Dodany: 03.01.2010 12:45|Autor: markko

Fantastyczny świat


"Zwiadowca piekieł" to pierwsza książka Koontza, która ukazała się na rynku polskim - dzięki wydawnictwu "Świat Fantasy". Pozycja ta została wydana do użytku wewnątrzklubowego w roku 1986. Na uwagę zasługuje fakt, że wydano ją w bardzo małym nakładzie stu sztuk! Oryginalne wydanie pod tytułem "The haunted earth" pochodzi z roku 1973 i zostało wydane przez "Lancer Books".

Książka jest unikatowa ze względu na mały nakład oraz bardzo cenna, jako że jest najstarszą i zarazem pierwszą książką autora, którą wydano w Polsce. Elementy te sprawiają, że jest trudno dostępna, a jej nabycie graniczy z wielkim szczęściem.

Powieść "Zwiadowca piekieł" charakteryzuje się niezwykłą odmiennością w stosunku do pozostałych książek pisarza. Autor położył duży nacisk na fantastykę, więc nie znajdziemy tutaj elementów thrillera ani horroru, a już na pewno nie zdoła nas przestraszyć jak inne, późniejsze pozycje tego autora. Czytając książkę można zauważyć, że Koontz dopiero szlifował swoje umiejętności pisarskie. Świadczą o tym: banalne i proste wątki, styl diametralnie różny od wypracowanego i obecnego w każdej późniejszej książce charakterystycznego stylu tego pisarza, płytkie, mało wyraziste i nieciekawe postacie oraz słabo wyeksponowana atmosfera grozy. Na domiar złego zakończenie też pozostawia wiele do życzenia...

Koontz pisząc książkę sięgnął do dalekiej przyszłości, a mianowicie roku dwutysięcznego. Akcja powieści dzieje się w Los Angeles oraz na ojczystej planecie Masenów, a tematem przewodnim jest wątek kryminalny. Zwiadowca piekieł to agencja detektywistyczna zajmująca się rozwiązywaniem przeróżnych kryminalnych zagadek. Pracują w niej główni bohaterowie powieści: detektyw Jessie Blake, piękna sekretarka Helena oraz kudłaty pomocnik Brutus. Detektyw i jego partnerzy borykają się z ważną sprawą mającą cechy afery rządowej. Otóż za jej kulisami ginie wysoko postawiona osoba: Galiotor Tesserax - pracownik ambasady maseńskiej. Od momentu jego tajemniczego i ściśle tajnego zniknięcia rozpoczyna się rozwiązywanie zagadki przez agencję detektywistyczną. Jessie rozpracowuje sprawę zaginięcia Masena posuwając się niczym po nitce do kłębka, łącząc pojedyncze wątki, niemające z pozoru nic ze sobą wspólnego, w przyczynowo-skutkowe i co najważniejsze, trafne rozwiązanie. W czasie tej wędrówki zagłębiamy się w świat z pogranicza świata ludzi i istot nadprzyrodzonych. Pełno tutaj postaci fantastycznych, mitów i absurdalnych wierzeń. Autor, mając bujną wyobraźnię, osadził akcję powieści w ramach obcej cywilizacji. Opisuje, że w roku 1990 wylądowali na Ziemi Maseni, przynosząc swoją kulturę i swoje duchy. Obca cywilizacja Masenów sprowadziła ze sobą zaświatowców oraz braci z zaświatów (trzy rasy). Na Ziemi powstał całkowity chaos. Czytając dalej zagłębiamy się w dziwny świat fantastyki, który obfituje w cuda, absurdalne wierzenia, fantastyczne postacie i osobliwe wydarzenia...

Rozpatrując książkę jako całość i patrząc przez pryzmat całego dorobku pisarza można śmiało powiedzieć, że to dobra pozycja. Jednak czytając, momentami natrafiamy na fragmenty o mało dynamicznej akcji i niezbyt ciekawe dialogi, które mogą spowodować, że niecierpliwy czytelnik jej nie dokończy.

"Zwiadowca piekieł" to książka obowiązkowa dla fanów Koontza. Mimo że styl tej powieści odbiega diametralnie od wypracowanego z czasem przez pisarza, uważam, że warto ją przeczytać. Na uwagę zasługuje fakt, że autor trafnie przewidział niektóre rzeczy wybiegając w daleką przyszłość w swojej fantastycznej powieści. Znajdziemy w niej wzmianki o telewizji trójwymiarowej, inteligentnych robotach oraz o samochodach osiągających zawrotną jak na owe czasy prędkość. Te elementy są mocno zarysowane w powieści. Książka jest również warta uwagi ze względu na niezwykły świat fantastyki, dziwne postacie o zmiennych kształtach, wampiry i ich obrzędy.

Polecam książkę wytrawnym czytelnikom, fanom Koontza, a także fanom fantastyki, którzy nie bacząc na niedoskonałości i nic nieznaczące niuanse przeczytają książkę do końca i znajdą coś, co ich zainteresuje i oderwie choć na chwilę od rzeczywistości.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3673
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 5
Użytkownik: Astral 10.08.2010 00:13 napisał(a):
Odpowiedź na: "Zwiadowca piekieł" to pi... | markko
Książka ukazała się nakładem SFAN-Clubu w serii "Świat Fantasy" (udało mi się sprowadzić ze Stanów oryginał; w tamtych czasach nie była to aż taka rzadkość) i jest przeuroczą humorystyczną fantazją - należy do tego wczesnego okresu, w którym Koontz tworzył gatunkowe powieści sf, fantasy, a także thrillery.
Osobiście uważam te niedojrzałe książki za dużo lepsze od wielu późniejszych, wśród których są takie potworki jak "Złe miejsce", "Nieśmiertelny" czy "Apokalipsa" - knot po prostu niewiarygodny. Niestety, nie poznamy pozostałych powieści z tego okresu, ponieważ Koontz nie zgadza się na ich wznawianie. Prędzej poznamy jego... poezje, ha-ha. Wśród nich są takie perełki rozrywkowej sf jak "Beastchild" (1970) o inwazji gadziej rasy, która wyniszczyła prawie całą ludzkość, a kres tej eksterminacji położyła w końcu przyjaźń pewnego Obcego i ludzkiego chłopca czy "Nightmare Journey" (1975), w której ludzie zostają zmuszeni do zaniechania kosmicznej ekspansji przez bardziej zaawansowane cywilizacje, a na Ziemi modyfikują własny gatunek za pomocą inżynierii genetycznej, a także "upliftują" wiele gatunków zwierząt. Sympatyczną powieścią fantasy jest "The Crimson Witch" (1971) - jej bohater przenosi się na alternatywną Ziemię, gdzie wojna atomowa doprowadziła do upadku cywilizacji, a magia (prawdziwa) jest źródłem wiedzy i władzy.
W latach 1968-1975 Koontz pod swoim nazwiskiem i kilkoma pseudonimami opublikował 21 książek sf i fantasy (w tym jeden zbiór opowiadań) - nie licząc thrillerów i romansów gotyckich, chyba niefantastycznych - i jeśli ktoś ma sentyment do tradycyjnej fantastyki, warto szukać wszystkich, co nie jest łatwe, bo są one dość rzadkie i drogie (w Stanach te w znośnym stanie są sprzedawane w okolicach $100 , ale czasami można jednak trafić na b. tanie podniszczone egzemplarze, także u nas). Ostatnio np. udało mi się kupić "A Darkness in My Soul" - opisującą pojedynek dwojga stworzonych przez naukowców superludzi o boskich możliwościach, który doprowadził do... No nie, tego nie zdradzę...:)
Użytkownik: markko 21.04.2012 12:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Książka ukazała się nakła... | Astral
Nie zgodzę się z moim przedmówcą. Akurat "Złe miejsce", "Nieśmiertelny" i "Apokalipsa" wcale nie są knotami. Tylko kawałkiem dobrej pracy. Co prawda są lepsze pozycje tego autora... A propos Twojej wypowiedzi będącej reakcją na moją recenzję, chciałem powiedzieć, że wniosłeś wiele do opisu dorobku Koontz'a, który jest dostępny tylko dla tych, którzy władają językiem angielskim. Wiele osób uważa "Zwiadowcę piekieł" za knot. Ja przeczytałem książkę tylko raz i spodobała mi się, ale nie na tyle, by sięgnąć po nią, jak na przykład po "Przepowiednię", serię Moonlight Bay czy "W okowach lodu". Konkludując chciałbym jednak mieć możliwość przeczytania tych pozycji, które wymieniłeś - zwłaszcza "Nightmare Journey" i The Crimson Witch". Interesuje mnie w powieściach Koontz'a wątek wybiegania w przyszłość i trafnych spostrzeżeń jak w wypadku "Zwiadowcy piekieł". Koontz przewidział wiele rzeczy na 25 lat do przodu. To jest bardzo ciekawe. W książkach Koontz'a interesuje mnie także przesłanie, które gra zawsze podrzędną rolę i nie można tego przesłania czasem wyłowić z wartkiej i dynamicznej akcji opisu autora. Chciałbym, by w dobie masowej reedycji starych książek ktoś się wziął za tłumaczenie starych 21 książek sf i fantasy Koontz'a. Było by to strzałem w dziesiątkę i wydawca uzyskałby na tym dodatkowy profit. A ja mógłbym w końcu przeczytać coś podobnego i z tego samego czasu jak "The haunted earth".
Użytkownik: Astral 23.06.2012 15:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie zgodzę się z moim prz... | markko
"w dobie masowej reedycji starych książek"???
W cywilizowanym świecie tak. Natomiast w Polsce to zjawisko nie występuje. Wręcz odwrotnie, jeśli chodzi o odrabianie zaległości, to u nas jest wręcz tragedia i zapaść. Owszem, jeśli chodzi o ambitną twórczość, to jest możliwe choć rzadkie: Henry James, Elizabeth Gaskell, Virginia Woolf, Walker Percy... A polski kanon światowej klasyki jest praktycznie niezmienny od lat... I dość ubogi, niestety. Natomiast w literaturze lżejszego kalibru obowiązuje niepisana zasada wydawania tylko najświeższych rzeczy. Absolutnym wyjątkiem od tej reguły jest chyba głównie jedna jedyna publikacja Buchmana "Czarownice z Walwyk" Norah Lofts z 1960 roku, opublikowana idiotycznie pod jej starym, absolutnie nieznanym w Polsce pseudonimem Peter Curtis i z okładką, na której prezentuje swoje wdzięki współczesna modelka gotka (sic!). Ale książka jako wyjątek jest.
Jeśli chodzi o technologię POD, w Polsce nie służy ona wcale ocalaniu ksiązek od zapomnienia i wzbogacaniu kultury pod tym względem. A na Zachodzie, zwłaszcza w Anglii i Stanach (w Rosji też, ale trudno mi ocenić na jaką skalę), są firmy, które mają w puli ofertowej 50-100 tysięcy tytułów (uwaga: jeśli są to opowiadania osobno robione, dotyczy to praktycznie wyłącznie science fiction z l. 40-60). Zresztą w Stanach zasada martwej ręki wygląda inaczej niż u nas (wszystko co wyszło drukiem do 1923 roku plus rzeczy na które nie przedłużono copyrightu - u nas też tak nie ma - plus copyright częściowy, dzięki któremu autor pozwala na darmowe pobieranie e-textów do użytku własnego). Jest jeszcze cały prywatny, prężnie rozwijający się przemysł indie, w którym autorzy działają niezależnie od dużych wydawców i hurtowników - publikują równolegle e-texty i POD-y, mogąc się w tej działalności podczepiać pod specjalne firmy-parasole, np. lulu.com czy Amazon w przypadku e-textów, zresztą Amazon książki papierowe też wydaje). A my mamy Armorykę, która zabija stare książki, zamiast przywracać je do życia... Troszkę lepiej jest z e-textami, bo produkują je systematycznie duże biblioteki chociażby (online i do pobierania), ale jak bym chciał przeczytać coś w tradycyjnej formie, to musiałbym sam sobie taką książkę zrobić, co jest i pracochłonne, i nieopłacalne...
A, i jeszcze jedno, w żadnym razie polskich przekładów uroczej starej sf i fantasy Koontza NIE BĘDZIE. Po prostu. Autor nie pozwala wznawiać tych rzeczy. I wręcz z uporem maniaka ściga wszelkie przejawy niesubordynacji. Oczywiście w Europie zachodniej w l. 70. było całkiem sporo przekładów. Ale na tym koniec. Nie chwaląc się, "Zwiadowca piekieł" to był mój pomysł na klubówkę. Sprowadziłem sobie oryginał ze Stanów, przeczytałem, spodobał mi się i skierowałem rzecz do produkcji. Podobnie było z wieloma innymi klubówkami, np. "Ten zwariowany Wszechświat" Browna czy "Jankes w Rzymie" De Campa. Co było możliwe, wznowiliśmy w "Alfie" (inne rzeczy wznawiał i kontynuował np. Amber). To ja w "Alfie" opublikowałem znakomity pełny przekład "Draculi" (Marek Wydmuch i Łukasz Nicpan), który tak ładnie wszedł do polskiej kultury, że dorobił się kolejnych czterech czy pięciu tłumaczeń(uwaga: istnieją dwie autorskie wersje "Draculi"!). Ale (tak na marginesie) "Alfa" to już historia, jedno z największych polskich wydawnictw zostało z premedytacją doprowadzone do upadku, a wszystkie machlojki starannie zatuszowano - podobnie jak przekręty z Rzepą... Oby nie skasowano najszacowniejszych i najbardziej zasłużonych oficyn - PIW, Czytelnik, Ossolineum - zamiast traktować je i ich dorobek jako skarby narodowej kultury, rząd walczy o to, by zniszczyć najpierw PIW, a potem... Oby się to nie udało.
A wczesne koontze można sprowadzać z zachodnich antykwariatów (są drogie i dość rzadkie!) i czytać w oryginale. Podobnie jak starsze i stare książki w językach obcych, które są u nas dostępne bez kłopotu online jako wydawnictwa POD. Na podobną polską (papierową) produkcję się po prostu nie zanosi, niestety.
Użytkownik: Polixena 23.06.2012 16:29 napisał(a):
Odpowiedź na: "w dobie masowej reedycji... | Astral
A można prosić o coś więcej na temat Armoryki? Kiedyś przejrzałam ich tytuły, stwierdziłam "o - ciekawe", ale nic nie kupowałam, więc nie wiem, jak to u nich jest z tym zabijaniem książek. Czyżby tłumacze?
Użytkownik: Astral 07.07.2012 12:15 napisał(a):
Odpowiedź na: A można prosić o coś więc... | Polixena
Owszem, przyznaję, nowych przekładów nie znam (nie ryzykowałem) oprócz audiobooka z z opowiadaniami niesamowitymi Quirogi (o ile wiem, wersji papierowych nie było) - inicjatywa godna szacunku, ale ucho boli czasami od zgrzytów (marna redakcja, jeśli w ogóle była).
Luiza Borkowska - grafomania totalna plus podszywanie się kryptoreklamowe pod biblionetkowiczów.
Sporo antologii (pozują na tematyczne - niesamowite) z przedwojennymi opowiadaniami (niektóre rzeczywiście są fantastyczne) przemielonymi w różnych konfiguracjach z dodatkiem wypocin współwłaściciela (jak rozumiem, do spółki z żoną) wydawnictwa lub Luizy Borkowskiej na wątpliwą okrasę. To jeszcze dałoby się znieść, gdyby nie to, że te teksty z przedwojennych źródeł są niedoredagowane, zostają rożne mankamenty językowe i stylistyczne, interpunkcyjne (mam tylko kilka książeczek - są one pod tym względem znośne, nie wykluczam więc, że teasery w pdf celowo zawierają teksty surowe, co akurat jest antyreklamą; te teasery wstawiono do Chomikuj np., notabene dość zręcznie udają całe książeczki).
Była jeszcze np. opowieść Gastona Leroux "Dama w złotym brokacie" (prawdopodobnie fantastyka.
Antologia "Zarżnięta kura" to przykładowy miszmasz 9 opowiadań z 4 dobrze znanymi skądinąd (Poe, Grabiński, plus Stoker i Quiroga w nowych przekładach) - trzy opowiadania Quirogi weszły do zestawu audiobookowego.
Zasada jest prosta - teksty martwej ręki plus odrobina współczesnej grafomanii). Tam, gdzie teksty pochodzą z powojennych wydań (Grabiński, Poe, Hoffmann etc.), język styl, interpunkcja są ok.
Inna książeczka to antologia dwóch autorów pt. "Płocha Lizetta i inne nowele". W przypadku jeśli nie wiadomo czy tłumacz jest darmowy, po prostu zostaje pominięty. A jeśli wiadomo że nie jest, zamieszcza się nowy przekład dla wypełnienia objętości, choć samo opowiadanie było już zamieszczane w innych, znanych antologiach.
Mimo martwej ręki te książeczki są dosyć drogie, aczkolwiek drukowane na dobrym papierze.

Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: