Dodany: 12.07.2016 12:12|Autor: Olga M.

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Aleja Narodowa
Rudiš Jaroslav

3 osoby polecają ten tekst.

Monolog prawdziwego Czecha


Czasem już sama okładka jest w stanie dużo powiedzieć o danej powieści, chociaż, jak głosi mądre powiedzonko, nie należy oceniać książek po okładce. Co mówi nam szata graficzna "Alei Narodowej" Jaroslava Rudiša? Mówi, że ktoś tu jest wściekły – może ten wilk samotnik, może główny bohater, a może sam autor. Z tego tekstu wręcz sączy się agresja, nienawiść pobrzmiewa echem w każdym zdaniu Vandama, który raczy nas chaotycznym i pospiesznym monologiem. "Aleja Narodowa" to książka-krzyk: głośna, wyrazista i dźwięcząca w uszach jeszcze długo po wybrzmieniu ostatniej sylaby.

Vandam jest prawdziwym Czechem, a przynajmniej za takiego się uważa. Nie lubi miękkich ludzi, chamstwa i przewrażliwienia, toleruje wszystkich (Niemców, Polaków, gejów, lewaków…), póki nie robią syfu. Kiedy zaczynają, grzecznie tłumaczy im, że tak się nie robi. Daje lekcje życia, nierzadko za pomocą pięści. Jako ostatni Rzymianin nie waha się unosić dłoni w rzymskim pozdrowieniu. Nie jest naziolem, co to, to nie. Ale uważa, że Hitler uratował mu życie. Robi dwieście pompek dziennie, tak samo jak prawdziwy Vandam, ten z filmów. A ile pompek robisz Ty?

"Aleja Narodowa" to istny sprint, szybki bieg z przeszkodami, w którym próbujemy dogonić przeciwnika, ale nigdy nam się nie udaje. Jedyne sto sześćdziesiąt stron rwanego tekstu, a ja po przeczytaniu ich i tak miałam zadyszkę. Nie tylko dlatego, że słowa jakby same próbowały wedrzeć się do mojej głowy, rozpychając się i robiąc sobie miejsce. Zadyszka, ta mentalna, okazała się jedynym możliwym sposobem na zaakceptowanie ogromu znaczeń i tropów, aluzji i ironii, które autor skondensował do granic możliwości, czyniąc z nich liofilizowany posiłek. Rudiš siłą wpycha nam go do gardła.

Czechy to nie tylko piwo, "Krecik" i knedliki – to także wyciąganie własnej tożsamości spod ogromu przemian społecznych, wszechobecnego konsumpcjonizmu i ciągle niezabliźnionych ran zadanych przez historię. Pojęcie patriotyzmu w dziwny sposób ewoluuje zgodnie z potrzebami bohaterów, którzy chętnie wykrzykują, że byli gotowi bić się za wolność lub nawet, tak jak Vandam, zadali pierwszy cios. Jednak ich pobudki okazują się zgoła różne od tych wykrzykiwanych w barze po wypiciu kilku kielonków. Autor rozprawia się z nacjonalistycznymi zrywami, z tchórzliwymi "prawdziwymi" Czechami bez własnego zdania i z przeważającą wszystko potrzebą napchania sobie brzuchów do granic możliwości. Robi to zgrabnie operując ironią, zadaje przy tym cios za ciosem. Nie bez przyczyny ojciec Vandama umiera wyrzygując wnętrzności z powodu knedlików, kapusty i piwa.

Właśnie zakłamanie i śmieszność Czechów najdobitniej pokazuje nam Rudiš. Ich niezdecydowanie w skrajnych postawach, które kończy się zwykłym średniactwem. Czesi są letni, nijacy, choć wykrzykują słowa nienawiści, a nawet "hajlują", tłumacząc się potem czeskim humorem.

"Jesteśmy rozerwani na pół. Jesteśmy Europejczykami. Jesteśmy Antyeuropejczykami. Jesteśmy wkurwieni. Szczerzymy się. Jesteśmy rozgoryczonymi patriotami. Jesteśmy lewakami. Nie chodzimy do kościoła. Ale wierzymy w Świętego Mikołaja. Zawsze jesteśmy gdzieś tylko do połowy"*.

"Aleja Narodowa" zachwyca, choć jest tyko krótkim manifestem, monologiem osiłka, który wierzy w starą, dobrą ręczną robotę. Jednak uwaga, można się nią łatwo zachłysnąć, przebiec ten kawałek razem z Rudišem i nie zatrzymać się w porę. Zatrzymajcie się, pochylcie nad stronami i pozwólcie im dojrzeć. Bo ta książka to nie tylko literatura. To świadectwo naszych czasów – a dotyczy, niestety, nie tylko Czechów.


---
*Jaroslav Rudiš, "Aleja Narodowa", przeł. Katarzyna Dudzic-Grabińska, wyd. Książkowe Klimaty, 2016, s. 112.


[Recenzja pojawiła się na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 856
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: