Dodany: 13.07.2009 09:50|Autor: librarian

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Wspomnienia z niepamięci
Holoubek Gustaw

1 osoba poleca ten tekst.

"Życie sytuuje mi się na pierwszym miejscu"[1]


Kocham wspomnienia, a już szczególnie wspomnienia dotyczące przedwojennego życia w Polsce, w których szukam zawsze tego świata, którego nigdy nie mogłam poznać, a za którym w jakiś niewytłumaczalny sposób tęsknię od dawna. Do tego wspomnienia wspaniałego i podziwianego aktora, reprezentującego pokolenie aktorów, na których przedstawieniach teatralnych i telewizyjnych wychowałam się, które ukształtowały moją wiedzę i miłość do teatru, otworzyłam z wielką radością i antycypacją wielu pięknych przeżyć.

Wspomnienia Gustawa Holoubka to refleksja człowieka, który z perspektywy kończącego się życia patrzy na swoją młodość, swoje wybory, przeżycia i drogę, i zostawia ostatnie słowo, przede wszystkim dla swoich najbliższych – dzieci i wnuków – ale myślę, że też dla nas wszystkich, którzy wychowaliśmy się w PRL i byliśmy odbiorcami oraz miłośnikami teatru tego okresu. W jego wspomnieniach szczegóły dotyczące kariery teatralnej i poszczególnych ról są prawie nieobecne, autor pisze, że wielu rzeczy nie pamięta, że dla niego w tym momencie, to wszystko nie jest aż tak ważne, ocenę swojej pracy aktorskiej pozostawia fachowcom i widzom, chodzi mu natomiast o coś zupełnie innego.

I oto dostajemy perełkę - lekko senne, zamazane „wspomnienie z niepamięci”, w którym więcej jest nastroju, refleksji, nostalgicznych opisów i tylko kilka konkretów czy oczekiwanych anegdot. Holoubek pisze bardzo pięknie o Krakowie, w którym dorastał, o ojcu, którego stracił w wieku dziesięciu lat, o rzece Rudawie, o Błoniach, o piłce nożnej, o literaturze, i o szkole: 350-letnim gimnazjum humanistycznym im. Bartłomieja Nowodorskiego, którego wychowankami byli Jan III Sobieski, Stanisław Wyspiański, Jan Matejko, o wspaniałych jego nauczycielach, o kościołach Krakowa, o księżach, o Wawelu.

To wszytko urywa się w roku 1939, roku, w którym pokolenie dorastające przed wojną straciło swoją tożsamość i swój czas. Okres, jaki nastąpił nie był ich czasem, tym, który im się należał, który zrealizowałby się, gdyby nie to straszliwe zniszczenie i wyrwa spowodowana wojną i po niej następującą dominacją wschodniego mocarstwa, był czymś w rodzaju innej, gorszej, niezupełnie realnej rzeczywistości, w której musieli żyć. Pisał o tym profesor Zbigniew Raszewski w „Raptularzu”.

A Holoubek mówi tak:

„Myślę, że większość mojego życia, życia mojeg pokolenia upłynęła w czymś, co tego życia było zawieszeniem, przerwą dzielącą dwa krańce: wstępującą młodość i czas odchodzenia. Jeśli przyjmiemy, że z wybuchem wojny życie się zatrzymało i powróciło dopiero w 1989 roku, ogromny czas pomiędzy tymi datami był tylko czasem oczekiwania, bierności, czymś co można porównać z rzeką przepływającą pod mostem łączącym dwa jej przeciwległe brzegi, rzeką, której nie mogliśmy zawrócić”[2].

We wspomnieniach autora najmniej jest właśnie tego czasu pomiędzy, a najwięcej młodości i odchodzenia.

Młodość, raj utracony, czas, który jednak można przywołać w wyobraźni, tak jak chce tego mistrz Proust. Mamy zatem wigilijny poranek w latach trzydziestych w Krakowie: „włochatego konia na biegunach, ciepłą puszystość dywanu, przejrzystość firanek, śpiące jeszcze okna domu naprzeciwko, graficzną suchość zamarzniętych wokół niego drzew”[3]. I oto „w tym ułamku sekundy, w tej jednej chwili niezawinionego uniesienia powiek zostaliśmy skazani na wieczną pamięć o piękności świata. Choć całe życie będzie temu przeczyć. Choroby, ciemnota naszego umysłu, choroby, brzydota i nikczemość ludzi, rozpaczliwa odległość Boga i codzienna bliskość zła – na tym jednym śladzie, na tym jednym porażającym skurczu pamięci oprzemy cały sens istnienia, nieustającą tęsknotę do miłości” [4].

Potem opowiada jeszcze o swojej drodze do aktorstwa, przedtem o wojnie, niewoli i gruźlicy, pod znakiem której upłynęła dla niego wojna i na którą długo leczył się w szpitalach i sanatoriach, i z której wylizał się cudem dopiero w roku 1955. We wspomnieniach Holoubka dużo jest miejsca poświęconego ludziom i niepowtarzalnym nastojom, jakie wytwarzali. O profesorach szkoły teatralnej przy teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, a byli wśród nich m. in. Karol Frycz i Juliusz Osterwa, pisze z wielką miłością i wdzięcznością: „wszyscy, którzy nas uczyli byli bez reszty nam oddani” [5].

Jak wspomniałam, o swoje karierze aktorskiej pisze mało, jedynie w kontekście przeżyć wewnętrznych i podsumowując swoje życie:

„I tak zaczął się mój żywioł aktorski. Trwa już ponad pięćdziesiąt lat. Nie umiałbym się z niego wyspowiadać... Wiem tylko, że przez pierwsze lata pracowałem w zapamiętaniu, że zatraciłem się w teatrze bez reszty, że przesłonił mi wszystko inne. Że dopiero po upływie wielu lat, kiedy zdobywana wiedza kazała mi szukać odpowiedzi na sens uprawiania teatru, na jego pożytek, zatrzymałem się w tym ślepym biegu. Stanąłem, żeby spojrzeć za siebie i stwierdzić, że wszystko, co uczyniłem, działo się poza świadomością, poza przemyślanymi wyborami. Było tylko pasją, spalaniem się, pławieniem w ekstremalnych przejawach życia – bosko komicznych, wstrząsająco dramatyczynych, rozpaczliwie tragicznych. Że nie szukałem przyczyn, ani nie przewidywałem skutków tych bezustannych wybuchów emocji. Szafowałem nimi spontanicznie, bez żadnej kontroli, a więc niewątpliwie głupio. Czas choroby ustatkował mnie. Ale przede wszystkim przymusowa, dwuletnia nieobecność w teatrze”[6].

Rok 1958 to przyjazd do Warszawy i towarzysząca mu „próba zreformowania siebie i pomysł na rozumne aktorstwo. Warszawa. Zajęła mi większość życia” [7].

Podsumowanie tej aktorskiej i tak ogromnej części życiorysu jest krótkie:

„Warszawski tygiel był największy i bulgotał najgłośniej. Nie ulec jego miazmatowm, nie dać się wciągnąć w grę podwójnej moralności, podwójnej buchalterii intelektualnej było sztuką trudną. Myślę, że teatrowi to się udało”[8].

Dla autora od teatru ważniejsze jest życie, życie samo w sobie, życie osobiste i chyba dlatego, aby nie pisać o swoich sprawach intymnych, zamieszcza na ostatnich stronach przykład pięknego życia.

Ten ostatni fragment poświęcony rodzinie z Bukowiny Tatrzańskiej dedykuję wszystkim miłośnikom Jeżycjady, wiem, że się Wam spodoba.



---
[1] Gustaw Holoubek, „Wspomnienia z niepamięci”, wyd. Marginesy, Warszawa 2009, str. 195.
[2] Tamże, str. 202
[3] Tamże, str. 18.
[4] Tamże, str. 21.
[5] Tamże, str. 168.
[6] Tamże, str. 192.
[7] Tamże.
[8] Tamże, str. 194.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4902
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 10
Użytkownik: Nulka 13.07.2009 22:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Kocham wspomnienia, a już... | librarian
Librarianko,
Bardzo ładnie napisałaś, w tym samym nastroju w jakim Holoubek napisał swoje wspomnienie. Mnie też bardzo podobała się ta książka, taka niecodzienna, mądra i pełna refleksji o życiu minionym.
Użytkownik: librarian 14.07.2009 03:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Librarianko, Bardzo ładn... | Nulka
Czekam na Tutkę. :))
Użytkownik: Gusia_78 14.07.2009 15:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Kocham wspomnienia, a już... | librarian
Librarianko kochana, zachwyciłam się Twoją recenzją. Książkę już od dawna miałam w schowku, ale dzięki Tobie zintensyfikuję poszukiwania. Jeśli jest tak nastrojowa i nostalgiczna jak Twoja recenzja to z pewnością piękna...:-)
Użytkownik: Czajka 18.07.2009 00:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Kocham wspomnienia, a już... | librarian
Mam ją w planie. Razem z "Raptularzem" zresztą. :)
Użytkownik: librarian 18.07.2009 17:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam ją w planie. Razem z ... | Czajka
Bardzo dobry zestaw. "Raptularz" powinien być w pełnym wydaniu dwutomowym. :)
Użytkownik: verdiana 19.07.2009 15:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Kocham wspomnienia, a już... | librarian
Do schowka! I nawet znalazłam w mojej biblio. :-)
Użytkownik: margerytka5 19.07.2009 22:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Kocham wspomnienia, a już... | librarian
Mnie te senne i lekko zamazane wspomnienia miejscami nieco uśpiły, ale podziw dla geniuszu tego aktora i bardziej merytoryczne fragmenty sprawiły, że dokończyłam lekturę i oceniam zdecydowanie na plus. A recenzja - cymes!
Użytkownik: akosc 24.07.2009 21:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Mnie te senne i lekko zam... | margerytka5
Ja również "tęsknię" za tym właśnie,czego nigdy nie doświadczyłam: za czasami przedwojennymi i...szczególnie wojennymi, ale to już inna "tęsknota"... Po Twojej recenzji koniecznie będę chciała tę książkę przeczytać.
Użytkownik: Bozena 29.07.2009 10:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Kocham wspomnienia, a już... | librarian
„... w tym ułamku sekundy, w tej jednej chwili niezawinionego uniesienia powiek zostaliśmy skazani na wieczną pamięć o piękności świata. Choć całe życie będzie temu przeczyć. Choroby, ciemnota naszego umysłu, choroby, brzydota i nikczemność ludzi, rozpaczliwa odległość Boga i codzienna bliskość zła – na tym jednym śladzie, na tym jednym porażającym skurczu pamięci oprzemy cały sens istnienia, nieustającą tęsknotę do miłości.”

„... na tym jednym śladzie, na tym jednym porażającym skurczu pamięci oprzemy cały sens istnienia, nieustającą tęsknotę do miłości.”

Dopiszę:

„Bo czymże innym, jeśli nie znakiem miłości jest owo pragnienie, aby choć raz otoczyć czułością wszystko: ludzi, przedmioty, niebo i ziemię.”[GH]

I ja wychowałam się na „Teatrze Poniedziałkowym”. To mój czuły punkt.

Librarianko, niezmiernie jestem Ci wdzięczna. Wyjątkowo. Dziękuję. Wczoraj książkę wypożyczyłam, i wczoraj ją przeczytałam. „Głaskam” piękne stronice, oglądam stare fotografie, wracam myślami to tu, to tam. Jestem wzruszona, zadziwiona... Przejęta.
Użytkownik: melissa 28.09.2011 09:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Kocham wspomnienia, a już... | librarian
Jakbym słyszała Hannę Grudzińską! :)
Dla nieznających powiem: To taka pani, która wraz z Magdaleną Zawadzką jeździ po Polsce i promuje książki Gustawa Holoubka.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: