Dodany: 09.03.2015 14:58|Autor: UzytkownikUsuniety04​282023155215Opiekun BiblioNETki

Brudna robota



Recenzuje: Michał Nieradka


Pozycji o tytułach zaczynających się od „wyznań” mamy już kilka. Były „Wyznania gejszy” i „Wyznania zakupoholiczki”. Teraz przyszedł czas na „Wyznania hieny” – i to bynajmniej nie postacie poboczne z animowanego „Króla Lwa” postanowiły przerwać milczenie. Hieną, która zabrała głos jest Piotr Mieśnik, a książka opowiada o jego pracy w brukowcu, gdzie był, nomen omen, dziennikarską hieną. Publikacja reklamowana jest słowami, których nie powstydziłby się chyba żaden szanujący się tabloid: „»Wyznania hieny« to książka dla czytelników o stalowych nerwach – brutalna, cyniczna, a nawet szokująca. Piotr Mieśnik, były dziennikarz »Faktu«, odsłania bulwersujące kulisy pracy w tabloidzie”*. Zacznijmy może od samego początku.

Książka nie należy do brutalnych. Chyba że za szczególnie agresywne uznamy rzekome pobicie posłanki Hojarskiej przez autora. Cyniczna? Też raczej nie. Mieśnik zna obowiązujące zasady moralne i jeżeli je łamie, czyni to z pełną świadomością. Dodatkowo przyznaje, że nawet dla takiej tabloidowej hieny jak on istnieją granice etyczne nie do przekroczenia. Szokująca? Chyba nie ma tu zaskakujących rzeczy, o których byśmy nie wiedzieli lub nie podejrzewali ich istnienia. „Bulwersujące kulisy” – no, tutaj mam problem. Otóż w całej książce nie znalazłem przykładu, który określiłbym tym mianem. Jednak zdaję sobie sprawę, że dla innych czytelników alkoholowe eskapady autora połączone z wizytami w burdelach istotnie mogą zasługiwać na miano „bulwersujących”.

Co takiego jest w „Wyznaniach hieny”, że warto po nie sięgnąć? Dla mnie chyba największym ich atutem jest to, że Mieśnik przekonał mnie do swojej prawdomówności. Niby dlaczego miałbym wierzyć w chociażby jedno słowo napisane przez osobę związaną tyle lat z brukowcem? Przecież do zadań tego typu gazet wcale nie należy pisanie prawdy. Niemniej dzięki temu, że autor mówi bez żadnego skrępowania o swoich czynach, których wielu innych po trzykroć by się wyparło, dałem mu wiarę.

Książka ta nie jest ani przewodnikiem po tabloidowym światku, ani też nieprzerwaną kanonadą skandali i skandalików. Raczej określiłbym ją jako próbę przybliżenia przez Mieśnika ciemnej strony mocy za pomocą przedstawienia określonych historii z okresu od początku jego pracy w „Fakcie” po przyczyny zakończenia współpracy z redakcją. Wszystko zaczyna się od sceny, w której autor z zatęchłego postkomunistycznego pisma trafia do swoistego El Dorado pod postacią brukowca. Tam poznaje tajniki tabloidowej pracy, od najgorszych zajęć godnych stażysty aż do delegacji. Właśnie opowieści z redakcyjnych wojaży zdominowały „Wyznania hieny”. Muszę przyznać, że opisy wyjazdów początkowo mocno mnie zdziwiły. Wszak powinny one służyć zdobyciu materiału, a z książki jasno wynika, że były wyłącznie pretekstem do tego, aby hulać do upadłego, przy okazji zdobywając bądź kupując tyle kobiet, ile się da.

Jeżeli chodzi o postacie, o których mowa, to trzeba mieć naprawdę dobrą polityczną pamięć, aby skojarzyć osoby, które widniały na łamach tabloidowej prasy przed kilku laty. Niemniej miłym zaskoczeniem dla mnie było, że Mieśnik nie uważa wszystkich polityków za męty jednego pokroju, jak chcieliby jego eksczytelnicy. Autor potrafi w nich dostrzec ziarna autentyczności. Stąd też w pamięci zostaną mi opowieści o Zbigniewie Wassermanie i jego torsie czy też Donaldzie Tusku i wielkanocnym malowaniu jajek. Historia z ówczesnym premierem jest jak dla mnie najśmieszniejszą w całej książce.

Warto wspomnieć jeszcze o sytuacjach, w który Mieśnik podszywał się telefonicznie pod nieistniejącą osobę, a niejednokrotnie i nieistniejące ministerstwo, dzięki czemu przygotowywał gorący materiał. Akcje te wymagały nie lada tupetu. Z jednej strony jest więc brawura, czasami improwizacja czy też czyste ryzykanctwo, z drugiej – i tutaj kolejne duże zaskoczenie – okazuje się, że pracownik brukowca ma coś takiego jak „sumienie”. Kilkukrotnie na kartach książki pojawiają się sytuacje, w których Mieśnik zdecydował się napisać zwykłą notkę informacyjną lub też w ogóle zrezygnować z podjęcia tematu ze względu na osoby, których by on dotyczył. Nie mam tu oczywiście na myśli celowego zdejmowania tekstu z łamów pisma, bo ktoś za to zapłacił czy też wywarł odpowiedni nacisk. Choć i o tym w „Wyznaniach hieny” można przeczytać.

Zaczynając czytać książkę Piotra Mieśnika, nie miałem wygórowanych oczekiwań. Gdyby okazała się totalną porażką – nie przeżyłbym szoku. W trakcie lektury byłem zmuszony zmienić zdanie. „Wyznania hieny” są napisane całkiem sprawnie, nie brakuje w nich zabawnych historii. Dodatkowym atutem jest fakt, że autor nie podchodzi bezkrytycznie do tego, co robił. Również jego oceny branży medialnej powinny być czymś w rodzaju czerwonego światła – zarówno dla pracowników medialnych korporacji, jak i dla samych czytelników.


---
* Piotr Mieśnik, „Wyznania hieny. Jak to się robi w brukowcu”, wyd. The Facto, 2014; nota wydawcy.

Autor: Piotr Mieśnik
Tytuł: Wyznania hieny. Jak to się robi w brukowcu
Wydawnictwo: The Facto
Liczba stron: 287

Ocena recenzenta: 4/6


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 876
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: