Dodany: 05.06.2015 21:58|Autor: Alos

Bardziej serial niż książka


Lars Kepler to pseudonim, pod którym kryje się znane małżeństwo szwedzkich pisarzy, Alexander i Alexandra Ahndorilowie. "Hipnotyzer" jest debiutem tego duetu i pierwszą powieścią z cyklu o Joonie Linnie. W 2012 roku została ona zekranizowana.

Do lekarza zajmującego się traumami i byłego hipnotyzera – Erika Marii Barka zgłasza się po pomoc policjant Joona Linna. Dokonano morderstwa na całej rodzinie. Najpierw w miejscu pracy został zabity mężczyzna, następnie sprawca dostał się do jego domu i zaatakował jego żonę oraz dzieci. Jedno cudem przeżyło. Okazało się też, że najstarszej córki nie było w mieszkaniu. Rozpoczyna się wyścig z mordercą o to, kto pierwszy dotrze do zaginionej. Joona prosi Erika o zahipnotyzowanie będącego w krytycznym stanie ocalałego Jozefa. Ma nadzieję, że chłopiec przekaże jakieś ważne informacje. Problem w tym, że Erik obiecał nigdy więcej nie używać hipnozy. Wkrótce dochodzi do kolejnej tragedii. Chory na skazę krwotoczną syn Barka zostaje porwany.

Głównym bohaterem cyklu jest Joona Linna, jednak w "Hipnotyzerze" trudno to dostrzec. Jego postać jest zbędna, nic konkretnego nie wnosi. Policjant szwenda się w tle z kąta w kąt i wygłasza mądre kwestie. Kilka razy zostaje wspomniany jako zawsze mający rację geniusz kryminalistyki, wszyscy jego współpracownicy żywią do niego z tego powodu dość duży szacunek. Niestety trudno ten geniusz zauważyć. Dobrze chociaż, że Joona to sympatyczny człowiek.

Tworzenie bohaterów nie jest najmocniejszą stroną autorów. Często operują stereotypami, wkładając w ich tworzenie minimum trudu. Wszystkie postacie dziecięce oraz negatywne to zbiór najbardziej standardowych schematów stosowanych w kryminałach, a że historia w dużym stopniu dotyczy dzieci, jest tego sporo. W dodatku matka porwanego chłopca zachowuje się irracjonalnie i jest kompletnie niewiarygodna.

Fabularnie to powieść nierówna. Składa się w dużej mierze ze schematów – nie tylko w portretach bohaterów, ale także w warstwie fabularnej. Początek (jakieś sto pięćdziesiąt stron) to, paradoksalnie, jej najlepsza część (natomiast zakończenie jest poniżej krytyki) i zarazem najbardziej niepotrzebna. Nie wprowadza kompletnie nic, a w końcówce daje kolejny schemat, który nie zbliża nas nawet na krok do rozwikłania tajemnicy.

Dużą zaletą "Hipnotyzera" jest wielowątkowość. Kepler buduje fabułę w taki sposób, że już wydaje się, iż wiadomo, kto jest głównym przeciwnikiem i pozostaje tylko pościg, by zaraz wyeliminować go z rozgrywki. I chociaż robi to opierając się na schematach, taka konstrukcja znacznie przedłuża zainteresowanie powieścią. A ta do najkrótszych nie należy.

Kolejną zaletą jest styl. Książkę czyta się naprawdę szybko i z przyjemnością, język jest bardzo przystępny. Nie obyło się bez potknięcia – twórcy mają brzydką manierę używania pełnych imion i nazwisk, łącznie z drugimi członami. Powtarza się to tak częste, że potrafi naprawdę zirytować.

"Hipnotyzer" jest nawet dobrym kryminałem. Największą jego wadę stanowi mocne osadzenie na schematach. Cierpią na tym zarówno fabuła, jak i postacie. W historię zostało wpleciono kilka retrospekcji, ale trochę chaotycznie. Konstrukcja bardziej pasuje do serialu niż książki. Na pewno sięgnę po drugą powieść Keplera, "Kontrakt Paganiniego", podobno lepszą od debiutu.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 990
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: