Dodany: 06.02.2016 22:15|Autor: sapere
Instrukcja poszukiwania babci
Instytucja polskiej babci jest świetnie znana, po wielokroć opisana i mniej lub bardziej szanowana. Jakkolwiek jej wartość nie jest jednakowa dla całego kraju i każdego podwórka, pozostaje niezastąpiona. Ale co zrobić, jeśli się babci nie ma? Trzeba ją sobie zrobić…
Receptę daje nam Mira Lobe, austriacka pisarka, w książce pt. „Babcia na jabłoni”. Do wykonania babci potrzebujemy zaledwie kilku składników: sporego oczytania w literaturze podróżniczej (skądś trzeba wziąć pomysły łapania tygrysów oraz dzikich koni), jakiej takiej orientacji w kwestiach motoryzacyjnych, trochę znajomości przedpotopowej mody babcinej, wyobraźni, no i przede wszystkim – co nieuniknione – jabłoni. Kiedy już zgromadzimy wszystkie ingrediencje, wchodzimy na wspomniane drzewo i cierpliwie czekamy; wkrótce pojawi się najważniejsza osoba w naszym życiu.
Mira Lobe bez nadmiernego zadęcia i idealizowania opowiada o przeciętnej, niezbyt zamożnej rodzinie, w której zdarzają się różne problemy. Rodzice i trójka dzieci próbują sobie z nimi radzić na rozmaite sposoby. Książka stanowi więc antidotum na lansowany wokół obraz idealnej rodziny 2+2, w której wszyscy od rana do wieczora chodzą uśmiechnięci, nikt się nie denerwuje, rodzice nie popełniają błędów wychowawczych, a dzieci z pieśnią na ustach spieszą do swoich licznych codziennych zajęć. Wylałam z siebie trochę żółci, lecz model prezentowany w książce „Babcia na jabłoni” wydaje mi się bliższy rzeczywistości.
Przede wszystkim kogoś wyraźnie w tej rodzinie brakuje. Być może nie kogoś, lecz czegoś. Nie chcę tu mówić o dysfunkcjonalności tego stadka, bo zgodnie z moim przekonaniem, wynikającym z wielu obserwacji, w każdej rodzinie pojawiają się zaburzenia funkcji. Głównemu bohaterowi brakuje chyba zainteresowania ze strony rodziny i przede wszystkim – babci, jaką mają wszyscy przy jego ulicy, niektórzy nawet w dwóch egzemplarzach. Taka przedziwna i najwspanialsza osoba pojawia się w jego życiu. I trochę to życie zmienia. Wydaje mi się, że pod jej wpływem – choć babcia sprawia wrażenie egoistki – bohater zaczyna uważniej przyglądać się innym: rodzicom, rodzeństwu, a także nowej-starej sąsiadce.
Jego życie od tego momentu zaczyna obfitować w przygody. Zmieniają się jego obowiązki. Chłopiec wchodzi głębiej w codzienność swojej rodziny, w której dotąd funkcjonował trochę na uboczu. Pomaga mu w tym obecność babci. Chyba właśnie taką rolę odgrywa ona w większości rodzin – spaja, przypomina, upomina, nakłania. Biada temu, kto kogoś takiego nie ma. Nienachalny optymizm stawia tę książkę w rzędzie arcydzieł literatury dla dzieci.
Jednym ze sposobów naprawiania relacji w rodzinie jest – zgodnie z moim kolejnym przekonaniem – wspólna lektura pięknych książek. Jak „Babcia na jabłoni”, wydana w serii „Mistrzowie ilustracji” przez Wydawnictwo Dwie Siostry. Nasze wyobrażenia o nietypowej babci i nieco zagubionym chłopcu wspaniale ubrał w obrazy Mirosław Pokora. Takich właśnie książek poszukuję dla moich dzieci.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.