Dodany: 01.08.2009 09:45|Autor: jml2000

"Wampiryzm w wersji emo"


Takie określenie znalazłam w pewnym serwisie w recenzji którejś z książek S. Meyer. Moim zdaniem bardzo trafnie charakteryzuje jej twórczość, ewidentnie nastawioną na osiągnięcie jak największych profitów (patrz: pojawianie się kolejnych części).

Książka pełna jest papierowych postaci niebudzących żadnych żywszych emocji. Do końca lektury było mi w zasadzie obojętne, co się stanie z bohaterami, nikt nie wzbudził we mnie sympatii ani niechęci.

"Zmierzch" to naiwna powiastka dla nastolatek, w której zupełnie niepotrzebnie pojawiają się wampiry, bo przecież nie jest to horror. A szkoda, bo może parę ludzkich ofiar Edwarda przełamałoby trochę cukierkowy klimat.

Akcja toczy się w tak przewidywalny sposób, że równie dobrze mogłam przeczytać pierwszą połowę i koniec, i wiele bym nie straciła.

Poza tym jak to możliwe, że wampiry żyją sobie obok ludzi i nikt niczego nie zauważa? Pani autorko, błagam, trochę wiarygodności.

Żeby było jasne - nie mam nic przeciwko książkom dla dzieci i młodzieży. Ale takim, w których bohaterowie są ŻYWI. Nawet jeśli są wampirami. W porównaniu na przykład z "Anią na uniwersytecie", gdzie też rozwija się miłość pomiędzy młodymi ludźmi, "Zmierzch" wypada tragicznie źle. Gdzie ta atmosfera, gdzie wzruszenia, gdzie kibicowanie bohaterom, żeby im się udało?

Dałam tej książce ocenę 2 - tylko dlatego, że dała się przeczytać do końca. Niestety, po lekturze moje odczucia były mniej więcej takie, jakbym zjadła kilo czekolady razem z papierkiem. Czyli mdłości i niestrawność.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 626
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: