Dodany: 03.01.2016 20:13|Autor: WszyscyByliOdwró​;ceni

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Genialni: Lwowska szkoła matematyczna
Urbanek Mariusz

2 osoby polecają ten tekst.

NieBana(ch)lni


Mariusz Urbanek, pisząc tę książkę, dokonał rzeczy wspaniałej. Oddał należny hołd wybitnym polskim matematykom (choć daleki jest od wystawiania im ckliwych laurek), a jednocześnie sprawił, że usłyszą o nich ludzie, którzy bez tej książki pewnie nigdy by, niestety, nie usłyszeli.

"Genialni. Lwowska szkoła matematyczna" to fascynująca opowieść o losach Hugona Steinhausa, Stefana Banacha, Stanisława Ulama, Stanisława Mazura i kilku innych matematyków, sławnych i zasłużonych, którzy w dwudziestoleciu międzywojennym tworzyli tzw. lwowską szkołę matematyczną. Zdaniem Urbanka i wielu innych – grupę polskich naukowców najbardziej zasłużonych dla światowej nauki. Autor wplata losy lwowskich matematyków w szerszy, historyczny kontekst. Nie koncentruje się tylko na sferze naukowej. Ukazuje ich losy na tle dwóch wojen światowych, przemian społecznych i politycznych, wpisuje w dzieje ogólnoświatowego dyskursu nie tylko matematycznego, ale szerzej – naukowego.

Warto zwrócić uwagę na pewną bardzo ważną cechę omawianego dzieła. Urbanek, humanista z wykształcenia i, jak mniemam, z zainteresowań, nie próbuje wyjaśnić czytelnikowi, na czym polega wkład Banacha czy Ulama w światową naukę. Nie próbuje – i bardzo dobrze! Jako człowiek, który do matematyki o zaawansowaniu niezbędnym do zrozumienia "przestrzeni Banacha" czy "metody Monte Carlo" (jej autorem jest Ulam) jedynie się zbliżył (właściwie otarł się o nią przez jeden semestr na studiach III stopnia z ekonomii), wiem, że nie da się wytłumaczyć tego, czym zajmowali się lwowscy matematycy – niematematykom. Gwarantuję każdemu, kto ma żal do autora czy czyni mu zarzut, że nie próbował albo że się do napisania tej książki nie nadawał, skoro nie potrafi, iż jest to niemożliwe. Urbanek obrazuje wielkość polskich matematyków w inny sposób. Opowiada lub wspomina o miejscach, w których bywali i o ludziach, których tam spotykali. Już aby z tego wyciągnąć jakieś wnioski, trzeba dysponować erudycją, o jaką (akurat w tym obszarze) wielu tzw. "humanistów" bym nie posądzał. Czytamy więc o Steinhausie, który doktoryzował się w Getyndze u Davida Hilberta; o znajomości Ulama z Fermim (polski matematyk stawiał go w trójce największych naukowców, których poznał osobiście, obok Einsteina i... Banacha), z von Neumannem; o Wienerze, który uznał wyższość Banacha w pewnej kwestii (stąd mamy "przestrzeń Banacha", a nie "Banacha-Wienera") oraz szereg anegdot o Mazurze i Banachu, którzy wyprzedzali czołowych matematyków powojennych o dekady. Znając nazwiska największych matematyków, fizyków i logików przełomu XIX i XX wieku oraz pierwszych dekad po II wojnie, można zrozumieć skalę fenomenu, o jakim mówi ta książka. Oczywiście do wyobraźni najbardziej przemawia historia pracy Stanisława Ulama w ramach "projektu Manhattan".

Ogromną zaletą "Genialnych..." są anegdoty, które Urbanek przywołuje, by przybliżyć postacie, które opisuje. Czynią one tę pozycję niezwykle barwną i zabawną, co zaskakuje: wszak jej tematem są matematycy – ludzie innego gatunku, przeciętnemu Kowalskiemu kojarzący się z nudnymi szeregami cyfr (co też jest znamienne, jako że im wyższa matematyka, tym więcej literek i symboli, a tym mniej cyfr). Oczywiście najwięcej anegdotek dotyczy Hugona Steinhausa, autora słynnych aforyzmów. Jednak o każdym z lwowskich geniuszy przeczytać można zabawne historie; niektóre utrwalone zostały w popkulturze, jak ta z kapeluszem podmienionym w kawiarni (trafiła ona do "Głowy Minotaura" Marka Krajewskiego).

Książka Urbanka, choć jej dobre zrozumienie wymagać będzie od czytelnika notorycznego zerkania do internetowej encyklopedii, powinna stać się lekturą obowiązkową w szkołach średnich (przynajmniej w liceach ogólnokształcących i technikach). To wspaniała lekcja historii nauki, głównie polskiej, ale nie tylko, a także historii współczesnej. Obserwujemy losy ludzi narażonych na antysemityzm, prześladowanych z powodów politycznych, genialnych naukowców zmagających się z prozą życia w najbardziej burzliwych czasach w historii ludzkości. Są tu przykłady bodaj wszystkich postaw Polaków wobec realiów pierwszych dekad XX wieku: emigracja, próba przetrwania w "normalności", komunizowanie, patriotyzm, śmierć z rąk nazistów albo sowietów. Widzimy odmienne perspektywy postrzegania losów Polski w tym okresie: wkroczenie Armii Czerwonej traktowane jako nadzieja (głównie przez matematyków pochodzenia żydowskiego i ich bliskich) i jako najgorsza tragedia. PRL jako koszmar (dla Steinhausa) i triumf (dla Mazura, choć jego entuzjazm gasł z roku na rok coraz bardziej). Przede wszystkim jednak nie godzi się, by Polak aspirujący do bycia inteligentem (wciąż jako inteligencję postrzegamy ludzi z wyższym wykształceniem) nie znał takich postaci, jak Banach czy Tarski (ten, jako że przed emigracją był członkiem "warszawskiej szkoły matematycznej", został jedynie wspomniany), które śmiało stawiać można – i należy – w jednym szeregu z Marią Skłodowską-Curie.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1547
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: