Dodany: 06.04.2015 22:40|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Czasowy wakat, czyli wyrwa w mikrocywilizacji


Zmienianie oryginalnego tytułu książki czy filmu uważam za praktykę dopuszczalną tylko w jednej sytuacji – gdy jest to wyrażenie idiomatyczne lub zawierające aluzję czytelną wyłącznie dla odbiorców z określonego kręgu kulturowego, w pozostałych zaś przypadkach w najlepszym razie niewydarzoną, by nie powiedzieć: naganną. Bo na przykład Joanne K. Rowling NIE napisała książki pod tytułem „Trafny wybór”; owszem, napisała powieść dla dorosłych, której akcja toczy się w małym miasteczku, a fabuła osnuta jest wokół wyborów uzupełniających do rady gminy, tylko że tytuł jej brzmi „The Casual Vacancy”, co na polski tłumaczy się „Czasowy wakat” (tak też będę mówić o niej w dalszym ciągu tej recenzji). I rzeczywiście, o tym właśnie traktuje główny wątek powieści.

Czasowy wakat powstaje, gdy czterdziestoparoletni Barry Fairbrother, trener dziewczęcej drużyny wioślarskiej i radny gminy Pagford, straciwszy przytomność na parkingu przed restauracją, umiera w drodze do szpitala. Puste miejsce powinno zostać jak najszybciej zapełnione, bowiem rada ma niebawem podjąć ważne decyzje, których dotychczas – między innymi za sprawą Barry’ego – nie udało się przeforsować. Jeden głos więcej może oznaczać, że osiedle Fields, od dawna będące solą w oku bardziej konserwatywnych pagfordczyków, przejdzie w całości pod jurysdykcję (i co ważniejsze, na utrzymanie) sąsiedniego miasta Yarvil, a ośrodek odwykowy Bellchapel, też zresztą służący głównie mieszkańcom Fields, zostanie zamknięty. Budżet gminy na tym zyska, no i nareszcie rdzenni obywatele Pagford, stanowiący – przynajmniej w pojęciu kupca Howarda Mollisona, głównego adwersarza zmarłego Barry’ego – „mikrocywilizację, która trwała niewzruszona pośród ogólnonarodowego upadku”[1], przestaną się obawiać, że „ich piękna szkoła (…) zostanie zalana przez potomstwo pasożytów, narkomanów i kobiet wychowujących dzieci spłodzone przez różnych mężczyzn”[2]. Barry także pochodził z Fields, stanowiąc tym samym żywy dowód, „że nawet startując z pozycji bezsilności i uzależnienia od innych, można zostać wartościowym członkiem społeczeństwa”[3], i właśnie dlatego chciał dać szansę innym. Nawet takim, jak Krystal Weedon – córka narkomanki sprzedającej się za działkę heroiny, wulgarna, agresywna, pozbawiona hamulców moralnych… a jednak najwidoczniej mająca w sobie coś, co nie pozwala jej uznać za straconą, skoro Barry sam wybrał ją do drużyny wioślarek.

Jest rzeczą oczywistą, że pojawią się co najmniej trzy typy kandydatów: tacy, którzy chcą dołączyć do rady, gdyż sami są żywo przekonani co do jednej lub drugiej propozycji; tacy, którzy nie mają ani predyspozycji, ani chęci do zasiadania w radzie, lecz dadzą się przekonać stronnikom zmarłego lub ich przeciwnikom; wreszcie tacy, których sprawa Fields ani ziębi, ani grzeje, ale mają nadzieję, że start w wyborach uzupełniających w jakiś sposób im samym się przysłuży. I równie oczywistą – że nie obędzie się bez walki: będą ulotki reklamujące sylwetki kandydatów niczym towar sprzedawany w promocji, zagrania pod publiczkę, ciche kaptowanie zwolenników, a może nawet kopanie dołków pod konkurencją? Jednak chyba nikt w całym Pagford nie przypuszcza, że za sprawą zwykłej kampanii wyborczej miasteczko stanie się czymś w rodzaju wezbranego kanału powodziowego… a kiedy zabezpieczenia puszczą, nikt nie będzie bezpieczny!

Już mi się zdarzało trafiać na motyw wyborów w literaturze angielskiej, zarówno klasycznej („Rodzina Palliserów” Trollope’a), jak i współczesnej („Kroniki Cliftonów” Archera), i za każdym razem w najlepszym wypadku ledwie powstrzymywałam się od ziewania, niezależnie od tego, jak ciekawa była cała powieść. Toteż trochę się ociągałam z sięgnięciem po „Czasowy wakat”, mając pewne obiekcje co do tego, czy autorka, która przecież nigdy wcześniej nie pisała o polityce (nie licząc drobnych do niej aluzji w opisach funkcjonowania Ministerstwa Magii), naprawdę była w stanie sobie poradzić ze skonstruowaniem pełnowymiarowej fabuły osnutej wokół takiego tematu. Pierwszych kilkanaście stron rozwiało moje wątpliwości, a dalej było już tylko lepiej. Bo – jak się można bardzo szybko zorientować – nie jest to rzecz o mechanizmach napędzających wyborczą machinę, lecz o ludziach: prześwietlonych na wylot bezlitosnymi promieniami pisarskiej przenikliwości, w których widać każdą skazę, każdą niegodziwość, każdą ułomność i każdy skrywany ból.

Oto pagfordzki establishment. Mollisonowie starsi: wspomniany już Howard i Shirley, prowadząca stronę internetową rady gminy oraz udzielająca się jako wolontariuszka w szpitalu. Mollisonowie młodsi: Miles, adwokat i Samantha, właścicielka sklepiku z bielizną. Maureen Lowe, wdowa, wspólniczka Howarda. Gavin Hughes, prawnik, współpracownik Milesa, i jego partnerka Kay Bawden, pracownica opieki społecznej. Wallowie: Colin, wicedyrektor szkoły średniej Winterdown, i Tessa, kierująca zespołem pedagogów w tejże szkole. Jawandowie: Vikram, kardiochirurg, i Parminder, internistka, jedni z nielicznych kolorowych, a na pewno jedyni Sikhowie w mieście. Mary Fairbrother, która od chwili, gdy została sama z czwórką dzieci, za to bez pieniędzy z ubezpieczenia, właściwie już się nie liczy, zresztą myśli o wyjeździe z miasta…

...Za to do wkroczenia w krąg tej grupy aspiruje drukarz Simon Price, drobny kombinator, bezgraniczny cham i sadysta (jego żonie Ruth jest wszystko jedno, ale z zasady będzie mu przytakiwała, byle się nie narażać na kolejne policzki i potoki bluzgów).

Jeszcze dalej, już całkiem poza nawiasem, są ludzie tacy jak Catherine Weedon i jej córki (mężczyzn tam nie ma – przychodzą, robią swoje i odchodzą…).

Oto młode pokolenie. Arf, czyli Andy Price, bezustannie bity i poniżany przez ojca, beznadziejnie zakochany w najpiękniejszej koleżance z klasy. Jego przyjaciel Fats, czyli Stuart Wall, cynik, złośliwiec, zakamuflowany rasista. Gaia Bawden, pełna awersji do środowiska, w którym musi się zaaklimatyzować wbrew własnej woli. Sukhvinder Jawanda, obiekt ciągłej krytyki ze strony chłodnej, wymagającej matki i cyberprzemocy jednego ze szkolnych kolegów. Oraz Krystal Weedon, która wraz ze śmiercią trenera traci jedyną deskę ratunku, mogącą jej pomóc wydźwignąć się z dna, gdzie tkwi od urodzenia – nie z własnej przecież woli…

Narrator wślizguje się po kolei w świadomość kolejnych postaci, odsłaniając ich głęboko skrywane motywacje, wstydliwe tajemnice, traumy i obsesje. Nawet tam, gdzie – zdawałoby się – panuje ład i harmonia, również czają się demony. Nieszczęsny Barry padł ofiarą ukrytej choroby, lecz w gruncie rzeczy umarł szczęśliwy, robiąc to, w co wierzył; ofiar nietolerancji, zawiści, głupoty, egoizmu będzie dużo więcej, i prawie wszystkie zmuszone z tym żyć nadal…

Autor, który potrafi stworzyć bestsellerowy cykl powieściowy dla dzieci, rojący się od barwnych postaci i zaskakujących wytworów fantazji, gloryfikujący przyjaźń i wierność ideałom, musi być pisarzem dobrym. Jeśli jednak potrafi napisać również drapieżną, brutalną, pełną gorzkiej ironii powieść dla dorosłych, z równą wprawą operując gładką mową małomiasteczkowej klasy średniej i rynsztokowym językiem ludzi ze slumsów, z równą wnikliwością otwierając przed nami duszę szesnastoletniego ucznia, prostytutki o mózgu przeżartym heroiną, lekarki-imigrantki i starego sklepikarza – musi być pisarzem świetnym. Więc jeśli ktoś jeszcze sądzi, że Rowling jest tylko zdolnym rzemieślnikiem pióra, któremu udało się błysnąć „Harrym Potterem” dzięki modzie na niesamowitość i sprytnym zabiegom marketingowym – ma okazję zmienić zdanie.


---
[1] Joanne K. Rowling, „Trafny wybór”, przeł. Anna Gralak, wyd. Znak, 2012, s. 65.
[2] Tamże, s. 61.
[3] Tamże, s. 176.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3127
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 10
Użytkownik: misiak297 07.04.2015 21:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Zmienianie oryginalnego t... | dot59Opiekun BiblioNETki
Świetna recenzja, Dot.

Racja co do tytułu jest niewątpliwie po Twojej stronie, ale "Czasowy wakat" jednak nie brzmi tak dobrze jak "Trafny wybór".
Użytkownik: misiak297 07.04.2015 21:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetna recenzja, Dot. ... | misiak297
Zaintrygowały mnie Twoje rozważania na temat tytułów. Przejrzałem z ciekawości tytuły książek Agathy Christie (napisała ich trochę) i stwierdzam, że wiele brzmi zupełnie inaczej w oryginale niż po polsku:

"The Hollow" - "Niedziela na wsi" (widzę z Wikipedii, że tutaj tłumacze sobie nieźle pofolgowali). "Próżnia" to świetny tytuł, ale mało kryminalny

"Noc w bibliotece" - "The body in the library" (nie wiem, po co tu cokolwiek zmieniono, zmiana wyjątkowo głupia)

"Strzały w Stonygates" (They do it with Mirrors) - tytuł oryginalny podoba mi się tak samo jak polski

"Wigilia Wszystkich Świętych" "Halloween Party" (wydano ją w 1993, a więc może nazwa nie była dobrze zakorzeniona w naszej kulturze?)

"Zerwane zaręczyny" - "Sad Cypress", które odwołuje się do wiersza. Polski tytuł jednak podoba mi się bardziej.
Użytkownik: Kuba Grom 29.04.2015 10:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Zaintrygowały mnie Twoje ... | misiak297
Bardziej irytuje zmiana tytułu jednej z książek Chandlera - ta wydawana u nas jako "Tajemnica jeziora" to "Lady in lake" co można by oddać jako "Dama w jeziorze". Chandler pisał gdzieś, że nie lubi tych powtarzalnym tytułów typu "Tajemnica X" czy "Tajemnicze zabójstwo Y" dlatego nadaje książkom tytuły nieoczywiste, choć odnoszące się istotnie do treści.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 07.04.2015 22:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetna recenzja, Dot. ... | misiak297
No to mógłby być jeszcze "chwilowy", "tymczasowy", cokolwiek, co by oddawało sens oryginalnego tytułu. Bo "trafny wybór" akurat nie oddaje :-).
Użytkownik: lutek01 08.04.2015 01:26 napisał(a):
Odpowiedź na: No to mógłby być jeszcze ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Książki nie czytałem ale wydaje mi się, że sformułowanie "trafny wybór", choć nie jest tłumaczeniem tytułu w jakiś sposób kojarzy się z kampanią wyborczą, można by je nawet zastosować jako hasło wyborcze, z resztą sama okładka sugeruje chyba coś takiego.

Wydaje mi się, że w kwestii tytułu ostatnie słowo ma jednak wydawca. A wydawca, jak to wydawca - kieruje się kwestiami marketingowymi a nie wiernością tłumaczenia. Tytuły książek często są tłumaczone na język obcy bardzo swobodnie, bo też rynki innych krajów często rządzą się innymi prawami marketingowymi. Niech na przykład na jakimś rynku obcym będzie już dostępna książka o tytule podobnym lub nasuwającym nieodpowiednie skojarzenia - i wystarczy. Tytuł jest, niestety, jak opakowanie - musi zachęcić do kupienia.

Z resztą kwestia tych aluzji czytelniczych jasnych tylko dla określonego kręgu odbiorców też jest dosyć rozmyta. No bo na przykład taki niby wcale nieskomplikowany tytuł świetnej książki Początek (Szczypiorski Andrzej (pseud. Andrews Maurice S.)) sugeruje rozpoczęcie czegoś nowego, jakiegoś nowego życia po wojnie - dla Polaków kwestia jasna i bardzo istotna. Wydawałoby się, że dla Niemców też i że można oczekiwać, że zrozumieją kontekst, a tymczasem książka ta funkcjonuje w Niemczech pod tytułem "Piękna Pani Seidemann". Tutaj odebranie tłumaczeniu oryginalnego tytułu spowodowało moim zdanie lekkie zafałszowanie, bo sugeruje, że książka jest o kobiecie (lub że może to romans!), a tym,czasem to powieść o wielu ludziach w trudnych czasach wojny.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 08.04.2015 09:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Książki nie czytałem ale ... | lutek01
Masz rację, zarówno jeśli chodzi o skojarzenia, jak i o względy marketingowe. Przed przeczytaniem książki tytuł mi nie przeszkadzał, bo rzeczywiście bardzo ładnie harmonizował z okładką :-). Dopiero po poznaniu treści zaczęło mi zgrzytać, jako że "trafny wybór" w kontekście tego, co się dzieje w książce, brzmi wręcz szyderczo.
Użytkownik: misiak297 08.04.2015 10:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Masz rację, zarówno jeśli... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dla mnie polski tytuł - rzeczywiście niewiele mający wspólnego z oryginalnym - miał właśnie wydźwięk ironiczny.
Użytkownik: Aquilla 08.04.2015 10:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Zmienianie oryginalnego t... | dot59Opiekun BiblioNETki
bestsellerowy cykl powieściowy dla dzieci, drapieżną, brutalną, pełną gorzkiej ironii powieść dla dorosłych, a teraz cykl zdecydowanie przyjemnych kryminałów. Rowling to jest całkiem zdolna bestia, nie ma znowu aż tak wielu popularnych autorów, którzy potrafią tak skakać po gatunkach :)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 08.04.2015 11:25 napisał(a):
Odpowiedź na: bestsellerowy cykl powieś... | Aquilla
O, tak, kryminały też już zdążyłam odkryć i Cormoran Strike dołączył do grona moich ulubionych detektywów.
Użytkownik: katie77 22.04.2015 10:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Zmienianie oryginalnego t... | dot59Opiekun BiblioNETki
Też niedawno przeczytałam tę książkę. Było to dla mnie bardzo pozytywne zaskoczenie: świetne portrety, taki sugestywny język, przez kilka dni byłam po prostu w Pagford... Trzymałam kciuki za bohaterów, których pokochałam, choć byli i tacy, którzy wzbudzali we mnie tylko zgrzyt zębów...
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: