Dodany: 12.07.2009 22:02|Autor: nemrodzica

Wszyscyśmy Żydami


"Kompleks Portnoya" jest książką o co najmniej dwóch odczytaniach – węższym i szerszym.

Z jednej strony można ją traktować jako opis czegoś, co (nawiązując do "sroczości" - terminu Miłosza) można nazwać „żydowskością”, a więc swoistym dyskursem jednej z grup społecznych. A posługiwanie się tym akurat dyskursem jest trudne, bo jest on umieszczony w społeczeństwie postrzeganym przez podmiot jako wrogie „żydowskości”. Tak, „postrzeganym” właśnie, a nie wrogim rzeczywiście (naturalnie gdy mówimy o świecie przedstawionym, nic nam do realnego). W książce Rotha brak bowiem opisu represji antysemickich i jakichkolwiek zachowań ksenofobicznych; one tkwią i są projektowane jedynie w umyśle Aleksa – Żyda dorastającego w „gojowskich” Stanach Zjednoczonych na chwilę po Holocauście.

Aleks szansę na przezwyciężenie (w sobie) jątrzącego „kawałka chrząstki nad wargą” upatruje w ponownym podbiciu Ameryki – tym razem przez torowanie sobie drogi do serca kontynentu forsowaniem „gojowskich” łon:

„[...] najwyraźniej dobierałem się nie tyle do tych dziewczyn, ile do ich pochodzenia, zupełnie jakbym poprzez pierdolenie miał odkryć Amerykę. Może nawet podbić [podkreśl. autora] Amerykę. Krzysztof Kolumb, kapitan Smith, gubernator Winthrop, generał Waszyngton... a teraz Portnoy. Jakby los chciał, żebym uwiódł po jednej dziewczynie z każdego z czterdziestu ośmiu stanów”*.

Warto jednak znacznie poszerzyć horyzont. Psychoanalityczna spowiedź Portnoya może nie tyle traktuje o wyzwalaniu się z „żydowskości”, co o wyzwalaniu się/siebie z pęt kultury w ogóle. Kultura, pojmowana w tym wypadku jako system reguł, rytuałów i zachowań regulujących bycie jednostki w społeczeństwie („żydowskość” byłaby tu synekdochą społeczeństwa jako takiego), zawsze jest uzurpacją w stosunku do żywego mięsa popędów. Odniesień do Freuda w „Kompleksie...” zresztą nie brak.

A zatem Aleks Portnoy nie Żyd, ale everyman?

A jak się to czyta? No cóż, gdy już minie pierwsze osłupienie po przeczytaniu o wyczynach quasi-seksualnych dorastającego Aleksa i po oswojeniu się z – gdyby nie kontekst, można by je nazwać skrajnie antysemickimi – wywodami Aleksa, całkiem nieźle. Płomienny monolog nie jest pozbawiony czarnego bo czarnego, ale humoru oraz ciekawych opisów życia w żydowskim miasteczku Stanów Zjednoczonych.

Pokłon w stronę tłumaczki (Anna Kołyszko), która znakomicie spolszczyła, gdy trzeba było, a innym razem pozostawiła w oryginalnym brzmieniu, by mocniej zagrała, żydowską „łacinę”.

Ogólnie rzecz biorąc: znakomite.



---
* Philip Roth, "Kompleks Portnoya", tłum. Anna Kołyszko, wyd. Wydawnictwo Literackie, 1990, s. 219.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1920
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: