Dodany: 23.10.2015 15:47|Autor: zsiaduemleko

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Wszechświat kontra Alex Woods
Extence Gavin

O tym, ile godzin trwa wenusjańska noc


Książek o ogólnie pojętym dojrzewaniu przeczytałem już tyle, że chyba skończyły mi się anegdotki z własnego życia, którymi mógłbym ubarwić tę opinię, nadając jej tym samym jakiś osobisty szlif. A przynajmniej uległy wyczerpaniu te wspomnienia, którymi miałbym ochotę się podzielić, bo przecież nigdy nie wiadomo, kto przeczyta. I to wszystko wina pisarzy, że obierają sobie taki oklepany jak dywan na trzepaku temat. A tutaj jeszcze buńczucznie wieszczą na okładce: "Jedna z najlepszych powieści, jakie kiedykolwiek przeczytaliście!"[1]. Przez chwilę, ale tylko przez momencik znów zastanowiłem się, kto pisze te slogany, jednocześnie nadając sobie prawo do takiego rodzaju odgórnych założeń, za nic mając indywidualizm czytelników. Później pomyślałem, że nie no, skoro najlepsza, to muszę ją mieć, nie przystoi przecież inaczej. I takim oto sprytnym, bezczelnym od strony marketingowej sposobem na mojej półce stanęła jedna z najlepszych ponoć powieści, jakie kiedykolwiek przeczytałem, zanim jeszcze w ogóle ją przeczytałem. Mój optymizm i wiara w pozytywne rozwiązania wzięły górę i chyba całkiem trafnie pasuje do tej sytuacji jedno z życiowych mott tytułowego Aleksa: liczyłem na najlepsze, byłem przygotowany na najgorsze. W ogóle uważam tę dewizę za niezwykle udaną, chyba poszukiwałem jej od wielu lat i wreszcie jest. A nie jakieś tam carpe diem i wersy wyciągnięte z łzawych piosenek Bryana Adamsa.

Stoisz sobie spokojnie w łazience i nagle dostajesz w głowę czymś ciężkim. Kiedy budzisz się po kilkunastu dniach w szpitalu z ledwie poskładaną w całość czaszką i dowiadujesz się, że tym czymś ciężkim był meteoryt, sam nie wiesz, czy uznać się za wyjątkowego pechowca, czy raczej niesamowitego szczęściarza. Jedno jest pewne – kiedy masz dziesięć lat i przeżywasz konfrontację z meteorytem wielkości pomarańczy, powinno ci to zapewnić dozgonny szacunek wśród rówieśników. Z drugiej strony, kiedyś w piaskownicy nierozsądnie rzuciłem kamieniem, a kolega równie bezmyślnie przeciął jego lot własną głową i w efekcie splotu tych niefortunnych okoliczności na kolejne próby do Pierwszej Komunii Świętej musiał chodzić z bandażem na czole, co bynajmniej nie zapewniło mu u nikogo szacunku (może poza mną, bo czułem się winny). Mimo że meteoryt nie jest pospolitym kamieniem, Alex Woods po tym wypadku także nie stał się gwiazdą klasy. Ani trochę, a wręcz przeciwnie. Kolejne lata były jeszcze trudniejsze.

"Pariasi są ludźmi wykluczonymi z własnej społeczności, a jeśli wiecie to w wieku dwunastu lat, prawdopodobnie sami zasilacie ich szeregi"[2].

Wykluczonego Aleksa trudno nie lubić, bo to wzorowo nakreślony bohater. Jak przystało na ciekawskiego dzieciaka, zadaje on mnóstwo pytań, co nie każdy zagadnięty dorosły znosi z cierpliwością. Jest bystrym chłopakiem, rozumiejącym świat w sposób, na jaki mogą sobie pozwolić jedynie nastolatkowie rozpoczynający drugą dekadę życia. Oddany zainteresowaniom i mądry, ale nie zadufany w sobie, skory do samokrytyki i trafnych, a przede wszystkim rozbrajająco śmiesznych obserwacji. Jego własna definicja wolnego rynku, teledysków, Kościoła czy opis różnic między subkulturą gotycką i emo to coś, przy czym nie sposób zachować obojętność i w zasadzie trzeba się uśmiechnąć. Ale do poziomu maestrii dochodzimy, gdy Alex zaczyna ironicznie wyliczać przymioty, które sprawiają, że szkolni rówieśnicy wykluczają cię ze społeczeństwa i plują na plecy, kiedy nie widzisz. Obok takich grzechów, jak bycie biednym i bycie innym pod względem fizycznym oraz umysłowym jest jeden, główny zarzut – bycie pedałem. Oto, czym jest pedalstwo według norm szkolnych kolegów Aleksa:

