Dodany: 04.12.2009 22:26|Autor: hidden_g0at

Książka: Rydwan Bogów
Kowarz Aleksander

1 osoba poleca ten tekst.

Egipsko-polska awantura


Aleksander Kowarz, rocznik 1981, fantasta. „Rydwan bogów”, rocznik 2009, fantastyka.

Kazimierz Dolny, spokojna turystyczna miejscowość, kryje w sobie mroczną tajemnicę, odkrytą na nowo po kilku tysiącach lat. Przypadkiem w ruinach kaplicy, na małej wysepce znaleziony zostaje złoty skarabeusz. Ozdoby takie noszono w starożytnym Egipcie, dlaczego więc polskie ziemie kryły ten egzemplarz?

Przypadek?

Nie ma dlań miejsca w debiucie Kowarza. Wszystkim kieruje los - potężna, niepojęta siła. To ona łączy odległą o tysiąclecia wędrówkę egipskiego maga, niosącego Faraonowi pewien artefakt, z pracami archeologicznymi w roku dwa tysiące czwartym, na odległych o tysiące kilometrów ziemiach. Los skierował reportera, odpoczywającego po traumie nabytej w Iraku, na wypoczynek w to samo miejsce, gdzie zdąża tajemniczy zakonnik w czarnych okularach.

Ta sama potężna siła każe czytelnikowi nie odrywać się od lektury, gdy akcja przyspiesza, a z "przygodówki" robi się fantastyka. Czytelnik ma okazję przenieść się wraz z bohaterami do równoległego świata, Dominium, będącego interesującą wariacją na temat wieków średnich. Zamiast pościgów konnych mamy tutaj uzbrojone w armaty balonowe okręty, a w ramach pomniejszych niezwykłości - kaleczącą i ostrą jak nóż trawę. Pod kamiennymi drzewami.

W momentach, gdy nie spoglądamy na przygody archeologów, towarzyszymy magowi Serafowi w niebezpiecznej podróży przez pustynię. Niebezpiecznej, bo jest śledzony: ktoś podąża za nim, kryjąc się za wydmami, ktoś nasyła demona. Najmocniejszym punktem tej części jest bez wątpienia epizod typu ghost-story w opuszczonym gospodarstwie. Niby banał - ale podany po staroegipsku ma smak nader ciekawy.

W jaki sposób połączone zostaną wszystkie wątki, czego tak naprawdę chce los od przypadkowych z pozoru postaci? I czym właściwie jest tytułowy Rydwan Bogów? Tego nie będę zdradzał, przyznam tylko, iż podążanie w stronę finału to naprawdę przednia rozrywka. Nawet jeśli zakończenie jest już tylko "w porządku".

"Rydwan Bogów" to debiut z rozmachem, bo ostatnio rzadko zdarza się, by ktoś nie stawiał pierwszych kroków w piśmie bądź antologii. A tutaj powieść na niemal pół tysiąca stron (Zysk i S-ka, 2009). Oczywiście, można by bez większego efektu napisać: pięćset. Dużo tak czy owak. Szczególnie że ostatnimi czasy Fabryka Słów chętnych na literaturę fantastyczną przyzwyczaiła do książek spulchnionych sporymi interliniami i nie najmniejszą czcionką. Zysk widać podchodzi do sprawy oszczędniej, bo tekst jest gęsty jak dobra śmietana.

Świetnie wykreowana przygoda, okraszona świeżymi pomysłami i lekką dawką grozy to coś, co nie rozczaruje czytelnika oczekującego dobrej zabawy. Do tego powieść nasycona jest odpowiednią ilością mistyki i rozważań religijnych – ot, tak, by jucha nie lała się bez przerwy.

Kowarz wystartował z całkiem sporą mocą i jeśli nie będzie się zatrzymywał, można tylko czekać na kolejną powieść. I oby była jeszcze lepsza. Ku radości czytelników, w tym niżej podpisanego.



[Recenzję zamieściłem wcześniej na stronie Carpe Noctem]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1114
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: