Dodany: 21.11.2014 23:24|Autor: Pani_Wu
Sypiając z wrogiem…
A cóż ty wiesz o Mazurach? – chciałoby się zapytać przeciętnego Kowalskiego, który przecież w szkole lekcje historii miał i kilka dat oraz wydarzeń zapamiętał.
Wydzielone na mocy układu poczdamskiego w 1945 roku z Prus Wschodnich Mazury, kojarzą się głównie z żeglarskim rajem, urlopem i piękną przyrodą. O zamieszkujących przez stulecia ten teren pruskich plemionach, na ogół nie wiadomo nic, aczkolwiek o Zakonie krzyżackim każdy słyszał. Nawet Wikipedia wprowadza pewien pojęciowy zamęt, bo raz twierdzi, że: „Mazurzy byli to Prusacy wyznania protestanckiego mówiący po polsku lub mazursku. Przed 1945 rokiem byli germanizowani. W okresie powojennym byli polonizowani oraz wyjeżdżali do Niemiec Zachodnich.”[1], w innym miejscu zaś, że „Mazurzy pruscy często nie uznawali się ani za Polaków, ani Niemców, a za polskojęzycznych Prusaków.”.[2]
Pierwszy tom serii „Prowincja pełna marzeń” o takim samym tytule, opowiada o ludziach i miejscu, które wydaje nam się, że znamy, ale jeśli mieszkamy w innym, niż Mazury regionie Polski, to w rzeczywistości wiemy o nim bardzo mało.
Wątek fabularny przeplata się z historycznym, osnutym na kanwie prawdziwych wydarzeń.
Główna bohaterka mieszka w Mrągowie, pracuje jako dziennikarka w lokalnej gazecie, a wieczorami słucha, jak jej stara, przedwojenna kamienica szepcze. Nie wiemy w jakim języku szepcze, czy po polsku, czy po niemiecku, czy może po mazursku. W samej kamienicy, jak i w Mrągowie oraz bliższej i dalszej okolicy, jest mnóstwo śladów po dawnych mieszkańcach. To, czego nie zniszczyła wojna i czas, nadal służy ludziom, a pomiędzy starymi budynkami wzniesiono nowe, tworząc swoisty kolaż. Wojna okaleczyła nie tylko budowle, ale i ludzi. Tych, którzy zostali i tych, którzy musieli wyjechać.
Czy niedawni wrogowie, którzy strzelali do siebie z dwóch stron okopów znajdą wspólną płaszczyznę porozumienia? Czy przestaną się bać, że dawny właściciel odbierze im dach nad głową?
Prywatne i zawodowe perypetie Ludmiły, głównej bohaterki, pozwalają nam zajrzeć do domów i dusz ich mieszkańców. Siłą, która połączy ludzi, pomimo różnic, obaw i przeszłości, może być tylko miłość. Uczucie nadeszło dla Ludmiły z tak niespodziewanej strony, że czytelnik wraz z bohaterką zostaje siłą rzeczy wciągnięty w wir historii i w przeszłość Mrągowa.
O ile wątek fabularny jest skonstruowany niezgrabnie, bohaterka irytująca w podejmowaniu nieprzemyślanych decyzji, o tyle stanowi on raczej pretekst, aby o Mazurach opowiedzieć, niż być wartością samą w sobie. I właśnie warstwa historyczna, faktograficzna jest dla mnie najciekawsza w „Prowincji pełnej marzeń”, a z autorki wtedy niemal „wyłazi” rasowa dziennikarka.
Z drugiej strony duża popularność cyklu, ze szczególnym uwzględnieniem losów Ludmiły, przyczynia się w znacznym stopniu do chętnego poznawania przez czytelników tej lektury, a tym samym historii regionu. I tak Ludmiła, niekoniecznie rozsądna i poukładana osóbka, staje się ambasadorką Mazur na całą Polskę.
I kiedy ktoś zapyta: A cóż ty wiesz o Mazurach? – będę mogła śmiało przytoczyć kilka historii, które pani Katarzyna Enerlich zapisała między kartami z życia Ludmiły po to, żeby pamięć o nich nie zaginęła. Nawet, jeśli ulecą mi z głowy perypetie głównej bohaterki.
-----
[1] http://pl.wikipedia.org/wiki/Mazury#cite_note-warmaz-1
[2] http://pl.wikipedia.org/wiki/Mazurzy
[Opinię umieściłam także na swoim blogu i w serwisie Lubimy Czytać]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.