w lustrze przy kąpieli. Na razie żadnych zmian. Ciekawe, czy bardzo utyję?
W pracy mały zastój. Naczelny dostał nasz scenariusz i jeszcze go czyta. Jak już przeczyta, trzeba się będzie wybrać do Warszawy, pokazać go w Dwójce. Napisałam też obszerną story o mojej kamieniarce i wysłałam do Reportażu.
Po powrocie do domu zastałam w skrzynce reklamówkę firmy kosmetycznej i co tu dużo gadać, zamówiłam kremów i balsamów na straszną sumę. Zaniedbana baba w ciąży to zgroza. Należy o tym pamiętać.
Facecik na razie siedzi cicho. A może to jednak kobietka? Mała, mądra kobietka, która nie będzie robiła mamusi wyrzutów o parę niezbędnych kosmetyków?
Najwyżej zrobię debet. Mój bank już się przyzwyczaił do moich debetów.
25.
Jak wiadomo, całość procesu prokreacji wcale nie jest miła. Nie jest miły stan ciąży, trudno też nazwać szczególną przyjemnością poród. Każdy proces dzieciotwórczy obejmuje dziewięć miesięcy od wstępnego rozruchu do pojawienia się prototypu ante portas, czyli 389 000 minut. Z tego przyjemność sprawia pierwszych pięć minut do ośmiu, ale niech będzie, że nawet dziesięć. Pozostałych 379 000 nie daje już owej przyjemności, wręcz przeciwnie, są to rozmaite fatygi, kończące się w wielkich boleściach. Jest to najgorszy interes, twierdzą galaktyczni ekonomiści, jaki można sobie wystawić. Jakby za trwającą minutę przyjemności zjedzenia czekoladki trzeba było płacić boleściami brzucha przez cały miesiąc.
26.
Y. ciężko westchnęła i niechętnie rozpięła fartuch.
X. pragnął zobaczyć ją tak bardzo, że zapomniał o przyzwoitości.
Wszyscy śpią, myślał, patrząc na nią wygłodniałym wzrokiem, wszyscy śpią.
Y. wstała, nachyliła się nad nim i podciągnęła bluzkę.
X. wciągnął powietrze tak gwałtownie i głośno, że szybko ją opuściła.
Piersi miała dwa razy większe niż przedtem.
Były obrzmiałe i białe jak mleko.
- Y. - jęknął.
Zanim zdążyła się cofnąć, chwycił ją za rękę i przyciągnął do siebie.
- S., przestań...
- Y.
Boże, nie...
Tania przestała się wyrywać.
- Co takiego?
- wymruczała, całując go w usta.
- Boże, ty jesteś...
- Tak.
Jestem w ciąży,
Bez słowa wpatrywał się w jej rozpromienioną twarz.
- Co my teraz zrobimy?
- Jak to co?
Urodzimy dziecko!
W Ameryce.
Dlatego szybko zdrowiej, żebyśmy mogli stąd uciec.
Zabrakło mu słów.
- Od...
Od kiedy wiesz?
- wyjąkał.
- Od grudnia.
Na czoło wystąpiły mu krople potu.
- I przyjechałaś na front?
- Tak.
- I wyszłaś na ten przeklęty lód, wiedząc, że jesteś w ciąży?
- Tak.
- I oddałaś mi krew?
- Tak.
- Posłała mu czuły uśmiech.
- Tak.
X. odwrócił głowę.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- S., właśnie dlatego.
Znam cię.
Umierałbyś z niepokoju, a sam ledwo żyjesz.
Myślisz, że jesteś bezradny, że nie możesz mnie chronić, ale nic mi nie jest,
naprawdę.
Czuję się dobrze.
Nawet lepiej niż dobrze - dodała z uśmiechem.
- Poza tym jeszcze wcześnie.
Urodzę dopiero w sierpniu.
X. zasłonił sobie oczy ramieniem.
Nie mógł na nią spojrzeć.
- Pokazać ci piersi jeszcze raz?
- szepnęła.
Pokręcił głową.
- Chce mi się spać.
Przyjdź jutro.
Pocałowała go w ramię i wyszła.
Tej nocy nie zmrużył oka.
Był przerażony.
Przedzierać się przez granicę z żoną w ciąży?
Omijać posterunki NKWD, jechać przez wrogą […] z ciężarną kobietą?
27.
- Nawet słowo „ciąża" nie przechodzi panu przez usta! - krzyknął cienko.
- Hm? - zdziwił się dziadek. - Ależ przechodzi, i to gładko. Ciąża. Ciąża.
Widzisz?
Babcia omal nie roześmiała się w głos. J. mógłby się założyć, że ona teraz wbija sobie paznokcie w przedramię - już dawno zauważył, że zawsze tak robiła, kiedy trzeba było koniecznie zachować powagę.
- Natomiast - ciągnął dziadek, a po jego minie widać było, że się rozeźlił - z pewnym trudem przechodzi mi przez usta zwrot „ciąża mojej wnuczki". Zwłaszcza gdy go uzupełnię określeniem „nieślubna". Ale to pewnie dlatego, że jestem taki staroświecki.
- Chyba jesteś - wtrąciła B. - Dzisiaj wiele jest samotnych matek, które
dzielnie sobie radzą, skoro nie mogą liczyć na pomoc ze strony swoich mężczyzn.
- ...a jeszcze trudniej przechodzi mi przez usta - dziadek nie dawał się
sprowadzić z raz obranego szlaku - taka oto fraza: „nieślubna ciąża mojej
wnuczki, której zaufanie zostało dotkliwie zawiedzione".
- Ja niczego nie zawodziłem! - zakrzyknął nerwowo F. - Odwrotnie! To R. mnie nie uprzedziła, że może zajść w ciążę!
- Ta możność nie należy do szczególnie wyjątkowych w świecie kobiet, o ile mi wiadomo - odrzekł na to […], sztywno i z godnością. - Przy dopełnieniu, rzecz jasna, pewnych niezbędnych warunków.
Babcia zacisnęła mocno usta i roziskrzonym wzrokiem spojrzała w sufit.
- A jeśli mowa o słowach, których tu się nie używa - atakował dalej F. S. - to wspomnę o słowie „seks”.
- Już jest obowiązkowe? - zainteresowała się babcia.
- ...Może gdyby częściej się tego słowa używało w domu R., nie byłoby teraz tej niespodzianki!
- Czy sugerujesz - zapytał dziadek lodowato - że owa niespodzianka spotkała cię dlatego, że nie dość często używamy tu słowa „seks"? Mój F., przyczyną ciąży, jak uczy biologia, nie jest niedostatek określonych słów, lecz zgoła co innego.
28.
- Przede wszystkim wszyscy filozofowie, o których słyszałam, to mężczyźni. A mężczyźni najwidoczniej żyją w swym własnym świecie. Mnie bardziej interesuje świat rzeczywisty. Kwiaty, zwierzęta, dzieci, które się rodzą i dorastają. Twoi filozofowie ciągle mówią o „człowieku”, a teraz znów rozprawa o „naturze człowieka”. Ale wygląda na to, że ten człowiek to mężczyzna w średnim wieku. A przecież życie zaczyna się od ciąży i porodu. Uważam, że jak na razie za mało w tej filozofii było pieluch i płaczu niemowlęcia. I chyba za mało miłości i przyjaźni.
- Masz oczywiście całkowitą rację. Ale może właśnie Hume wyda ci się filozofem, który myślał nieco inaczej. Bardziej niż którykolwiek inny przejmował się codziennym życiem. Sądzę poza tym, że Hume interesował się bardzo, jak dzieci - a więc nowi obywatele świata - postrzegają istnienie.
29.
W ostatnich dziesięcioleciach dwudziestego pierwszego wieku przeprowadzono więc operację "blokady prokreacji", wprowadzając ową substancję do wody pitnej i atmosfery na całej kuli ziemskiej. Sytuacja ludnościowa zdawała się być opanowana.
Początkowo wszystko szło jak najlepiej. Zniknął problem niepożądanej ciąży i nie chcianego dziecka. Pary, które pragnęły mieć potomstwo, zgłaszały się do specjalnych placówek leczniczych, gdzie podlegały wszechstronnym badaniom. Pozytywny wynik badań upoważniał do otrzymania porcji aktywatora i spłodzenia potomka - pod kontrolą oczywiście, aby aktywator został użyty przez osoby, którym przysługiwał. Chodziło też o to, by skład tej substancji, będący ścisłą tajemnicą, nie został przez kogoś rozszyfrowany - bo tylko jego ścisła reglamentacja zapewniała skuteczność metody. Badania kandydatów na rodziców także nie budziły społecznego sprzeciwu. Każdy wszak pragnąc mieć dziecko chciał, aby było zdrowe fizycznie i psychicznie.
30.
M. miała na sobie starą szatę M.2, wypłowiałą, zniszczoną, ciemnoniebieską suknię, groteskowo za długą. Wyglądała niedbale, a nawet niechlujnie. M2 była niepocieszona, że jej krewniaczka nie zadała sobie nawet trudu, by wziąć do ręki igłę z nitką i jakoś skrócić tę sukienkę. M. miała też spuchnięte kostki, które jakby wylewały jej się z butów. To od jedzenia tylko solonych ryb i suszonych warzyw, o tej porze roku nie było nic innego. Oni wszyscy potrzebowali świeżego pożywienia, ale przy tej pogodzie było o nie trudno. Może mężczyznom poszczęści się dziś na polowaniu, a jej uda się zmusić M. do zjedzenia mięsa. Po własnych czterech ciążach M2. znała tę prawie głodową ostatnią fazę. Pamiętała, jak kiedyś, w ciąży z G., poszła do mleczarni i zjadła trochę wapna, które trzymano tam do bielenia ścian. Stara akuszerka powiedziała jej wtedy, że kiedy ciężarna kobieta nie może się powstrzymać przed jedzeniem takich dziwacznych rzeczy, to znaczy, że dziecko ich potrzebuje i ona powinna mu dać to, czego ono chce.
Może jutro przy górskim potoku pojawią się świeże zioła – to było coś, czego pragnęła każda ciężarna kobieta, szczególnie teraz, pod koniec zimy.
================================
Dodane 21 kwietnia 2011:
Tytuły utworów, z których pochodzą konkursowe fragmenty, znajdziesz tutaj:
Rozwiązanie konkursu