"Jeśli jesteś chłopakiem i przejawiasz jakąkolwiek wrażliwość, jesteś pedałem. Współczucie jest pedalskie. Płacz jest megapedalski. Czytanie zazwyczaj też jest pedalskie. Niektóre piosenki i gatunki muzyki mogą być pedalskie – Enola Gay na pewno zostałaby uznana za pedalską. Piosenki o miłości są pedalskie. Ogólnie sama miłość jest megapedalska, podobnie jak inne uczucia kojarzone z sercem. Śpiewanie jest pedalskie, chyba że chodzi o przyśpiewki kibiców. Konkursy walenia konia nie są pedalskie. Nie są pedalskie męskie przytulańce podczas konkretnych fragmentów meczu piłki nożnej ani pod prysznicem już po meczu. (To nie ja wymyśliłem zasady pedalstwa, ja je tylko relacjonuję).
Dziewczyny też mogą być pedalskie, choć muszą się dużo bardziej postarać. No i nie przezywają się tak często »lesbami« jak chłopaki »pedałami«. Wśród zbrodni kwalifikujących się do bycia lesbą znajdują się pulchne kończyny, tłuste włosy i buty na płaskim obcasie. (…)
Większość moich cech i prawie wszystko, co lubiłem, było mega, megapedalskie"[3].

Jakkolwiek śmiesznie, byłoby zapewne nudno, gdyby Alex zmuszony był iść przez życie samotnie. Więc obok zajmującej się ezoteryką matki ze skłonnością do dramatyzowania autor dorzucił do worka osobistości Ellie oraz pana Petersona. Ona jest koleżanką Aleksa ze szkoły – ucieleśnieniem zbuntowanej nastolatki, która niewyparzonym językiem i postępowaniem wbrew rodzicom najwyraźniej chce tych ostatnich wpędzić do grobu (a przynajmniej w depresję). Jest też najbliższą przyjaciółką Aleksa, choć bardziej w kategoriach siostry niż dziewczyny do chodzenia za rękę i całowania (co z pewnością również jest pedalskie). Natomiast pan Peterson… cóż, gdybym chciał krótko go scharakteryzować, użyłbym takich określeń, jak: zgorzkniały, często się irytuje, weteran z Wietnamu, hoduje marihuanę na poddaszu. I z czasem staje się Aleksowi bliski niczym ojciec, którego chłopak nigdy nie miał.

"Ellie pokręciła głową.
– Serio, Woods, twoje życie to jakaś popieprzona bajka. Powinieneś napisać biografię, czytelnicy posikają się z radości.
– Autobiografię – poprawiłem ją.
– Co?
– Biografia jest wtedy, kiedy opisuje się cudze życie. O sobie pisze się autobiografię.
– Spierdalaj. Chcesz coś do picia?"[4]

Niełatwo wyrokować, czy ta swoista autobiografia Aleksa Woodsa jest bardziej śmieszna i humorystyczna, czy jednak smutna i refleksyjna. Chyba to drugie, a cały komizm siedzi w stylu i języku powieści, nie w jej przesłaniu ani wymowie. Tak, bo choć to nie wynika z przytoczonych fragmentów, "Wszechświat kontra Alex Woods" potrafi też boleśnie wzruszyć i jestem przekonany, że gdyby na podstawie powieści powstała nakręcona z wyczuciem ekranizacja, widzowie mieliby łzy w oczach. Technicznie nie jest to wielka literatura i szczerze wątpię, by miała wpisać się w kanon klasyki (po roku od premiery pewnie już niewielu o niej pamięta), ale w roli wciągającego weekendowego czytadła, które z powodzeniem raz bawi, raz budzi w czytelniku żal – w tej roli spisuje się nad wyraz dobrze. No i zdecydowanie jest ukłonem dla całej twórczości Kurta Vonneguta, co może dla niektórych czytelników stanowić znaczący impuls do lektury.


---
[1] Gavin Extence, "Wszechświat kontra Alex Woods", tłum. Łukasz Małecki, Wydawnictwo Literackie, 2014; tekst z okładki.
[2] Tamże, str. 85.
[3] Tamże, str. 87.
[4] Tamże, str. 304.


[opinię zamieściłem wcześniej na blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2056
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: sowa 23.10.2015 22:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Książek o ogólnie pojętym... | zsiaduemleko
No nie ma rady, do schowka.
Chyba niedługo będę musiała postarać się o drogowskazy i nić Ariadny (lub inny rodzaj GPS-u), żeby się nie pogubić w zatłoczonych przestrzeniach rzeczonego schowka.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: